czwartek, 15 maja 2014

Daddy~BaekHyun + coś od Yehet i Ohorat

Moje kochane, przewspaniałe skarby! Nie dajcie się zwariować! Nie wierzmy w to co pisze w necie, bo nic nie jest potwierdzone przez nich! Według mnie powinniśmy kochać ich i wspierać. Całą 12-stkę! Kris należy do rodziny mimo tego co chce zrobić. On po prostu zapoczątkował ich walkę, widać to. Według mnie oni chcą po prostu lepszego traktowania, pierwszy zaczął Kris to ale popatrzcie. BaekHyun się im postawił możliwe tak? Tak. Oni walczą więc walczmy razem z nimi! We Are One kochani! Fighting for this boys! Wierzę, że będzie dobrze. Nawet jeśli SM miałoby ich wywalić za to stawianie się to kochane oni są w naszych sercach! Poza tym wiele wytwórni nie przepuści okazji, żeby ich zgarnąć. Zbyt wiele korzyści z nich mieliby. To po pierwsze. A po drugie nawet jeśli zakończyliby karierę to najważniejsze, że będą cali i zdrowi!! Chociaż nikt o zakończeniu kariery nie mówi, tylko tak wspominam gdybyście już się bały o ich przyszłość. Poza tym kochane wraz z Ohorat twierdzimy, że oni nic innego jak walczą. I jeśli będą w 11 dalej grać to będziemy ich kochać. Bez Krisa czy z Krisem. I jeśli WuYiFan odejdzie to i tak w naszych sercach on będzie. Oni zawsze pozostaną tą uroczą dwunastką nieogarniętych chłopców. Oni się kochają ponad wszystko i nie uwierzę, że mogliby tak o znienawidzić Kevina ( Kevin to imie, które Kris używa w Kanadzie z tego co wiadomo). Ich więź jest silna i to było widać w ich filmikach. Nie da się tak oszukiwać cały świat, więc prawdą jest, że się kochali. To big family! Daddy EXO zawsze z nimi będzie. Pamiętajcie nie wierzmy w nic co nie jest potwierdzone. Walczmy o ich szczęście. Kochajmy ich. Wspierajmy. Bądźmy dumni. Oni potrzebują naszej pozytywnej energii… So?! Fighting! For EXO ! For „WE ARE ONE” . Bądźmy tymi aniołami ich. Kochajmy! Saranghae! ***
Leżałam w łóżku licząc w głowie coś i nie mogąc się tego doliczyć. Przewracałam się z boku na bok nie dbając nawet o to czy obudzę śpiącego obok mnie chłopaka. Coraz bardziej zaczęłam się denerwować.  Po raz kolejny obróciłam się w łóżku rozpychając się.
- Jagi… Błagam. Przestań się tak wiercić.- szepnął leżący obok mnie ciemnowłosy chłopak. Podniosłam się do pozycji siedzącej i sprawnie wyskoczyłam z łóżka.- Gdzie idziesz?- dodał pół przytomny.
- Nie mogę spać. Napiję się herbaty. Ale ty śpij.- cmoknęłam go w policzek i wyszłam z naszej sypialni. Nie zmrużyłam oka przez całą noc rozmyślając nad tym co mnie martwiło. Kiedy wybiła siódma godzina drzwi sypialni się otworzyły i ukazał się w nich mężczyzna mojego życia.
Byun BaekHyun.
Ruszył w moją stronę z szerokim uśmiechem. Miał na sobie tylko spodnie od piżamy dzięki czemu mogłam zobaczyć jego umięśniony brzuch. Po chwili z jego twarzy zniknął uśmiech i pojawił się grymas zmartwienia.
- Nie spałaś?- zapytał podchodząc blisko mnie. Chwycił moją twarz w swoje dłonie i delikatnie cmoknął mnie w usta.
-Jakoś tak nie mogłam.- wzruszyłam ramionami.
- Coś się stało?
- Nie.- odpowiedziałam. Modliłam się żeby to było prawdą. Chłopak stwierdził, że w takim razie to on przygotuje dzisiaj śniadanie. Siedziałam i obserwowałam go jak w pełnym skupieniu robi omlety. Sam zapach sprawił, że w moim brzuchu zaburczało jak nigdy. Nawet nie wiedziałam, że jestem aż tak głodna.

-Jagi…?- zaczął niepewnie BaekHyun.
- Hmm?
- Ym… Jeszcze się nie najadłaś?- lekko się zaczerwienił. Spojrzałam na mój talerz. Miałam na nim trzecią dokładkę omleta i chyba w końcu się najadłam.
- Już tak.- powiedziałam cała czerwona. Pierwszy raz zdarzyło mi się tyle zjeść. Chłopak zaśmiał się głośno i dźwięcznie.
- Lubię kiedy jesz.- zachichotał znowu.- Wyglądasz na szczęśliwą.

***
Siedziałam na sofie i płakałam. Nagle wszystko nabrało sensu.
Jak ja mu to powiem?- pomyślałam zrozpaczona.
Z BaekHyun’em byłam już od trzech lat. Był i jest on moją pierwszą i jedyną miłością. Nasz związek zaczął się w ostatniej klasie liceum. Poznaliśmy się dzięki ChanYeol’owi, mojemu kuzynowi. Na początku nie podobało mu się to, że ja i jego najlepszy przyjaciel jesteśmy parą, ale z czasem chyba przywyknął. Może po tym jak zobaczył, że naprawdę go kocham? Był on naprawdę najcudowniejszym chłopakiem pod słońcem.
Mieszkamy razem od kilku miesięcy gdyż postanowiliśmy zrobić kolejny krok w naszym związku. Nasi rodzice trochę się obawiali, ale w końcu byliśmy już pełnoletni i braliśmy nasz związek na poważnie wiec jakoś to przeboleli.
A teraz stało się to…

Drzwi wejściowe trzasnęły, a do moich uszu doszedł dźwięk odkładanych kluczy na komodę i odwieszania kurtki.
- Jagi!- wykrzyknął radośnie BaekHyun.- Jak ci minął dzień?
Kiedy zobaczył moją minę od razu znalazł się przy mnie. Wytarł dłonią łzy, które spływały po moim policzku i czule pocałował mnie w czoło.
- BaekHyun…- zaczęłam kiedy jego dotyk trochę mnie uspokoił.- Usiądź proszę.- posadziłam go obok siebie na kanapie i spojrzałam w oczy po chwili jednak spuszczając wzrok.
No jak ja mam mu to powiedzieć?!
- Jagi? Przerażasz mnie…- powiedział i pogłaskał mnie po głowie.- Coś się stało?
- Tak BaekHyun… stało się.- mruknęłam w końcu.
 Musze mu to powiedzieć…- westchnęłam.
-Jagi…
- Jestem w ciąży BaekHyun.- w końcu to powiedziałam.- Przepraszam…- znów zapłakałam. Widziałam jak twarz chłopaka zaczyna zmieniać kolor. Najpierw czerwona później sina aż w końcu papierowo biała. Zesztywniał cały i wyglądało jakby nie oddychał.
Żadne z nas nigdy nie chciało dzieci. Rozmawialiśmy o tym mnóstwo razy. Ja ich nie lubiłam, a BaekHyun twierdził, że chyba nigdy nie poczuje się gotowy na ojcostwo gdyż sam nadal w głębi czuje się dzieckiem.
Chwiejnym krokiem wstałam z kanapy zostawiając BaekHyuna w dokładnie tej samej pozycji co dziesięć minut wcześniej kiedy w końcu mu to powiedziałam. Miał utkwiony wzrok w dywanie i nie ruszył się nawet o minimetr.
Zamknęłam się w naszej wspólnej sypialni i nie wiedziałam co zrobić. Po głowie chodziły mi najgorsze myśli, takie jak usunięcie ciąży, za które później się sama karciłam. Nie mogłam tak myśleć. To dziecko nie było niczemu winne.
Położyłam się na łóżku i zaczęłam cicho płakać w poduszkę. Telefon na mojej nocnej półce po chwili zawibrował sygnalizując nadchodzące połączenie.
- Halo?- szepnęłam łamiącym się głosem. Odkaszlnęłam starając się pozbyć nieprzyjemnego uczucia łez w gardle. Zadzwoniła do mnie moja najlepsza przyjaciółka, a jednocześnie dziewczyna mojego kuzyna ChanYeol’a. Poznałyśmy się jeszcze w podstawówce i to dzięki mnie poznała ChanYeol’a co na każdym kroku mi przypominała i dziękowała za to.
- Jezu… JiEun! Wszystko dobrze? Dlaczego płaczesz?
- YooNa.- zapłakałam do słuchawki.
- Pokłóciłaś się z BaekHyun’em?- zapytała czule. Kiedy nie odpowiedziałam do dziewczyny dotarło co się stało. Była pierwszą osobą do, której zadzwoniłam po wyjściu od lekarza. To właśnie ona pierwsza dowiedział się o mojej ciąży.- Powiedziałaś mu.- to było raczej stwierdzenie.
- Powiedziałam. Ale nie wiem co teraz? Czy on mógł doznać takiego szoku, że teraz się nie rusza?
- Spokojnie. Nie płacz.- pocieszyła mnie szybko.- Za pół godziny u ciebie jestem. Zaczekaj na mnie.- to powiedziawszy rozłączyła się.
Tak strasznie cieszyłam się, że tu przyjedzie mimo tego, że jest na pewno zajęta. Bałam się, że BaekHyunowi się coś stało, a przede wszystkim bałam się jego reakcji kiedy już się ocknie z szoku. Spędziłam w pokoju dziesięć kolejnych minut nie mogąc się doczekać aż moja przyjaciółka w końcu przyjedzie.
Usłyszałam ciche pukanie do drzwi sypialni.
- J-jagi?
O Boże… Ocknął się.- pomyślałam, a moje serce przyspieszyło do bardzo niezdrowego rytmu.
- Jagi proszę, musimy porozmawiać. Mogę wejść?- zapytał, a jego głos drżał. Nic nie odpowiedziałam więc chłopak po prostu wszedł do środka. Była cały blady, a jego oczy nadal były szeroko otwarte. Patrzyłam na niego wystraszona.

Nie wyobrażałam sobie teraz naszego dalszego życia. Mieliśmy tylko po dwadzieścia lat i mieliśmy zostać rodzicami. Myślałam, że takie rzeczy dzieją się tylko w filmach, ale niestety spotkało to też i nas.
Siedziałam na łóżku z podciągniętymi pod brodę kolanami. Łzy już nie spływały po moich policzkach. Chłopak siedział naprzeciw mnie wlepiając we mnie swoje cudowne ciemne oczy.
- BaekHyun… Przepraszam.- szepnęłam po raz kolejny.- Wiem, że nie chcesz dzieci i będę dla ciebie teraz tylko ciężarem.
- Nie Jagi!- powiedział i mocno mnie przytulił.- Jesteś dla mnie wszystkim. Nie wyobrażam sobie życia bez ciebie. Nigdy nie mów, że będziesz dla mnie ciężarem, bo to nie jest prawda!
- Ale BaekHyun! Ta sytuacja…
- Poradzimy sobie. Znajdę lepszą pracę i damy radę.- głaskał mnie czule po tyle głowy.
- Nie gniewasz się na mnie?
- Jakbym mógł?- szepnął cicho.- Jagi… Te nasze rozmowy o dzieciach. To nie jest ani trochę ważne. Ważne jest to, że będziemy teraz rodziną. Szczęśliwą rodziną.
Nie wiedziałam co mam zrobić. Chłopak mocno mnie obejmował jakby w każdej chwili mógł mnie stracić. To było takie piękne i cudowne uczucie. I nagle poczułam się bardzo szczęśliwa. Oczywiście bałam się nadal tak samo tego co się stanie, ale wiedziałam, że BaekHyun mnie w tym wspiera i nie jestem sama.
- Jagi… Kocham cię.- powiedział i wpił się czule w moje usta.
- Ja ciebie też.

YooNa przyjechała dosłownie kilka minut po tym. Niestety przyjechała z ChanYeolem, który kompletnie nie był niczego świadomy. A będzie trzeba mu o tym powiedzieć.
- Jezu…- szepnął przerażony BaekHyun.- Dopiero się dowiedziałem, a teraz muszę powiedzieć to twojemu kuzynowi, który jak się dowie to mnie zabije.- mówił w zawrotnym tempie z nerwów.- Zawszę powtarzał, że nie mam cię nawet dotykać, a teraz się dowie, że uprawialiśmy seks… O matko ja tu dzisiaj zginę…
- BaekHyun. Na pewno się nie gniewasz?- dopytałam z lekkimi wątpliwościami.
- Jagi.- przytulił mnie mocno.- Jestem w szoku. To prawda. Ale jestem pewien, że jak tylko mi to minie to będę najszczęśliwszym facetem pod słońcem.- zachichotał. Usłyszeliśmy jak ChanYeol wchodzi do mieszkania zaraz za moją przyjaciółką.- Ale chyba nie zdążę się z tego ucieszyć, bo za chwile zginę śmiercią tragiczną. Zamorduje mnie mój najlepszy przyjaciel…
- Cześć!- wykrzyknął zadowolony ChanYeol ściągając z głowy czapkę.
- Skarbie.- zaczęła YooNa chwytając go za rękę.- Przyjechaliśmy tutaj w pewnej sprawie wiesz? Zaraz się wszystkiego dowiesz więc proszę cię zachowaj spokój.
Uśmiechnęłam się do przyjaciółki zapraszając ich do salonu. Rozsiedliśmy się wszyscy wygodnie, ale kątem oka widziałam jak BaekHyun z nerwów zaciska szczękę.
- ChanYeol…- zaczął.- Powiedz mi. Jesteśmy przyjaciółmi, prawda?
- Prawda.- odpowiedział pewnie chłopak z uroczo odstającymi uszami.
- Więc… Na pewno nie będziesz chciał żeby stała mi się krzywda co nie?
- Stary… Przerażasz mnie. Wpakowałeś się w jakieś bagno?- dopytywał mój kuzyn.
- Nie.- spojrzał czule w moją stronę.- ChanYeol…  Będę ojcem.
- Co?!

Trochę czasu minęło zanim dotarło do chłopaka to, że zostanie wujkiem. Nie obeszło się bez krzyków i próby rzucenia się na BaekHyuna z pięściami, ale moja przyjaciółka stanęła na wysokości zadania i powstrzymała swojego chłopaka.
Czasami zastanawiało mnie to jak oni mogą być razem i kto w tym związku „nosi spodnie”. Bo wszystko wskazywało na to, że jednak moja przyjaciółka.
Kiedy ChanYeol w końcu się uspokoił cały czas posyłał BaekHyun’owi  mordercze spojrzenia.
- Błagam przestań to robić…- jęknął BaekHyun do ChanYeol’a.
- Robić co?- syknął.
- Wygląda jakbyś wiercił mi dziurę w głowie spojrzeniem.
- I co?! Zapłodniłeś moją kuzynkę! Mam prawo!
- Dobra, nic dzisiaj z tego nie będzie.- powiedziała zrezygnowana YooNa.- Spotkamy się jak ten Yoda w końcu się uspokoi.- to powiedziawszy wyciągnęła ChanYeola z mieszkania.
- Skoro on tak zareagował…- szepnął BaekHyun.- To boję się reakcji twojego ojca.

Ale ku naszemu zaskoczeniu tata zareagował normalnie. Mama również. Powiedzieli tylko, że się tego spodziewali prędzej czy później i uważają, że skoro myślimy, że sobie poradzimy to na pewno tak będzie. Powiedzieli również, że są trochę rozczarowani faktem iż się nie zabezpieczaliśmy wprawiając naszą dwójkę w totalne zażenowanie, ale że w sumie cieszą się z wnuka lub wnuczki. Rodzice nie mieli pojęcia, że zabezpieczaliśmy się, ale jednak coś poszło nie tak, bo jestem w ciąży.
Rodzice BaekHyuna również bardzo nam pomagali. Do póki chłopak nie znalazł lepszej pracy wspierali nas finansowo gdyż moich rodziców nie było na to niestety stać. Wszystko się układało wbrew moim wcześniejszym obawą dobrze.
Po jakimś czasie i ChanYeol się przyzwyczaił do tej myśli i nawet zaczął się cieszyć. Za każdym razem kiedy przychodził do nas w odwiedziny z YooNą przynosił jakiś drobiazg dla maleństwa.

Minęło już kilka miesięcy.
- JiEun!- wykrzyknęła radośnie YooNa rzucając mi się na szyję już w drzwiach wejściowych.- Jak my się dawno nie widziałyśmy!- kiedy to powiedziała ja wybuchłam śmiechem, bo widziałam się z nią dokładnie dzień wcześniej. Zaraz za nią do mieszkania wszedł ChanYeol, którego jakiś czas nie widziałam. W rękach trzymał misia z niebieską kokardą, który był chyba większy ode mnie.
- Ale nasza dzidzia urosła!- wykrzyknął na widok mojego sporego już brzucha. Przytuliłam go na przywitanie po czym zaprosiłam ich do salonu gdzie przygotowałam dla nas obiad.
Niestety BaekHyun jak zwykle się spóźniał. Przez to, że dostał lepszą pracę był teraz bardzo zajęty i wracał do domu bardzo późno do tego bardzo zmęczony. Dziś jako, że przyszli do nas goście miał być w domu wcześniej.
- To dla ciebie kolego!- wykrzyknął ChanYeol do mojego brzucha wyciągając przed siebie misia.
- Yaaah! Nie mów do niego „kolego” to może być dziewczynka!- skarciła go YooNa.
- No właśnie! Kiedy w końcu dowiemy się co to będzie?- zapytał chłopak.- Już umieram z ciekawości.
- Dowiesz się wtedy kiedy przyjdzie na to czas.- zachichotałam. Nie chcieliśmy z BaekHyun’em wiedzieć. Ciąża była niespodzianką więc i płeć dziecka niech nią będzie.

***

Oddychaj JiEun, oddychaj…
- ChaYeol… Błagam szybciej…- pisnęłam między jednym skurczem a drugim. Jechałam na tylnim siedzeniu samochodu mojego kuzyna ciężko oddychając. ChanYeol złamał chyba po drodze wszystkie możliwe ograniczenia prędkości i nie zatrzymywał się na żadnym czerwonym świetle. YooNa siedząca obok mnie trzymała mnie za rękę, a drugą dłonią wyciągnęła telefon z kieszeni i zadzwoniła do niczego nie spodziewającego się BaekHyun’a.
- BaekHyun?- zaczęła po czym włączyła w telefonie głośnomówiący zestaw.
- Cześć YooNa.- powiedział nie pewnie. Chyba nie spodziewał się jej telefonu.
- Jesteśmy z JiEun w doradzę do szpitala! Zaczęło się!- wykrzyknęła zdenerwowana. Była chyba bardziej zdenerwowana niż ja, ale ja przez ten okropny ból nie mogłam racjonalnie myśleć. W głowie miałam tylko myśl, że chcę aby BaekHyun był teraz przymnie.
- BaekHyun błagam! Pospiesz się.- wykrzyknęłam bliska łez. To dopiero początek, a ja już mam dosyć.
- Jagi!- krzyknął przerażony.- Ja.. Ja już jestem w drodze! Wytrzymaj!
- Jakbym do cholery mogła to wstrzymać!
- Już jadę!

Do szpitala dojechałam kilka minut później. ChanYeol wbiegł do środka wydzierając się, że jego „mała kuzyneczka” rodzi i potrzebuje pomocy. Chciałam na niego wrzasnąć, że ma się zamknąć, ale oczywiście kolejny skurcz mi nie pozwolił.
W przeciągu kilku sekund znalazłam się na Sali. Pielęgniarki nie wpuściły do środka ani YooNy ani ChanYeol’a. Myślałam, że zaraz się zapłaczę.
Miałam to wszystko zrobić sama?!
Skurcze były coraz częstsze, a BaekHyuna nie było.
- Zabiję go!- jęknęłam. Teraz kiedy powinien być przy mnie to akurat jego nie było. Co jakiś czas do pokoju zaglądała pielęgniarka sprawdzając wszystkie podłączone do mnie kable i inne rurki po czym wychodziła i zostawiała mnie samą.
Minęło pół godziny kiedy do środka wpadł BaekHyun. Była cały potargany, zdyszany, a jego rzeczy wyglądały jakby je ktoś wyciągnął dopiero co z pralki przez co się całe pomięły. Od razu znalazł się koło mnie i chwycił mnie za rękę.
- Jagi… Spokojnie, wszystko jest dobrze.- powiedział nerwowo. Ja szczerze mówiąc byłam spokojna, ale on chyba nie bardzo.- Jestem przy tobie…
Jego twarz była bielusieńka jak kreda, a chłopak oddychał niemiarowo.
- Tylko mi tu nie mdlej!- krzyknęłam mocniej zaciskając dłoń.
- Oczywiście! Nie zostawię cię z tym samej.
Mimo jego słów widziałam, że ledwo trzyma się z nerwów na nogach. Ręce mu się delikatnie pociły, a on prawie nie oddycha.
Minęły trzy godziny zanim lekarz przyszedł do mojej Sali i stwierdził, że już czas.
- Czy on naprawdę będzie cię dotykał… TAM?- pisnął BaekHyun.
- Co?!- jęknęłam.- Rodzę twoje dziecko, a ty mi tu wyjeżdżasz z jakąś zazdrością?!- chciałam się zaśmiać, ale ból nie dał rady.
- Nie nie. Ja tylko…- poprawił się na krześle obok po czym szybko uścisnął mnie jeszcze drugą ręką.- Wszystko będzie dobrze jagi. Na pewno.- cmoknął mnie w czoło i posłał pokrzepiający uśmiech.

Przez cały poród chłopak nie puścił mojej dłoni nawet na chwilkę. Trwało to strasznie długo bo kiedy nareszcie się skończyło było już dawno po północy. BaekHyun na szczęście nie zemdlał, ale kiedy usłyszał płacz dziecka poczułam jak zachwiał się na nogach.
- To już…- szepnął. Pochylił się i pocałował mnie czule w czoło.- Jagi zrobiłaś to! Jesteś niesamowita.
Z moich oczu poleciały łzy kiedy zobaczyłam pielęgniarkę zawijającą maleństwo w kocyk.
- Gratuluję.- powiedziała pielęgniarka podchodząc z zawiniątkiem do nas.- Macie państwo śliczną córeczkę.- dodała i podała maleństwo wystraszonemu BaekHyun’owi.
Chłopak stał i przyglądał się małemu człowieczkowi na swoich rękach. Jego oczy się zaszkliły po czym łzy swobodnie spłynęły po policzkach. Serce mi się zacisnęło na ten widok. Piękny widok.
- Córeczka…- szepnął.- Cześć maleńka. To ja, tatuś.- zaśmiał się przez łzy i palcem pogłaskał maleństwo po policzku. Ja również zaczęłam płakać.
- BaekHyun…- powiedziałam po chwili kiedy spojrzałam na wiszący na ścianie zegarek. Chłopak podniósł na mnie swoje zapłakane spojrzenie.- Wszystkiego najlepszego.- kiedy to wypowiedziałam chłopak wyglądał na zdezorientowanego.- Dziś są twoje… Wasze…- powiedziałam spoglądając na maleństwo w jego rękach.- Urodziny.
Dokładnie tak. Nasza córeczka urodziła się 6.05. w 21 urodziny BaekHyun’a.
- Jagi… To najcudowniejszy prezent jaki mogłaś mi dać…- powiedział i pocałował mnie namiętnie nadal trzymając w objęciach nasze maleństwo.

Następnego dnia przyszli do nas ChanYeol i YooNa. Chłopak o odstających uszach wparował do środka w pękiem różnokolorowych balonów z wielkim uśmiechem na twarzy.
- No to gdzie jest ten mój mały kolega?- zapytał rozglądając się. Zaśmialismy się z BaekHyunem równocześnie, po czym  wstał i wyszedł z pokoju tylko po to aby wrócić z naszą córeczką na swoich rękach.
- YooNa, ChanYeol.- zaczęłam.- Poznajcie się.
ChanYeol wyglądał na trochę wystraszonego kiedy BaekHyun podszedł do niego z dzieckiem.
- ChanYeol. Proszę cie.- powiedział z uśmiechem.- Nie mów do mojej córki „kolego”.
- Ha!- wykrzyknęła uradowana YooNa.- Jednak dziewczynka! Wisisz mi dwie stówy!
- Widzisz maleńka?- powiedział czule BaekHyun.- Z nami nigdy nie będziesz się nudzić.
- Jakie wybraliście imię?
- Byun Ina.- powiedziałam widząc jak ojciec mojego dziecka uśmiecha się szeroko.- Po prostu Ina.
- Cześć Ina.- zaśmiał się ChanYeol kiedy BaekHyun podła mu zawiniątko.- Wujek ChanYeol będzie cie strasznie rozpieszczał wiesz?

***

- Co się stało Ina?- zapytałam stojącej w drzwiach salonu małej dziewczynki. Stała ubrana w zieloną piżamkę i pocierała swoje śliczne oczka z lekkim grymasem na twarzy.- Dlaczego nie śpisz?
Spojrzałam na zegarek. Była już jedenasta wieczorem, a moja śliczna czteroletnia córka jeszcze nie spała.
- Gdzie jest tatuś…- jęknęła bliska płaczu. Podbiegłam do niej porywając ją na ręce. BaekHyun musiał zostać dużej w pracy i nie wiadomo czy w ogóle wróci na noc… i co ja teraz powiem temu biednemu dziecku?- Ja chce tatusia…
- Skarbie. Tatuś jest dzisiaj bardzo zajęty. I wróci do domu bardzo późno.
- Ja zaczekam.
- Odniosę cię do łóżka dobrze?
- Nie.- zapłakała.- Chce żeby tatuś mnie zaniósł.
Z jej cudownych oczu zaczęły wypływać olbrzymie słone łzy. Usiadłam z nią w salonie na kanapie i zaczęłam delikatnie kołysać. Miałam nadzieje, że jakoś ją to uśpi, ale nic z tego. Dziewczynka zaczęła płakać i płakała tak przez następne dwie godziny. Chciałam zadzwonić do BaekHyun’a, ale wiedziałam, że ma jakiś ważny projekt i nie mogę mu przeszkadzać. No ale nasza córka cierpi! Do cholery niech on wraca!
Kiedy w końcu się poddałam i wzięłam do ręki telefon aby do niego zadzwonić usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi. Do domu wszedł mój chłopak. Tak mimo upływu lat nie pobraliśmy się z BaekHyun’em. Żadnemu z nas nie było to potrzebne i raczej nie prędko się to zmieni.
Zaskoczony spojrzał na mnie i siedzącą obok Inę. Dziewczynka wycierała swoje mokre od łez policzki. Skoczyła na równe nogi i biegiem rzuciła się w stronę BaekHyuna, który od razu ukucnął aby złapać ją w objęcia.
- Co się stało?- zapytał czule.- Dlaczego moje maleństwo jeszcze nie śpi?
Dziewczynka nic nie odpowiedziała tylko mocno wtuliła się w ciemnowłosego. Jej chude rączki objęły go za szyję tak jakby już nigdy nie miały go puścić.
- Od dwóch godzin na ciebie czeka.- powiedziałam.- Nie pozwoliła mi odnieść się do łóżka. Przestała płakać dopiero kiedy się pojawiłeś.- dodałam i pocałowałam go delikatnie na przywitanie. Tylko BaekHyun potrafił porozumieć się z Iną. Zawsze tak było. Kiedy płakała wystarczyło, że BaekHyun wziął ją na ręce i wszystko było dobrze. W wieku trzech lat spadła z krzesła na którym się huśtała i zbiła sobie kolano. W domu był przez to istny Armagedon. Płakała i płakała i nie chciała przestać mimo, że zakleiłam jej ranę plastrem, dmuchałam i całowała. Ale kiedy BaekHyun wrócił cmoknął ją w kolano i mocno przytulił dziewczynka się uspokoiła.
Nie wyobrażam sobie dnia, w którym pierwszy raz przyprowadzi do domu chłopaka. BaekHyun chyba go zabiję, że chcę zabrać jego maleńką księżniczkę.
- Dlaczego nie pozwoliłaś mamie się odnieść?- zapytał. Dziewczynka puściła jego szyję i spojrzała mu w oczy. BaekHyuni Ina byli… identyczni. Naprawdę! Jakby ktoś sklonował BaekHyuna i zrobił z niego dziewczynkę. Moja córka nie odziedziczyła po mnie kompletnie nic. Miała oczy BaekHyuna, jego nos, usta, kolor włosów, dosłownie wszystko.
- Tatuś mnie zaniesie.- powiedziała znów się w niego wtulając. Był to naprawdę rozkoszny widok, ale nie powiem czasami bywałam zazdrosna. Dziecko, które urodziłam kocha ojca ponad życie, a ja jestem gdzieś w tle. Ale nie potrafiłam się gniewać długo kiedy widziałam ich razem.
- Oczywiście.- powiedział i cmoknął ją w czoło. Powędrował z dziewczynką do jej pokoiku gdzie położył ją do łóżka, przykrył kołdrą i cmoknął na dobranoc.
- Zostaniesz dzisiaj ze mną?- zapytała patrząc na niego szeroko otwartymi oczami.
- A co na to mamusia? Będzie chyba zazdrosna…- powiedział patrząc na mnie z iskierkami radości w oczach. Widać było, że chłopak jest zmęczony, a mimo to zajął się dzieckiem. I właśnie za to tak bardzo go kocham.
- Może mamusia wziąć mojego misia!- wykrzyknęła podając mi wielką pandę, którą dostała od ChanYeol’a. Była to jej ulubiona maskotka.- A tatuś zostanie.
Chłopak ponownie na mnie spojrzał, a ja tylko kiwnęłam głową.
- Musze przywyknąć do tego, że teraz nie jesteś już tylko mój.- cmoknęłam jego i dziewczynkę w policzek po czym z misiem pandą ruszyłam do mojej sypialni.
Czeka nas ciekawa noc Panie Pando.- pomyślałam zamykając za sobą drzwi do sypialni Iny. 





Tak więc oto kolejne opowiadanie :) Mam nadzieje, że chociaż trochę umili to wam ten bolesny czas. ~Ohorat

2 komentarze:

  1. Opowiadanie jak zwykle - boskie :) a co do słów przed opow. Fakt, dopiero zaczynam być fanką exo, jednak zgadzam się w100%. Fighting!

    OdpowiedzUsuń
  2. Jakie to było urocze *.* Wyszło im nawet na dobre to dziecko taka słodka mała dziewczynka..
    W ogóle ta końcówka....ahh świetna na prawdę idealna <3 Z opowiadania na opowiadanie coraz bardziej mi się tu podoba a muszę dodać, że podobało mi się już na samym początku więc ja nie wiem co to będzie niedługo :) Czekam z niecierpliwością na kolejne opowiadania i mam nadzieje, że będzie równie długie :)

    Mafuyu przez Twój komentarz po pewnych problemach z blogiem dodałam nowy wpis...kolokwia coś sprawiają, że mam przypływ weny.. oj nie dobrze :D

    OdpowiedzUsuń