wtorek, 29 lipca 2014

Baozi cz.4~Kai

Chłopak przyszedł do mnie, ale mama powiedziała mu, że nie chce się z nikim spotykać. Przez długi czas pukał też w moje okno, ale nie mogłam mu otworzyć. Nie kiedy wyglądam tak strasznie. Miałam podkrążone oczy po nie przespanej nocy, do tego wszystkiego były całe czerwone od płaczu. Twarz blada jak zawszę, a może nawet bardziej…
Nie zasłużyłam sobie na te wszystkie listy. Nigdy w szkole nie zachowywaliśmy się jakoś tak żeby inni mogli pomyśleć, że jesteśmy czymś więcej niż przyjaciółmi. Więc dlaczego te cholerne dziewuchy muszą mi to robić?

Byłam umówiona z chłopakiem o 13 godzinie. Postanowiłam mu powiedzieć, że mam dosyć. Nie chcę być dręczona… Nawet jeśli to będzie kosztem spotykania się z nim w szkole, musiałam to zrobić. Bo inaczej psychicznie tego nie wytrzymam.
Ubrałam się w spódniczkę w drobne kwiatki, do kolan, białą koronkową koszulkę i granatowy sweterek. Przez ramię przerzuciłam drobną granatową torebkę na srebrnym łańcuszku.  Byłam gotowa do wyjścia. Chwile później usłyszałam dzwonek do drzwi więc pobiegłam otworzyć. Stanął w nich chłopak jak zwykle idealny. Ubrany w Jeansy i sweter w paski.
- Gotowa?- zapytał uśmiechając się szeroko. Przytaknęłam i wyszłam za nim z domu.- Ładnie wyglądasz.- powiedział.
- Dziękuje.- lekko się speszyłam. Nigdy wcześniej tak do mnie nie mówił…
W krótkim czasie znaleźliśmy się w kinie. Dookoła było sporo ludzi i oczywiście dziewczyn, które rozpływały się na widok Kai’a. Wybraliśmy film i ustawiliśmy się w kolejce do kasy.
- Przepraszam…- usłyszeliśmy gdzieś za sobą. Obydwoje odwróciliśmy się jak na zawołanie, a przed nami stała jakaś młoda dziewczyna. Była śliczna.
- Um…- zaczęła niepewnie.- Moja przyjaciółka nie miała odwagi więc podeszłam ja.- wskazała stojącą kilka metrów dalej dziewczynę. Przepiękną dziewczynę. Miała długie kręcone czarne włosy, idealną porcelanową cerę. Ubrana była w zieloną sukienkę, na która zarzuciła biały sweterek. Miała buty na wysokim obcasie, które cudownie prezentowały się na jej zgrabnych nogach.- Chciałaby cię lepiej poznać i dać ci to.- dziewczyna wręczyła JongIn’owi zwinięty papierek. Chłopak uniósł prawa brew i rozwinął to co dostał od dziewczyny.
„123456789 <3 Choi MinYu”
Dała mu swój numer telefonu…
Chłopak wpatrywał się w nią zaskoczony. Nie mam pojęcia dlaczego, bo zdarzało się nam to niejednokrotnie. Za każdym razem jak gdzieś wychodziliśmy, chłopak robił furorę. Nawet już w podstawówce. I zawszę to wykorzystywał, by potem kłócić się z SeHun’em, który zdobył na mieście więcej nowych numerów do ślicznych dziewczyn.
- Przykro mi.- powiedział chłopak, a ja szczerze się zdziwiłam. Zwinął karteczkę z powrotem i oddał dziewczynie.
- Wy… jesteście parą?- wskazała na nas.- Przepraszam. Myślałam, że jesteście rodzeństwem…
- Nie…- zaczęłam, ale w tym momencie wtrącił się Kai.
- Tak. Bardzo mi przykro. Przeproś ode mnie koleżankę.- powiedział i odwrócił się do kasy gdyż była nasza kolej.
Dlaczego nie zaprzeczył? Przecież nie jesteśmy parą…
- Dwa bilety na film „…”.- powiedział Kai do sprzedawcy. Od razu otworzyłam torebkę aby wyciągnąć pieniądze, ale JongIn mnie uprzedził.- Ja kupuję.- powiedział.
- Przecież ja zawszę płace za kino.- mruknęłam.
- Ja cie zaprosiłem. Więc ja płace.- powiedział lekko… zakłopotany?

Film był naprawdę świetny. Nasz ulubiony gatunek czyli film akcji, a do tego coś dla mnie czyli szczypta romansu w tle. Bawiłam się naprawdę świetnie, chłopak jak zwykle w kinie rozpoczął bitwę na popcorn więc ludzie musieli nas po raz kolejny uciszać wprawiając nas w atak śmiechu.
Wyszliśmy z kina śmiejąc się głośno. Ludzie, którzy siedzieli dookoła nas na seansie krzywo na nas spoglądali, ale my nic sobie z tego nie robiliśmy.
- Chodźmy coś zjeść.- powiedział chłopak z uśmiechem. Po krótkim czasie znaleźliśmy się w jakiejś pobliskiej restauracji. W środku panowała świetna atmosfera. Było tam strasznie dużo młodych osób więc może to dlatego.
Zajęliśmy miejsce przy dwuosobowym stoliku na końcu pomieszczenia. Na stoliku stała zapachowa świeczka, ściany pomalowane były w jakimś jasnobeżowym kolorze. Zdjęłam z siebie sweter gdyż w środku było bardzo ciepło. Oczy chłopaka od razu powędrowały do moich, teraz już znacznie mniejszych niż wcześniej, ramion, które wystawały przez koronkową bluzeczkę.
- Na co masz ochotę?- zapytał podając mi leżące obok menu. Pierwszy raz pomyślałam sobie, że mam ochotę zjeść dużą, podkreślam DUŻĄ porcję sałatki z kurczakiem i tostami.
- Na to.- powiedziałam wskazując zdjęcie dużego talerza sałatki w menu. Chłopak uśmiechnął się szeroko i promiennie widząc, że chyba zgłodniałam.
Zrobiłabym wszystko byle móc oglądać ten uśmiech codziennie…- pomyślałam odkładając menu na bok.
Właśnie w tym momencie zaczęły krążyć mi po głowie myśli, że może źle robie prawie nie jedząc. Może wystarczy przestrzegać jakiejś zdrowszej diety.- pomyślałam. Może i znów trochę przytyję, ale …
Kelnerka po chwili przyniosła nam nasze zamówienia. Spoglądała w stronę Kai’a jakby go chciała zjeść czy coś, ale chłopak chyba tego nie zauważył. Mimo to poczułam się trochę zazdrosna.
Niby dlaczego?... To tylko przyjaciel.
Sałatka była pyszna! Już dawno nie jadłam czegoś tak pysznego. Chłopak zajadał spaghetti ciesząc się jakby robił to pierwszy raz w życiu.
- JongIn.- zaśmiałam się lekko kiedy spojrzał na mnie. Jadł jak małe dziecko i miał ubrudzony kącik ust.- Jesteś brudny.- zaśmiałam się. Oczywiście wytarł nie tą stronę, którą trzeba.- Zaczekaj.- powiedziałam i wyciągnęła dłoń przed siebie. Przejechałam moim kciukiem po dolnej wardze chłopaka po czym odruchowo go oblizałam. Dopiero po chwili dotarło do mnie co zrobiłam. JongIn siedział z lekko zmieszaną miną.
- Dzięki.- powiedział po czym pochylił głowę wracając do jedzenia.

Czy on się właśnie zaczerwienił?

- Masz ochotę na coś jeszcze?- zapytał po piętnastu minutach od skończenia posiłku.
- Hmm…- zastanowiłam się. Jak szaleć to szaleć.- Mam ochotę na lody.- zaśmiałam się, a na twarzy chłopaka znów zakwitł ten cudowny uśmiech. Podniósł rękę informując tym kelnerkę, że prosimy rachunek. Kiedy go nam przyniosła jakoś tak czerwieniła się lekko. Domyśliłam się, że zapisała na naszym paragonie swój numer telefonu. Wyciągnęłam z torebki portfel chcąc zapłacić, ale chłopak znów mnie ubiegł.- Ej!- oburzyłam się.- Ty płaciłeś za kino. Ja miałam płacić za jedzenie.
- Już ci mówiłem.- odpowiedział wstając z krzesła i pomagając mi założyć sweterek.- Ja cie zaprosiłem i dzisiaj ja płace za wszystko.
- Przestań bo jeszcze pomyśle sobie, że to randka.- zażartowałam licząc na to, że chłopak też się zaśmieje. Nie wiecie jaka byłam zaskoczona kiedy odwrócił lekko głowę zaczerwieniony nie zaprzeczając tak jak zwykle to robił.
Wyszliśmy z restauracji i ruszyliśmy do pobliskiego parku, gdzie stała budka z lodami. Dostałam do ręki mój ulubiony sorbet truskawkowy, a chłopak jak zwykle wziął sorbet cytrynowy. Od razu przypomniały mi się nasze wypady na lody za czasów dzieciństwa. Od zawszę kupowaliśmy lody w tej budce, a później szliśmy razem na diabelski młyn. Chłopak spojrzał w moją stronę i uśmiechnął się szeroko. Chyba pomyślał sobie o tym samym.
- Chodź ze mną.- powiedział radośnie i chwycił mnie za rękę ciągnąc w stronę diabelskiego koła właśnie. Byłam w tym momencie cała czerwona, ale nie wyrwałam ręki z uścisku chłopaka. Przez chwile mogłam poczuć się jakbyśmy na prawdę byli na randce.
Usiedliśmy w jednym z wagoników, naprzeciw siebie i ruszyliśmy. Przez nami 45 minut wspólnej jazdy… Trochę zaczęłam się krepować… Ciekawe dlaczego dopiero teraz  skoro spędzam z nim tak cały dzień?
- Muszę ci coś powiedzieć.- powiedzieliśmy w tym samym momencie.
- Ty pierwsza.- powiedział zakłopotany. Spojrzałam mu w oczy i postanowiłam w końcu powiedzieć, że mam dość…
- Te rzeczy, które dzieją się w szkole…- zająknęłam się.- Może lepiej żebyśmy w szkole nie spędzali tyle czasu razem?- powiedziałam mimo, że wcale tego nie chciałam. Chłopak otwarł oczy szeroko w szoku.- Sam zobacz… Wszystkie dziewczyny w szkole są zazdrosne. Nie widzą, że jesteśmy tylko przyjaciółmi i dlatego to wszystko robią.- do oczu naszły mi łzy. Chłopak od razu złapał mnie za rękę i przejechał delikatnie kciukiem po wierzchu mojej dłoni.
- Przepraszam.- szepnął. Na jego twarzy można było zauważyć grymas bólu.- To wszystko moja wina… Powinienem był zrobić coś już na samym początku. Przepraszam.
I opowiedział mi co się stało w dniu kiedy mnie nie było w szkole. Że to jakaś rozwydrzona małolata wszystko robiła. Nie wiem czemu ale odetchnęłam z ulgą.
- Przepraszam też za to, że wtedy w wakacje wyjechałem.- szepnął.
- Co?- zaskoczył mnie tym.- O czym ty mówisz. Przecież od zawszę o tym marzyłeś.
- Gdybym nie wyjechał… Nie stało by się z twoim ciałem to co się stało.
- Co?
- Jestem na siebie wściekły, że nigdy wcześniej ci tego nie mówiłem…- powiedział, a jego oczy zrobiły się lekko czerwone. W tym momencie mój telefon zaczął dzwonić jak porąbany, a w wagoniku można było usłyszeć piosenkę F.T Island – Siren. Wyciągnęłam telefon z kieszeni swetra nie wyrywając drugiej dłoni z uścisku chłopaka.
- Halo?- odezwałam się lekko łamiącym się głosem. Sama nie wiem dlaczego chciało mi się płakać.- SangMi?
- SoRi? Dlaczego masz taki głos? Stało się coś?
- Nie tylko…- zaczęłam, ale JongIn zabrał mi telefon z ręki.
- SangMi?- zapytał.- Przepraszam cie, ale nie teraz. Zadzwoń później.- powiedział i po prostu się rozłączył. Spojrzałam na niego zaskoczona kiedy schował mój telefon do swojej kieszeni.
- Masz racje.- powiedziałam szybko.- Bardzo źle zrobiłam odchudzając się tak na siłę. Teraz żałuje. Bo mimo to bóle w plecach nie przeszły.- i nie zdążyłam ugryźć się w język. Przecież chłopak nic o nich nie wiedział.
- Jakie bóle?- zapytał wystraszony.
- Lekarz powiedział, że mam tendencje do wysuwania się dysków w kręgosłupie. Dlatego chciałam tak bardzo schudnąć, chociaż… Robiłam to po części również z innego powodu.
- Bolały cię plecy, a mimo to ciągle chodzisz ze mną tańczyć?!- wystraszył się i podniósł głos.- Gdybym wiedział nigdy nie pozwoliłbym ci…
- Ale ja tego chciałam! A po za tym lekarz powiedział, że ćwiczenia będą dla mnie dobre… Po za tym już nie chciałam wyglądać tak jak wcześniej! Byłam gruba… Wiesz…- w końcu odważyłam się to powiedzieć.- Nigdy nie miałam chłopaka. Nikt nie zwracał na mnie uwagi, bo byłam gruba… Myślałam, że jak może schudnę to ten na którym mi zależy wreszcie zwróci na mnie uwagę.
- Byłaś cudowna taka jaka byłaś.- szepnął w końcu.- Żałuje że nie odważyłem się powiedzieć ci tego wcześniej. Baozi była cudowna od samego początku. Nawet z tą nieistotną nadwagą…
- Przestań.- powiedziałam i w końcu jedna łza spłynęła po policzku.- Nie mów tak…
- Kiedy to prawda. Uwielbiałem twoje krąglutkie policzki…- powiedział i uklęknął przede mną delikatnie dotykając dłonią mojego policzka. Spojrzał mi w oczy, a ja zauważyłam, że jego się zaczerwieniły bardziej niż wcześniej.
- Przepraszam JongIn…- powiedziałam i  przytuliłam się do niego. Objął mnie delikatnie w pasie nadal klęcząc.- Dlaczego ty mi to robisz…- szepnęłam. Miałam na myśli to dlaczego miesza mi w głowie. Przez niego moje serce znowu biło z zawrotną prędkością.
- Bo cie kocham.- odpowiedział odsuwając się ode mnie.- Zawsze cie kochałem.- chwycił znów moje dłonie.- Dlatego nie mogę patrzeć jak robisz to dla jakiegoś chłopaka… Nie możesz wreszcie zauważyć, że zawszę byłaś śliczna? Zawsze…
- Ja to zrobiłam po części dla ciebie. Ty jesteś tym chłopakiem…- powiedziałam w końcu. Bo taka była prawda. Ból pleców od początku był wymówką. Chciałam żeby w końcu zauważył we mnie dziewczynę, a nie tylko swoją okrągłą przyjaciółkę, która wygląda jak Baozi.- Chciałam, żebyś w końcu mnie zauważył… Marzyłam żebyś poczuł to co ja kiedy pierwszy raz uczyłeś mnie tańczyć…
Chłopak wpatrywał się we mnie szeroko otwartymi oczami.
- Dlaczego nigdy nie powiedziałaś…
- Bo się bałam! W końcu przyjaźnimy się od zawszę… Jak mogłam ci powiedzieć, że kiedy poczułam jak mnie obejmujesz w tańcu nie mogę normalnie myśleć? Że moje serce wariuje? Zawszę kiedy się uśmiechasz…- chłopak nie pozwolił mi skończyć. Jego usta złączyły się z moimi w słodkim, niewinnym, pierwszym pocałunku. Było tak jak to sobie wyobrażałam. Jego usta były delikatne w dotyku i smakowały zjedzonym chwile wcześniej sorbetem cytrynowym. Wplotłam palce w jego ułożone w idealnym nieładzie włosy i oddałam pocałunek z całą czułością jaka we mnie była. Chciałam przelać w nim wszystkie moje uczucia do chłopaka.
- Kocham cie Baozi…- powiedział przytulając się do mnie.
- Ja ciebie też…- szepnęłam.
Chwile później z głośnika w wagoniku usłyszeliśmy, że przejażdżka zaraz się skończy. Nawet nie zauważyłam kiedy minęło te 45 minut. Chłopak odsunął się ode mnie i spojrzał mi w oczy. Rękawem swojego swetra wytarł moje mokre od łez policzki i posłał mi czuły uśmiech. Wplótł swoje palce między moje i delikatnie zacisnął muskając wierzch mojej dłoni kciukiem.
To było dziwne, ale bardzo przyjemne uczucie kiedy chłopak trzymał mnie za rękę. Zupełnie nowe doświadczenie…
Wysiedliśmy z wagonika i ruszyliśmy do domu. Wszystko zostało wyjaśnione i nareszcie czuje się lekko na duchu. Było to cudowne…
- To najlepszy dzień mojego życia…- szepnął Kai kiedy zbliżaliśmy się do mojego domu. Spojrzałam na niego i uśmiechnęłam się szeroko. Nie wytrzymałam i pociągnęłam go za rękę żeby się zatrzymał. Spojrzał na mnie zaskoczony, a ja objęłam go w pasie i mocno się w niego wtuliłam. Ten cudowny zapach perfum, które pasują tylko do niego, to ciepło bijące z jego umięśnionego ciała…
- Dziękuje…- szepnęłam, a do oczu naszły mi łzy radości.- Dziękuje, że jesteś.
- Zawszę będę.- powiedział i pocałował mnie w czubek głowy.

Weszłam do domu i dopiero teraz dotarło do mnie co się wydarzyło. Serce znów mi przyspieszyło, a ręce delikatnie mi się trzęsły.
Czy to znaczy, że jesteśmy razem?- pomyślałam wyglądając przez okienko w korytarzu gdzie zauważyłam JongIn’a wchodzącego z wielkim uśmiechem do domu obok. Złapałam się za brzuch, w którym znowu poczułam te dziwne motylki i uśmiechnęłam się pod nosem.
- Cześć skarbie.- powiedziała mama wychodząc z kuchni na korytarz. Lekko podskoczyłam zaskoczona.
- Cześć.- odpowiedziałam zaczerwieniona.
- Czyli nareszcie mogę go nazywać „synem”?- uśmiechnęła się promiennie, a ja spłonęłam rumieńcem.
- P-podglądałaś?!- wyjęczałam zawstydzona.
- Tak się cieszę skarbie!- wykrzyknęła ignorując moje pytanie i mocno mnie przytuliła.  Speszona szybko uciekłam do swojego pokoju i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. To było takie zawstydzające…
Chociaż czego się wstydzić? Bo chyba nie JongIn’a, który wygląda jak wyrwany z jakiejś okładki pisemka o modzie.
Była już późna godzina wiec szybko przebrałam się w piżamę, choć i tak wiedziałam, że tej nocy nie zasnę. Leżałam w łóżku i rzucałam się z boku na bok z wielkim uśmiechem. Nie wytrzymałam, wstałam i podeszłam do okna. Otworzyłam je i wychyliłam się pozwalając aby wiatr potargał mi moje rozpuszczone włosy. Stałam tak chwilę z zamkniętymi oczami napawając się chłodnym, nocnym wiosennym powietrzem.
- Dlaczego jeszcze nie śpisz?- usłyszałam więc od razu otworzyłam oczy. Naprzeciwko mnie stał JongIn ubrany tylko w spodnie od piżamy. Miał delikatnie mokre włosy więc chyba właśnie wyszedł spod prysznica.
- Nie mogę zasnąć.- powiedziałam z uśmiechem.- Oglądniemy film?- zapytałam.- U ciebie?- dodałam szybko. Nie chciałam żeby moja mama usłyszała, że Kai znowu przyszedł, nie po tym co dzisiaj widziała.
- To chodź.- powiedział i wyciągnął ręce. Usiadłam na parapecie i zwiesiłam nogi w dół. Pierwszy raz przechodziłam do niego przez okno więc nie bardzo wiedziałam jak się za to zabrać. Ale w końcu jakoś zaczepiłam nogą o jego parapet. Chłopak chwycił mnie pewnie pod pachami i po prostu przełożył przez swoje okno.
Rozglądnęłam się po jego pokoju, w którym już dawno nie byłam. Zazwyczaj spotykaliśmy się u mnie. Ściany pomalowane na niebieski kolor, łóżko cały czas stało pod lewą ścianą, a szafa pod prawą. Biurko miało swoje miejsce pod przeciwległą ścianą, na której wisiała anty rama z naszymi wspólnymi zdjęciami, którą dostał ode mnie na urodziny wraz z nową czapką full cup. Nic się tu nie zmieniło.
- Chcesz coś do picia?- zapytał uśmiechając się.
- Tak. Herbatę.- powiedziałam i chłopak wyszedł. Zaczęłam krążyć po pokoju przyglądając się zdjęciom wiszącym na ścianach.
Nasze zdjęcie na rozpoczęciu roku w pierwszej klasie podstawowej, obok wisiało kolejne tym razem z naszych wspólnych wakacji kiedy mieliśmy czternaście lat. Kilka następnych było całą naszą paczką. Na jednym trzymałam BaekHyun’a na plecach, więc jak tylko zobaczyłam to zdjęcie zachichotałam pod nosem. Zaraz nad tym zdjęciem zawieszone było jakieś nowe. Kai z jakąś dziewczyną, chyba Europejką. Była bardzo ładna, miała długie proste włosy, niebieskie oczy, ubrana w luźne spodnie i białą bokserkę.
- Co oglądamy?- usłyszałam za plecami. Do pokoju wrócił Kai niosąc dwa kubki z zieloną herbatą.
- Nie wiem.- odpowiedziałam z powrotem przyglądając się zdjęciu.- Kto to?- zapytałam jak gdyby nigdy nic.
- To? Lily.- odpowiedział stawiając kubki na stoliku obok łóżka.- A dlaczego pytasz?
- Z ciekawości. Nigdy wcześniej nie widziałam po prostu tego zdjęcia.- ruszyłam w stronę łóżka gdzie chłopak wysypał górkę płyt z filmami.
- Lily to nauczycielka tańca z Londynu.- powiedział mimo, że nie pytałam. Nie byłam zazdrosna tylko ciekawa więc czemu się tłumaczy?
- Oglądnijmy to.- powiedziałam i wskazałam jakiś pierwszy z brzegu horror. Chłopak spojrzał na mnie zaskoczony.
- Nie będziesz się później bała?
- I tak nie będę mogła dzisiaj spać.- zaśmiałam się.
Usiedliśmy obok siebie na łóżku i włączyliśmy film. Po chwili chłopak spojrzał w moją stronę i chwycił mnie za rękę sadzając mnie sobie między nogami tak, że opierałam się teraz o jego klatkę piersiową. Byłam trochę zaskoczona więc spojrzałam na chłopaka, który chwycił leżący obok koc i szczelnie nas nim okrył.
Oczywiście film, który wybrałam już po piętnastu minutach zrobił się tak straszny, że miałam ochotę schować głowę pod koc. Zadrżałam widząc jak główna bohaterka filmu, mimo tego, że wie, że ktoś jest w jej kuchni to i tak tam idzie. W tle zaczęła lecieć typowa melodyjka informująca, że zaraz coś się stanie więc znów zadrżałam.
- Boisz się?- zapytał chłopak.
- Nie…- pisnęłam. Oczywiście mój głos musiał mnie w tym momencie zawieść i zabrzmieć jak jakieś skrzypnięcie drzwi. Poczułam jak jego ręce zasłaniają moje oczy, a usta wędrują do mojego ucha.
- Słuchaj tego co mówię.- szepnął.- Wszystko jest dobrze…- w tle leciała ta melodyjka, a po chwili było słychać krzyki zabijanej osoby, ale ja nie zwracałam na to uwagi. Bardziej skupiłam się na ciepłym głosie chłopaka.- Jest dobrze. Kocham cie Baozi.- szepnął i cmoknął mnie w szyję po czym odsłonił mi oczy. Na ekranie po chwili już leciały napisy. Chłopak tak mnie rozproszył tym szeptaniem, że nawet nie wiem kiedy skończył się film.
Po chwili JongIn włączył jakąś dziwną komedie. Nawet nie wiem o co w niej chodziło, bo po chwili, kiedy tak chłopak obejmował mnie w pasie, a jego klata piersiowa unosiła się spokojnie w górę i w dół, poczułam przyjemne ciepło i zasnęłam. Nie mogłam po prostu zapanować nad opadającymi powiekami.
Obudziłam się dopiero następnego dnia rano kiedy słońce boleśnie poraziło mnie w oczy. Otworzyłam zaspane powieki i w pierwszej chwili nie wiedziałam gdzie jestem. Odetchnęłam dopiero kiedy zorientowałam się czyj to pokój. Zamarłam kiedy poczułam rękę opartą na moim biodrze, oraz czyjeś ciepłe ciało zaraz na moich plecach. Odwróciłam się powoli nie chcąc budzić śpiącego za mną chłopaka. Spojrzałam na jego śpiącą twarz i uśmiechnęłam się szeroko. Wyglądał jak aniołek. Długie ciemne rzęsy, ciemny odcień skóry i te cudowne pełne usta…  To co stało się poprzedniego dnia wydawało się początkowo tylko pięknym snem. Ale kiedy JongIn się obudził i posłał mi ten swój cudowny uśmiech wiedziałam, że to się wydarzyło naprawdę.

***
Była niedziela więc dziś mieliśmy spotkać się z resztą naszej paczki na Sali treningowej. Pospiesznie wstałam i przez okno z powrotem przeszłam do swojego pokoju, bo w końcu musiałam się ubrać.
Szybko pobiegłam do łazienki gdzie wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. Ubrana już w świeże i czyste ubrania wróciłam do pokoju. Miałam na sobie Jeansowe spodnie do kolan i luźną miętową bluzkę. W torbę zapakowałam rzeczy na przebranie, portfel oraz kilka drobiazgów i byłam gotowa do wyjścia. Usłyszałam dzwonek do drzwi więc wyszłam z pokoju. Niestety nie zdążyłam otworzyć zanim zrobiła to moja mama.
Na widok chłopaka uśmiechnęła się szeroko i wręcz zmusiła siłą żeby wszedł do środka.
- Spieszymy się mamo.- mruknęłam.
- A gdzie idziecie? Na randkę?- zapytała jak gdyby nigdy nic i uśmiechnęła się promiennie. Ja wraz z JongIn’em spłonęliśmy soczystym rumieńcem.
- Mamo!- krzyknęłam skrępowana.- Dobrze wiesz, że w niedziele chodzimy z resztą przyjaciół potańczyć…
- Ah no tak. To miłej zabawy!- powiedziała posyłając kolejny uśmiech Kai’owi i wyszła do kuchni. Stałam na środku korytarza czerwona jak cegła.
- Twoja mama o nas wie?- zapytał niepewnie.
- Widziała wczoraj jak przytuliłam cię pod domem…- odpowiedziałam i wyszłam z domu. Chłopak podążył za mną bez słowa. Kiedy tylko zniknęliśmy z pola widzenia mojej mamy, chłopak zbliżył się do mnie i wplótł swoje palce między moje sprawiając, że na mojej twarzy pojawił się szeroki uśmiech.

Dotarliśmy na salę chwile po BaekHyun’ie i D.O.. Zaraz po nas przyszedł SeHun i SangMi, oraz ChanYeol i SuHo. Szybko zmieniliśmy swoje ubrania na jakieś wygodniejsze do tańca i zaczęliśmy się rozciągać.
- Dlaczego nie oddzwoniłaś!?- wykrzyknęła po chwili zdenerwowana SangMi. Dopiero teraz przypomniałam sobie, że dziewczyna dzwoniła poprzedniego dnia kiedy siedziałam z Kai’em na diabelskim młynie. Co ze mnie za przyjaciółka?!
- Przepraszam!- krzyknęłam podbiegając do niej.- Zapomniałam o tym na śmierć!
- Mogę wiedzieć dlaczego Kai zabrał ci wtedy telefon? I dlaczego płakałaś?- dziewczyna była serio przejęta.
- Wcale nie płakałam.- odpowiedziałam szybko.
- Coś się stało?- zapytał BaekHyun podchodząc do nas. Wszyscy zebrani na Sali patrzyli w naszą stronę. Trochę mnie to krępowało.
- Nie… Tylko…- nie wiedziałam jak im to teraz powiedzieć. JongIn po chwili wstał i podszedł do mnie z wielkim uśmiechem.
- Stało się!- powiedział wyszczerzając te swoje idealne białe zęby. Zarzucił mi ręce na szyje i przyciągnął mnie do siebie mocno przytulając. Wszyscy zebrani na Sali byli zdziwieni oprócz uśmiechniętego szeroko BaekHyuna, który wyglądał jakby o wszystkim wiedział.- Baozi jest teraz tylko moja!- zaśmiał się i pocałował mnie przy wszystkich czule w czoło. W Sali można było usłyszeć krzyki radości i głośne śmiechy.
- No nareszcie!- wykrzyknął BaekHyun i porwał mnie na ręce okręcając się dookoła.
- Gratulacje!- wykrzyknęli wszyscy razem i po kolei zaczęli nas ściskać i piszczeć z radości. JongIn spojrzał na mnie posyłając mi swój cudowny uśmiech i chwycił mnie za rękę.
Mam cudownych przyjaciół, wspaniałego chłopaka. Czego chcieć więcej?
To właśnie historia mojego cudownego początku słodkiej wieczności z tymi najlepszymi, niezastąpionymi ludźmi.


KONIEC
Tak więc oto zakończyła się historia Kai'a i naszej Baozi :3 Mam nadzieje, że się wam podobało i zadowoliło was takie a nie inne zakończenie :)
Ale na (nie)szczęście czeka was jeszcze epilog, który napisałam na życzenie naszej kochanej Yehet :3 Mam nadzieje, że spodoba wam się :)

~Ohorat

wtorek, 22 lipca 2014

Delikana, krucha, wrażliwa - YiFan

Witajcie kochane xx
Dla AyaAnakin i Pandzioszka xx
To opowiadanie dedykuję dwóm wspaniałym fanką YiFan'a, które kochają go tak mocno jak ja. Czuje, że to opowiadanie powinno być dedykowane im... Mam nadzieję, ze nie zawiodłam was. Pisałam te opowiadanie z wielkim uczuciem, bo YiFan jest jednym z moich ulubieńców, a historia ta tak bliska memu sercu... Powiedzmy, że niektóre fakty są z mego życia wzięte. 
Oby wam sie spodobało. I mówię tu do wszystkich czytelniczek! Bo tak naprawdę jest ono dla każdej z was. 
Imię głównej bohaterki... Cóż jeśli wam to przeszkadza mogę zmienić, ale inne jakoś tak... Ach nazwałam ją Edith, ze względów osobistych. Utożsamiam się z bohaterką bardzo, dlatego, że jej wydarzenia są z mego życia wzięte. Nie całkiem ale jednak... 
Saranghae. ♥


Siedziałam w samolocie, rozmyślałam na temat wszystkich wydarzeń z ostatnich kilku miesięcy. To przez nie na moim ciele widniało kilkanaście śladów po cięciu... wszystko zaczęło sie od wyjazdu YiFan`a.  Jedynego przyjaciela jakiego miałam. Poznałam go kilka lat temu, przyleciał do Kanady z Chin. Rodzice wysłali go tutaj ponieważ chcieli aby ich syn uczył sie w najlepszej szkole. Poznałam go dzięki moim rodzicom, którzy przyjęli go pod swój dach. Znali rodziców YiFan`a, kiedyś razem robili interesy. Ja ich nigdy nie poznałam. Kevin bo takie imię przyjął w kanadzie traktował mnie jak młodsza siostrę. Zaprzyjaźniliśmy sie mimo różnicy wiekowej. Dopiero po jego wyjeździe zrozumiałam, ze go kocham... dwa lata minęły od naszego ostatniego widzenia.
YiFan wyjechał z kanady w poszukiwaniu sławy... dostał sie do wielkiej wytworni. Został liderem exo m... tak mój przyjaciel stał sie sławny. Dopóki chłopak był w kanadzie wszystko było w porządku. Nikt mi nie dokuczał bo bał sie, iż on im cos zrobi. Poza tym był bardzo lubiany w śród chłopców a dziewczyny leciały na niego. Jednak gdy wyjechał... mój koszmar sie zaczął. Znienawidziłam liceum juz od pierwszego roku. Zaraz po rozpoczęciu Kris odszedł, zostawiając mnie z hienami społecznościowymi szkoły. Z początku było zwykle dogryzanie, że jestem odludkiem. A ja po prostu nie lubiłam upokarzania innych i to sprawiło, że trzeba było upokarzać mnie . Najpierw wyzwiska, potem chowanie rzeczy, wysyłanie liścików z groźbami a potem.... stało sie najgorsze. Dwóch chłopaków ze szkoły nagrało filmik jak sie kąpałam po wychowaniu fizycznym... puścili w internet. Nie wytrzymałam, przestalam jeść jak tylko dostawałam liściki, a potem przeszłam do cięcia. Filmik przeważył szalę… Postanowiłam się zabić. Niestety moja matka odnalazła mnie bardzo szybko po tym jak podcięłam sobie żyły.

Leżałam na podłodze tuż obok wanny. W ręku trzymałam żyletkę. Tym razem nie miałam zamiaru zrobić kresek na ciele… Czas nadszedł na ostateczne cięcie. Usiadłam i oparłam się o chłodnę kafelki na ścianie. Wzięłam dwa głębokie oddechy, już nie miałam sił na walkę ze światem. Tęsknota za Kevin’em, który nie odzywał się już trzy lata jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu, że czas to zrobić. Miałam dość, czasem napisał sporadycznie sms’a i pytał co u mnie. Ale było to raz na dwa miesiące. A ja go potrzebowałam. Szczególnie teraz, gdy tak cholernie mnie raniono. Kiedyś obiecał, że nie pozwoli bym cierpiała. „Złamałeś obietnicę YiFan” pomyślałam. Przyłożyłam żyletkę do idealnie widocznej żyły na moim ręku. Najpierw delikatnie przejechałam wzdłuż niej. Zaśmiałam się cicho. Kolejne przejechanie po niej było już o wiele mocniejsze. Najpierw po woli spływała krew, potem zrobiłam to samo z drugą ręką. Chciałam jak najszybciej skończyć z sobą. Innego wyjścia nie było. Poza tym rodzice mogli wrócić lada moment. Bardzo szybko krew ze mnie uciekała, zaczęłam gasnąć. Słabłam bardzo szybko… Przeraźliwy krzyk… Ciemność.

Wytarłam łzę, która zabłądziła na moim policzku. Jeszcze kilka chwil i samolot miał lądować. Na lotnisku miało czekać na mnie państwo Wu… Znałam Chiński, mój ojciec bardzo chciał bym go potrafiła. Kevin pomagał mi w nauce jego bardzo. Moi rodzice też go znali, matka na poziomie komunikacyjnym, ojciec perfekcyjnie. Cóż zawsze robił interesy w Chinach. Co nakłoniło mnie do przyjazdu tutaj? Zostałam zmuszona. Rodzice rozmawiali na mój temat z rodzicami chłopaka. Myśleli, że może udałoby im się zrobić coś aby Kris ze mną porozmawiał. Jaki wielki zwód przeżyli gdy dowiedzieli się, że sami mają z nim kiepski kontakt przez tą karierę… Jednak postanowili, żebym do nich przyjechała. Poznam nowy świat i nowych ludzi.  Miałam do wyboru to albo psychiatry. Wybór był prosty. Ze świrami nie chciałam żyć… Chociaż sama do normalnych nie należę czyż nie?
Wysiadłam z samolotu, powędrowałam po odbiór bagażu, zagubiona wśród ludzi rozglądałam się po lotnisku… Znałam twarze rodziców Kris’a, ale tylko ze zdjęć. Spostrzegłam kobietę podobną do tej ze zdjęć. Obok niej stał mężczyzna dość postawny, trzymał w rękach wysoko tabliczkę z napisem „Witaj Edith”.
Czas na nową, beznadziejną, szarą rzeczywistość. Na nowe okrutne życie – pomyślałam i ruszyłam w ich stronę.
Minął dokładnie tydzień od mojego przylotu do państwa Wu. Z początku czułam się tu okropnie, tak obco. Ale przyzwyczaiłam się, w końcu w domu też się czułam obco bez YiFan’a. Cóż miałam spędzić tu dwa miesiące wakacji na próbę. Jeszcze przed próbą samobójczą zdałam egzaminy. Na zakończeniu jednak się nie zjawiłam. Przebywałam w szpitalu. Dość szybko mnie wypuścili, ponieważ zagroziłam rodzicom, że zrobię to ponownie i tym razem skutecznie jeśli mnie nie zabiorą do domu. Jeśli poczułabym tu się lepiej miałam kontynuować naukę właśnie w Chinach. Trzy miesiące temu skończyłam dziewiętnaście lat.
Dom państwa Wu był całkiem przytulny, matka Kris’a nie pracowała. Ale tez nie było takiej potrzeby. Ojciec Fan’a to szanowany biznesmen i zarabia nie mało. Pani Wu zajmuje się domem i charytatywnie pomaga w szpitalu. Każdego ranka wstaje bardzo wcześnie by jej mąż był w stanie przed pracą zjeść coś pożywniejszego niż jedna grzanka i kawa. Kochające się małżeństwo. Podobnie do moich rodziców się zachowywali. Chociaż u mnie rodzice oboje zarabiali na dom. Zostałam ulokowana w starym pokoju Kevin’a gdyż pokój gościnny specjalnie urządzony niedawno dla mnie jeszcze nie był gotowy do końca. „Ciocia” bo tak kazała siebie nazywać matka mojego przyjaciela uznała, że nie może mnie wpuścić do pomieszczenia, w którym śmierdzi jeszcze farbą. Pokój chłopaka miał granatowe ściany. Na jednej z nich były trzy wiszące półki na książki a dookoła tych półek zdjęcia. Jego z rodzicami, jego z przyjaciółmi. Zdjęcie EXO, oraz różne takie. Jedno mnie zaskoczyło. Że chłopak umieścił tam też zdjęcie ze mną z Kanady. Cóż jak odwiedził rodzinę musiał swoją kolekcje zdjęć powiększyć o zdjęcia EXO i przy okazji umieścił moje. Cieszyło mnie to trochę, chociaż dalej byłam zła na niego za taki nikły kontakt. W pokoju było biurko z laptopem chłopaka, nie korzystałam z niego. Miałam swój własny od rodziców. Łóżko niby jedno osobowe ale dość sporych rozmiarów. Cóż, zwykły pokój należący do chłopaka.
Spędziłam cały tydzień z panią domu na poznawaniu miasta, oraz razem robiłyśmy w ogródku za domem. To był raj cioci. Pełno krzewów z kwiatami, różnego rodzaju drzewka i inne takie. Wszystko idealnie ze sobą współgrało.  Było tam dużo miejsca, więc oczywiste było iż znajdzie się też ławeczka wśród dwóch niewielkich drzew, oraz niewielkie oczko wodne. Polubiłam pomaganie jej w pielęgnowaniu tamtego miejsca.
Wstałam dość wcześnie tego dnia, zazwyczaj sypiałam do dziesiątej. Tego ranka jednak obudziłam się dokładnie pięć po szóstej. Słyszałam jak rodzice Kevin’a żegnają się w progu. Trzask drzwi. Tak. Wujek wyszedł. Wczorajszej niedzieli udało spędził cały dzień z nami na spacerowaniu i innym takim. Dziś wracaliśmy do rzeczywistości, czas zarabiać – pomyślałam. Owinęłam się moim jasno różowym szlafrokiem i wyszłam z pokoju Fan’a. Pospiesznie ruszyłam do łazienki zrobić mniej więcej porządek ze swoim wyglądem. Uczesałam włosy w misterny kok, ale jednak jakiś. Umyłam zęby i twarz. Dopiero teraz mogłam pokazać się pani domu. Weszłam do kuchni i zobaczyłam jak przygotowuje sobie śniadanie i nuci cicho. Gdy usiadłam na jednym z wysokich krzeseł tuż obok wyspy ( Kuchnia to jedyne miejsce urządzone całkowicie w nowoczesnym stylu ), spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Wcześnie dziś wstałaś- zaśmiała się. Odwzajemniłam uśmiech.- Masz ochotę na tosty z jajkami?
- Nie dziękuje, nie jestem głodna. Ale mogłabym zrobić sobie kawę?
- Edith… Ty praktycznie nic nie jesz… Trochę obiadu i kolacji… Ale to jest bardzo niewiele –powiedziała, ale nie wpychała mi jedzenia na siłę. Cóż od trzech lat praktycznie się głodziłam. Nic dziwnego, że żołądek się skurczył trochę… Postawiła przede mną kubek z kawą i uśmiechnęła się promiennie.- YiFan możliwe, że odwiedzi nas jutro. Ma wizytę u lekarza kontrolną i musi na niej być. Może znajdzie godzinkę by się przywitać- widac było, że kobieta okropnie za nim tęskni. Miałam tak samo jak ona, tylko ja teraz nie chciałam go widzieć. Kiwnęłam głową i sztucznie uśmiechnęłam się. Matka chłopaka zaczęła wywód na tego co dziś zamierza zrobić w ogrodzie. A ja słuchałam chociaż nie do końca uważnie.
Zmęczona położyłam się bardzo szybko spać. Co noc dręczyły mnie koszmary, mimo to nie budziłam się. Zazwyczaj moje okrutne sny dotyczyły tego co było, oglądałam co noc powtórkę z mego życia… Płakałam przez sen, rzucałam się po łóżku. Czułam się okropnie. Tej nocy śniło mi się coś znacznie gorszego…
Jeden z chłopaków ze szkoły odważył się na coś więcej niż głupie dogryzanie. Poczułam czyjąś dłoń na moim biodrze. Właśnie sięgałam po książki do szafki. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka z mojej klasy. Koledzy jego stali i przyglądali się poczynaniom kumpla. Odchrząknęłam aby mnie zostawił. Pociągnął mnie mocno za nadgarstek i rzucił na szafkę obok. Przygniótł swym ciałem i nachylił się by mnie pocałować. Szarpałam się, ale on z całej siły mnie trzymał. Pocałował mnie nachalnie a  z moich oczu poleciały łzy. Ugryzłam go w dolną wargę. Syknął z bólu i uderzył mnie prostą dłonią w sam środek policzka. Złapał mnie mocniej w pasie i…
- Nie!- wykrzyczałam przez łzy podnosząc się machinalnie. Rozejrzałam się dookoła i omal nie zleciałam z łóżka, gdy dostrzegłam jak czyjeś zdezorientowane oczy wpatrują się we mnie. Zapaliłam szybko lampkę nocną i zamurowało mnie. Owa osoba okazała się być moim najlepszym przyjacielem. Wpatrywał się we mnie zdezorientowany tak jak ja. Wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczyma. – Kevin…- wyszeptałam.
- Co ty tu robisz?- oboje spytaliśmy jednocześnie. Przerażeni wpatrywaliśmy się w siebie. Przyjrzał mi się badawczo i dostrzegł słone krople, które ciągle spływały mi po policzkach. Usiadł naprzeciwko mnie, złapał moją twarz w obie dłonie i kciukami starł łzy. Rzuciłam mu się w ramiona. Tak cholernie tego potrzebowałam. Tyle lat w strachu, ten koszmar… W jego objęciu czułam się taka bezpieczna.
Siedziałam na jednym z krzeseł w kuchni i patrzyłam jak YiFan robi herbatę. Po zalaniu kubków wodą podał jeden mi. Usiadł naprzeciwko mnie i patrzył. Miał podkrążone oczy ze zmęczenia i był blady. Widać było że wiele kosztowało go zrobienie rodzicom takiej niespodzianki. Chciał wrócić w nocy by z rana pokazać się im. Przyglądał mi się badawczo. Zarumieniłam się. Kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Wytrzymałam jego spojrzenie, co więcej moje byłe pełne gniewu i żalu. Powiódł wzrokiem od mojej twarzy po ramieniu aż po dłonie zaciskające się na kubku. Przyjrzał się uważniej moim rękom. Widziałam jak szeroko otwiera oczy ze zdziwienia. Potem znowu przeniósł wzrok na moją twarz. Cisnęły mi się na język różne wredne sugestie co do jego zachowania teraz. „To jego wina” przeszło mi przez myśl. Skarciłam się, bo miał prawo dążyć do marzeń. „Mógł się odzywać!!” kolejny głos sprzeciwu odezwał się w mojej głowie.
Starałam się panować nad sobą, ale najchętniej rzucałabym w niego obelgami. Nie odzywał się jednak. Widziałam jak jego oczy wypełniają się powoli smutkiem. Przykry widok. Nigdy nie chciałam widzieć tego w jego oczach. Upiłam kolejny łyk herbaty. Chciałabym się okryć czymś aby nie patrzył dłużej na blizny. Niestety miałam na sobie zaledwie piżamę składającą się z krótkich różowych spodenek i szarej koszulki luźnej na ramiączkach. Nie widzieliśmy się tyle czasu, ale żadne z nas nic nie mówiło. Miałam dość tego milczenia, ale pierwsza nie zamierzałam się odezwać. Wstałam i ruszyłam do wyjścia z kuchni. Powstrzymał mnie jednym sprawnym ruchem. Złapał mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Nawet nie słyszałam jak wstawał. Poczułam ból na ręku. Blizny nie było do końca zagojone po mojej próbie samobójczej. Syknęłam z bólu a on poluzował uścisk, ale nie puścił mnie.  Jakby bał się, że ucieknę – pomyślałam.
- Co to do cholery ma znaczyć?- spytał gniewnie przystawiając mi do twarzy moją rękę.
- To co widzisz- odpowiedziała również głosem pełnym złości.
- Edith…- wyszeptał. W tym momencie do kuchni wszedł zaspany ojciec chłopaka. Zdziwił go widok jaki zastał, ale po chwili uśmiechnął się gdy zorientował się, że jego syn przyjechał.
- YiFan!- wykrzyczał radośnie. Chłopak puścił moja rękę. Wykorzystałam sytuację, że zajął się ojcem i witaniem z nim. Umknęłam szybko do pokoju chłopaka. Usłyszałam po chwili, że matka chłopaka także wstała zaalarmowana krzykami.
YiFan już nie wrócił do swojego pokoju. Został ulokowany przez matkę na sofie. Gdy wstałam rano ojca chłopaka jak zawsze nie było. Matka jego biegała po całym domu szukając swoich rzeczy. W biegu krzyknęła, że musi iść do szpitala z grupy charytatywnej w której jest. Wspomniała coś o śniadaniu, które mam zjeść i jeszcze na odchodnym obudziła chłopaka przypominając mu o wizycie u lekarza.
- Za jakieś dwie godziny będę!- usłyszałam i zaraz trzasnęły drzwi. Nie chciałam być z chłopakiem sam na sam.
 Ruszyłam bez słowa do łazienki. Po trzydziestu minutach wyszłam umyta i całkowicie ubrana. Na dworze już było gorąco więc wybór padł na krótkie szorty oraz krótka luźną koszulkę pokazującą brzuch. W kuchni zobaczyłam siedzącego przy wyspie chłopaka z dziwną miną. W ręku miał kubek z kawą. Spojrzał na mnie gdy weszłam i poczułam coś dziwnego. Przyglądał mi się tak cholernie badawczo, a jednocześnie w jego wzroku było coś… coś jakby zachwyt? Zrobiłam sobie kawę i spojrzałam na talerz leżący na blacie. Na talerzu były dwie grzanki i jajecznica, do tego obok stała karteczka „ Dla Edith”. Westchnęłam. Wzięłam do ręki jedną grzankę i ruszyłam na taras popijając jednocześnie kawę. Słońce nie świeciło jeszcze, aż tak bardzo, więc śniadanie na świeżym powietrzu było idealne.  Usłyszałam jak Kevin wchodzi zaraz za mną. Usiadł obok mnie i przyglądał się. Już miałam dość tego!
- Możesz przestać przyglądać mi się?!- wydarłam się w końcu.
- Wytłumacz mi proszę co to do cholery ma znaczyć! Jedyne czego dowiedziałem się w nocy od ojca to, to że masz tu spędzić wakacje i może nawet więcej. Wspomniał coś o próbie samobójczej, ale powiedział że mi to wytłumaczysz. Więc bądź tak łaskawa i mnie oświeć!- nie podobał mi się jego ton głosu.
- Nie krzycz na mnie- wysyczałam.
- Cholera jasna! Zacznij mówić!- chciałam odejść, ale znowu mnie powstrzymał jak w nocy.
Nie wytrzymałam. Z oczu poleciały mi łzy. Zaczęłam mówić bez ładu i składu. O tym jak mnie wyśmiewano, jak mi dokuczali i o tym filmiku. Co czułam wtedy i co robiłam. Że zaczęłam się głodzić, ciąć aż w końcu usiłowałam się zabić. Chłopak coraz szerzej otwierał oczy ze zdziwienia. Miałam wrażenie, że zaraz przyciągnie mnie do siebie i okryje ramionami. Niestety, nic takiego nie nastąpiło. „Jaka ja głupia” skarciłam się za to jak bardzo zaczęłam fantazjować na temat chłopaka.  Nic nie mówił przez dłuższy czas. Usiadłam i popijałam kawę. Łzy spływały po moich policzkach. Było jednak mi lżej na sercu, że mu powiedziałam. Nie wspomniałam tylko o cholernej tęsknocie i  uczuciach, które żywię do niego.
- Dlaczego mi nie mówiłaś?- spytał poważnie po dłuższym czasie milczenia.
- Nie odzywałeś się praktycznie- wypomniałam mu co go cholernie zasmuciło. Jeszcze bardziej niż moje wyznanie o ile się dało.
- Dorwę tego gnojka- wyszeptał jakby nie chciał abym tego słyszała. Więcej się nie odezwał.
- Po co idziesz do tego lekarza?- spytałam gdy stał w drzwiach już wychodził praktycznie.
- Kontrolne badania na serce- uśmiechnął się widząc moje przerażenie. – Spokojnie młoda, idziesz ze mną? w jego oczach zobaczyłam cos co mnie zaskoczyło. Chłopak wyraźnie chciał abym tam szła. Skinęłam głową.
 Miał kłopoty z sercem już od bardzo dawna.  Szliśmy uliczkami miasta, rozglądałam się chociaż nie zbyt uważnie. Już spędziłam tu trochę czasu i znałam je prawie, że na pamięć! Czułam się jak dawniej, chłopak zawsze był dużo wyższy ode mnie mimo iż podrosłam nic się nie zmieniło. Rozmowa nie szła tak jak zawsze, ale jednak rozmawialiśmy. Ach jak ja go potrzebowałam! Kevin nie pytał więcej o zdarzenia z Kanadzie, był wściekły na siebie, że praktycznie się nie odzywał.  Mój gniew na niego ustępował. Serce fikało koziołki gdy tak spacerowałam obok niego. Wiele dziewczyn patrzyło się na nas. Nic dziwnego właśnie spacerowała przez miasto z najprzystojniejszym facetem na świecie, do tego sławnym! Widziałam zazdrosne spojrzenia i uwielbienie narysowane na ich twarzach widząc go. Nie przejmowałam się tym. Ja byłam jego przyjaciółka, zanim stał się sławny! Przyjaciółką… jak bardzo chciałam aby ten stan się zmienił… Mimo długiej rozłąki i tego, że tak bardzo byłam zła na niego wcześniej dalej go kochałam…
Weszliśmy do szpitala, potem ruszyliśmy prosto przez wielki korytarz. Schodami na górę, potem prosto i w prawo. Chwilę później już siedzieliśmy przed gabinetem lekarza. Długo nie musieliśmy czekać, zaraz wyszła jakaś starsza pani i spojrzała na nas czule. Z gabinetu doszedł głos lekarza, że można wejść. I zostawił mnie. Siedziałam przed tym pokojem dobre pół godziny. Strach ogarniał mnie całą. Obiecywał zawsze, że będzie dbał o siebie. Zaczęłam wędrować po korytarzu w tą i w drugą. Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, wyszedł. Uśmiechnięty od ucha do ucha. Szybkim krokiem znalazłam się tuz przed nim. Zaśmiał się widząc moją przerażoną minę.
- Spokojnie, wszystko jest dobrze- uśmiech gościł na jego twarzy chociaż widziałam w oczach coś… jakby lekki strach. – Cały zespół ma wolne i mam zamiar spędzić ten czas w domu. Chodź już bo nie lubię szpitali- pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy do wyjścia. Przez cały czas w szpitalu trzymał mnie za rękę, gdy wyszliśmy  puścił ją. Poczułam delikatne ukłucie w sercu.
 Po drodze do domu zaszliśmy na lody, zdziwił mnie fakt iż nadal pamięta jakie są moje ulubione,  „sorbet mango”.  Opowiadał jak to z chłopakami ćwiczy i tym podobne, nie zmuszał mnie do opowiadania o tym co się wydarzyło. Widział, że już więcej nie chce rozmawiać o tym. O dziwo dostali oni miesiąc wolnego, ale mieli w tym czasie jakieś wywiady wiec czasem będzie znikał. Wspomniał coś, że ma przyjść Tao dzisiaj. „Nawet jak mają wolne nie mogą bez siebie żyć?” przeszło mi przez myśl. Poczułam gniew, zazdrość… Za mną tak nie tęsknił. Weszliśmy do domu i zastał nas cudowny zapach dochodzący z kuchni. Chłopak prawie, ze pędem ruszył do kuchni. Ja dreptałam za nim z niewesołą miną. Nie miałam największej ochoty jeść, ani słuchać więcej opowiadań Kevina. Byłam zazdrosna i to cholernie. Bo do cholery tęsknił bardziej za kumplami niż za mną. Przywitałam się z „ciocią” , która oznajmiła mi że moje rzeczy już są w moim pokoju. Zjadłam pospiesznie w milczeniu obiad, chociaż tak naprawdę pogrzebałam w nim tylko i zostawiłam ich samych.
Poszłam do pokoju. Jasno zielone ściany, na jednej tej do której przylegał zagłówek łóżka był wymalowany na biało kwiat wiśni. Niewielki kremowy dywanik był na środku podłogi. Małe białe biurko tuż pod oknem, dwie szafki narożne i stolik nocny obok łóżka. Wszystko w białym kolorze. Na jednym ze stolików stała lampka z białą „stopką” i kremowym okryciem żarówki. Zasłony również były w kremowym kolorze. „Idealnie” pomyślałam. Usiadłam na łóżku, zrobionym  nie z drewna lecz metalowe z  pięknym zagłówkiem również w kolorze białym. Pościel zielona, w kremowe i białe ślaczki. Nogi skuliłam i oparłam na nich brodę. Wpatrywałam się w jasno brązowe drzwi. Czekałam… Chciałam aby w nich pojawił się YiFan, żeby mnie przytulił, powiedział, że tęskni. Znałam go i wiedziałam, że nigdy nie był dobry w wyrażaniu uczuć. Tylko matce mówił o uczuciach. Był z nią silnie związany. Po moich policzkach spłynęły pierwsze słone krople. Aż do jego przyjazdu czułam się świetnie w tym domu, teraz jednak już nie… Chciałam wrócić do Kanady, schować się przed nim. A dlaczego? Skoro tak cholernie za nim tęskniłam… Właśnie, tęskniłam tylko ja. On kompletnie miał gdzieś mnie. Dotarło to do mnie zbyt późno. Usłyszałam kroki na korytarzu, zbyt głośne aby należały do kobiety. Oznaczało to, że należą do YiFan’a. Myślałam, że idzie do siebie, ale nie. Ciche pukanie dotarło do mych uszu. Nie czekał jednak na pozwolenie wejścia, widząc moja zapłakaną twarz zamknął drzwi i szybkim krokiem znalazł się przy mnie. Usiadł obok na łóżku i otarł moje łzy.
- Czemu płaczesz?- spytał tak cicho jakby nie chciał wymawiać tych słów.
- Nienawidzę cie- wysyczałam patrząc mu prosto w oczy. Zdziwiło go to, ale nic nie mówił. Patrzył na mnie z bólem i złością. – Nienawidzę Cie YiFan! Wyjdź stąd! – wydarłam się po dłuższej chwili milczenia.
- Nie, powiedz mi co ci jest- ton jego głosu wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie zniesie sprzeciwu. Uderzyłam go w twarz. Dopiero po tym ocknęłam się. Zrobiłam to odruchowo, ze złości. Nie chciałam jednak tego, ale nie przeprosiłam go. W sumie, należało mu się.
- To za wszystkie dnie, które przecierpiałam z tęsknoty za tobą! Jesteś największym kretynem świata Kevin. Tęskniłam każdego dnia coraz bardziej, a ty jakby w ogóle naszej przyjaźni nie było- powiedziałam gniewnie.- Wyjdź stąd do cholery, bo przysięgam jeszcze dziś spakuje się i wrócę do Kanady a tam zrobię to co ostatnio mi nie wyszło.
- Przestań…- powiedział, a do jego oczu naszły łzy. – Jesteś egoistką, jak możesz krzywdzić siebie. To najbardziej egoistyczna postawa jaką człowiek może przyjąć. Robisz to bo tak chcesz, nie myśląc o tym co czują twoi rodzice, co czuję ja…- wyszeptał ostatnie trzy słowa.
- Ty postąpiłeś egoistycznie nie kontaktując się praktycznie ze mną! Nic dla ciebie nie znaczyła nasza przyjaźń! A tak naprawdę przetrwałabym te docinki ludzi bez cięcia się gdybyś do cholery jasnej chociaż się odzywał! To tęsknota za tobą  przygnębiła mnie najbardziej do cholery! Jesteś dupkiem YiFan! Wyjdź- zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Coraz głośniej szlochałam, byłam gotowa uderzyć go jeszcze raz jeśli powie jeszcze cokolwiek. Miałam dość słuchania jego nędznych wymówek, pouczeń i kazań.
- Jeśli myślisz, że nie tęskniłem za tobą to się mylisz… Żałuję, że nie mogłem poświęcać więcej czasu na rozmowy z tobą. Czułem, że coś jest nie tak, że coś cie męczy. Czułem to mimo, iż nic nie wiedziałem. Co jakiś czas dzwoniłem do twojej mamy, ale ona nigdy nic nie mówiła. Wiedziałem, że ty mi prawdy byś nie powiedziała, więc nie było sensu pytać. Ale martwiłem się. Nie pozwolę wrócić ci do Kanady, bo gdy będziesz tutaj będę mógł częściej się z tobą kontaktować. Egoistyczne wiem. Ale inaczej być nie może. Nie pozwolę też abyś więcej cierpiała – patrzyłam na niego z szeroko otartymi oczami. Nie wiedziałam co powiedzieć, nagle moja złość zaczęła odchodzić. Na jej miejsce wstępowało pożądanie i miłość…
- YiFan…- chciałam coś powiedzieć, ale nie potrafiłam zebrać słów.
- Kocham Cię- powiedział najczulej jak potrafił. Nie byłam pewna czy to czasem nie jest sen. Ale gdy przyciągnął mnie do siebie i pocałował rozumiałam, że nawet jeśli to nie chcę się z niego budzić. – Najbardziej na świecie…- wyszeptał mi do ucha.
- Ja zrozumiałam, że cię kocham jak tylko wyjechałeś…- powiedziałam przez łzy.

- Ja dużo wcześniej- uśmiechnął się i ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Tak czułym i delikatnym, jakby bał się, że zaraz mnie straci. Tak krucha i cudowna miłość kryła się w nas od tylu lat… Ta chwila była najważniejsza w naszym życiu, była przełomem. Bo oto z przyjaźni przeszliśmy w miłość. Delikatna, krucha i wrażliwa. Namiętna i czuła. Jak wiatr, którego nie widać ale czuć. Jak ogień świecy, o który trzeba dbać. Nasza miłość, wyjątkowa miłość. 





Wasza Yehet~

wtorek, 15 lipca 2014

Dwie historie ~D.O. i Yoda. cz.2

Witam.;) Mam dla was kolejną część opowiadania pisanego z różnych perspektyw. Jest ono dalej w trakcie pisania, więc jeśli chciałybyście aby coś sie stało w tym opowiadaniu to piszcie!! Naprawdę przydadzą mi sie pomysły, bo ile można liczyć na swojej fantazji? Z czego mam ostatnio poważne z kręgosłupem co uniemożliwia mi całkowitego rozwinięcia sie podczas pisania...
Saranghae!

SungRi
Spacerowałam po parku bez celu, nie chciałam wracać do mieszkania siostry jeszcze. Musiałam pobyć sama, przemyśleć wszystko. Miasto wieczorami było takie piękne, a w parku mimo później pory można było spotkać wielu ludzi. Wiele zakochanych par właśnie o tej porze spacerowało. Widząc jedną z nich popłakałam się. Przypominali mnie i Yodę. On wysoki, szeroki uśmiech, ona niska o jasnej cerze, wpatrzona w chłopaka jak obrazek. Czułam pustkę w sercu, czułam jakbym miała mniejszy dostęp do powietrza. Brakowało mi czegoś ważnego, brakowało mi jego.
Usłyszałam czyjeś kroki za mną i nieprzyjemny wzrok czyjś. Po moim ciele przeszły dreszcze obrzydzenia i strachu. Przyśpieszyłam kroku i zaczęłam zmierzać w kierunku najbliższego wyjścia z parku. Nagle zrobiło się tak ciemno i pusto. Mój oddech przyspieszył, a serce biło niezdrowym rytmem. Strach osiągnął najwyższy szczebel gdy poczułam szarpnięcie za ramię. Odwróciłam się machinalnie w stronę napastnika z przerażeniem w oczach. Z mojego gardła wydobył się cichy pisk. Napastnikiem okazał się niewysoki mężczyzna o czarnych włosach, około trzydziestu lat. Patrzył na mnie oczyma przepełnionymi obrzydliwym pożądaniem. Chciał dłonią dotknąć mojego policzka, ale ja spanikowana odskoczyłam na bok potykając się przy tym niezdarnie. Facet zaśmiał się i rozejrzał się na boki. Wykorzystałam tą chwilę nieuwagi i szybko wstałam z ziemi. Zaczęłam biec czym prędzej w kierunku wyjścia z parku. Bałam się i to cholernie. Spojrzałam do tyłu by sprawdzić czy tamten gość czasem mnie nie goni. Wpadłam wtedy na kogoś i przerażona na śmierć zaczęłam piszczeć i uderzać na oślep rękoma.
- Ej, ej! Noona, to ja- usłyszałam znajomy głos. Należał on do KyungSoo. Chłopak przytulił mnie delikatnie widząc w jakim jestem stanie. Gdy się uspokoiłam puścił mnie.
- Co tu robisz?- spytałam wycierając policzki, po którym spływały nadal słone krople.
- Już dawno powinnaś być w domu. Dzwoniła do Ciebie NooMi, ale nie odbierałaś, więc kazała mi ciebie poszukać – uśmiechnął się chłopak przyjaźnie. Ach D.O. moja siostra to szczęściara…
Weszłam do mieszkania wraz z D.O., moja siostra ze łzami w oczach rzuciła mi się na szyję. Była bardzo przewrażliwiona gdy nie wiedziała co się dzieje ze mną. Od utraty rodziców w wypadku, który był dwa lata temu byłyśmy ze sobą bardzo blisko. Obie bałyśmy się utraty drugiej.Ja jako starsza siostra musiałam szybko się pozbierać by zadbać o NooMi, ona zaczęła żyć dopiero gdy poznała KyungSoo. Mi było łatwiej, bo musiałam stanać na nogi, to był mój obowiązek. Poza tym miałam ChanYeol’a…
Gdy NooMi uspokoiła się poszłam do łazienki. O tak. Gorąca kąpiel była teraz lekiem na całe zło. Napuściłam wodę do wanny, nalałam cytrusowego płynu do kąpieli. Czułam się jak u siebie w domu. Tak naprawdę to był mój dom, bo co siostry to i moje. Obie wyznawałyśmy taką zasadę. Jej chłopak nie miał nic przeciwko, zwłaszcza, że byliśmy jak rodzeństwo. On traktował mnie jak starszą siostrę, tak jak Yoda traktował NooMi jako młodszą. W sumie byliśmy jak rodzina, jakbyśmy z Yeol’im byli małżeństwem i D.O. z moja siostrą to samo. Wychodząc z kąpieli spojrzałam w lustro nad umywalką, moje oczy były czerwone od łez. Jeszcze niedawno byłam najszczęśliwszą osobą na świecie, a dziś w jeden z najważniejszych dni ogarniał mnie smutek. Ubrana w piżamę wyszłam z łazienki i powędrowałam do kuchni, skąd dochodził przecudny zapach. Dostrzegłam krzątającego się przy kuchence czarnowłosego, a moja młodsza siostra siedziała przy wyspie podpierając twarz na dłoniach. Poszłam do przedpokoju gdzie zostawiłam swoja torebkę wyciągnęłam z niej telefon i sprawdziłam ile mam nieodebranych połączeń. Było ich aż pięćdziesiąt z czego ponad trzydzieści od ChanYeol’a, reszta od NooMi. Miałam też dziesięć wiadomości od chłopaka. Zamknęłam się w swoim pokoju i po kolei każdą odczytywałam. Jedna była bardzo długa wysłana jakieś piętnaście minut temu. W skrócie chłopak napisał jaki z niego dupek i że się zmieni. Prosi o drugą szansę i napisał jak bardzo mnie kocha. Odpisałam mu, że czekałam na jego starania zbyt długo i że okazał mi tak naprawdę, że się nie liczę. Cóż po śmierci rodziców potrzebowałam więcej uwagi, miłości i troski niż inne dziewczyny. Byłam bardziej samotna niż mogło się wydawać mimo, iż moja cudna siostra dawała mi tyle szczęścia. Stałam się bardziej wrażliwa. Chwilę później dostałam kolejnego sms’a „Spieprzyłem wszystko co mogłem spieprzyć. Obiecuję Ci, że naprawie to. Zawalczę o twą miłość na nowo, bo bez Ciebie jestem nikim. Przepraszam Cię z całego serca. Kocham Cię księżniczko.” Gdy to przeczytałam rozpłakałam się i zaraz po tym zasnęłam.
ChanYeol
Siedziałem na sofie w pustym salonie. Całe mieszkanie było ogarnięte smutkiem, pustką, rozpaczą. Czułem, że świat powoli traci barwy. Straciłem ja, straciłem mój świat, życie, powietrze. Nie mogłem uwierzyć, że pozwoliłem by moja „muza” , moja królewna odeszła. Po głowie chodziły mi wszystkie sytuacje, w których dałem jej odczuć, że już nie jest ważna. Było ich wiele, zbyt wiele w tak krótkim czasie. Obiecywałem powroty wcześniejsze, a szedłem do baru z chłopakami. Gdy próbowała mi coś powiedzieć, ja udawałem, że słucham. Widziałem jej smutek, ale byłem zajęty sobą. Prymitywne męskie myślenie mi się włączyło „ zdobyłem” – co oznaczało, że czas przestać się starać. A moja księżniczka jak żadna inna potrzebowała więcej. Znałem jej przeszłość, wiedziałem ile przeszła, mimo to zachowywałem się jak kretyn. Moje serce rozdzierało od środka ból i smutek. Byłem wściekły na siebie samego. W ogóle nie starałem się, a ona… Mimo to postarała się bardziej niż ja… Próbowała naprawić wszystko, a ja? Spieprzyłam to. Spojrzałem na bilety leżące na stoliku do kawy, podarłem je. Z oczu płynęły mi łzy. Tak, facet a płacze. Postanowiłem walczyć, albo wygram życie, albo umrę w samotności.
Wysłałem kolejnego sms’a do niej. Pisałem co pięć minut od godziny do niej. Odpisywała co drugą wiadomość. Ale odpisywała, a to się liczyło. Zaczęliśmy pisać, a to początek… Przez sms’y łatwiej było mi powiedzieć jej wszystko. Mówiła mi co ja boli, co źle zrobiłem. Wszystko… Niby zakończyła nasz związek, ale…. Szanse na odzyskanie jej są. Gdyby miała mnie kompletnie już w dupie, nie odpisałaby ani na jedna wiadomość. Katowałem ją tymi wiadomościami, jak bardzo ją kocham, aż przestała odpisywać… Ale jak napisałem tylko, że się zmienię, że postaram się i niech mi tylko powie co powinienem zrobić odpisywała. I tak się zaczęło… Sms za sms’em.
„To na dobry początek już i tak dużo” pomyślałem.

KyungSoo
Leżałem w łóżku, czekając na NooMi, która jakiś czas temu zniknęła w łazience. Rozmyślałem nad tym co zrobić by obiad u rodziców nie wywołał smutku na twarzy mojej ukochanej. Za każdym razie gdy spotykaliśmy się u moich rodziców, ona potem wieczorami płakała. Moja matka i ojciec nie byli złymi ludźmi do „szpiku kości”, ale bardzo nie popierali mojego związku z dziewczyną. Nie chcieli zbytnio jej poznać, była ona biedniejsza i to się liczyło. Żyła skromnie, ale co się dziwić? Gdy ją poznałem to SungRi zarabiała na nie obie.
Spojrzałem na ścianę, na której znajdowały się zdjęcia moje i dziewczyny, jej siostry z ChanYeol’em, oraz ogólnie nasze wspólne.  Rozmyślenie moje powędrowały w kierunku chłopaka Noony. Z Yodą znałem się już bardzo długo, byliśmy przyjaciółmi. Obiecałem mu, że zadbam o nią teraz gdy się rozstali. On natomiast obiecał, że będzie walczył. Cóż, rozmawiam z nim codziennie, widujemy się każdego dnia. Jego zachowanie rozzłościło mnie, ale mimo to był moim przyjacielem. Postanowiłem mu pomóc odzyskać SungRi, kochał ją tylko po prostu się zagubił. Moje myślenia znowu powędrowały do niewysokiej dziewczyny, która sprawia, że moje serce bije jak oszalałe. Najważniejsza osoba w moim życiu, najprawdopodobniej w tym momencie leży w wannie wypełnionej gorącą wodą, okryta pianą. Na samą tą myśl zrobiło mi się gorąco. Nie jestem i nigdy nie byłem typem faceta, który musi zaliczyć laskę zaraz jak ją poderwie. Ale… Jestem facetem i bliskość tak cudnej kobiety działa jak cholera na moje myśli. Nie naciskałem nigdy na NooMi, chciała czekać więc czekam… Nie było to łątwe, przyzwyczajenie się do tego, ale stracić jej nie mogłem. Każdego wieczora, gdy tylko śpimy razem, gdy wtula swe drobne ciało, gdy czuje jej ciepły oddech na moim torsie… W środku, aż wszystko się gotuje. Staram się zachować zimną krew, ale jest, było i będzie ciężko…
NooMi

Okryta ręcznikiem, spojrzałam w lustro i westchnęłam. Nie lubiłam nigdy swojego wyglądu. Od wagi, aż po noc, wszystko było nie tak. Chciałam ważyć mniej, mieć większe piersi, usta o ładnym kształcie. Nawet moje rzęsy były okropne. Czułam się nieatrakcyjna, za każdym razem, gdy kładłam się do łóżka z chłopakiem. Nienawidziłam gdy nazywał mnie piękną, bo czuła, że jest inaczej. No bo jest… Ubrałam się w piżamę składajacą się z krótkich spodenek i szerokiej koszulki, która często lubiła się osuwać z jednego ramienia delikatnie. Jeszcze raz spojrzałam w lustro i cichy jęk niezadowolenia wyszedł z moich ust. „Pewnie jego byłe były ładniejsza i spał z najpiękniejszymi” pomyślałam i zrezygnowana ruszyłam do pokoju. Zostałam w nim leżącego chłopaka z zamyśloną miną. Położyłam się obok niego na łóżku i przykryłam się kołdrą po same uszy. Nie lubiłam gdy patrzył na mnie jak nie byłam pomalowana. Jeszcze szpetniejszy ryj…
- Proszę Cię odkryj twarz. Dobrze wiesz, że nie lubie tego- usłyszałam poważny ton głosu D.O.
- Ale mi zimno- wyszeptałam i udałam, że drżę.
- Cholera jasna Jagi nie denerwuj mnie i odkryj tą cudną twarzyczkę- nie zdążyłam odpowiedzieć, a już zrzucił ze mnie okrycie. – Teraz będzie ci dopiero zimno.
Naburmuszona odwróciłam się w jego stronę i wytknęłam mu język. Odebrałam kołdrę i znowu położyłam się odwrócona plecami do niego. Prychnął tylko i przyciągnął do siebie bliżej całując delikatnie moją szyję. Leżeliśmy tak milcząc jakieś dziesięć minut, gdy chłopak westchnął delikatnie. Poczułam jak odsuwa się ode mnie, szelest odkrywanej kołdry, skrzypnięcie łóżka i ciche kroki. Wyszedł z sypialni tak po prostu. Do oczu naszły mi łzy. „Pewnie teraz żałuje, że nie może spać z pięknymi modelkami” przeszło mi przez myśl. Po chwili jednak chłopak wrócił z jakąś książka z naszej domowej biblioteczki, winem i dwoma kieliszkami. Spojrzałam na niego z lekkim zdziwieniem.
- Mam ochotę na wino, książkę kiedyś muszę skończyć- odpowiedział na moje nieme pytanie. – O i tobie też przyniosłem kieliszek gdybyś miała ochotę- uśmiechnął się delikatnie.
Pokiwałam delikatnie na zgodę. Chłopak nalał do kieliszków napój i jeden podał mi. Ja zabrałam od niego kieliszek i butelkę wina. Uśmiechnęłam się łobuzersko i wyszłam z pokoju. Postanowiłam wypić je z siostrą. Zagarnęłam po drodze w kuchni jeszcze jeden kieliszek i powędrowałam do siostry.
Lekko wstawiona wraz z siostrą śmiałam się i kulałam po podłodze. Przeszłyśmy już prawie wszystkie emocje. Od smutku, przez gniew po śmiech. Zabrakło tu zażenowania, które właśnie nadchodziło. Moja siostra postanowiła mi dać wykład na temat seksu. Gdy tylko zaczęła ten temat zaczęłam piszczeć przerażona i zrobiłam się cała czerwona ze wstydu. Po pewnym czasie jednak oswoiłam się z tym tematem. Spytałam się SungRi o jej pierwszy raz. Miałam mnóstwo pytań do niej jeśli chodzi o to. Cóż ja i KyungSoo jeszcze nic… A bałam się tego, jak cholera. Pytałam o wszystko, czy bolało, ile trwał ten pierwszy stosunek, jak było. I co najważniejsze z kim był ten pierwszy raz.
- Oczywiście, że ChanYeol był pierwszy, jedyny…- zasmuciła się lekko, lecz po chwili rozpromieniła się. – Była to magiczna chwila !! Cóż miał przede mną inne co ułatwiło sprawę i dzieki temu nie była to katastrofa. Ale więcej ci nie powiem- wytknęła mi język i puściła oczko. W tym momencie dziewczyna dostała sms’a. Spojrzała w telefon i uśmiechnęła się mimowolnie, aczkolwiek bardzo delikatnie.
- Od kogo?- spytałam widząc ten niewielki uśmieszek. Dostała go od Yody. Powiedziała, że dostaje co jakiś czas jednego sms’a z wysnaniem miłości, dokładnie tak zaczęła się ich miłość dwa lata temu.
Lekko wstawiona, chociaż lekko to mało powiedziane, szłam w kierunku sypialni. Modliłam się aby D.O. spał Będąc w takim stanie racjonalnie za bardzo nie myślałam. Mogłam powiedzieć takie rzeczy, że dobrze byłoby nie pamiętać na drugi dzień nic. Starałam się wejść do pokoju jak najciszej się da, niestety po pijaki jestem jeszcze bardziej niezdarna. Weszłam i omal się nie przewróciłam potykając się o własne nogi. Na szczęście złapałam się drzwi w ostatniej chwili. Zaczęłam głośno się śmiać. Chłopak natychmiast włączył lampkę nocną i spojrzał na mnie przenikliwie. Westchnął i wstał z łóżka. Podszedł do mnie, wziął na ręce i zaniósł na posłanie. Położył się chwilę później obok mnie i zgasił lampkę. Rzucałam się po pościeli nie wiedząc czego chce. Czułam silną potrzebę rozmowy z chłopakiem na temat pierwszego razu, który chciałam mieć już za sobą. Zastanawiałam się czy już śpi…
-Jagi proszę cię przestań się tak wiercić!- jęknął chłopak. Zapalił lampkę nocną i spojrzał na mnie. Zaczerwieniłam się, ale dobrze, że moje policzki już i tak były czerwone od alkoholu.
- KyungSoo…- wyszeptałam na co on przekrzywił głowę na bok zastanawiając się o co mi może chodzić.- Ile dziewczyn miałeś przede mną ?- zapytałam prosto z mostu. Zakrztusił się powietrzem słysząc to pytanie. Zdziwiło go i to bardzo.
- Jagi o co ci chodzi?
- Ile ich było? Ile z nich przeleciałeś?- warknęłam zła. Sama nie wiem o co, ale jak już mówiłam człowiek po pijaku nie bardzo robi coś racjonalnego.
- Po co ci ta wiedza?- patrzył na mnie poważnie. Wyczekiwałam jakiegoś zażenowania, że się zarumieni lub coś, ale nic takiego nie miało miejsca. Albo nie krępowała go rozmowa bo jestem narąbana, albo w ogóle go to nie krępowało.
- Odpowiedz na to proste pytanie. Chce wiedzieć ile przede mną przeleciałeś- usiadłam szybko co wywołało zawroty głowy.
- Ciebie nie przeleciałem- zauważył, a w moich oczach pojawiły się łzy. Wystraszyło go to, bo zaraz zaczął mnie przepraszać. – Jagi nie to miałem na myśli! Nie jestem zły, że my jeszcze tego nie robimy do cholery! Przepraszam!
- Ile?- spytałam przez łzy.
- Kilka…- wyszeptał tuląc mnie do siebie. Sama nie wiem po co mi wiedzieć to wszystko. Ale czułam silną potrzebę dowiedzenia się wszystkiego.
- Kiedy był ten pierwszy raz? Kim ona jest? Dlaczego z nią? – pytania wypływały wręcz z moich ust. Chłopak tylko patrzył na mnie poważnym wzrokiem, jakby badał czy jestem gotowa na to co usłyszę. Bałam się, że powie iż w niedługim czasie przed poznaniem mnie. Nie chciałam aby w krótkim czasie zaliczył kilkanaście dziewczyn. Ale też nie chciałam aby mi powiedział, że kochał którąś z nich.
- Jagi…- widziałam w jego oczach, że nie chce o tym mówić. Mój wzrok jednak wyraźnie dał mu do zrozumienia, że nie zamierzam odpuścić. Alkohol tylko powiększył mój upór. – Ech… Miałem dziewiętnaście lat. Chodziłem wtedy z jedną dziewczyną z klasy. Dlaczego z nią? Bo byliśmy parą.- Patrzyłam na niego dalej wyczekując więcej informacji.- Ona to przeszłość, jak cała reszta… Liczysz się tylko ty Jagi.
- Kochałeś ją?- padło pytanie, którego chyba nie chciał usłyszeć.

- SeoHyun i ja… czułem coś do niej, ale to nie była miłość. Wtedy wydawało się, że jest inaczej. Zrobiliśmy to na pożegnanie, wyjechała za granicę wraz z rodzicami. Samo jakoś tak wyszło…- wyszeptał ostatnie zdanie i spojrzał na mnie oczyma pełnymi czułości.- Ale odkąd jestem z tobą nawet nie pomyślałem o innej. Pragnę tylko ciebie i tylko z tobą sypiać. Chce byś była moja… już zawsze- powiedziawszy to ucałował mnie w usta. Delikatnie, aczkolwiek ja pogłębiłam pocałunek. Pragnęłam więcej, chciałam by jego ręce wodziły po moim ciele… Odsunął się jednak ode mnie i ucałował w czoło.- Jak będziesz trzeźwa- zaśmiał się widząc moją minę. Zgasił lampkę i położyliśmy się. Tym razem wtuliłam się w niego czując jego usta na czubku mojej głowy.- I nie prowokuj mnie, bo się nie powstrzymam.






Zapraszam do komentowania kochane<3 przydadzą się miłe słowa jak i słowa krytyki.;* Jak wam się podoba scena z opowiadajacym D.O. o swoim pierwszym razie?:D Ahahaha. 
Pozdrawiam .;*
Jeszcze raz Saranghae!
Ps. Jeśli macie jakieś życzenia proszę bardzo, można zamawiać opowiadania!! <3 Jesteśmy tu dla was<3

~Yehet

środa, 2 lipca 2014

Baozi cz.3 ~Kai

Obejmowałem ją i czule głaskałem po głowie. Miałem nadzieje, że już nie będę musiał jej wypuszczać. Moje serce wariowało kiedy czułem jej bliskość. Po chwili dziewczyna nerwowo zaczęła bawić się palcami swojej bladej dłoni. Nie wytrzymałem i chwyciłem ją za dłoń. Mimo wysokiej temperatury na dworze, była lodowata. Nie panowałem nad sobą więc wplotłem moje palce między jej i przytuliłem ją mocniej. Miałem wrażenie, że lekko się wzdrygnęła więc niepewnie odchyliłem głowę i na nią spojrzałem. Jej wielkie, cudowne, ciemne oczy wpatrywały się we mnie zaskoczone.
Chyba jej nie wystraszyłam, prawda?
Nie odsunęła się więc chyba nie robiłem nic złego. Patrzyłem na nią trochę wystraszony, ale nie mogłem nad sobą zapanować. Mój wzrok odruchowo powędrował do jej ust. Były takie… idealne. Przyciągały mój wzrok, a ja nic nie mogłem na to poradzić. Chciałem, cholernie chciałem sprawdzić jakie są w dotyku, w smaku…
Delikatnie drgnąłem i zacząłem pochylać się w jej stronę. Otworzyła szerzej oczy, ale nie odsunęła się. Siedziała bez ruchu i tylko jakby czekała. Kiedy się zbliżałem jej oczy powoli zaczęły się zamykać. Dzieliły nas już tylko minimetry. Czułem jej delikatny oddech na ustach. Już tak nie wiele brakuje…- pomyślałem i przysunąłem się o kolejny minimetr.
Nagle drzwi wejściowe trzasnęły, a do moich uszu doszły głośne rozmowy i śmiechy. Dziewczyna otworzyła oczy po czym odsunęła się nerwowo widząc, że je tego nie zrobiłem. Spojrzałem w stronę drzwi z wściekłością.
- Cholera…- mruknąłem pod nosem po czym wstałem. Wyszedłem z pokoju nie odwracając się do dziewczyny. Nie miałem odwagi tego zrobić, a po za tym gdyby zobaczyła moją czerwoną twarz…
Cała reszta wróciła do domu śmiejąc się w najlepsze.
- I co z SoRi?- zapytał BaekHyun podchodząc do mnie.
- Już lepiej.- mruknąłem. Chłopak spojrzał zdziwiony moim tonem, ale tylko wzruszył ramionami i poszedł do dziewczyny, którą zostawiłem w pokoju.
Baozi nie wyszła już tego wieczora z pokoju. Siedziałem w kuchni przez bardzo długi czas myśląc co zrobię kiedy spojrzę jej w oczy. Wszyscy już poszli spać, a ja nadal krążyłem po kuchni nie wiedząc co zrobić. Kiedy w końcu wybiła druga w nocy odważyłem się wrócić do naszego pokoju. Wziąłem ze sobą szklankę soku pomarańczowego dla dziewczyny. Cicho wszedłem do pokoju nie chcąc jej obudzić. Leżała plecami do mnie zwinięta w kłębek. Jak najciszej postawiłem szklankę soku obok jej łóżka i delikatnie okryłem ją kołdrą widząc, że ma całe plecy na wierzchu.

Do końca pobytu już ani na chwile nie byliśmy sami. Tylko w nocy, ale dziewczyna zazwyczaj szybciej zasypiała, a ja nie miałem serca żeby ją obudzić i pogadać. Cały czas wokół SoRi krążyła SangMi. Ciągle pytała czy wszystko w porządku, czy dobrze się czuję, chodziła zawsze z nią, odstawiając nawet SeHun’a. Mimo to chłopak mówił, że rozumie, że jego dziewczyna się martwi o przyjaciółkę i nadrobią to innym razem.  
Tylko do jasnej cholery mi to przeszkadza no!!! Muszę z nią pogadać, a nie mam możliwości…
Dziewczyna zachowywała się tak jakby się nic nie stało. Śmiała się, rozmawiała, a mnie aż skręcało od środka z zazdrości. Bo rozmawiała ze wszystkimi tylko nie ze mną.
- Baozi słuchaj…- zacząłem odwracając się w jej stronę przy obiedzie.
- SoRi! Jak się dzisiaj czujesz?- wykrzyknął ChanYeol z ogromnym uśmiechem.
Zaraz chyba mu coś zrobię… Czemu mi przerywa…- pomyślałem zaciskając pięść pod stołem.
- Doskonale.- zachichotała dziewczyna. Chwyciłem moimi pałeczkami trochę mięsa i nałożyłem do jej miseczki. Spojrzała na mnie zaskoczona.
- Jedz.- mruknąłem tylko i sam wróciłem do jedzenia.

***
W szkole zacząłem pilnować dziewczynę na każdym kroku. Nie chciałem żeby te listy znów się pojawiły. Nie rozmawiała ze mną na temat tego co zaszło nad morzem. Udawała jakby nic się nie stało. Nie wiem czy była zawstydzona, czy może chciała o tym zapomnieć? Może źle zrobiłem, że chciałem ją pocałować?

Nie dawało mi to spokoju. Siedzieliśmy właśnie na dziedzińcu przed szkołą i jak zwykle jedliśmy drugie śniadanie. SangMi oparta o ramię SeHun’a zajadała właśnie kanapki, BaekHyun z ChanYeolem i SuHo grali w kosza na boisku obok, D.O. czytał jak zwykle jakąś książkę oparty o drzewo, a ja wlepiałem oczy w SoRi, która jadała sałatkę owocową. Wkurzyłem się, że znowu przyniosła do szkoły tylko to. Chwyciłem swoją torbę i wygrzebałem z niej pudełko, w którym znajdowało się przygotowane przez moją mamę drugie śniadanie. Specjalnie poprosiłem żeby przygotowała mi dwa.
-Zjedz to.- powiedziałem i włożyłem jej w ręce pudełeczko.
- Co to?- zdziwiła się.
- Moja mama zrobiła dla ciebie.- odpowiedziałem zgodnie z prawdą. Teraz dziewczyna będzie musiała to zjeść, bo inaczej będzie się bała, że urazi moją mamę.
Plan idealny!
Widziałem, że robi to nie chętnie, ale otworzyła pudełko i zaczęła jeść. Poprosiłem mamę żeby zrobiła jej ulubiony ryż z warzywami.
- Dziękuje.- powiedziała po skończonym posiłku i uśmiechnęła się do mnie.
- Co robisz w sobotę?- zapytałem prosto z mostu.
- Nic.
- Pójdziemy do kina?
Grupka naszych znajomych spojrzała na mnie dziwnie, ale nie odezwali się. Tylko BaekHyun stanął i uśmiechnął się od ucha do ucha ukazując przy tym chyba wszystkie swoje zęby.
- Jasne.- odpowiedziała.- Leci film, który mieliśmy zobaczyć. Chcecie iść z nami?- zwróciła się do wszystkich zebranych.
- Nie możemy!- wykrzyknął nagle BaekHyun.- Mamy coś do zrobienia w sobotę.- powiedział, a wszyscy mimo, że zdziwieni to jak zobaczyli jego minę, przytaknęli mu.
Jezu stary kocham cię.- pomyślałem. Chłopak podniósł dyskretnie kciuk w moim kierunku, a ja uśmiechnąłem się szeroko.

W piątek zaspałem do szkoły. Kiedy się zorientowałem, ubrałem się w zawrotnym tempie i bez śniadania wybiegłem z domu. Całą drogę biegłem więc kiedy w końcu dotarłem do klasy nie mogłem złapać oddechu. Oczywiście na pierwszą lekcje już nie zdążyłem, ale na drugą już tak. Usiadłem w mojej ławce, a mój wzrok przykuło puste miejsce obok.
- Gdzie jest Baozi?- zapytałem rozglądając się.
- Nie przyszła dzisiaj.- odpowiedział SeHun, a SangMi ciskała w moją stronę piorunami z oczu. Ta dziewczyna chyba mnie nienawidzi…
- SangMi?- zapytałem niepewnie.- Coś nie tak?
- Jak możesz tak po prostu na to pozwalać!- dziewczyna nie wytrzymała i po prostu wybuchła.- Wczoraj SoRi dostała kolejny list. Tylko, że tym razem dodatkowo miała wylaną zupę kimchi w szafce! To twoja wina!
Siedziałem zszokowany. Znowu nic mi nie powiedziała… Znowu udawała, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
Wstałem z miejsca z hukiem odsuwając krzesło. Byłem w tym momencie ostro wkurwiony. Za wszelką cenę dowiem się kto to robi.- pomyślałem. Stałem za jednym z filarów na szkolnym korytarzu i patrzyłem w stronę szafki Baozi. Tak jak myślałem podeszła do niej jedna z dziewczyn z pierwszej klasy. Znałem ją tylko dlatego, że wiecznie się gdzieś dookoła mnie kręci. Niby to przez przypadek wpada na mnie na stołówce albo na boisku.
Kiedy zobaczyłem, że składa kartkę z kolejną pogróżką i próbuje wrzucić ją do szafki przez niewielki otwór, podszedłem i szturchnąłem ją w ramię.
- Oppa!- wykrzyknęła tym swoim irytująco piszczącym, przesłodzonym głosikiem. Stanąłem naprzeciw niej i niebezpiecznie zacząłem się do niej zbliżać. Miałem minę rasowego mordercy wiec dziewczyna wystraszona zaczęła się odsuwać, aż w końcu plecami dotknęła szafek. Podniosłem obie ręce i oparłem je zaraz koło jej głowy pochylając się tak żeby spojrzeć jej w oczy. Miała w nich wymalowane przerażenie.
I bardzo dobrze.- pomyślałem.
- O-oppa… Co ty robisz…- szepnęła.
- Jeszcze raz wrzucisz tutaj jakąś kartkę z groźbą lub cokolwiek innego…- warknąłem oschle.- A nie będziesz miała życia w tej szkole. Jeszcze raz spróbujesz coś zrobić Lee SoRi, a osobiście dopilnuje żeby lata twojego liceum były najgorszymi w twoim życiu.
To powiedziawszy odwróciłem się i wróciłem do klasy. Wiedziałem, że to koniec pogróżek. Oczy dziewczyny mówiły wszystko. Teraz już tylko musiałem się spotkać z Baozi.
Wróciłem do klasy gdzie czekali na mnie zdziwieni SeHun i SangMi.
- Wybacz.- powiedziała dziewczyna.- Nie powinnam była na ciebie krzyczeć…
- Miałaś rację. To moja wina. Ale już to załatwiłem.- odpowiedziałem i wyciągnąłem telefon z kieszeni marynarki.
„To koniec listów. Nie masz się już czym martwić. Jak się czujesz?”- wyślij do „Baozi <3”. Długo nie odpisywała. Odpowiedź przyszła dopiero po kilku godzinach.
„Dobrze.”
Byłem wściekły na tą małolatę, ale musiałem się w końcu uspokoić. Musiałem spotkać się z Baozi i wszystko jej wyjaśnić. W końcu powiedzieć jej co czuje…
Modliłem się aby lekcje w końcu się skończyły. Siedziałem w klasie nerwowo ruszając nogą pod ławką odliczając każde sekundy do końca. Nie zwracałem zupełnie uwagi na to co dzieje się dookoła. W głowie miałem tylko te przeklęte wskazówki zegara, które wyjątkowo powoli się dziś przesuwały.
„Porozmawiajmy Baozi…”- napisałem kiedy wybiegłem ze szkoły po zakończeniu lekcji.
„ Nie dzisiaj. Jesteśmy na jutro umówieni, więc porozmawiamy wtedy.”





 


Więc tak oto kończy się 3 część Baozi :3 Kolejna część- 4 będzie już ostatnią i będzie dłuższa niż ta :3
Mimo wszystko mam nadzieje, że przypadnie wam do gustu <3 


~Ohorat