poniedziałek, 19 października 2015

Zły facet ~Kai.

Hym... Miałam już nic nie dodawać. Ale Ohorat tak na mnie krzyczała i groziła mi, że musiałam.
Ostatnio nie mam wiele czasu, praca, studium do tego obowiązki domowe. To opiwadanie jest stare, bardzo stare... Pisałam je na początku kiedy dopiero zaczynałam zabawę w kpopie. Miało być długie jednak nigdy go nie skończyłabym ani nie pisała dalej. Po porstu nie nadaje sie chyba do tego to opowiadanie. Więc Ohorat wymyśliła, że całkiem fajny z tego One Shot.
I tak to wyszło, że zostaje to jako krótkie opowiedanie +18.
Może w nim byc masa błędów, możecie mówić, iz jest bezanadziejne. Cóż tai miałąm zarys na to i takie ma być to opwiadanie. Tak chciałam i tak ma być.


                - Na pewno chcesz to zrobić? – zapytała po raz kolejny moja przyjaciółka.
                - Tak… To jedyne co mogę zrobić teraz- powiedziałam poważnie. Starałam się nie płakać, ale łzy cholernie ciążyły moim powiekom. Usłyszałam, że mój pociąg odjedzie za kilka chwil. Musiałam się spieszyć jeśli chciałam zniknąć.  Wracałam do swojej małej wioski, przyjazd do Seulu był jedną z lepszych decyzji mojego życia jednak sprawy potoczyły się nie tak jak powinny. Uścisnęłam moją przyjaciółkę o dwa lata młodszą co prawda jednak była dla mnie jak siostra bliźniaczka. Dogadywałyśmy się bez słów. – Żegnaj YooMi – ucałowałam jej policzek i pognałam z wielką walizką w kierunku pociągu. Trzask drzwi, głośny gwizd, gwałtowny ruch… I ruszył. „Czas zapomnieć” pomyślałam.
                Uciekałam z wielkiego miasta, które tak kochałam. Nie mogłam tam zostać, nie po tym co się wydarzyło. Tydzień temu wylądowałam w łóżku z jednym ze znajomych… Był dla mnie kimś więcej. Czułam cos więcej niż przyjaźń. Wypiliśmy o wiele za dużo na jednej imprezie, pamięta dokładnie wszystko co się wtedy wydarzyło…

                Szliśmy po ulicach Seulu śmiejąc się. Chwiejnym krokiem a jednak,  dumnie kroczyłam obok najprzystojniejszego chłopaka na świecie. Tak się składa, że ten chłopak to mój przyjaciel. Byliśmy pod wpływem ogromnej ilości alkoholu, a wszystko przez to, iż impreza na której byliśmy była najnudniejsza na świecie. Chłopak został zaproszony przez swoją kuzynkę na spotkanie towarzyskie, zmusili go by przyprowadził dziewczynę z większym poziomem inteligencji niż robactwo. Przyjaźniliśmy się, więc czemu nie pomóc przyjacielowi? Poprosił mnie bym udawała jego dziewczynę i tak też się stało. Wcześniej jego przyprowadzane koleżanki były przysłowiowymi blondynkami. Niestety, siedzenie i degustowanie wina nie jest jednak czymś czego chcieliśmy. Dlatego wylądowaliśmy w barze. Postawił mi drinka na podziękowanie, za to wszystko. Z jednego drinka przeszło na kolejnego i tak dalej… Teraz szliśmy trzymając się za ręce sama nie wiem dlaczego. Chłopak po prostu gdy wyszliśmy za baru usłyszał jak jeden napalony facet mówi jakąś uwagę na mój temat złapał mnie za nią i tak trzyma dalej. Staliśmy pod blokiem, w którym mieszkałam. Nastała krępująca cisza. Nagle przestaliśmy się śmiać, nie było temat do rozmowy, ani też żadne nie wiedziało jak się pożegnać.
-Do zobaczenia JongIn- zaśmiałam się w końcu i już chciałam odejść gdy chwycił mnie za nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę ze zdziwieniem.
- Nie zaprosisz mnie do siebie? Na kawę?- zapytał i uśmiechnął się łobuzersko. Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam go za rękę. Weszliśmy do mojego mieszkania, zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku, chłopak zrobił to samo.
Chciałam ruszyć do kuchni nastawić wodę na kawę, lecz chłopak jednym sprawnym ruchem odwrócił mnie w swoim kierunku. Otworzyłam szeroko oczy i usta ze zdziwienia. Wykorzystał tą sytuację i wpił się w moje usta namiętnie całując. Przycisnął mnie do ściany swoim ciałem. Z początku nie wiedziałam co mam robić, lecz po chwili oddałam pocałunek. JongIn zaczął wodzić dłońmi po moim ciele. Miałam na sobie czarną obcisłą sukienkę z niewielkim dekoltem. On ubrany w czerwono-granatową koszulę, pod spodem miał czarną podkoszulkę na ramiączkach. Czarne jeansy idealnie pasowały do całej reszty. Odepchnęłam go delikatnie czując, że trzeba to przerwać. W jego oczach widać było zdziwienie, żal, pożądanie. Nie mogłam się powstrzymać. Tym razem to ja pocałowałam go. Czułam jak uśmiecha się delikatnie. Wczepił swoje palce w moje misterne loki, a ja swoimi dłońmi wodziłam po jego karku. Zaczęliśmy iść w kierunku mojej sypialni, nie bałam się tego co miało nastąpić. Chciałam tego. Obijaliśmy się o wszystkie możliwe ściany, uderzyłam się w ten sposób o stolik do kawy. Syknęłam z bólu, a chłopak podniósł mnie na ręce. Mimo swojej nietrzeźwości szedł wyprostowany i nawet się nie zachwiał podnosząc mnie. Położył idealnie na środku łóżka, gdy znalazł się nade mną i spojrzał przenikliwie. Po chwili zaśmiał się i wpił w moje usta. Jego tak idealne do całowanie, pełne, miękkie i cudownie soczyste. Gładził mnie po udzie, a ja zajęłam się jego idealnie wyrzeźbioną klatą. Przeszkadzał mi jego podkoszulek, zdjęłam z niego górną część ubrania. Koszula powędrowała na fotel stojący w kącie pokoju, czarna bokserka na podłogę… Delikatnie przegryzłam jego dolną wargę, potem namiętnie się wpiłam w te cudne usta. Dłonie chłopaka powędrowały w kierunku zamka sukienki, dość szybko się z nim uporał i tak oto byłam w samej bieliźnie. Jego usta zaczęły schodzić niżej. Całował mnie po szyi, obojczykach… Przeniósł swoje wargi w kierunku ramiączka od stanika. Zdjął je swoimi zębami, potem zrobił to samo z drugim. Całował mnie po dekolcie, delikatnie muskając piersi. Poczułam jego ręce z tyłu pleców, nie wyczuwając zapięcia z tyłu, przeniósł je na przód. Widać było gołym okiem, że w tych sprawach ma doświadczenie ogromne. Uporał się z zapięciem stanika, a jego ręce zaczęły delikatnie ugniatać moje piersi. Jego usta na nowo zajęły się moimi. Czułam narastające podniecenie, do tego alkohol nie pozwalał mi na całkowicie racjonalne myślenie. Liczyło się, że go chcę i tyle.  Bałam się tylko, że nie dam rady. Nie był moim pierwszym, ale za dobra nie byłam w to. Pierwszy raz miałam za sobą, ale one są najgorsze… To był drugi… Kiedy obcowałam tak z facetem.
- JongIn… Ja…- starałam się mu powiedzieć, aby nie oczekiwał zbyt wiele. Nie pozwalał mi na wypowiedzenie niczego więcej. Szepnął mi do ucha, że na pewno będzie wspaniale i zajął się mną ponownie. Uspokoiły mnie jego słowa, coraz bardziej chciałam aby stało się to. Kręciło mi się w głowie od alkoholu. Naprawdę wypiliśmy o wiele za dużo. Delikatnie zsunął ze mnie moje koronkowe figi w kolorze czarnym. Całował namiętnie w usta. Dłonią wodził a to po zewnętrznej stronie ud, a to po wewnętrznej. Niby przypadkiem przejechał palcem po mojej kobiecości. Każdy jego ruch sprawiał, że robiło się coraz cieplej i cieplej. Powietrze stało się uciążliwe, jakby jedyny dostęp tlenu właśnie uciekał. Składał delikatne pocałunki na moim ciele, schodził coraz niżej i niżej. Ucałował moje kości miednicy, zjechał jeszcze niżej. Po wewnętrznych stronach ud zostawił niewielkie ślady mokrej ścieżki. Ucałował moją kobiecość tak delikatnie. W międzyczasie gdy jeszcze zajmował się moją górą zdążyłam zdjąć z niego spodnie i bokserki. Nadzy całowaliśmy się na łóżku. Gorąco uderzało z każdej strony. Spojrzał na mnie, widziałam jak siłuje się sam ze sobą. Przybliżył swoja twarz do mojej i patrzył głęboko w oczy.
- SungBi jesteś pewna? Ja naprawdę nie chcę cię skrzywdzić…- wręcz wyszeptał ostatnie słowo. Kiwnęłam głową na znak pewności, sama nie wiem dlaczego. A raczej wiem… Silne pragnienie go i alkohol zrobiły swoje.

Weszłam do niewielkiego domu i poczułam przyjemny zapach dochodzący z kuchni. Weszłam po cichu zostawiając w korytarzu walizkę. Niewysoka kobieta o idealnej figurze krzątała się obok kuchenki. Na kuchence były dwa garnki, z których unosił się cudowny zapach. Co jakiś czas kobieta mieszała a to w jednym a to w drugim garnku. Doprawiała i sprawdzała czy dobre. Przyglądałam się jej z zachwytem. Tak moja mama uwielbia gotować, a ja zawsze ją podziwiałam. Nic nie mówiłam, czekałam aż sama zorientuje się, że ktoś jej się przygląda. Gdy gotowała znikała tak naprawdę, skupiała się na tym tak bardzo, że nie była w stanie zorientować się co się dzieje dookoła. Tylko jak byłam mała to jej podzielność uwagi była większa, ale to normalne. Małego dziecka trzeba pilnować.  Zachwycał mnie widok mojej matki gotującej, podziwiałam ją. Nie miałam takiego talentu do gotowania co ona, otruć nikogo bym nie otruła, ale to nie to… Moja matka po prostu gotowała z pasją. Kobieta odwróciła się w moja stronę, a na jej ustach zagościło zdziwienie. Po chwili jednak uśmiechnęła się szeroko.
-Kochanie!- wykrzyczała i szybkim krokiem znalazła się przy mnie by mnie mocno wyściskać.

Leżałem na łóżku przekręcając się z boku na bok. Leżąca obok dziewczyna nie wzbudzała we mnie najmniejszego pożądania nawet. Nie… To nie jej pragnąłem. Od tygodnia sypiam każdej nocy z inną, szukam czegoś… Wiem, że żadna nie da mi tego czego pragnę, ale nie mogę pozwolić uczuciom wziąć nade mną górę. Nie. Skrzywdziłbym tylko tą najważniejszą… W myślach ciągle widziałem twarz tej jednej dziewczyny, mojej przyjaciółki… „Jaki ze mnie idiota!” zrugałem siebie w myślach. Tak, to był błąd. Nie chciałem jej skrzywdzić. Dokładnie tydzień temu wylądowałem w łóżku z moją przyjaciółką, osobą do której czułem coś więcej niż przyjaźń. Nie mogłem jej tego powiedzieć, nie… Jestem pewien, że skrzywdziłbym ją. Zmieniam dziewczyny jak rękawiczki, nie chciałbym aby ona płakała kiedykolwiek przeze mnie. To co się stało nie powinno mieć miejsca. Owszem marzyłem o tej chwili, chwili sam na sam. Nie myślałem racjonalnie, alkohol odebrał mi całkowite myślenie.
Dochodziła godzina trzecia w nocy, byłem w mieszkaniu dziewczyny poznanej na imprezie. Czułem się potwornie sypiając z innymi, ale próbowałem zapomnieć. Zapomnieć o niej… Jedyna, która wzbudziła we mnie jakieś uczucia. Wzbudziła je jeszcze za nim wylądowaliśmy w łóżku. O tak… Doskonale pamiętam ten dzień kiedy zrozumiałem, że ona to ta jedyna….

- Kai!!!!!!!!!!!- usłyszałem gdzieś w oddali. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem dwie osoby obok jednej ławki w parku. Wracałem właśnie do domu z treningu tanecznego. Rozpoznałem jedną osobę. Drobna dziewczyna, delikatnie kręcone włosy o ciemno brązowej barwie. Było ciemno, ale wiedziałem wszystko o niej. Nic dziwnego, prawie każdego dnia widywałem się z nią. Moja przyjaciółka, SungBi. Drugą osobą był jakiś facet, dość wysoki, ale jego postura nie różniła się od mojej zbytnio. Z daleka było widać, ze całkowicie pijany. Gdy ujrzałem jak jego ręce ściskają nieprzyjemnie dziewczynę, szybkim krokiem ruszyłem w ich stronę. Nie panowałem nad sobą.
- Zostaw ją – powiedziałem szorstko. Facet zaśmiał się. Był może starszy o dwa trzy lata ode mnie.
- Spieprzaj stąd, mam ochotę się zabawić- zaśmiał się. Zbliżyłem się do niego, a on delikatnie poluźnił uścisk, dzięki czemu dziewczyna mogła swobodnie się wydostać. Gdy tylko odeszła kilka kroków dalej zaczęła się bójka. Jeśli można to tak nazwać. Nie powiem, żebym się zbytnio wysilił przy tym. Ale on był kompletnie pijany i jego siłą, którą rzeczywiście miał na nic się nie zdała. Odepchnąłem go delikatnie, a on uderzył mnie pięścią w twarz. Zabolało, jednak oddałem cios. Tylko ja uderzyłem go prosto w sam środek twarzy. Coś chrupnęło, zapewne złamałem mu nos, ale nie miało to znaczenie. Opadł na ziemię i złapał się ręką w obolałe miejsce. Coś jeszcze mówił, ale ja tylko potarłem policzek delikatnie i ruszyłem do stojącej obok przyjaciółki. Była cała zapłakana, drżała ze strachu. Gdy się odwróciłem w jej stronę rzuciła mi się w ramiona. Wtedy przysięgłem sobie, że nie pozwolę by jej cudna twarz jeszcze raz wyrażała taki smutek, ból i strach. Trzymając jej drobne ciało w ramionach poczułem ukłucie w brzuchu. Przyjemne….
- Dziękuję JongIn…- wyszeptała i wtuliła się we mnie. Ruszyliśmy powolnym krokiem w kierunku wyjścia z parku. Ucałowała mój policzek na podziękowanie, a po moim ciele rozeszło się ciepło.

Nie mogłem dłużej wytrzymać, wstałem z łóżka, ubrałem się i zostawiłem śpiącą dziewczynę kompletnie nieświadomą niczego. Wyszedłem z jej mieszkania, nawet nie zostawiając liściku żadnego. Szedłem sam nie wiedząc gdzie. Ciągle myślałem o drobnej dziewczynie, o idealnych rysach twarzy, wspaniałych oczach i cudnych ustach. Nieświadomie powędrowałem w kierunku jej zamieszkania. „ Raz się żyję” powiedziałem w myślach stojąc przed drzwiami jej mieszkania. Zapukałem ale nikt nie otworzył, dzwoniłem ale nikt nie otwierał dalej. Nie raz przychodziłem o tak późnej porze do niej, szukając porady, albo po porostu aby spać u niej. Wracając z dyskotek zawsze tu zachodziłem… Było bliżej niż do mojego domu, a pod wpływem alkoholu byłem strasznie leniwy. Zawsze przygarniała mnie z wielkim uśmiechem na twarzy, a na drugi dzień śmiała się, że znowu zabalowałem i zgubiłem drogę do domu. Odruchowo wyciągnąłem  telefon z kieszeni i zadzwoniłem do niej. Zaczynało mnie to martwić… Nigdy nie miała mocnego snu. Zdenerwowany ruszyłem na piętro wyżej. Mieszkała tam jej przyjaciółka z moim przyjacielem. Byli parą od dwóch lat, w ten sposób poznałem SungBi. Od razu zaprzyjaźniłem się z nią… Otworzyła mi YooMi. Na twarzy miała wielki grymas złości, czyli wiedziała.  Nic nie mówiąc uderzyła mnie w twarz. Po chwili za jej plecami pojawił się mój przyjaciel. KyungSoo, spokojniejszy ode mnie. Niższy lecz nie dużo. Zawsze mnie wspierał, pomagał… Wiedział o moich uczuciach do dziewczyny, wiedział tez co zaszło tydzień temu.
- Należało mi się faktycznie… Ale powiedz mi co się stało do cholery z nią?- powiedziałem poważnie. Nie miałem czasu na kazania, a to było i tak nieuniknione. Wpuścił mnie do środka mój przyjaciel a jego dziewczyna ruszyła do ich salonu wściekła. Oboje ruszyliśmy za nią. Podeszła do komody i odwróciła się w moja stronę. Była naprawdę zła… Chociaż zła to mało powiedziane. Nigdy nie wiedziałem YooMi tak wkurzonej… a raczej wkurwionej. Zawsze była delikatna, przyjmowała zło bez słowa, idealna wprost dla mojego przyjaciela.
- Jesteś dupkiem Kai wiesz? Jak mogłeś ją tak skrzywdzić?! – wydzierała się na cały głos. Rzucała obelgami na prawo i lewo. Nie byliśmy w złych stosunkach, nigdy.  Ale skrzywdziłem jej przyjaciółkę, a tego mi wybaczyć nie mogła.- Jeszcze masz czelność tu przychodzić?! Dobrze, że wyjechała- mówiąc ostatnie zdanie spojrzała przerażona na swojego chłopaka. Powiedziała coś czego miała nie mówić widać to było po niej.
- Proszę cię powiedz gdzie wyjechała! Muszę ją znaleźć… Chcę to naprawić…- wyszeptałem załamany. Nie mogłem uwierzyć, że istnieje możliwość iż jej nigdy więcej nie zobaczę.
- Nie powiem ci nic więcej. Wynoś się stąd!- wydarła się. Chciała wyjść z salonu ale jej chłopak nie pozwolił na to. Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Jagi… On ją kocha- powiedział poważnie. Nie byłem na niego zły, długo ukrywał to przed swoja ukochaną. Spojrzała na mnie przenikliwie i tak wpatrywała się dłuższą chwilę. Westchnęła po pewnym czasie zrezygnowana.
- Jeśli tego nie naprawisz to urwę ci jaja- powiedziała groźnie a ja i KyungSoo przełknęliśmy głośno ślinę. Jej wzrok był okropny. Widać było wrogość, coś nowego… Bo ona na nikogo nie potrafiła patrzeć tak… - Jest u swoich rodziców…- wyszeptała. Nie siląc się nawet na pożegnanie wybiegłem z ich mieszkania. Wiedziałem co mam robić.


Stałam na środku niewielkiej sali, jedna ściana była obłożona lustrami. Przy drugiej były powieszone drabinki. Rozglądałam się po pomieszczeniu chcąc przypomnieć sobie każdy szczegół tego pomieszczenia. Znałam je bardzo dobre, to tu spędziłam większość czasu mojego dzieciństwa. Ubrana w beżowe legginsy, zwiewną tiulową spódniczkę, bluzeczkę w białym kolorze na ramiączkach i baletki. „Jak dawno nie miałam tego stroju na sobie” pomyślałam.  Minęły dwa lata odkąd ostatni raz byłam ubrana w trykot. Chciałam wymazać tamten dzień z pamięci kiedy przyrzekłam, że nigdy więcej nie zatańczę. Jedno przedstawienie zmieniło całe moje życie. Kiedyś wiązałam przyszłość z baletem… Doskonale jednak pamiętam ten występ, mój ostatni występ… Dwa lata temu na zakończenie liceum poproszono mnie abym zatańczyła coś. Wszystko było doskonale przygotowana, choreografia, strój, wystrój sceny… Wszystko. Jednak pewna osoba, a dokładniej jedna z dziewczyn z klasy postanowiła zniszczyć wszystko co osiągnęłam. Przed występem na moich oczach całowała mojego chłopaka. Widząc to załamałam się, występ poszedł tragicznie. Tak w skrócie. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie stanę na scenie. Rzuciłam balet, szukając lepszego jutra.
Dziś natomiast, gdy wszystko się we mnie rozsypuje wracam po kilkunastu miesiącach do sali, w której ćwiczyła kiedyś każdego dnia. Włączyłam pilotem muzykę, odłożyłam na stolik stojący w rogu. Z głośników rozbrzmiały pierwsze dźwięki mojej ulubionej melodii, Yiruma – Kiss The Rain. Zaczęłam się rozciągać, potem gdy czułam, że jestem gotowa zaczęłam próbować tańczyć podstawowe figury baletowe.  Uspokoiło to moje mocno nadszarpnięte emocje.
Siedziałam sama w salonie oglądając jakiś durny film. Rodzice pojechali gdzieś na jakiś bankiet czy coś takiego. Mieli wrócić dopiero rano. Myślami ciągle wracałam do chłopaka o czarnych włosach, ciemnobrązowych tęczówkach i idealnych ustach. Minęły trzy dni od mojego powrotu do domu, tęskniłam cholernie za przyjaciółmi, tamtym życiem, wielkim miastem. Czułam, że tam był mój dom, jednak nie mogłam tam zostać. Wystarczająco się upokorzyłam idąc do łóżka z chłopakiem. Westchnęłam delikatnie, a do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka do drzwi. Dziwne, bo rodzice nikogo się nie spodziewali skoro wyszli, a ja też gości nie miałam mieć. Wstałam z kanapy i ruszyłam aby sprawdzić kto to. Niczego nieświadoma otworzyłam drzwi i zamurowało mnie. Stał niczym bóg grecki oparty o wejście jedną ręką, tak abym nie mogła zamknąć mu drzwi przed nosem.  Czarne włosy jak noc, ciemne oczy jak dwa węgle skrzyły się, usta stworzone do składania pocałunków na kobiecym ciele. Ubrany w ciemne jeansy, czarną bokserkę i koszulę w niebiesko-czarną kratkę. Patrzyłam na niego nie wiedząc co powiedzieć. W sumie to nie ja powinnam mówić, on powinien zacząć. Lecz nic nie mówił, stał i wpatrywał się we mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Czego chcesz?- spytałam oschle. Mimo, iż darzyłam go wielkim uczuciem nie potrafiłam mu powiedzieć nic miłego.
- Chcę pogadać- powiedział spokojnie, a ja nawet na niego nie patrzyłam. Próbował złapać ze mną kontakt wzrokowy, ale ja rozglądałam się za nim. Jakby trawnik i drzewa były o wiele ciekawsze niż jego anielska twarz. – Spójrz na mnie do cholery!
- Nie tym tonem- wysyczałam zła. Spojrzałam jednak na niego. Ale obdarowałam go spojrzeniem, którego nie chciał widzieć.
- Posłuchaj mnie. Postąpiłem jak dupek, pieprzony dupek. Nienawidzę się za to. Nie, nie za to, że się z tobą przespałem. Bo tamta noc była najlepszą w moim życiu. Nadal gdy myślę o twoim ciele wtulonym we mnie mam ciarki na plecach. Nienawidzę się za to, że tak postąpiłem później. Zamiast wyznać ci miłość, która czułem już dużo wcześniej tak po prostu jak najgorszy idiota udawałem, że nic się nie stało. – wyrzucał z siebie wszystko, ale ja zostałam myślami przy jednym zdaniu „zamiast wyznać ci miłość, którą czułem już dużo wcześniej”. Patrzył na mnie z wyczekiwaniem aż powiem mu coś, ale ja nie miałam pojęcia co mówić. Nie byłam pewna czy się przesłyszałam, czy powiedział tak przez przypadek, czy może aby mnie udobruchać.
- Powtórz- wyszeptałam ledwo słyszalnie. Chłopak jednak podłapał co mam na myśli.
- Kocham Cię SangBi. Od dłuższego czasu, od momentu gdy uratowałem cię w tedy w parku. Kocham cię jak wa…- nie zdążył dokończyć bo rzuciłam mu się w ramiona przyciskając swoje usta do jego.
Otoczył mnie swoimi ciepłymi ramionami, zatrzymał dłonie na pośladkach. Idealnie całuje, ale co się dziwić z takimi wargami? Wczepiłam palce w jego włosy, po chwili robiąc z nich niemały nieład. Weszliśmy do środka nie przestając się całować. Zamknął drzwi jednym kopnięciem. Nie znał domu, ale prowadzony przeze mnie idealnie trafiliśmy na górę do mojego pokoju. Wchodząc po schodach obijaliśmy się o barierkę i ścianę na zmianę. W czasie tej drogi pozbyłam się jego koszuli, koszulki, oraz paska od spodni. Moja gurna garderoba składająca się z zapinanego szarego sweterka i pomarańczowego topu. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju na omacku, bo byłam tyłem do drzwi. Było ciemno, rolety zasłonięte z powodu słońca, które w dzień strasznie drażniło mnie. Chłopak pozbył się butów i ułożył mnie na łóżku. Wszystko robiliśmy całując się cały czas. Pochylał się nade mną i składał czułe pocałunki na moich ustach, potem zjechał niżej po szyi, dekolcie. Złożył dwa niewinne całusy na obojczykach. Zgrabnie rozpięłam jego spodnie, a on ściągnął ze mnie moje czarne legginsy. Abym nie musiała się siłować, sam ściągnął swoje spodnie. Uśmiechnęłam się  z wdzięcznością do niego.
- Masz przepiękny uśmiech- wyszeptał mi do ucha a potem przykrył swoimi usta moje na nowo. Nieprzerwalnie całowaliśmy się i pieściliśmy swoje ciała. Czułam jego dłonie wodzące po moim ciele.  Pod jego dotykiem moje blade ciało rozpływało się. W porównaniu do jego karnacji każdy był blady. Ja natomiast miałam wyjątkowo jasną cerę.
Przejechał językiem pomiędzy moimi piersiami, zahaczając zębami o czarny koronkowy stanik. Delikatnie wsunął jeden palec pod moje czarne, koronkowe figi z boku. Zaczął je powoli zsuwać ze mnie. Jego druga ręka męczyła się z zapięciem od stanika. Jednak męczyła się to dość duża przesada. Odpiął go z łatwością. Naprawdę musiał mieć wiele przede mną skoro z taką łatwością poradził sobie jednocześnie  z fikuśnymi figami i stanikiem. Nie przeszkadzało mi to. Wiedziałam, że nie byłam jedyną, ale miałam małą nadzieję, że chociaż będę ostatnią. Zesztywniałam na moment myśląc o tym. Chłopak od razu wyczuł, że coś mnie gryzie bo odsunął się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Przyglądał mi się tak, jakby czekał aż to ja powiem coś pierwsza. Dalej pochylał się nade mną.
- Nie chce być jedną z wielu- wyszeptałam a w oczach pojawiły się łzy.
- Nie będziesz jedną z wielu.- wyszeptał mi do ucha.- Uznajmy, że tamte były niczym. Błądziłem wśród kobiet, szukając tej najważniejszej. I znalazłem. Będziesz ostatnia, którą dotykam. Będziesz już na zawsze- dalej szeptał mi do ucha. Słysząc to uspokoiłam się trochę. Chłopak jednak nic nie robił, czekał aż ja zacznę znowu tą grę. Spojrzałam mu w oczy i widziałam szczerość. Miłość wręcz płynęła z niego. Przyciągnęłam jego twarz do mojej chcąc złączyć nasze usta w pocałunku. Z początku chłopak całował delikatnie, jakby chciał udowodnić mi jak bardzo ważna jestem.
Delikatnie pieścił moje ciało przejeżdżając raz w górę raz w dół. Czułam przyjemne mrowienie rozchodzące się po moim ciele z każdym ruchem jego ręki. Ustami zjeżdżał niżej, a to całował po szyi a to po obojczykach. Moje piersi również zostały ucałowane. Delikatnie aczkolwiek perfekcyjnie zaczął bawić się nimi. Robił wszystko bardzo delikatnie, jakby bał się, że mnie skrzywdzi. Ja nie pozostawałam mu dłużna, wodziłam rękoma a to po jego plecach, a to po jego cudownie umięśnionym brzuchu. Co jakiś czas zjeżdżałam niżej dotykając niby przypadkiem jego członka. Wtedy z gardła chłopaka można było usłyszeć ciche pomrukiwanie. Nasze oddechy robiły się coraz cięższe. Z każdym jego ruchem nie mogłam powstrzymać w sobie jęku zadowolenia. Ale już więcej nie mogłam czekać. Na znak, że więcej nie mogę zdjęłam z niego bokserki i przycisnęłam jego wargi do moich. Zaśmiał się mimowolnie i powoli, delikatnie i czule wszedł we mnie.  Tym razem nie poczułam żadnego bólu. Cicho jęknęłam z zadowolenia co uradowało chłopaka. Ciągle szeptał mi do ucha jak bardzo mnie kocha, że więcej nie powtórzy swojego błędu. W pewnym momencie podniósł mnie, przewrócił się na plecy i jednym sprawnym ruchem posadził na sobie. Nie wiedziałam co mam robić chłopak jednak idealnie mną konstruował. Usiadł, ale tak aby nie rozdzielać naszych ciał. Pochylił się nade mną i poczułam jego spocony policzek na swoim. „ Rób tak aby było ci najlepiej, nie patrz na mnie” wyszeptał mi do ucha chcąc zachęcić do działania. Delikatnie przytaknęłam głową. Lecz po pewnym czasie siłowania się z samą sobą kiwnęłam głową, że nie dam rady. Chłopak ucałował czubek mojej głowy. Znowu to on był na górze. Delikatnie poruszał się we mnie pytając co chwilę czy na pewno nie boli mnie. Niby to nie był pierwszy raz, ale boleć może zawsze jeśli coś zrobi nie tak. Jego dłonie ciągle wodziły po moim spoconym ciele, ja coraz bardziej zaciskałam palce na jego plecach czując narastającą rozkosz. Chciałam ten moment przeżyć z nim, moment kulminacyjny. Starałam się z całych sił nie pozwolić na to by całkowita rozkosz wtargnęła i opętała moje ciało. Moje jęki jednak coraz bardziej stawały się głośniejsze. On natomiast oddychał jeszcze szybciej. Widząc to jak zaciskam dłonie na pościeli pochylił się jeszcze bardziej nade mną. „ Nie powstrzymuj tego do cholery, bo ja już nie wytrzymuje” powiedział półszeptem. Sapnął ze zmęczenia, a ja się rozluźniłam. Pozwoliłam aby opętała mną rozkosz. On jednak nie pozwolił na to, powoli wyszedł ze mnie i położył się obok. Spytał gdzie łazienka, wskazałam drzwi naprzeciwko i tam też powędrował. Nie byłam pewna co jest grane, bałam się, że tym razem spieprzyłam sprawę. Wrócił po chwili całkowicie rozluźniony. Uśmiechał się od ucha do ucha. Starałam się skupić wzrok na jego twarz, ale moje oczy samoistnie kierowały wzrok niżej do jego nagiego ciała. Położył się obok mnie i szczelnie otulił kołdrą. W głowie ciągle dręczyła mnie myśl, że nie dałam rady.
- Dlaczego?- wyszeptałam. Samo wyszło z moich ust, nie chciałam nic mówić…
- Co?- spytał zaskoczony.
- Dlaczego poszedłeś do toalety? Aż tak beznadziejna jestem…- to drugie zdanie miało być pytaniem jednak przez łzy zabrzmiało jako twierdzące. Złapał mój podbródek w dwa palce i uniósł tak aby mógł spojrzeć mi prosto w oczy.
- Byłaś wspaniała Jagi- wyszeptał i ucałował czubek mojego nosa. Wtuliłam się w niego.
- Więc czemu poszedłeś?- spytałam.
- Nie mogłem zrobić tego w środku, nawet gumki nie miałem…- wyszeptał chociaż wcale nie był zażenowany.
- Biorę pigułki- zapewniłam go. Rozluźnił nieco mięśnie, przedtem był trochę spięty. Ja też, gdy usłyszałam co właściwie się stało, ale pigułki dawały zbyt dużą pewność abym się tym martwiła.
- Następnym razem zapamiętam to- zaśmiał się. Leżeliśmy tak chwilę. Ja wtulona w niego. On otaczał mnie swoimi ramionami. Całował czubek głowy. Powtarzał, że nie pozwoli mi już więcej zniknąć z jego życia. Czułam się cudownie leżąc tak obok niego. Nasze ciepłe i nadal spocone ciała idealnie wpasowały się w siebie. Zaczęłam przysypiać. – Gdzie twoi rodzice?- to pytanie otrząsnęło mnie. I w tym momencie drzwi trzasnęły.

- Kochanie wróciliśmy!





~Yehet

piątek, 2 października 2015

Od samego początku~Sehun

Cześć wszystkim :)
Postanowiłam wrzuć coś mojego mimo iż jest kolej Yehet. Może fabuła tego one shota jest raczej nudna to mimo wszystko mam nadzieje, że się wam spodoba.
Buziaki :*


***

Głośna muzyka, piszczące krzyki dziewczyn, dwóch striptizerów na środku salonu.
Nie miałam pojęcia co tutaj robię. Zostałam zaproszona na wieczór panieński jednej z koleżanek ze studiów. Nigdy nie byłyśmy super blisko więc zdziwiłam się dlaczego mnie zaprosiła. Było bardzo tłoczno i bardzo głośno.
Kiedy zupełnie nadzy mężczyźni zniknęli z pokoju po wykonaniu swojego tańca, dziewczyny postanowiły urządzić sobie bardzo szczere rozmowy. Jako, że byłyśmy już trochę pijane nie było dla nas niczego co było wstydliwe.
- Mój facet w łóżku to istna bestia!- wykrzyknęła dziewczyna, którą kojarzyłam tylko z moich zajęć wf. Z resztą większość osób na tej imprezie tylko „kojarzyłam”.- Po naszym ostatnim razie nie mogłam chodzić przez trzy dni!
Siedziałam cicho i spokojnie słuchając ich z lekkim zdziwieniem, niedowierzaniem. Bez najmniejszej krępacji opowiadały o swoim życiu seksualnym, o swoich fantazjach, snach i innych erotycznych rzeczach.
A ja siedziałam i nie miałam o niczym pojęcia.
Tak… Oto ja! Park SeoShi, dwudziestojednoletnia dziewica bez jakiegokolwiek doświadczenia w bliskich kontaktach z mężczyzną.
To nie tak, że nigdy nie chciałam tego zrobić, że czekałam na mojego księcia z bajki, na białym rumaku w lśniącej zbroi. Po prostu nigdy nie odczuwałam potrzeby aby się z tym tak pospieszyć, a po za tym przyciągałam do siebie samych palantów więc gdybym z którymś to zrobiła pewnie żałowałabym tego do końca życia.
Jednak w tym momencie byłam po prostu ciekawa jak to jest. Co się dzieje kiedy dłonie chłopaka wodzą po twoim nagim ciele, oddechy się synchronizują. Nieświadomie zaczęłam odczuwać wewnętrzną presję aby w końcu zrobić ten jakże ważny krok w moim życiu.

***

Przez najbliższy tydzień nie myślałam o niczym innym. Moja współlokatorka zaczęła zastanawiać czy wszystko ze mną w porządku, gdyż ciągle byłam pogrążona w swoim świecie, cały czas myślałam tylko o tym, że jestem prawdopodobnie jedyną dwudziestoletnią dziewicą na mojej uczelni.
- Na pewno dobrze się czujesz?- zapytała po raz kolejny tego dnia.
- Tak.- odparłam już automatycznie. Była moją najlepszą przyjaciółką, ale nie chciałam się jej zwierzać akurat z tego. Nie musiała wiedzieć co tak bardzo mnie martwi.
Kiedy w końcu wyszła do pracy, a ja zostałam w mieszkaniu sama, wpadłam na pewien pomysł. Tak naprawdę wydawał mi się to całkiem mądry i logiczny pomysł mimo iż wcale taki nie był.
Ubrałam się w moje ulubione jeansy, t-shirt z kolorowym nadrukiem i bluzę z kapturem po czym wyszłam z mieszkania. Drogę pokonałam bardzo szybko. Szłam tymi ulicami miliony razy więc gdyby była potrzeba jestem pewna, że dotarłabym na miejsce nawet z zamkniętymi oczami. Stanęłam przed czarną, metalową furtką prowadzącą do dużego domu, do którego prowadziła długa, wijąca się ścieżka. Nie siląc się na korzystanie z domofonu, po prostu nadusiłam klamkę furtki i ruszyłam ścieżką przed siebie. Zapukałam do drzwi i skrzyżowałam ręce na piersi czekając na jakąś reakcję. Powtórzyłam czynność kilka razy, ale wciąż nic się nie działo. Straciłam nadzieje na to, że w końcu ktoś mi otworzy więc zrezygnowana odwróciłam się na pięcie i chciałam ruszyć w drogę powrotną. Kiedy miałam zejść z dwóch stopni dzielących mnie od ścieżki drzwi kliknęły i otworzyły się z zamachem.
Przede mną stał wysoki chłopak o blond włosach ociekających wodą. Przepasany był tylko ręcznikiem dzięki czemu można było zobaczyć jego całkiem ładnie wyrzeźbiony brzuch.
- Co tak długo?- mruknęłam z wyrzutem.
- Byłem pod prysznicem.- odparł i wpuścił mnie do środka.
W domu mojego najlepszego przyjaciela czułam się zupełnie swobodnie. Tak jakbym była u siebie. Bez najmniejszej krępacji mogłam podejść do lodówki, wyciągnąć z niej co tylko chciałam i nie czułam się z tym głupio. On będąc u mnie robił dokładnie to samo.
- Nie mówiłaś, że dzisiaj przyjdziesz.
Nie czuł się w ogóle skrępowany tym, że stoi przede mną tylko w ręczniku. Podpierał się rękami o biodra i czekał na moją odpowiedź.
- Wyszło to trochę spontanicznie...
- Coś się stało?
- Obejrzymy film?- zapytałam nie chcąc odpowiadać na wcześniejsze pytanie. Wiedziałam, że wygadam mu wszystko jeśli tylko pozwolę mu zadać więcej podobnych pytań.
Chłopak ubrał na siebie jakieś rzeczy po czym przygotował nam miejsce na kanapie. Rodzice SeHun’a byli bardzo zamożnymi ludźmi więc kiedy tylko ich syn postanowił się wyprowadzić zapewnili mu jak najlepsze warunki do tego czyli wielki dom jednorodzinny z mnóstwem pokoi, których tak na prawdę nie miał kto zajmować.
Przygotowałam nam popcorn, coś do picia i kilka innych przekąsek o czym zajęłam miejsce obok chłopaka. Puścił jakiś film, którego tytuł kompletnie nic mi nie mówił, tak naprawdę prawie w ogóle się na nim nie skupiłam. W mojej głowie cały czas siedziały te same myśli.
Byłam zdecydowana na to, że chce to zrobić. Nie miałam jednak z kim. Jedyną moją pomocą w takiej sytuacji był SeHun. Znaliśmy się od dziecka, nasi rodzice przyjaźnili się zanim jeszcze pojawiliśmy się na tym świecie. Był jedyną osobą, którą mogłam poprosić o coś takiego.
Film rozkręcił się na tyle, że w końcu zaczęłam go oglądać. Chwile później jednak pojawiła się w nim dosyć odważna scena miłosna głównych bohaterów. SeHun wyglądał na w ogóle tym nie poruszonego, a mnie wypełniło jakieś dziwne uczucie. Chwyciłam pilota i w końcu zatrzymałam film. Chłopak spojrzał na mnie lekko znudzonymi oczami czekając aż coś powiem.
Moje policzki lekko zapłonęły, ale na szczęście nic nie zauważył. Poprawił się na kanapie tak, że jego ręka znajdowała się na oparciu kanapy za moimi plecami.
- SeHun...- odezwałam się w końcu gotowa prosić go o pomoc.
- Hmm?- jego głos był bardzo znudzony, chyba ten film nie za bardzo go wciągnął.
- Robiłeś to już kiedyś?
Między nami zapadła chwila ciszy. Wyraz twarzy chłopaka w ogóle się nie zmienił, nie spojrzał na mnie.
- Robiłem co?
Wzięłam głęboki wdech aby jakoś ładnie ubrać to w słowa, ale chyba nie potrafiłam.
- No... czy robiłeś już to z dziewczyną?
- Tak.- odpowiedział bez wahania. W sumie wiedziałam o tym. Nigdy się do tego nie przyznał przede mną, ale jego byłe dziewczyny oczywiście chwaliły się tym dookoła. Sehun nigdy nie miał szczęścia do dziewczyn. Każda z nich zazwyczaj była z nim tylko dlatego, że był popularny, każda chciała go mieć. Głupi był, że dawał się na to nabrać za każdym razem, ale nie mogłam go oceniać. Byłam jego przyjaciółką i mogłam tylko pomagać mu leczyć złamane serce i powtarzać mu, że jak nie ta to inna. Od tego właśnie byłam.- Dlaczego pytasz?
- Jak było?
Chłopak spojrzał na mnie nie bardzo wiedząc o co mi chodzi. Nigdy wcześniej nie poruszałam przy nim takiego tematu więc musiało to być trochę szokujące. Milczał przez chwile po czym w końcu się odezwał.
- O co ty dokładnie pytasz?
- No... Jak to jest?
- Chodzi ci o seks?
- Dokładnie tak. Wiesz dobrze, że nie wiem jak to jest więc pytam ciebie. Masz w tym już jakieś doświadczenie.
- Nigdy nie poruszałaś takiego tematu.- wzruszył ramionami po czym wziął głęboki wdech.- No co mam ci powiedzieć... Takich rzeczy nie można opisać słowami.
Zapadła chwila ciszy. Uczucie w moim brzuchu nasiliło się kiedy ponownie spojrzałam na blondyna. Nie wiedziałam jak mam go poprosić o to o co chciałam. Byłam jednak bardzo zdesperowana więc palnęłam prosto z mostu.
- Pokażesz mi?
- CO?!- zakrztusił się colą, której właśnie się napił. Zakaszlał ledwo łapiąc oddech więc poklepałam go po plecach chcąc mu jakoś pomóc.- O co ty mnie prosisz?!
- O prostą przysługę. Jak przyjaciółka swojego przyjaciela.
- Przyjaciele nie robią dla siebie takich rzeczy!
Stanął na równe nogi patrząc na mnie z lekkim przerażeniem, zdenerwowaniem i niepewnością. Nie wiem dlaczego było to dla niego takie szokujące. Dla mnie nie było. Była to dla mnie zwykła przyjacielska prośba.
Wkurzyłam się tym jak zareagował więc wstałam z kanapy i chwyciłam leżący przy kanapie plecak. Zarzuciłam go na plecy i na odchodne powiedziałam.
- Nie to nie. Poproszę Chen’a. On się na pewno zgodzi.
Ruszyłam do drzwi, ale zaraz przed nimi poczułam jak dłoń chłopaka zaciska się na moim nadgarstku. Odwróciłam się i spojrzałam na niego wyczekująco. Jego twarz miała dziwny wyraz. Zastanawiał się, był wystraszony, lekko zły. Sama nie wiem. Chyba wszystko po trochu się w nim kłębiło. Tak na prawdę nigdy nie poprosiłabym Chen’a o coś takiego. Z taką sprawą mogłam iść tylko do SeHun’a.
- Jesteś pewna tego o co prosisz?
- Tak. Pomożesz mi?- zapytałam.
Unikając mojego wzroku kiwnął głową i ściągnął ze mnie mój plecak. Odłożył go delikatnie na szafce obok drzwi po czym delikatnie pociągnął mnie w stronę schodów. Weszliśmy na piętro i znaleźliśmy się w końcu w sypialni chłopaka. Stało w niej olbrzymie dwuosobowe łóżko z czarno czerwoną pościelą, na przeciwległej ścianie znajdowała się duża garderoba.
Kiedy stanęliśmy przy skraju jego łóżka chłopak w końcu odwrócił się w moją stronę. Nie patrzył w moje oczy, nic nie mówił. Jego dłonie znalazły się przy moich policzkach delikatnie je chwytając. Pochylił się do przodu dosyć mocno gdyż byłam od niego zdecydowanie niższa i aby móc mnie pocałować musiał się nieźle zgiąć. Jego usta przykryły moje, a ja poczułam to samo dziwne ukłucie w brzuchu jak chwile wcześniej na kanapie.
Czułam się dziwnie całując mojego najlepszego przyjaciela. Było to trochę niezręczne, ale nie mogę zaprzeczyć... było to cholernie przyjemne. Chwile później jego dłonie zsunęły się na moje biodra i przysunęły mnie trochę bliżej jego ciała. Czuć było od niego przyjemne ciepło, a jego włosy wciąż pachniały szamponem, którego użył dwie godziny wcześniej. Podniósł mnie z ziemi bez najmniejszego wysiłku, oplotłam go nogami w pasie zarzucając mu ręce naszyję. Ułożył mnie delikatnie na poduszkach nie odrywając swoich ust od moich.
W tym momencie już nic nie było niezręczne. Czułam się naprawdę dobrze, było mi przyjemnie i w ogóle nie przeszkadzało mi, że robię to z moim przyjacielem.
Wsunął swoje dłonie pod moją koszulkę, którą już po chwili rzucił gdzieś w kąt pokoju. Nie wiedziałam co powinnam robić więc po prostu zabrałam się za rozpinanie jego koszuli. Kiedyś zastanawiałam się jaki w dotyku jest jego brzuch. W tym momencie miałam okazję aby to sprawdzić. Był taki jak to sobie wyobrażałam. Idealnie wyrzeźbiony, delikatny w dotyku. Przeszły mnie w tym momencie przyjemne dreszcze.
Usta SeHuna urządziły sobie wycieczkę po mojej szyi wprost do moich piesi, które wciąż były zasłonięte materiałem koronkowego stanika. Wsunął swoją dłoń pod moje plecy i jednym, szybkim ruchem odpiął mój biustonosz i ściągnął go ze mnie od razu zrzucając z łóżka.
Kiedy pozbyliśmy się resztek ubrań i leżeliśmy blisko siebie zupełnie nadzy, SeHun delikatnie rozsunął moje nogi aby wygodnie się między nimi ułożyć. Trochę się bałam. Nie tego co się działo, bałam się bólu który miał mnie właśnie opanować. Pierwszy raz prawie zawszę bardzo boli więc trochę mnie to przerażało. Mimo to oplotłam chłopaka nogami w pasie czekając na to co miało nastąpić.
Wahał się przez dłuższą chwilę. Skupił się wtedy na tańcu naszych języków. W końcu jednak nadeszła ta chwila. Chłopak zrobił to szybko i sprawnie. Zabolało i to cholernie. Nie wykonał żadnego ruchu czekając aż przyzwyczaję się do tego, że we mnie jest, do jego rozmiaru.
Oddychałam głęboko i spokojnie nie pozwalając żadnej z łez spłynąć po policzku. Gdyby to się stało SeHun poczułby się winny, a ja nie chciałam aby żałował tego co zrobiliśmy. Ja nie żałowałam.
Kiwnęłam głową aby zaczął się poruszać i ponownie wpiłam się w jego usta. Zrobił to bardzo delikatnie i powoli. Już nie odczuwałam tak silnego bólu. Teraz było to mieszanką niesamowitej przyjemności, lekkiego zdenerwowania i bólu. Jednak to przyjemność przeważała nad tym wszystkim. Z moich ust wydobywały się ciche pojękiwania, oddech znacznie przyspieszył. Jakąś chwilę później twarz chłopaka wykrzywił grymas przyjemności, zbliżał się chyba do końca. Ja też jakoś dziwnie się poczułam. Nieznane dotąd uczucie w podbrzuszu zaczęło się nasilać aż w końcu owładnęło całe moje ciało. Chłopak pchnął jeszcze kilka razy po czym również osiągnął swój limit. Opadł na mnie swoim ciężarem chowając głowę w moją szyję. Obydwoje szybko oddychaliśmy.
Nie żałowałam, że się na to zdecydowałam.

***

Po tym co między nami zaszło... Nie zmieniło się kompletnie nic. SeHun zachowywał się normalnie, ja również. Żadne z nas nie rozmawiało na ten temat, ale to nie znaczy, że już nigdy więcej tego nie zrobiliśmy.
Stało się to naszą małą rutyną. Nie było to dla mnie dziwne ani trochę. Lubiłam być blisko SeHuna, był moim przyjacielem i mu ufałam. Więc chyba wszystko było dobrze.
- Pójdziesz ze mną na wesele?- zapytałam w momencie, w którym chłopak zdjął z siebie zużytą prezerwatywę i usiadł obok mnie na łóżku. Żadne z nas nie wstydziło się już nagości, bo widzieliśmy się tak już wystarczającą ilość razy aby do tego przywyknąć.
- Wesele?- zdziwił się kiedy założył na siebie bokserki i położył się na poduszce obok mnie. Rzadko zostawałam u niego na noc po tym co robiliśmy. Ale tego wieczora nie miałam po co wracać do domu. GaIn wróciła do rodziców na kilka dni, a ja nie chciałam być w mieszkaniu zupełnie sama więc SeHun zaproponował żebym została. Nie planowaliśmy robić tego co zrobiliśmy, ale jakoś tak samo wyszło. Zdarzało się to ostatnio coraz częściej.
- Moja koleżanka ze studiów zaprosiła mnie na swoje wesele. Nie wiem dlaczego, w końcu nie znamy się za dobrze, ale nie wypada odmówić. Dostałam zaproszenie dla dwóch osób. Wszystkie koleżanki idą z kimś więc... Nie mam z kim iść i pomyślałam, że może ty byś chciał.- założyłam leżącą w rogu łóżka koszulkę po czym okryłam się kołdrą po samą szyję aby było mi cieplutko.
- Mogę się przejść.- wzruszył ramionami jakby od niechcenia.
- Super.- uśmiechnęłam się. Poczułam jak ogarnia mnie zmęczenie i mocno ziewnęłam.- Dobranoc.
- Dobranoc.



Wesela to jednak nie jest moja ulubiona uroczystość. Zwłaszcza jeśli prawie nikogo na nich nie znam.
Do tańca ciągle prosili mnie jacyś starzy wujkowie panny młodej, zaglądali mi w dekolt więc później zaczęłam przed nimi uciekać.
- SeoShi!
W drzwiach łazienki stanęła jedna z koleżanek z roku. Była ubrana w pudrowo różową sukienkę do kolan. Dobrała do tego śliczne srebrne dodatki i buty na przynajmniej piętnastocentymetrowych szpilkach.
- Cześć HyoRi.- posłałam jej delikatny uśmiech wycierając dłonie w papierowy ręcznik.- Jak się bawisz?
- Cudownie!- zaśmiała się lekko czerwona. Wiedziałam, że miała już trochę wypite.- Widziałam wszystko!- wykrzyknęła podbiegając do mnie dosyć śmiesznie bo na tylko tyle pozwalały jej wysokie buty.
- Co widziałaś?
- Przyszłaś tutaj z mega przystojniakiem! Nie wiedziałam, że ty i Oh SeHun się znacie!
- Ah... Tak. SeHun...
- Boże on jest taki seksowny...- wymruczała.- Mógłby mnie przelecieć nawet na tej Sali pełnej ludzi. Jak udało ci się ściągnąć go na to wesele?!
Nie spodobało mi się to w jaki sposób powiedziała o moim przyjacielu. Miałam wrażenie, że jest to kolejna z tych okropnych dziewczyn, które będą go chciały wykorzystać. Postanowiłam, że obronie go przed kolejną sercową porażką.
- Nie musiałam go tutaj siłą ściągać.- wyjaśniłam.- Zapytałam czy chce iść więc przyszedł.
- Znaliście się wcześniej?
- Znamy się od zawsze. Od zawsze jesteśmy razem.
To co powiedziałam było dwuznaczne. Ale nie chciałam wyprowadzać jej z błędu. Niech myśli sobie na ten temat co chce. Ważne żeby odczepiła się od SeHuna.
- Dlaczego nic nie mówiłaś?
- Nie sądziłam, że to takie ważne dla was. Myślałam, że to raczej moja osobista sprawa.
Teraz już zaczęłam się robić nerwowa. Wyrzuciłam zużyty ręcznik do kosza i wróciłam na salę gdzie tańczyli lekko wstawieni goście.
Od razu podeszłam do SeHuna, który siedział przy naszym stoliku i posłałam mu delikatny uśmiech. Zdziwiło go kiedy wyciągnęłam w jego stronę dłoń.
- Zatańczysz ze mną?- zapytałam.
Kiedy tylko znaleźliśmy się na parkiecie oczy wszystkich dziewczyn z uczelni skierowały się na nas. Nie wątpiłam w to, że to co powiedziałam HyoRi, w magiczny sposób rozeszło się już po wszystkich znajomych.

***

-  O cholera!- wrzasnęłam wybiegając z łóżka zupełnie naga. Wyciągnęłam z szuflady czystą bieliznę i wbiegłam do mojej łazienki chcąc wziąć najszybszy prysznic w życiu.
Zaspałam.
Miałam tego dnia bardzo ważny egzamin, a ja zaspałam.
Do późnej nocy rozmawiałam z SeHun’em, później znowu doszło między nami do zbliżenia no i skończyło się na tym, że zaspałam.
Pierwszy raz zrobiliśmy to u mnie w mieszkaniu, w ogóle zapominając o fakcie, że po drugiej stronie korytarza jest GaIn. Nie wiem dlaczego, ale wyleciało mi to z głowy. Dopiero później modliłam się o to aby niczego nie słyszała i niczego się nie domyśliła.
Wybiegłam z łazienki ubrana w moją czarną koronkową bieliznę i od razu zabrałam się za ubieranie w przygotowane dzień wcześniej ubranie.
- SeHun! Wstawaj!- krzyknęłam rzucając w niego jego bokserkami. Chłopak podniósł się do pozycji siedzącej z głośnym jęknięciem. Nie podobało mu się to, że obudziłam go o tak wczesnej porze, ale nie mogłam pozwolić na to żeby moja współlokatorka zobaczyła go nagiego w moim łóżku.
- Co jest?
- Zaraz się spóźnię!
Spojrzał na stojący na moim nocnym stoliku zegarek i też się przeraził. Wyskoczył z łóżka i od razu zaczął ubierać się w rzeczy z poprzedniego dnia. Wybiegliśmy z mojej sypialni z zawrotną prędkością wprawiając w kompletne zdziwienie siedzącą na kanapie dziewczynę. Nie wiedziała, że SeHun u mnie nocował. Tak naprawdę nie miała w ogóle pojęcia o tym, że istnieje ktoś taki jak SeHun.
- Nie wiedziałam, że przyszedł twój... chłopak.- powiedziała zdziwiona kiedy zakładaliśmy buty.
- SeHun to mój najlepszy przyjaciel. Nie chłopak.- wyjaśniłam i już nas nie było.
Przez cała drogę chłopak milczał. Jechał bardzo szybko łamiąc zdecydowanie za dużo przepisów drogowych, ale dostarczył mnie do szkoły na czas.
Egzamin trwał bardzo krótko. Trzyosobowa komisja zadała mi trzy pytania, na które dzięki Bogu znałam odpowiedź. Uzgodnili coś między sobą zawzięcie dyskutując.
Wyszłam z gabinetu wykładowców i rozglądnęłam się po korytarzu. Poprawiłam moją czarną spódniczkę nim podeszłam do stającego niedaleko mnie SeHuna. Nie spodziewałam się tego, że będzie tu na mnie czekał. Opierał się o ścianę i przeglądał coś w swoim telefonie.
Podbiegłam do niego i zarzuciłam mu ręce na szyję piszcząc radośnie.
- Zdałam!!
Miałam ochotę tańczyć z radości. Egzamin był naprawdę trudny i uczyłam się do niego przez kilka tygodni, robiąc tylko przerwy na czas z SeHun’em.
Nie myślałam, że zdam od razu. Spodziewałam się poprawki w przyszłym miesiącu, ale nie! Udało mi się i odczuwałam dzięki temu niesamowitą ulgę.
Dłonie SeHuna znalazły się na moich biodrach. Sądziłam, że przytuli mnie mocno i pogratuluje mi tak jak zawszę. On jednak... odsunął mnie od siebie.
- Cieszę się.- uśmiechnął się, ale od razu było widać, że jest to strasznie wymuszone.- Muszę już jechać. Odwieźć cie do domu?
- Myślałam... że pójdziemy świętować.
- Nie mam czasu. Odwieźć cie?- zapytał ponownie. Jego twarz wyrażała jakieś zdenerwowanie i napięcie. Wystraszyłam się, że coś się stało.
- Nie... Wrócę autobusem. Jeśli się spieszysz...
- Do zobaczenia.
I już go nie było. Nawet nie pocałował mnie w policzek na do widzenia tak jak zwykle to robił.
Z dziwnym uczuciem w sercu ruszyłam na przystanek autobusowy. Z nieba zaczął lać się deszcz, wszystko jakby było przeciwko mnie. Zdany egzamin już nie był taką fajną sprawą jak chwile wcześniej.


SeHun nie odzywał się do mnie już od kilku dni. Nigdy wcześniej się to nie zdarzało. Kiedy pisałam do niego jakiegoś sms’a odpisywał tylko, że jest zajęty lub już umówiony. Ewidentnie mnie zbywał i nie podobało mi się to. Nie wiedziałam dlaczego to robi. Nic w moim zachowaniu nie odbiegało od normy więc nie mogłam go urazić.
Dlaczego więc?
Idąc przez dziedziniec przed budynkiem uczelni chciałam schować książkę do plecaka. Manewrowałam jedną ręką doprowadzając do tego, że wszystko znajdujące się w plecaku posypało się przede mną. Przeklęłam głośno pod nosem sprawiając, że ludzie idący obok mnie dziwnie się na mnie spojrzeli.
Pogoda tego dnia była naprawdę cudowna.  Słońce mocno świeciło więc zdecydowałam się na lekką sukienkę na grubych ramiączkach, w cudownym granatowym kolorze. Moje nogi zdobiły śliczne, brązowe sandałki, które kupiłam jeszcze zimą na przecenie.
Kiedy w końcu udało mi się pozbierać wszystkie moje rzeczy i z powrotem się wyprostowałam kątem oka zauważyłam SeHun’a. Stał z grupką swoich kolegów pod jednym z wejść do budynku. Miał na sobie jasne szorty i granatową koszulę, a oczy zdobiły mu okulary przeciwsłoneczne. Wydawało mi się, że przez chwile mi się przygląda, ale kiedy tylko uniosłam dłoń aby mu pomachać, zniknął za drzwiami. Nie wiedząc o co chodzi ruszyłam w tamtym kierunku. Stanęłam obok grupki chłopaków, którzy śmiali się i wesoło ze sobą rozmawiali.
- Cześć SeoShi!- powiedział radośnie Chen w końcu orientując się, że stoję obok nich.
- Cześć wam. Wiecie może co jest z SeHun’em?- zapytałam od razu. Nie chciałam owijać w bawełnę.
- Ale o co dokładnie chodzi?- zdziwił się Xiumin.- SeHun...- rozejrzał się dookoła i chyba trochę się zdziwił.- Ej... Gdzie on jest? Jeszcze przed chwilą tu stał!
- Co mu się stało?- zapytał Tao zupełnie zaskoczony. Reszta chłopaków też tak wyglądała.
- Od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje.- powiedział JongIn wzruszając ramionami.- Ale nie chce powiedzieć dlaczego.
Rozmowa z nimi na ten temat nie miała sensu. Nie mieli pojęcia co się dzieje z blondynem tak jak ja. Pożegnałam się z nimi grzecznie i ruszyłam na kolejne zajęcia.
Przez cały czas męczyło mnie to wszystko. Chciałam wiedzieć co się stało, chciałam porozmawiać z blondynem tak jak kiedyś, ale on jakby tego nie chciał. Martwiło mnie to. Moje serce bolało na sam myśl o tym.


Stanęłam przed moją szkolną szafką i otworzyłam ją od niechcenia. Wrzuciłam do środka niedbale kilka książek i trzasnęłam drzwiczkami przytrzaskując sobie skrawek sukienki. Po raz kolejny tego dnia głośno przeklęłam. Byłam wściekła na siebie, na moją szafę, na wszystkich ludzi ze szkoły i oczywiście na unikającego mnie blondyna.
- Pomóc ci maleńka?
Odezwał się gdzieś za mną męski, nieprzyjemny głos. Spojrzałam w tamtą stronę i zobaczyłam wysokiego, ciemnowłosego chłopaka z wielkim uśmiechem ukazującym jego mało zadbane zęby.
- Nie dzięki. Poradzę sobie.- mruknęłam i spróbowałam otworzyć szafkę aby uwolnić się z tego dziwnego potrzasku. Niestety drzwiczki odmówiły posłuszeństwa i akurat teraz musiały się zaciąć.
Perfekcyjnie.
Poczułam dłoń chłopaka na moim ramieniu kiedy nagle, dosyć agresywnie odwrócił mnie w swoją stronę. Chwycił mój podbródek i zmusił do tego abym na niego spojrzała. Czuć było od niego papierosy co spowodowało, że zjedzone chwile wcześniej śniadanie przewróciło się w moim żołądku chcąc wydostać się na zewnątrz. Nigdy nie mogłam znieść tego zapachu.
- Zostaw mnie.- warknęłam chcąc go odepchnąć.
- Już nie udawaj takiej niedostępnej cnotki niewydymki.
Szarpnął mną niebezpiecznie sprawiając, że moja granatowa sukienka rozdarła się dosyć mocno. Przez dziurę wystawał znaczny skrawek mojego brzucha i koronka majtek.
Nie wiem kiedy, ale chłopak nagle zatoczył się ledwo łapiąc równowagę. Chwile wcześniej rozległ się jakiś głuchy dźwięk. Jakby uderzenie?
Przede mną pojawiła się wysoka postać o blond włosach. Nie ważne czy przodem, tyłem czy tylko w jakiejś części, w zupełnej ciemności, po samym zapachu czy cieple bijącym od jego ciała, tą osobę jestem wstanie rozpoznać wszędzie.
Przede mną stał SeHun z dłońmi zaciśniętymi w pięści. Niem zdążyłam cokolwiek powiedzieć, nim w ogóle zdążyłam mrugnąć na środku korytarza rozpętała się bójka. SeHun i dziwny, nieapetyczny chłopak wymieniali się ciosami bardzo zręcznie. Jednak blondynowi nie wszystkie udało się ominąć. Z jego wargi poleciała stróżka krwi, a ja wykrzyknęłam przerażona. Nie chciałam żeby odniósł większe obrażenia więc zaczęłam krzyczeć aby skończyli. Chłopak, którego imienia nawet nie znałam uciekł w momencie, w którym SeHun zatrzymał swoją podniesioną pięść na moją prośbę.
Podeszłam do blondyna nie zważając na to, że mam podartą sukienkę, z moich oczu lecą łzy przerażenia. Chwyciłam go za nadgarstek i zaciągnęłam do gabinetu pielęgniarki. Oczywiście nie było jej w środku. Nigdy jej tam nie było kiedy była potrzebna. Posadziłam więc go na leżance i sama przeszukałam szafki w poszukiwaniu wody utlenionej.
W ciszy wyciągnęłam gazik, namoczyłam go w odpowiednim specyfiku i przyłożyłam go do jego rany. Na jego twarzy pojawił się grymas bólu, ale nie powiedział zupełnie nic. Przez kolejne dziesięć minut po prostu stałam i patrzyłam w jego oczy.
- Dlaczego to powiedziałaś?- zapytał w końcu. Byłam zaskoczona jego pytaniem. Nie miałam pojęcia o co mu chodzi.
- Co powiedziałam?
- Twojej współlokatorce.- dodał. Nadal nie wiedziałam o co mu chodzi.- Dlaczego powiedziałaś, że jesteśmy przyjaciółmi?
- A... Nie jesteśmy?
Zabolało. Całe życie myślałam, że jesteśmy przyjaciółmi i to najlepszymi. Mówiliśmy sobie zawszę o wszystkim, pomagaliśmy w każdej sytuacji, ale on myślał chyba inaczej.
- Nie spał bym z tobą gdybym cały czas uważał cie za przyjaciółkę!- warknął wściekły po czym wstał na równe nogi.
- Co...?
- Kiedy przyszłaś do mnie i poprosiłaś o to pierwszy raz wcale tego nie chciałem. Wiedziałem, że nie chcesz tego, bo coś czujesz. Chciałaś tylko zobaczyć jak to jest. Ale kiedy powiedziałaś, że poprosisz o pomoc Chen’a... Nie mogłem na to pozwolić.
Każde jego słowo było dla mnie czymś zupełnie niezrozumiałym. Na początku w ogóle nie rozumiałam co on do mnie mówi.
- Kiedy jednak zrobiliśmy to kolejny raz, i jeszcze jeden, a później kolejne kilkanaście razy myślałem, że coś się zmieniło. Robiłem to bo myślałem, że łączy nas coś więcej niż przyjaźń i nie jest to tylko seksrelacja...
Stałam naprzeciwko niego i patrzyłam z niedowierzaniem. Nie spodziewałam się tych słów. Nie byłam wtedy pewna czy chciałam je usłyszeć. Mój najlepszy przyjaciel wyznał, że coś do mnie czuje, a ja nie potrafiłam wydobyć z siebie żadnego, logicznego słowa.
- Zapomnij.- warknął i wyszedł z gabinetu szybkim krokiem. Nie byłam w stanie za nim pobiec. Byłam w zbyt wielkim szoku. Nie wiem dlaczego z moich oczu pociekły łzy. Moje serce boleśnie uderzyło o żebra, brzuch strasznie rozbolał z nerwów. Nie minęła nawet minuta od jego wyjścia, a ja poczułam się jakbym za nim tęskniła. Jakbym nie widziała go od tygodni.
Bolało. Cholernie bolało.
Kiedy zebrałam się na to aby w końcu za nim pobiec oczywiście było za późno. Na parkingu przed budynkiem nie było już jego samochodu. Spóźniłam się.
Zaczęłam się przeklinać i wyzywać od najgłupszej idiotki. Jak mogłam nie zauważyć, że mój najlepszy przyjaciel mnie kocha? Jak mogłam nie zauważyć, że wszystkim tym co robię, co mówię tylko i wyłącznie go ranie? Raniłam osobę, na której zależy mi najbardziej na tym świecie. Dlaczego nie zauważyłam, że ja sama coś do niego czuje?
Długo nie wiedziałam co to za uczucie. Czułam to po raz pierwszy w życiu. Ale teraz wszystko nabrało sensu. Chciałam spędzać z nim każdą wolną chwilę, chciałam czuć jego bliskość cały czas. Śmiać się w jego towarzystwie tak jak kiedyś, móc go bez powodu przytulić.
To była po prostu miłość.
Ale teraz wszystko zniszczyłam. Zaprzepaściłam wszystko.
Nie zwracając uwagi na mój wybrakowany strój ruszyłam do domu SeHun’a. Ludzie w autobusie dziwnie się na mnie patrzyli. Płakałam raczej mało elegancko i urodziwie, miałam rozdartą sukienkę. Mogli sobie pomyśleć różne rzeczy. Nie obchodziło mnie to jednak ani trochę. Liczyło się tylko to aby jak najszybciej znaleźć się pod znajomym domem z czarną furtką i długą ścieżką prowadzącą do drzwi wejściowych.
Pół godziny później dotarłam na miejsce. Podbiegłam do drzwi i nerwowo zapukałam. Nikt nie otworzył. Zrobiłam to po raz kolejny i jeszcze raz licząc na to, że jednak pojawi się w drzwiach, że na jego twarzy znów będzie malował się znudzony wyraz twarzy, że to wszystko co zaszło w szkole okaże się złym snem, a ja będę mogła mu po protu powiedzieć, że go kocham.
Jednak nikt nie otworzył.
Dopiero teraz zorientowałam się, że na podjeździe nie stoi znajomy żaden samochód. Oznaczało to, że chłopak wciąż nie wrócił. Usiadłam więc na schodach prowadzących do jego domu i postanowiłam czekać.
Nie miałam zamiaru ruszyć się z miejsca dopóki nie wytłumaczę mu wszystkiego tak jak należy. Wytarłam łzy nie chcąc aby moja twarz była jedną, wielką, spuchniętą banią kiedy blondyn pojawi się w domu. Przez trzy godziny układałam sobie w głowie to co miałam zamiar mu powiedzieć, jak mu się wytłumaczę, ale nic nie wydawało się być odpowiednie.
Na dworze zaczęło robić się ciemno i zimno. Zadrżałam odczuwając zmianę temperatury na moich nagich ramionach. Nie miałam ze sobą żadnej bluzy, okrywała mnie tylko cienka, dziurawa sukienka. Zaczynałam się martwić kiedy chłopak tak długo się nie pojawiał. Bałam się, że coś się stało. Z nerwów obdzwoniłam wszystkich naszych wspólnych znajomych licząc na to, że jest teraz z którymś z nich.
Niestety.
Kiedy już miałam dzwonić do jego rodziców, bo może pojechał do nich, na podjazd wjechał znajomy granatowy samochód. Odetchnęłam z ulgą widząc, że nic mu nie jest. Wysiadł z auta i nawet na mnie nie spojrzał.
- SeHun...- zaczęłam, ale chłopak tylko przeszedł obok mnie i zatrzasnął mi drzwi przed nosem. Stałam przed nimi nie mogąc powstrzymać łez. Nie dziwiłam się, że nie chce mnie widzieć. Byłam głupia i nie miałam prawa prosić go o wybaczenie.
Nie mogłam jednak wrócić do domu. Musiałam udowodnić, że mi zależy. Ponownie usiadłam na schodach przed domem i nie zwracając uwagi na to, że jest mi cholernie zimno po prostu czekałam. Moje zęby boleśnie uderzały od siebie, na całym ciele była gęsia skórka, ale nie mogłam odpuścić.
Po dwudziestu minutach poczułam jak na moich ramionach ląduje coś przyjemnego. Ciepła bluza miała zapach SeHun’a. Zerwałam się na równe nogi i stanęłam na przeciwko wysokiego blondyna.
- Idź do domu.- mruknął i ruszył z powrotem do domu. Chwyciłam go za nadgarstek czując jego ciepło. Moje ręce przypominały kostki lodu gdyż siedziałam na zimnym dworze zdecydowanie za długo.
- SeHun... Przepraszam!- powiedziałam chcąc go zatrzymać.
- Nie przepraszaj!- krzyknął wściekły.- Nie mów, że żałujesz, bo ja wcale nie żałuje! Nie chce słyszeć twoich przeprosin... Zachowaj to co masz do powiedzenia dla siebie.
- Byłam tak strasznie głupia! Nie chciałam cie skrzywdzić...- z moich ust słowa zaczęły wychodzić same. W żaden sposób nie przypominały słów, które przygotowałam sobie wcześniej na niego czekając.- To co między nami zaszło nie było dla mnie bez znaczenia. Na początku tak, chciałam po prostu to zrobić, wszyscy to robili więc nie chciałam być tą jedyną, która wciąż tkwi w miejscu. Ale poprosiłam o to ciebie, bo tylko tobie mogłam zaufać. Czułam do ciebie coś przez cały czas, ale nie potrafiłam tego nazwać. Nie znałam tego uczucia. Dopiero kiedy powiedziałeś to wszystko w gabinecie pielęgniarki dotarło do mnie... Cholernie mi na tobie zależy SeHun-ah...
Chłopak szybko wciągnął mnie do swojego domu zatrzaskując za nami drzwi. W środku było ciepło co przyniosło ulgę mojemu skostniałemu ciału.
- Nazwałam cie przyjacielem, bo nigdy nie rozmawialiśmy o tym, że mogłoby łączyć nas coś innego. Nie wiedziałam, że chcesz aby łączyło nas coś więcej. Byłam ślepa i głupia... ja...
- Przestań mówić.- szepnął.
- Na prawdę mi zależny. Nie chce żebyś...
- Zamknij buzie...
- SeHun proszę cię posłuchaj mnie...
Nagle chłopak przyciągnął mnie do siebie, a jego usta przykryły moje zamykając je w namiętnym pocałunku, który zapierał dech w piersi. Od razu oddałam pieszczotę nie mogąc się oprzeć cudownemu uczuciu.
- Nic więcej już nie mów.- szepnął kiedy się od siebie oderwaliśmy. Patrzyłam mu w oczy i nie mogłam się oderwać od jego czekoladowych tęczówek. W końcu przytuliłam go mocno i starałam się powstrzymać łzy.
- Powinienem był ci powiedzieć od razu.- dodał po chwili.- Kocham cie SeoShi. Od tego dnia, w którym pierwszy raz się spotkaliśmy jako małe dzieci. Od samego początku.
- Kocham cie.- szepnęłam mocniej się w niego wtulając.
Poczułam nagle, że chłopak podnosi mnie z ziemi i kieruje się w głąb korytarza. Spojrzałam na niego zaskoczona nie wiedząc co się dzieje.
- Jesteś zmarznięta. Idziemy wziąć kąpiel.
- Idziemy?

- W dwójkę rozgrzejemy się szybciej.- uśmiechnął się łobuzersko ponownie mnie całując, otwierając drzwi do łazienki jednym kopnięciem. 




~Ohorat