sobota, 31 maja 2014

Koszykówka~ Kris

- Jesteś pewna? To nie jest takie łatwe.- powiedział SeHun z lekko uniesioną prawą brwią. Staliśmy właśnie na boisku koło mojego domu. SeHun był moim najlepszym przyjacielem już od czasów przedszkola. Ciągle się kłóciliśmy i dogryzaliśmy sobie, ale wiedziałam, że zawszę mogę na niego liczyć. Właśnie tak było w tym momencie.
Wu Yi Fan, mój chłopak jest kapitanem szkolnej drużyny koszykarskiej. Zaczęliśmy się spotykać ze sobą już rok temu. Nie wiedziałam jak to się stało, bo bardzo się od siebie różniliśmy, ale mimo to wiedziałam, że go kocham i on kocha mnie. I chyba tylko to się liczyło prawda?
Postanowiłam zrobić mu niespodziankę i nauczyć się grać w kosza i właśnie po to zadzwoniłam do SeHun’a. Był również w szkolnej drużynie więc mógł mi pomóc.
- Jezu przestań już gadać i naucz mnie!- jęknęłam poprawiając swoje krótkie spodenki.
- No jak chcesz. Zadzwoniłem po LuHan’a i Xiumina.- powiedział po chwili.- Będziemy mogli zagrać dwóch na dwóch.

Okazało się, że jestem w tym lepsza niż myślałam. Byłam w drużynie razem z SeHun’em i pokonaliśmy Xiumin’a i LuHan’a! Przegrali po całości!! BUAHAHA!
- Nie wiedziałem, że jesteś w tym taka dobra.- zaśmiał się zdyszany Baozi.
- Ja też nie!- zaśmiałam się zadowolona z siebie.- Muszę już iść. Jestem umówiona z Krisem.- powiedziałam, pożegnałam się z nimi i szybko pobiegłam do domu wziąć prysznic i się przebrać. Mieliśmy zrobić sobie dzisiaj maraton filmowy u niego w domu.
Uśmiechnęłam się gdy tylko zobaczyłam co dla nas przygotował. Mnóstwo świeczek zapachowych, miski z przekąskami, rozłożona kanapa żeby było nam wygodniej, dużo poduszek.
Kris włączył mój ulubiony film „Pamiętnik”, objął mnie ramieniem i mocno do siebie przytulił. Chłopak bardzo rzadko mówił o uczuciach, ale nigdy nie narzekałam na to, że mi ich nie okazuje. Bo robił to naprawdę na każdym kroku. Można było je wyczuć w tym jak delikatnie chwyta mnie za rękę, obejmuje lub po prostu się do mnie uśmiecha.
Oparłam głowę o jego ramię i… ZASNĘŁAM!! Przez to, że większość dnia grałam z chłopakami w kosza moje mięśnie bolały, a ja ku mojemu zdziwieniu byłam strasznie zmęczona.
W końcu po długim czasie udało się nam spotkać, bo obydwoje ostatnio byliśmy zabiegani, a ja po prostu zasnęłam!
Obudziłam się dopiero następnego dnia. Obok mnie leżał Kris, który smacznie sobie spał, a ja przerażona spojrzałam na zegarek. Była szósta rano, a ja na noc nie wróciłam do domu. Nikomu nic nie mówiłam więc teraz pewnie umierają z przerażenia. W zawrotnym tempie wybiegłam z domu chłopaka zostawiając mu na stoliku tylko krótką wiadomość.

Ostatnimi czasy coraz częściej spotykałam się z SeHun’em aby potrenować. Sprawiało mi to nie małą frajdę. Zawszę się przy tym śmialiśmy, a czasami nawet mogliśmy poważne porozmawiać. Niestety Kris ostatnio zrobił się jakiś dziwny.
Mówił mniej niż zwykle i cały czas kiedy byliśmy razem dziwnie mi się przyglądał jakby czekał na to czy coś mu powiem.
Dziwne…

- No to jeszcze jeden rzut i koniec.- powiedział SeHun i cicho się zaśmiał kiedy trafiłam do kosza za trzy punkty.- Jesteś w tym na serio niezła.
- Niezła?- uniosłam jedną brew.
- No dobra. Świetnie ci to idzie.- równocześnie wybuchliśmy głośnym śmiechem.- To idziemy na lody?
- Jasne.- zgodziłam się wiedząc, że Kris jest dzisiaj zajęty. Wzięłam z ziemi moją torebkę i ruszyliśmy do pobliskiego parku gdzie znajdowała się nasza ulubiona budka z lodami. Pracował tam od zawszę taki przemiły starszy pan, który za każdym razem kiedy nas widział mówił, że „Jesteśmy taką uroczą parą”. Zawszę wtedy się śmialiśmy i nie wykręcaliśmy się. Nawet jeśli byśmy zaprzeczyli to i tak do tego pana nic nie dociera. Ale i tak był cudowny, bo co jakiś czas nie musieliśmy jako stali klienci płacić.
Spędziłam z SeHun’em cały dzień. Świetnie się razem bawiliśmy. Tak jak zawszę z resztą. Kiedy się ściemniło chłopak odprowadził mnie do domu i sam ruszył do siebie.
Kiedy tylko weszłam do swojego pokoju wyciągnęłam telefon i wybrałam numer Krisa. Minęły wieki zanim odebrał co wcześniej się nie zdarzało.
- Cześć.- powiedziałam z uśmiechem.
- No…- mruknął cicho. Od razu zorientowałam się, że coś jest nie tak.- Co tam?- zapytał jakby od niechcenia.
- Coś się stało?
- Nie.
Przez dziesięć minut próbowałam go jakoś rozruszać. Zadawałam mu mnóstwo pytań, a on tylko na nie odpowiadał. Nic więcej.
- Co się z tobą dzieje!- krzyknęłam w końcu.
- Nic.
- Jak to nic? Nic nie mówisz tylko warczysz! O co ci chodzi?
- Nie mam ochoty na rozmowę. Cześć.
I się rozłączył.
Zatkało mnie.
Pierwszy raz zrobił coś takiego. Mimo woli do oczu naszły mi łzy. Nie wiedząc co zrobić wybrałam numer SeHun’a. Źle się czułam, że po raz kolejny muszę go poprosić o pomoc, ale nic innego nie przyszło mi do głowy.
- Co się stało?- zapytał kiedy usłyszał mój lekko piskliwy od płaczu głos.
- Możemy pogadać?

***
Kris nie odezwał się przez kolejne kilka dni, a ja przepłakałam chyba wszystkie noce. Nawet nie wiedziałam o co mu chodzi. Jak miałam z nim rozmawiać jak nie mam pojęcia co się stało lub co zrobiłam źle…
Ruszyłam po lekcjach do Sali gimnastycznej gdzie drużyna koszykówki miała trening. Niepewnie weszłam do środka, a mój wzrok od razu powędrował do całej drużyny. Biegali po boisku już lekko spoceni, ale całkowicie skupieni. 
Po chwili wpatrywania się w nich zorientowałam się, że w moją stronę biegnie SeHun. Przywitał się ze mną radośnie, pieszczotliwie czochrając moje włosy ułożone w luźny koc.
Z drugiego końca boiska przyglądał się nam Kris. Chyba nie był zbyt zadowolony z tego, że uśmiecham się do przyjaciela.
- Pogadaj z nim, bo inaczej wykończy całą drużynę.- szepnął SeHun.- Od dwóch godzin nic innego nie robimy! Nie mieliśmy nawet pięciu minut przerwy!
- Możesz mnie nazywać waszym wybawicielem.- zaśmiałam się po czym wzięłam głęboki oddech i ruszyłam do blondyna pewnym krokiem.- Możemy pogadać?- zapytałam.
- Jestem teraz trochę zajęty.- odmruknął.
- Nie. Teraz macie przerwę!- krzyknęłam na co reszta drużyny od razu opadła na parkiet. Wyglądali na wycieńczonych.- Musimy pogadać.

Wyszliśmy z Sali i zamknęliśmy się w szatni na tyłach. Chłopak unikał mojego wzroku zupełnie obojętnie.
- Co się stało?- zapytałam.
- Nic się nie stało. Ile razy mam ci powtarzać?
- O co jesteś wściekły!?- wykrzyknęłam w końcu.- Co zrobiłam nie tak?!
- Jeszcze się pytasz?- spojrzał na mnie, a ja zamarłam.
- O co ci chodzi?
- Nigdy nie masz dla mnie czasu! Cały czas się mijamy! Ja mam treningi, a kiedy już w końcu mam wolne to ty robisz akurat coś innego! I to w dodatku cały czas z SeHun’em!- wykrzyknął wściekły.
- Słucham?
- Widziałem was.
- Co?- nic nie mogłam z tego zrozumieć. Przecież nigdy nic z SeHun’em nie robiłam za jego plecami…
Treningi koszykówki- pomyślałam.
- Co najmniej sześć razy. Pod twoim blokiem.- warknął.- I w parku.
- Ale…- zaczęłam.- Ja chciałam ci zrobić niespodziankę!- wykrzyknęłam, a do moich oczu naszły łzy. Byłam wściekła więc to normalne.
- Ta… Jasne.
- Chciałam się nauczyć grać w kosza!- chwyciłam leżący obok mnie ręcznik i cisnęłam nim w twarz chłopaka.- Dla ciebie!
Chłopak zamarł. Jego oczy były teraz większe niż denko od szklanki, a usta lekko rozchylone.
- Przecież…
- Chciałam ci pokazać, że też coś umiem. Chciałam żebyś był ze mnie dumny, że potrafię robić to co ty kochasz! Moglibyśmy wspólnie pograć od czasu do czasu!- nie wytrzymałam i popłakałam się.
- Ja… Naprawdę?- wyglądał jakby nic do niego nie docierało.
Staliśmy tak w ciszy. Ja cicho chlipałam pod nosem, a chłopak z wykrzywioną w bólu twarzą tylko mi się przyglądał.
- Wu Yi Fan…- szepnęłam.- Jesteś skończonym dupkiem.- zaskoczyłam go tym.- Trzeba było powiedzieć, że jesteś zazdrosny o SeHun’a!
- Ja nie jestem…- przerwał, bo dotarło do niego, że jednak jest zazdrosny.
- Nie masz o co! To mój najlepszy przyjaciel, ale nic więcej nigdy między nami nie było!
Chłopak nie wytrzymał i jednym sprawnym skokiem znalazł się przy mnie. Objął mnie delikatnie mocno do siebie przytulając. Stałam sztywno nie chcąc odwzajemnić uścisku. Byłam na niego wściekła i nie wybaczę mu tak łatwo.- Nie chce z tobą rozmawiać. Puść mnie.
- Przepraszam. Naprawdę przepraszam.- szepnął.- Nie jestem za dobry w wyrażaniu uczuć. Wiesz o tym. Ale masz rację byłem zazdrosny, przyznaje. Ale… Kocham cię.
W końcu podniosłam ręce i oplotłam je wokół jego pasa. Pierwszy raz to powiedział… 
Odsunęłam się od niego aby spojrzeć mu w oczy. Mówił całkiem szczerze…
- Wybaczę ci tylko pod jednym warunkiem.- powiedziałam z grobową miną.
- Jakim?- wyglądał na trochę wystraszonego.- Zrobię wszystko.
- Musisz wygrać ze mną mecz koszykówki!- w końcu zaśmiałam się dźwięcznie wycierając resztkę łez z moich policzków. Chłopak wysferzył zęby w szerokim uśmiechu po czym porwał mnie na ręce i pocałował z całą możliwą czułością.
- Dla ciebie wszystko ślicznotko.
- Powiem ci coś jeszcze.
- Słucham?- powiedział odstawiając mnie na ziemię.
- Koszykówka is my style! 








~Ohorat

3 komentarze:

  1. Takie piękne to opowiadanie <3
    Galaxy_fan is my style xD
    Jak ja bardzo kocham Krisa! Jak ja bardzo kocham koszykówkę!
    Nie wiem co jeszcze napisać.. to opowiadanie bardzo przypadło mi do gustu ;3

    OdpowiedzUsuń
  2. Awwww *^*
    Piękne opowiadanie <33
    I jeszcze z motywem kosza <33
    Koszykówka is my style xD
    Ponownie życzę wenny :33

    OdpowiedzUsuń
  3. Opowiadanie jak zawsze bardzo fajne, a motyw koszykówki ciekawie wykorzystany (chociaż za bardzo za nią nie przepadam i najlepiej wychodziło mi zawsze faulowanie innych) a do tego wątek zazdrości i już pewne, że wyjdzie coś ciekawego.
    Jeszcze trochę poczytam waszych opowiadań i się nauczę imion członków EXO...zawsze jakiś postęp w ich kierunku xD

    OdpowiedzUsuń