poniedziałek, 22 września 2014

2 Rozdział ~ ChanYeol

Tak więc oto drugi rozdział. Tym razem był on pisany przeze mnie (Ohorat) i mam nadzieje, że będzie się wam podobał tak jak poprzedni. To opowiadanie jest dla nas bardzo ważne, ale jest też naszym wyzwaniem. Realizujemy je dzięki pewnej osobie. Tym opowiadaniem sprawia, że wraz z Yehet możemy bardzo się rozwijać jeśli idzie o pisanie :) No dobra już nie przedłużając... Zapraszam do czytania i komentowania. <3
*** 

Siedziałam na brązowej, drewnianej ławce. Rozglądając się dookoła nie zauważyłam nic znajomego. Silny wiatr targał moje rozpuszczone włosy, które zaczęły wpadać mi do oczu. Poprawiłam je i rozglądnęłam się dookoła.
Gdzie ja jestem?- pomyślałam. Dookoła mnie znajdował się tylko i wyłącznie las. Ogromny zielony las, który przyciągał wzrok jak magnes. Przesunęłam wzrokiem po drzewach znajdujących się dookoła. Wielkie konary pokryte drobnymi zielonymi liśćmi były bardziej przerażające niż mogłoby się wydawać. Pod wpływem silnego wiatru uginały się prawie do samej ziemi.


Dlaczego tu jestem?

Kolejne moje pytanie bez odpowiedzi. Nic już nie miało dla mnie sensu.
Gdzie jestem?
Dlaczego tu jestem?
Jednak najbardziej zastanawiałam się nad inną rzeczą. Czymś co było ponad wszystkimi tymi pytaniami i odpowiedziami.

Kim ja jestem?

Niestety na ławce byłam tylko ja. Nikt nie mógł odpowiedzieć na moje pytania.
Zdawało mi się, że siedziałam tam przez wieczność. Mijały sekundy, minuty, a może nawet i godziny. Nie potrafiłam tego określić.
Czułam strach, choć nie wiedziałam co to za uczucie. Paraliżowało mnie to i nie podobał mi się ten stan. W pewnej chwili naprzeciwko mnie, gdzieś w lesie pojawił się cień. Zaczął się do mnie powoli zbliżać. Chciałam uciekać, jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Coś podpowiadało mi, że powinnam zostać tam gdzie jestem.
Z lasu wyszedł… młody chłopak. Miał brązowe włosy, ale twarzy nie byłam w stanie dostrzec mimo iż stanął dokładnie metr przede mną.
Wiedziałam, że posłał mi słaby uśmiech. Wiedziałam, że nie muszę się bać.
- Kim jesteś?- zapytałam.
Chłopak milczał. Stał i nie ruszył się ani o minimetr przez kilkanaście minut. Stał i patrzył na mnie z uśmiechem.
- Kim ja jestem?- wypowiedziałam to bardzo cicho nie sądząc, że to usłyszy. Po prostu musiałam wypowiedzieć to pytanie na głos, bo nie dawało mi to spokoju.
Zaskoczyło mnie to, że się odezwał.
- A kim chciałabyś być?

***

W dużym pokoju znajdującym się na samym końcu szpitalnego korytarza tym razem nie było jednego mężczyzny tak jak zwykle. Było dwóch. Siedzieli naprzeciwko siebie, a dzieliło ich tylko olbrzymie drewniane biurko zawalone mnóstwo różnych papierów, zdjęć rentgenowskich i innych wyników badań.
Atmosfera w pokoju była dość napięta. Mężczyźni łudząco do siebie podobni prowadzili poważną rozmowę, a wręcz się kłócili. Starszy z nich wstał i wyszedł z gabinetu kierując się do najbliższego z pokoi. Leżała w nim dziewczyna, o którą się kłócili.
- Dlaczego ona wciąż śpi?- zapytał młodszy z nich. Chłopak o przydługich brązowych włosach i uroczo odstających uszach.
- Nie wiem, ChanYeol. Nie wiem!- powiedział lekarz głośno wzdychając i zatrzymując się gwałtownie.  Był wściekły sam na siebie, że nie potrafi pomóc tej dziewczynie.
- Jesteś lekarzem do cholery!
- Nie wiem co jej jest! Może to wewnętrzny stres, może podczas wypadku uszkodziła coś o czym nie wiemy, a może ona po prostu nie chce się obudzić. Nie masz pojęcia co ludzie czują kiedy wybudzą się z takiego stanu.- warknął zdenerwowany.

***
                - I jak się dzisiaj czujemy?- zapytała pulchna kobieta wchodząca do pomieszczenia, w którym się znajdowałam. Postawiła przede mną tackę z trzema kanapkami kawałkiem masła do smarowania i jakąś wędliną.
- Nie wiem- odpowiedziałam sarkastycznie. Byłam opryskliwa każdego ranka po przebudzeniu. Czułam ogromny ból mimo leków przeciwbólowych.  Jakby tysiąc małych igieł przeszywało moje ciało.
Od kilku dni budziłam się rano, zasypiałam w południe, potem znowu budziłam się w nocy i o kilku godzinach zasypiałam. W czasie gdy nie spałam wozili mnie na różne badania. Pamięć wracała, powoli. Pamiętałam jaką szkołę skończyłam, przypomniałam sobie o naukach tańca. Pamiętałam miejsca, ale nie pamiętałam ludzi. Według lekarza to częściowy zanik pamięci. Nie pamiętałam wydarzenia, przez które się tu znalazłam. Lekarze nic mi nie powiedzieli, prócz tego, że miałam wypadek.  Niechętnie zjadłam jedną kromkę chleba z samym masłem. Ta wędlina nie wyglądała za dobrze jak dla mnie. Ale pewnie szpital nie ma pieniędzy na to. Oni mają leczyć nie dokarmiać.
- Witam moją uroczą pacjentkę!- wykrzyknął radośnie mężczyzna w białym kitlu. Spod niego widać było granatową koszulę, która tak cudnie pasowała do jego ciemnobrązowych włosów i ciemnych oczu.
- Doktorze czy ja mam rodziców? Czemu nikt mnie nie odwiedza? Przecież każdy chory w tym szpitalu z tego co zdążyłam zauważyć jadąc na badania każdego dnia ma kogoś przy łóżku. Ja budzę się sama w pustej, białej sali. Powinnam mieć rodzinę prawda? Chyba każdy ją ma. A może ja jej nie mam?- jak każdego dnia pytałam o wszystko doktora. Doktor Park BaekSoo.
- Czyli jak każdego dnia- zaśmiał się słysząc moje pytania. – Powiedz mi jak się czujesz, a może uda mi się odpowiedzieć na twoje pytania.
- Czuję się świetnie, tylko całe ciało przeszywa milion szpilek- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Tak było. Wcześniej miałam okropne bóle głowy, dziś obyło się bez nich.
- Jak już mówiłem ci niedawno miałaś wypadek…- zaczął nieśmiało – samochodowy. – Dodał po chwili.
Głowa zaczęła pulsować. Robiło mi się coraz cieplej, dziwne obrazy przewijały się po moim umyśle.
Samochód. Ja na tylnim siedzeniu uśmiechnięta szeroko, z przodu dwoje dorosłych. Kobieta i mężczyzna. Moi rodzice…
Mama się śmiała, tata również. Po chwili pisk opon, głośny krzyk mamy, ostre uderzenie. Potworny ból przeszywający całe moje ciało.
Łzy z moich oczu poleciały natychmiastowo.
Przypomniałam sobie całe zdarzenie. Jak tata stracił panowanie nad autem, jak wjechaliśmy w drzewo.
Nie żyją…
Nie panując nad sobą zaczęłam krzyczeć i piszczeć. Lekarz widząc mój atak paniki, złości i strachu od razu zareagował. Krzyknął coś po czym do pokoju wbiegła pielęgniarka ze strzykawką. Nie wiem kiedy wbił mi igłę, ale kiedy poczułam jak dziwny płyn rozchodzi się po moich żyłach od razu poczułam błogi spokój i senność.
Moje oczy zamknęły się mimo woli. I wtedy była już tylko ciemność.

***
Szłam uliczkami jakiegoś miasta, wszystko było takie zamazane. Nic, kompletnie nic nie było dla mnie rozpoznawalne. Moje myśli wędrowały w nieznanym mi kierunku, nagle zaczęłam myśleć o ciemnobrązowym chłopaku. Całkowicie mi nieznanym. Zaśmiałam się na myśl o odstających uszach. Chyba uroczy widok.  I nagle jakby spod ziemi wyrósł on. Wysoki, włosy ciemno brązowe, szeroki uśmiech. Szliśmy w milczeniu jeszcze jakiś czas.
- Jak to się stało, że się pojawiłeś zaraz gdy tylko pomyślałam o tobie?- nie wiedząc kiedy słowa same popłynęły z mych ust.
- Jak to się stało, że nie widzisz tego co nas otacza?- spytał nie patrząc na mnie.
- Sama nie wiem… Kim ty właściwie jesteś?- zapytałam.
- A kto to wie?- uśmiechnął się delikatnie.
-Nie wiem co czuję… Nic nie wiem… I to mnie przeraża- powiedziałam lekko drżącym głosem.
- Boisz się, wiesz co to strach. Czyli jednak niezupełnie nie wiesz nic- odpowiedział i zniknął. Tak po prostu. A ja poczułam jeszcze większą pustkę w sobie. Zapragnęłam znaleźć go. Zaczęłam biec przed siebie w poszukiwaniu chłopaka, który nie tak dawno stał obok mnie.
A może to tylko moja wyobraźnia.
Czas się otrząsnąć.
Czas się obudzić.
Czas go znaleźć naprawdę.


„Dlacze­go ludzie nie ro­zumieją, że smu­tek, tęskno­ta, cier­pienie a zwłaszcza miłość przy­wierają cza­sem do kości, obłapiają ser­ce ra­miona­mi i nie przychodzą tyl­ko na parę godzin, na kil­ka łez i nie od­chodzą, jak­by nig­dy ich nie było? Dla­tego za każdym ra­zem py­tają, co się stało, sko­ro nie wiedzą prze­cież, że te małe, ab­strak­cyjne is­totki żerują po całej duszy, cza­sem na­wet i ciele, wy­sysają wszys­tko, cze­go nie lu­bisz, a co ro­bić i zno­sić mu­sisz i za­mieniają to na rzeczy, dzięki którym mu­sisz sta­wać przed trud­nym wy­borem.”

***


Obudziłam się po nie wiem jakim czasie. To mógł być dzień, może dwa. Przez ten czas nie śniło mi się kompletnie nic. Wcześniej widziałam brązowowłosego, widziałam miejsca, a teraz była kompletna ciemność.
Po otworzeniu oczu pierwsze co zobaczyłam to bukiet fioletowych tulipanów. Nie zastanawiałam się skąd się wzięły. Jedyne co miałam teraz w głowie to to, że zostałam kompletnie sama.
Leżałam w kompletnym otępieniu. Podejrzewam, że cały czas faszerowali mnie lekami na uspokojenie. Ale w sumie nie przeszkadzało mi to. W tym stanie mogłam myśleć o wszystkim co się stało i nie dostawałam histerii.
Tego dnia, kiedy się obudziłam przyszła po mnie pielęgniarka z wózkiem. Zabrali mnie na kolejne długie, bezsensowne badania. Przez cały ten czas zastanawiałam się dlaczego to ja przeżyłam. Dlaczego nie mama albo tata… Dlaczego musiałam przechodzić przez to wszystko.
Dlaczego zostałam sama…
Siedziałam na wózku pchanym przez pulchną pielęgniarkę w białym kostiumie. Mówiła do mnie coś chcąc poprawić mi jakoś humor. Niestety nie miałam ochoty jej słuchać więc tego nie robiłam. Wypchnęła mnie z windy na piętrze gdzie znajdował się mój pokój. 
Coś kazało mi podnieś wzrok z moich stóp do góry. Podążyłam za tym przeczuciem. Moim oczom ukazał się tył jakiegoś chłopaka, wysoki, brązowowłosy, łudząco podobny to tego z moich snów. Te same odstające uszy. Całe zdarzenie trwało tylko kilka sekund i kiedy chłopak zniknął za rogiem wmówiłam sobie, że tylko mi się wydawało. 
Wjechałam do Sali w kompletnym szoku. Pielęgniarka pomogła mi przesiąść się z wózka na łóżko po czym powiedziała pod nosem coś co do mnie w ogóle nie dotarło po czym wyszła. Dopiero wtedy zobaczyłam, że na półce obok łóżka, tuż obok wazony z fioletowymi tulipanami stoi nowy bukiet. 
Piętnaście różnokolorowych goździków przewiązanych błękitną wstążką.  





~Ohorat


piątek, 5 września 2014

Baozi EPILOG~ Kai

Rzuciłem ostatnie tęskne spojrzenie w stronę pokoju dziewczyny. Stał pusty… Przed oczami stanęły mi wszystkie spędzone tam razem chwilę. Wszystkie maratony horrorów, wszystkie wspólnie nieprzespane noce, noc po moim powrocie z Londynu.
Ale teraz wszystko zaczyna się od początku.
Zarzuciłem torbę na ramię i rozglądnąłem się czy czegoś nie zapomniałem. Wyszedłem z pokoju z uśmiechem ruszając do samochodu. Pożegnałem się z rodzicami i odjechałem.
Zaczęły się studia więc rodzice postanowili kupić i opłacać mi mieszkanie. Na początku nie chciałem się zgodzić, ale kiedy powiedzieli mi dlaczego nie pozostało mi nic innego jak przystać na ich propozycję.
Dojechałem do mojego nowego miejsca zamieszkania i od razu ruszyłem na trzecie piętro. Stanąłem przed brązowymi drzwiami z numerem 13 i z wielkim uśmiechem wszedłem do środka. Na korytarzu walało się pełno kartonów, które w większości były już opróżnione. Ale nie to przykuło moją uwagę w tym momencie. Mój wzrok od razu powędrował do stojącej w salonie dziewczyny.
Była po prostu idealna w tym swoim luźno związanym koku i w mojej za dużej na nią koszulce. Miała na sobie legginsy, które seksownie opinały się na jej biodrach. Odłożyłem torbę w korytarzu i od razu do niej podbiegłem porywając ją na ręce.
- Yah! JongIn!- krzyknęła wystraszona po czym się zaśmiała.
- Baozi!- mocno ją przytuliłem. Jak dobrze było czuć, że jej waga wróciła do normy.  Jej kości już nie wystawały, a kształty znów zrobiły się kobiece. Nie była taka jak na początku. Trzymała się diety, którą tym razem ułożył lekarz i trenowała ze mną taniec i utrzymywała taką figurę jaką chciała. Ale najbardziej cieszyło mnie to, że nareszcie normalnie jadła.
- Zabrałeś ostatnie rzeczy?- zapytała wracając do wypakowywania książek.
Nasi rodzice pozwolili nam zamieszkać razem, a wręcz postawili nas przed faktem dokonanym.  Kiedy tylko dowiedzieli się o naszym związku od razu mówili, że wiedzieli, że tak to się skończy. I nie mieli nic przeciwko żebyśmy razem mieszkali.
- Mhmm.- przytaknąłem. Przytuliłem ją po raz kolejny, a dłońmi zjechałem na jej biodra. Ta dziewczyna nie miała pojęcia o tym jak na mnie działa.
Pochyliłem się w jej stronę i złożyłem na jej ustach namiętny, wręcz zachłanny pocałunek. Na początku lekko się zdziwiła, ale już po chwili zarzuciła mi ręce na szyję i oddała pocałunek. Delikatnie i powoli wsunąłem rękę pod jej koszulkę. Dziewczyna od razu zesztywniała.
Spotykamy się już od ponad roku, ale nigdy nie mieliśmy ze sobą… bardzo bliskiego fizycznego kontaktu. Nigdy nie chciałem jej na to namawiać, nigdy nie chciałem jej do niczego zmuszać i tego nie zrobię. Nie zrobię nic do póki nie będzie ona w stu procentach pewna, że tego chce. Tylko jej powód był najgorszy… Ona nadal bała się pokazać. Nadal miała kompleksy przez swoje ciało czego nie mogłem zrozumieć. Przecież była cudowna, zawszę jej  to powtarzam, a ona nadal w to nie wierzy.
- Kocham cię wiesz?- powiedziała po chwili odsuwając się  ode mnie.
- Wiem. Ale ja ciebie bardziej.- cmoknąłem ją jeszcze raz i odsunąłem się.
- Chodźmy coś zjeść.- powiedziała i ruszyła do sypialni się przebrać.
Wybraliśmy się do naszej ulubionej restauracji na sałatkę i spaghetti.

***

Od kiedy zamieszkaliśmy razem między nami nic się nie zmieniło. Znaliśmy się za długo aby mieć przed sobą jakieś tajemnicę więc nic nie mogło nam przeszkodzić.
Mieszkanie udało nam się szybko urządzić za pieniądze, które wraz z JongIn’em zarobiliśmy podczas wakacji. Nie chcieliśmy wykorzystywać rodziców jeszcze bardziej. Już i tak wystarczy, że płacą nam za mieszkanie.
Byliśmy z Kai’em razem już od ponad roku. Wiedziałam, że chłopak chce czegoś więcej, ale nigdy nie namawiał. Mieliśmy kilka sytuacji jednoznacznych, ale panikowałam.
Pierwszy raz kiedy mieliśmy maraton filmowy w jego pokoju. Byliśmy sami w jego domu, bo rodzice chłopaka wyjechali z moimi na weekend. Jak zwykle kiedy puścił jakiś horror ja spanikowałam i schowałam się pod kocem, którym byliśmy owinięci, a on szybko mnie przytulił. W tym momencie nic innego się nie liczyło tylko on jego oczy wpatrujące się we mnie.
- Nigdy więcej takich filmów, co?- zapytał uśmiechając się delikatnie. Ochoczo mu na to przytaknęłam. I jakoś tak… utonęłam w jego ciemnych tęczówkach.
Chłopak pochylił się i pocałował mnie tak delikatnie jak tylko potrafił. Objęłam go za szyję i delikatnie przyciągnęłam do siebie. Całowaliśmy się chwilę po czym opadliśmy na poduszki nie odrywając się od siebie nawet na centymetr.
Pod wpływem chwili nie wiedziałam co robię. Przyciągnęłam chłopaka blisko siebie nie chcąc go puścić. Jego dłonie początkowo delikatnie głaskające moje włosy i policzki przesuwały się w stronę bioder. Wsunął ręce pod koszulkę mojej piżamy i delikatnie badał całą powierzchnię mojego brzucha. I w tym momencie jak z bicza strzelił odsunęłam się od chłopaka. Nie chciałam, żeby widział mnie nago…
- Przepraszam…- szepnęłam po chwili wystraszona. JongIn początkowo wyglądał na zdezorientowanego, ale po chwili po prostu się uśmiechnął i mocno mnie przytulił wracając do pozycji siedzącej.
- Kocham cię Baozi!- powiedział i cmoknął mnie w czoło.

I tak było za każdym razem. Kiedy tylko miało do czegoś dojść mnie nachodziły jakieś idiotyczne obawy. Ale w końcu postanowiłam coś z tym zrobić. Nie mogłam pozwolić żeby strach przed czymś takim mną rządził.
 Wszystko przygotowałam wręcz idealnie. Przygotowałam najlepszą kolację jaką tylko potrafiłam, zapaliłam świeczki, przystroiłam stół. Odważyłam się nawet kupić nową, śliczną, czarną bieliznę. Ubrałam się w spódniczkę w kwiatowe wzorki i białą koronkową bluzeczkę na ramiączkach i czekałam już tylko na JongIn’a, który lada moment miał wrócić z wypadu z chłopakami.
Kiedy drzwi wejściowe trzasnęły zamarłam. A co jeśli to jednak był głupi pomysł.
- Wróciłem.- powiedział, a kiedy wszedł do salonu zrobił zaskoczoną minę.- Boże zapomniałem o jakiejś rocznicy?!- wystraszył się.
- Nie… Ja tylko chciałam miło z tobą zjeść kolację.- powiedziałam lekko zaczerwieniona. Chłopak tylko kiwnął głową, ale zaskoczony wyraz twarzy nie zniknął.
- To ja tylko szybko się przebiorę.

Kiedy chłopak zmieniał ubranie ja nałożyłam posiłek. Zjedliśmy w bardzo miłej atmosferze śmiejąc się i rozmawiając na różne tematy. Dowiedziałam się, że SeHun chce zabrać SangMi na kilka dni za granicę, a BaekHyun dostał się na swoją wymarzoną uczelnię.
Po skończonym posiłku chciałam wcielić mój plan w życie, ale nie miałam bladego pojęcia jak. Szybko pozbierałam talerze i zaniosłam je do kuchni.
- Coś się stało?- zapytał chłopak podchodząc do mnie od tyłu.
- Nie.- powiedziałam słabo. Odkaszlnęłam i spróbowałam jeszcze raz.- Nie.
- To dlaczego tak dziwnie się zachowujesz?
Odwróciłam się w jego stronę i zauważyłam jego zmartwiony wyraz twarzy. Delikatnie podniosłam dłoń i chwyciłam go za końcówkę koszulki. Przyciągnęłam go do siebie i przytuliłam mocno opierając się jednocześnie o blat. Kiedy trochę uspokoiłam się w objęciach chłopaka podniosłam wzrok i stanęłam na palcach wpijając się w jego usta namiętnie. Była bardzo zaskoczony, ale odwzajemnił pocałunek. Nie wiedząc za bardzo co robić wsunęłam dłonie pod jego bluzkę.
- Co ty robisz?- szepnął mi do ucha. Zaczerwieniłam się bardziej niż wcześniej.
- Ja chce…- szepnęłam, ale nie potrafiłam skończyć.  Otworzył oczy szeroko w zaskoczeniu.
- Na pewno?- upewnił się po chwili milczenia. Nie byłam w stanie nic powiedzieć więc tylko pokiwałam głową. Chłopak pochylił się i pocałował mnie tak delikatnie jak tylko potrafił. Nie był do końca pewny tego co robił, ja z resztą też nie. Wiem, że go kocham i zrobię dla niego wszystko. Jego dłonie powędrowały do moich bioder, a później pośladków. Uniósł mnie delikatnie do góry sadzając na blacie, aby było mi wygodniej. Nie oderwał się ani na chwilę pogłębiając pocałunek. Po kilku chwilach, nie wiem jak długich jego koszulka wylądowała na podłodze. Przejechałam dłonią po jego idealnym torsie i brzuchu. Po raz kolejny zaczęły mnie nachodzić lekkie obawy, że to co zobaczy może mu się nie spodobać, ale zdusiłam to w sobie.
Jak nie zrobię tego z nim, to z nikim innym.- pomyślałam.
Chłopak wziął mnie na ręce bez większego wysiłku i ruszył do sypialni. Były początkowo problemy z dostaniem się do środka, ale chłopak stanął na wysokości zadania i już po minucie drzwi były otwarte. Delikatnie położył mnie na łóżku pochylając się nade mną.
Był taki idealny… Jego ciemne włosy delikatnie opadające na oczy, ciemna skóra, umięśniony brzuch i ramiona. I to jego spojrzenie… Kiedy je zobaczyłam moje wątpliwości zniknęły. Chłopak patrzył na mnie z miłością i pożądaniem więc miałam pewność jeśli chodzi o jego uczucia. Już się nie bałam.
Moja koszulka w zawrotnym tempie zniknęła, a spódniczka właśnie była ze mnie zsuwana.
- Ładne.- powiedział chłopak między pocałunkami ciągnąc za wstążeczkę na nowych, koronkowych figach. Zaśmiałam się przyciągając go do siebie i rozpinając mu spodnie.
Po chwili obydwoje byliśmy pozbawieni ubrań.  Czując ciepło chłopaka nic innego się nie liczyło. Jego ciało blisko przy moim i nic innego nie miało znaczenia.
Napawałam się ta bliskością tak długo ja tylko mogłam. Mimo tego, że był to mój pierwszy raz czułam się cudownie. Robiłam to z chłopakiem, którego kocham i wiem, że on kocha mnie. Czy coś innego powinno mieć teraz znaczenie?

***

Rok wspólnego mieszkania minął nam w zawrotnym tempie. Czułam się u boku Kai’a cudownie. Kochałam i byłam kochana.
Ale czy na pewno w takim momencie też?
- Yaaah! Baozi… Wpuść mnie.- krzyknął JongIn pukając do drzwi łazienki.- Co się stało?!
- Idź sobie!- jęknęłam siedząc na toalecie, trzymając w ręku coś czego miałam nadzieje nie trzymać do przynajmniej trzydziestego roku życia.
- Yaa! Kim SoRi!- krzyknął chłopak. Kiedy zaczynał mówić, a raczej krzyczeć do mnie po imieniu wiedziałam, że jest zdenerwowany.
Dobra SoRi… Oddychaj. Kiedyś w końcu będziesz musiała spojrzeć mu w oczy, prawda? Nie możesz się na zawsze zamknąć w łazience.- pomyślałam i biorąc głęboki wdech ruszyłam do drzwi.
- Nie będziesz zły?- zapytałam lekko łamiącym się głosem.
- Boże skarbie co się stało…- szepnął kiedy otworzyłam cała zapłakana. Od razu mnie przytulił, ale mu się wyrwałam.
- Zawaliliśmy sprawę JongIn!- krzyknęłam.
- Co? Co się stało?- do chłopaka nic nie docierało.
- Jestem w ciąży!- krzyknęłam o ile to możliwe jeszcze głośniej.- Rozumiesz?!
Byłam na siebie wściekła. Obiecałam sobie, że nie będę miała dzieci przynajmniej do skończenia studiów. Bo jak to teraz będzie wyglądało?
Chłopak stał zszokowany. Nawet nie wiem czy w tym momencie nie przestał na chwilę oddychać.
- Ale..- szepnął.- Przecież się zabezpieczaliśmy…
- Tylko, że raz tego nie zrobiliśmy!- warknęłam. Zapadła chwila ciszy. To nie tak, że nie chciałam tego dziecka. Kiedy zobaczyłam wynik testu nawet trochę się ucieszyłam, ale znałam podejście Kai’a do dzieci. Mówił, że nie za bardzo chciałby je mieć. A tu taka sytuacja.
- Aha…- szepnął. Widać było, że jest wystraszony. Wplótł palce w swoje włosy i wypuścił powietrze z płuc.- Ale…
- Nie ma ale JongIn! Ta sytuacja jest…- wykrzyknęłam, ale chłopak zamknął mi usta całując mnie.
- Nie denerwuj się. Proszę.- powiedział i przytulił mnie delikatnie.- Ja… Jestem w szoku, ale jestem pewien, że to minie.
- Czy ty wiesz co to znaczy…- jęknęłam.
- Wiem!- powiedział i szeroko się uśmiechnął.- Będę tatusiem!!
Nie wytrzymałam i zaśmiałam się głośno mimo łez. I jak tu nie kochać takiego chłopaka?





~Ohorat