Dla AyaAnakin i Pandzioszka xx
To opowiadanie dedykuję dwóm wspaniałym fanką YiFan'a, które kochają go tak mocno jak ja. Czuje, że to opowiadanie powinno być dedykowane im... Mam nadzieję, ze nie zawiodłam was. Pisałam te opowiadanie z wielkim uczuciem, bo YiFan jest jednym z moich ulubieńców, a historia ta tak bliska memu sercu... Powiedzmy, że niektóre fakty są z mego życia wzięte.
Oby wam sie spodobało. I mówię tu do wszystkich czytelniczek! Bo tak naprawdę jest ono dla każdej z was.
Imię głównej bohaterki... Cóż jeśli wam to przeszkadza mogę zmienić, ale inne jakoś tak... Ach nazwałam ją Edith, ze względów osobistych. Utożsamiam się z bohaterką bardzo, dlatego, że jej wydarzenia są z mego życia wzięte. Nie całkiem ale jednak...
Saranghae. ♥
Siedziałam w samolocie, rozmyślałam
na temat wszystkich wydarzeń z ostatnich kilku miesięcy. To przez nie na moim
ciele widniało kilkanaście śladów po cięciu... wszystko zaczęło sie od wyjazdu
YiFan`a. Jedynego przyjaciela jakiego
miałam. Poznałam go kilka lat temu, przyleciał do Kanady z Chin. Rodzice
wysłali go tutaj ponieważ chcieli aby ich syn uczył sie w najlepszej szkole.
Poznałam go dzięki moim rodzicom, którzy przyjęli go pod swój dach. Znali
rodziców YiFan`a, kiedyś razem robili interesy. Ja ich nigdy nie poznałam.
Kevin bo takie imię przyjął w kanadzie traktował mnie jak młodsza siostrę.
Zaprzyjaźniliśmy sie mimo różnicy wiekowej. Dopiero po jego wyjeździe
zrozumiałam, ze go kocham... dwa lata minęły od naszego ostatniego widzenia.
YiFan wyjechał z kanady w
poszukiwaniu sławy... dostał sie do wielkiej wytworni. Został liderem exo m...
tak mój przyjaciel stał sie sławny. Dopóki chłopak był w kanadzie wszystko było
w porządku. Nikt mi nie dokuczał bo bał sie, iż on im cos zrobi. Poza tym był
bardzo lubiany w śród chłopców a dziewczyny leciały na niego. Jednak gdy
wyjechał... mój koszmar sie zaczął. Znienawidziłam liceum juz od pierwszego
roku. Zaraz po rozpoczęciu Kris odszedł, zostawiając mnie z hienami
społecznościowymi szkoły. Z początku było zwykle dogryzanie, że jestem odludkiem.
A ja po prostu nie lubiłam upokarzania innych i to sprawiło, że trzeba było
upokarzać mnie . Najpierw wyzwiska, potem chowanie rzeczy, wysyłanie liścików z
groźbami a potem.... stało sie najgorsze. Dwóch chłopaków ze szkoły nagrało
filmik jak sie kąpałam po wychowaniu fizycznym... puścili w internet. Nie
wytrzymałam, przestalam jeść jak tylko dostawałam liściki, a potem przeszłam do
cięcia. Filmik przeważył szalę… Postanowiłam się zabić. Niestety moja matka
odnalazła mnie bardzo szybko po tym jak podcięłam sobie żyły.
Leżałam na podłodze tuż obok wanny. W ręku trzymałam żyletkę. Tym razem
nie miałam zamiaru zrobić kresek na ciele… Czas nadszedł na ostateczne cięcie.
Usiadłam i oparłam się o chłodnę kafelki na ścianie. Wzięłam dwa głębokie
oddechy, już nie miałam sił na walkę ze światem. Tęsknota za Kevin’em, który
nie odzywał się już trzy lata jeszcze bardziej utwierdziła mnie w przekonaniu,
że czas to zrobić. Miałam dość, czasem napisał sporadycznie sms’a i pytał co u
mnie. Ale było to raz na dwa miesiące. A ja go potrzebowałam. Szczególnie
teraz, gdy tak cholernie mnie raniono. Kiedyś obiecał, że nie pozwoli bym
cierpiała. „Złamałeś obietnicę YiFan” pomyślałam. Przyłożyłam żyletkę do
idealnie widocznej żyły na moim ręku. Najpierw delikatnie przejechałam wzdłuż
niej. Zaśmiałam się cicho. Kolejne przejechanie po niej było już o wiele
mocniejsze. Najpierw po woli spływała krew, potem zrobiłam to samo z drugą
ręką. Chciałam jak najszybciej skończyć z sobą. Innego wyjścia nie było. Poza
tym rodzice mogli wrócić lada moment. Bardzo szybko krew ze mnie uciekała,
zaczęłam gasnąć. Słabłam bardzo szybko… Przeraźliwy krzyk… Ciemność.
Wytarłam łzę, która zabłądziła na
moim policzku. Jeszcze kilka chwil i samolot miał lądować. Na lotnisku miało
czekać na mnie państwo Wu… Znałam Chiński, mój ojciec bardzo chciał bym go
potrafiła. Kevin pomagał mi w nauce jego bardzo. Moi rodzice też go znali,
matka na poziomie komunikacyjnym, ojciec perfekcyjnie. Cóż zawsze robił
interesy w Chinach. Co nakłoniło mnie do przyjazdu tutaj? Zostałam zmuszona.
Rodzice rozmawiali na mój temat z rodzicami chłopaka. Myśleli, że może udałoby
im się zrobić coś aby Kris ze mną porozmawiał. Jaki wielki zwód przeżyli gdy
dowiedzieli się, że sami mają z nim kiepski kontakt przez tą karierę… Jednak
postanowili, żebym do nich przyjechała. Poznam nowy świat i nowych ludzi. Miałam do wyboru to albo psychiatry. Wybór
był prosty. Ze świrami nie chciałam żyć… Chociaż sama do normalnych nie należę
czyż nie?
Wysiadłam z samolotu,
powędrowałam po odbiór bagażu, zagubiona wśród ludzi rozglądałam się po
lotnisku… Znałam twarze rodziców Kris’a, ale tylko ze zdjęć. Spostrzegłam
kobietę podobną do tej ze zdjęć. Obok niej stał mężczyzna dość postawny,
trzymał w rękach wysoko tabliczkę z napisem „Witaj Edith”.
Czas na nową, beznadziejną, szarą
rzeczywistość. Na nowe okrutne życie – pomyślałam i ruszyłam w ich stronę.
…
Minął dokładnie tydzień od mojego
przylotu do państwa Wu. Z początku czułam się tu okropnie, tak obco. Ale przyzwyczaiłam
się, w końcu w domu też się czułam obco bez YiFan’a. Cóż miałam spędzić tu dwa
miesiące wakacji na próbę. Jeszcze przed próbą samobójczą zdałam egzaminy. Na
zakończeniu jednak się nie zjawiłam. Przebywałam w szpitalu. Dość szybko mnie
wypuścili, ponieważ zagroziłam rodzicom, że zrobię to ponownie i tym razem
skutecznie jeśli mnie nie zabiorą do domu. Jeśli poczułabym tu się lepiej
miałam kontynuować naukę właśnie w Chinach. Trzy miesiące temu skończyłam
dziewiętnaście lat.
Dom państwa Wu był całkiem
przytulny, matka Kris’a nie pracowała. Ale tez nie było takiej potrzeby. Ojciec
Fan’a to szanowany biznesmen i zarabia nie mało. Pani Wu zajmuje się domem i
charytatywnie pomaga w szpitalu. Każdego ranka wstaje bardzo wcześnie by jej
mąż był w stanie przed pracą zjeść coś pożywniejszego niż jedna grzanka i kawa.
Kochające się małżeństwo. Podobnie do moich rodziców się zachowywali. Chociaż u
mnie rodzice oboje zarabiali na dom. Zostałam ulokowana w starym pokoju Kevin’a
gdyż pokój gościnny specjalnie urządzony niedawno dla mnie jeszcze nie był
gotowy do końca. „Ciocia” bo tak kazała siebie nazywać matka mojego przyjaciela
uznała, że nie może mnie wpuścić do pomieszczenia, w którym śmierdzi jeszcze
farbą. Pokój chłopaka miał granatowe ściany. Na jednej z nich były trzy wiszące
półki na książki a dookoła tych półek zdjęcia. Jego z rodzicami, jego z
przyjaciółmi. Zdjęcie EXO, oraz różne takie. Jedno mnie zaskoczyło. Że chłopak
umieścił tam też zdjęcie ze mną z Kanady. Cóż jak odwiedził rodzinę musiał
swoją kolekcje zdjęć powiększyć o zdjęcia EXO i przy okazji umieścił moje.
Cieszyło mnie to trochę, chociaż dalej byłam zła na niego za taki nikły
kontakt. W pokoju było biurko z laptopem chłopaka, nie korzystałam z niego.
Miałam swój własny od rodziców. Łóżko niby jedno osobowe ale dość sporych
rozmiarów. Cóż, zwykły pokój należący do chłopaka.
Spędziłam cały tydzień z panią
domu na poznawaniu miasta, oraz razem robiłyśmy w ogródku za domem. To był raj
cioci. Pełno krzewów z kwiatami, różnego rodzaju drzewka i inne takie. Wszystko
idealnie ze sobą współgrało. Było tam
dużo miejsca, więc oczywiste było iż znajdzie się też ławeczka wśród dwóch
niewielkich drzew, oraz niewielkie oczko wodne. Polubiłam pomaganie jej w
pielęgnowaniu tamtego miejsca.
Wstałam dość wcześnie tego dnia,
zazwyczaj sypiałam do dziesiątej. Tego ranka jednak obudziłam się dokładnie
pięć po szóstej. Słyszałam jak rodzice Kevin’a żegnają się w progu. Trzask
drzwi. Tak. Wujek wyszedł. Wczorajszej niedzieli udało spędził cały dzień z
nami na spacerowaniu i innym takim. Dziś wracaliśmy do rzeczywistości, czas
zarabiać – pomyślałam. Owinęłam się moim jasno różowym szlafrokiem i wyszłam z
pokoju Fan’a. Pospiesznie ruszyłam do łazienki zrobić mniej więcej porządek ze
swoim wyglądem. Uczesałam włosy w misterny kok, ale jednak jakiś. Umyłam zęby i
twarz. Dopiero teraz mogłam pokazać się pani domu. Weszłam do kuchni i
zobaczyłam jak przygotowuje sobie śniadanie i nuci cicho. Gdy usiadłam na
jednym z wysokich krzeseł tuż obok wyspy ( Kuchnia to jedyne miejsce urządzone
całkowicie w nowoczesnym stylu ), spojrzała na mnie z uśmiechem.
- Wcześnie dziś wstałaś- zaśmiała
się. Odwzajemniłam uśmiech.- Masz ochotę na tosty z jajkami?
- Nie dziękuje, nie jestem
głodna. Ale mogłabym zrobić sobie kawę?
- Edith… Ty praktycznie nic nie
jesz… Trochę obiadu i kolacji… Ale to jest bardzo niewiele –powiedziała, ale
nie wpychała mi jedzenia na siłę. Cóż od trzech lat praktycznie się głodziłam.
Nic dziwnego, że żołądek się skurczył trochę… Postawiła przede mną kubek z kawą
i uśmiechnęła się promiennie.- YiFan możliwe, że odwiedzi nas jutro. Ma wizytę
u lekarza kontrolną i musi na niej być. Może znajdzie godzinkę by się
przywitać- widac było, że kobieta okropnie za nim tęskni. Miałam tak samo jak
ona, tylko ja teraz nie chciałam go widzieć. Kiwnęłam głową i sztucznie
uśmiechnęłam się. Matka chłopaka zaczęła wywód na tego co dziś zamierza zrobić
w ogrodzie. A ja słuchałam chociaż nie do końca uważnie.
…
Zmęczona położyłam się bardzo
szybko spać. Co noc dręczyły mnie koszmary, mimo to nie budziłam się. Zazwyczaj
moje okrutne sny dotyczyły tego co było, oglądałam co noc powtórkę z mego
życia… Płakałam przez sen, rzucałam się po łóżku. Czułam się okropnie. Tej nocy
śniło mi się coś znacznie gorszego…
Jeden z chłopaków ze szkoły odważył się na coś więcej niż głupie
dogryzanie. Poczułam czyjąś dłoń na moim biodrze. Właśnie sięgałam po książki
do szafki. Odwróciłam się i zobaczyłam chłopaka z mojej klasy. Koledzy jego
stali i przyglądali się poczynaniom kumpla. Odchrząknęłam aby mnie zostawił.
Pociągnął mnie mocno za nadgarstek i rzucił na szafkę obok. Przygniótł swym
ciałem i nachylił się by mnie pocałować. Szarpałam się, ale on z całej siły
mnie trzymał. Pocałował mnie nachalnie a
z moich oczu poleciały łzy. Ugryzłam go w dolną wargę. Syknął z bólu i
uderzył mnie prostą dłonią w sam środek policzka. Złapał mnie mocniej w pasie
i…
- Nie!- wykrzyczałam przez łzy
podnosząc się machinalnie. Rozejrzałam się dookoła i omal nie zleciałam z
łóżka, gdy dostrzegłam jak czyjeś zdezorientowane oczy wpatrują się we mnie. Zapaliłam
szybko lampkę nocną i zamurowało mnie. Owa osoba okazała się być moim
najlepszym przyjacielem. Wpatrywał się we mnie zdezorientowany tak jak ja.
Wpatrywałam się w niego szeroko otwartymi oczyma. – Kevin…- wyszeptałam.
- Co ty tu robisz?- oboje
spytaliśmy jednocześnie. Przerażeni wpatrywaliśmy się w siebie. Przyjrzał mi
się badawczo i dostrzegł słone krople, które ciągle spływały mi po policzkach.
Usiadł naprzeciwko mnie, złapał moją twarz w obie dłonie i kciukami starł łzy.
Rzuciłam mu się w ramiona. Tak cholernie tego potrzebowałam. Tyle lat w
strachu, ten koszmar… W jego objęciu czułam się taka bezpieczna.
…
Siedziałam na jednym z krzeseł w
kuchni i patrzyłam jak YiFan robi herbatę. Po zalaniu kubków wodą podał jeden
mi. Usiadł naprzeciwko mnie i patrzył. Miał podkrążone oczy ze zmęczenia i był
blady. Widać było że wiele kosztowało go zrobienie rodzicom takiej
niespodzianki. Chciał wrócić w nocy by z rana pokazać się im. Przyglądał mi się
badawczo. Zarumieniłam się. Kompletnie nie wiedziałam co mam robić. Wytrzymałam
jego spojrzenie, co więcej moje byłe pełne gniewu i żalu. Powiódł wzrokiem od
mojej twarzy po ramieniu aż po dłonie zaciskające się na kubku. Przyjrzał się
uważniej moim rękom. Widziałam jak szeroko otwiera oczy ze zdziwienia. Potem
znowu przeniósł wzrok na moją twarz. Cisnęły mi się na język różne wredne
sugestie co do jego zachowania teraz. „To jego wina” przeszło mi przez myśl.
Skarciłam się, bo miał prawo dążyć do marzeń. „Mógł się odzywać!!” kolejny głos
sprzeciwu odezwał się w mojej głowie.
Starałam się panować nad sobą,
ale najchętniej rzucałabym w niego obelgami. Nie odzywał się jednak. Widziałam
jak jego oczy wypełniają się powoli smutkiem. Przykry widok. Nigdy nie chciałam
widzieć tego w jego oczach. Upiłam kolejny łyk herbaty. Chciałabym się okryć
czymś aby nie patrzył dłużej na blizny. Niestety miałam na sobie zaledwie
piżamę składającą się z krótkich różowych spodenek i szarej koszulki luźnej na
ramiączkach. Nie widzieliśmy się tyle czasu, ale żadne z nas nic nie mówiło.
Miałam dość tego milczenia, ale pierwsza nie zamierzałam się odezwać. Wstałam i
ruszyłam do wyjścia z kuchni. Powstrzymał mnie jednym sprawnym ruchem. Złapał
mnie za rękę i przyciągnął do siebie. Nawet nie słyszałam jak wstawał. Poczułam
ból na ręku. Blizny nie było do końca zagojone po mojej próbie samobójczej.
Syknęłam z bólu a on poluzował uścisk, ale nie puścił mnie. Jakby bał się, że ucieknę – pomyślałam.
- Co to do cholery ma znaczyć?-
spytał gniewnie przystawiając mi do twarzy moją rękę.
- To co widzisz- odpowiedziała
również głosem pełnym złości.
- Edith…- wyszeptał. W tym
momencie do kuchni wszedł zaspany ojciec chłopaka. Zdziwił go widok jaki
zastał, ale po chwili uśmiechnął się gdy zorientował się, że jego syn
przyjechał.
- YiFan!- wykrzyczał radośnie.
Chłopak puścił moja rękę. Wykorzystałam sytuację, że zajął się ojcem i witaniem
z nim. Umknęłam szybko do pokoju chłopaka. Usłyszałam po chwili, że matka
chłopaka także wstała zaalarmowana krzykami.
…
YiFan już nie wrócił do swojego
pokoju. Został ulokowany przez matkę na sofie. Gdy wstałam rano ojca chłopaka
jak zawsze nie było. Matka jego biegała po całym domu szukając swoich rzeczy. W
biegu krzyknęła, że musi iść do szpitala z grupy charytatywnej w której jest.
Wspomniała coś o śniadaniu, które mam zjeść i jeszcze na odchodnym obudziła
chłopaka przypominając mu o wizycie u lekarza.
- Za jakieś dwie godziny będę!-
usłyszałam i zaraz trzasnęły drzwi. Nie chciałam być z chłopakiem sam na sam.
Ruszyłam bez słowa do łazienki. Po trzydziestu
minutach wyszłam umyta i całkowicie ubrana. Na dworze już było gorąco więc
wybór padł na krótkie szorty oraz krótka luźną koszulkę pokazującą brzuch. W
kuchni zobaczyłam siedzącego przy wyspie chłopaka z dziwną miną. W ręku miał
kubek z kawą. Spojrzał na mnie gdy weszłam i poczułam coś dziwnego. Przyglądał
mi się tak cholernie badawczo, a jednocześnie w jego wzroku było coś… coś jakby
zachwyt? Zrobiłam sobie kawę i spojrzałam na talerz leżący na blacie. Na
talerzu były dwie grzanki i jajecznica, do tego obok stała karteczka „ Dla
Edith”. Westchnęłam. Wzięłam do ręki jedną grzankę i ruszyłam na taras
popijając jednocześnie kawę. Słońce nie świeciło jeszcze, aż tak bardzo, więc
śniadanie na świeżym powietrzu było idealne.
Usłyszałam jak Kevin wchodzi zaraz za mną. Usiadł obok mnie i przyglądał
się. Już miałam dość tego!
- Możesz przestać przyglądać mi
się?!- wydarłam się w końcu.
- Wytłumacz mi proszę co to do
cholery ma znaczyć! Jedyne czego dowiedziałem się w nocy od ojca to, to że masz
tu spędzić wakacje i może nawet więcej. Wspomniał coś o próbie samobójczej, ale
powiedział że mi to wytłumaczysz. Więc bądź tak łaskawa i mnie oświeć!- nie
podobał mi się jego ton głosu.
- Nie krzycz na mnie- wysyczałam.
- Cholera jasna! Zacznij mówić!-
chciałam odejść, ale znowu mnie powstrzymał jak w nocy.
Nie wytrzymałam. Z oczu poleciały
mi łzy. Zaczęłam mówić bez ładu i składu. O tym jak mnie wyśmiewano, jak mi
dokuczali i o tym filmiku. Co czułam wtedy i co robiłam. Że zaczęłam się
głodzić, ciąć aż w końcu usiłowałam się zabić. Chłopak coraz szerzej otwierał
oczy ze zdziwienia. Miałam wrażenie, że zaraz przyciągnie mnie do siebie i
okryje ramionami. Niestety, nic takiego nie nastąpiło. „Jaka ja głupia”
skarciłam się za to jak bardzo zaczęłam fantazjować na temat chłopaka. Nic nie mówił przez dłuższy czas. Usiadłam i
popijałam kawę. Łzy spływały po moich policzkach. Było jednak mi lżej na sercu,
że mu powiedziałam. Nie wspomniałam tylko o cholernej tęsknocie i uczuciach, które żywię do niego.
- Dlaczego mi nie mówiłaś?-
spytał poważnie po dłuższym czasie milczenia.
- Nie odzywałeś się praktycznie-
wypomniałam mu co go cholernie zasmuciło. Jeszcze bardziej niż moje wyznanie o
ile się dało.
- Dorwę tego gnojka- wyszeptał
jakby nie chciał abym tego słyszała. Więcej się nie odezwał.
…
- Po co idziesz do tego lekarza?-
spytałam gdy stał w drzwiach już wychodził praktycznie.
- Kontrolne badania na serce-
uśmiechnął się widząc moje przerażenie. – Spokojnie młoda, idziesz ze mną? w
jego oczach zobaczyłam cos co mnie zaskoczyło. Chłopak wyraźnie chciał abym tam
szła. Skinęłam głową.
Miał kłopoty z sercem już od bardzo dawna. Szliśmy uliczkami miasta, rozglądałam się
chociaż nie zbyt uważnie. Już spędziłam tu trochę czasu i znałam je prawie, że
na pamięć! Czułam się jak dawniej, chłopak zawsze był dużo wyższy ode mnie mimo
iż podrosłam nic się nie zmieniło. Rozmowa nie szła tak jak zawsze, ale jednak
rozmawialiśmy. Ach jak ja go potrzebowałam! Kevin nie pytał więcej o zdarzenia
z Kanadzie, był wściekły na siebie, że praktycznie się nie odzywał. Mój gniew na niego ustępował. Serce fikało
koziołki gdy tak spacerowałam obok niego. Wiele dziewczyn patrzyło się na nas.
Nic dziwnego właśnie spacerowała przez miasto z najprzystojniejszym facetem na
świecie, do tego sławnym! Widziałam zazdrosne spojrzenia i uwielbienie
narysowane na ich twarzach widząc go. Nie przejmowałam się tym. Ja byłam jego
przyjaciółka, zanim stał się sławny! Przyjaciółką… jak bardzo chciałam aby ten
stan się zmienił… Mimo długiej rozłąki i tego, że tak bardzo byłam zła na niego
wcześniej dalej go kochałam…
Weszliśmy do szpitala, potem
ruszyliśmy prosto przez wielki korytarz. Schodami na górę, potem prosto i w
prawo. Chwilę później już siedzieliśmy przed gabinetem lekarza. Długo nie
musieliśmy czekać, zaraz wyszła jakaś starsza pani i spojrzała na nas czule. Z
gabinetu doszedł głos lekarza, że można wejść. I zostawił mnie. Siedziałam
przed tym pokojem dobre pół godziny. Strach ogarniał mnie całą. Obiecywał
zawsze, że będzie dbał o siebie. Zaczęłam wędrować po korytarzu w tą i w drugą.
Usłyszałam dźwięk otwieranych drzwi, wyszedł. Uśmiechnięty od ucha do ucha.
Szybkim krokiem znalazłam się tuz przed nim. Zaśmiał się widząc moją przerażoną
minę.
- Spokojnie, wszystko jest
dobrze- uśmiech gościł na jego twarzy chociaż widziałam w oczach coś… jakby
lekki strach. – Cały zespół ma wolne i mam zamiar spędzić ten czas w domu.
Chodź już bo nie lubię szpitali- pociągnął mnie za rękę i ruszyliśmy do
wyjścia. Przez cały czas w szpitalu trzymał mnie za rękę, gdy wyszliśmy puścił ją. Poczułam delikatne ukłucie w
sercu.
Po drodze do domu zaszliśmy na lody, zdziwił
mnie fakt iż nadal pamięta jakie są moje ulubione, „sorbet mango”. Opowiadał jak to z chłopakami ćwiczy i tym
podobne, nie zmuszał mnie do opowiadania o tym co się wydarzyło. Widział, że już
więcej nie chce rozmawiać o tym. O dziwo dostali oni miesiąc wolnego, ale mieli
w tym czasie jakieś wywiady wiec czasem będzie znikał. Wspomniał coś, że ma
przyjść Tao dzisiaj. „Nawet jak mają wolne nie mogą bez siebie żyć?” przeszło
mi przez myśl. Poczułam gniew, zazdrość… Za mną tak nie tęsknił. Weszliśmy do
domu i zastał nas cudowny zapach dochodzący z kuchni. Chłopak prawie, ze pędem
ruszył do kuchni. Ja dreptałam za nim z niewesołą miną. Nie miałam największej
ochoty jeść, ani słuchać więcej opowiadań Kevina. Byłam zazdrosna i to
cholernie. Bo do cholery tęsknił bardziej za kumplami niż za mną. Przywitałam się
z „ciocią” , która oznajmiła mi że moje rzeczy już są w moim pokoju. Zjadłam
pospiesznie w milczeniu obiad, chociaż tak naprawdę pogrzebałam w nim tylko i
zostawiłam ich samych.
Poszłam do pokoju. Jasno zielone
ściany, na jednej tej do której przylegał zagłówek łóżka był wymalowany na
biało kwiat wiśni. Niewielki kremowy dywanik był na środku podłogi. Małe białe
biurko tuż pod oknem, dwie szafki narożne i stolik nocny obok łóżka. Wszystko w
białym kolorze. Na jednym ze stolików stała lampka z białą „stopką” i kremowym
okryciem żarówki. Zasłony również były w kremowym kolorze. „Idealnie”
pomyślałam. Usiadłam na łóżku, zrobionym nie z drewna lecz metalowe z pięknym zagłówkiem również w kolorze białym. Pościel
zielona, w kremowe i białe ślaczki. Nogi skuliłam i oparłam na nich brodę.
Wpatrywałam się w jasno brązowe drzwi. Czekałam… Chciałam aby w nich pojawił
się YiFan, żeby mnie przytulił, powiedział, że tęskni. Znałam go i wiedziałam,
że nigdy nie był dobry w wyrażaniu uczuć. Tylko matce mówił o uczuciach. Był z
nią silnie związany. Po moich policzkach spłynęły pierwsze słone krople. Aż do
jego przyjazdu czułam się świetnie w tym domu, teraz jednak już nie… Chciałam
wrócić do Kanady, schować się przed nim. A dlaczego? Skoro tak cholernie za nim
tęskniłam… Właśnie, tęskniłam tylko ja. On kompletnie miał gdzieś mnie. Dotarło
to do mnie zbyt późno. Usłyszałam kroki na korytarzu, zbyt głośne aby należały
do kobiety. Oznaczało to, że należą do YiFan’a. Myślałam, że idzie do siebie,
ale nie. Ciche pukanie dotarło do mych uszu. Nie czekał jednak na pozwolenie wejścia,
widząc moja zapłakaną twarz zamknął drzwi i szybkim krokiem znalazł się przy
mnie. Usiadł obok na łóżku i otarł moje łzy.
- Czemu płaczesz?- spytał tak
cicho jakby nie chciał wymawiać tych słów.
- Nienawidzę cie- wysyczałam
patrząc mu prosto w oczy. Zdziwiło go to, ale nic nie mówił. Patrzył na mnie z
bólem i złością. – Nienawidzę Cie YiFan! Wyjdź stąd! – wydarłam się po dłuższej
chwili milczenia.
- Nie, powiedz mi co ci jest- ton
jego głosu wyraźnie dał mi do zrozumienia, że nie zniesie sprzeciwu. Uderzyłam
go w twarz. Dopiero po tym ocknęłam się. Zrobiłam to odruchowo, ze złości. Nie
chciałam jednak tego, ale nie przeprosiłam go. W sumie, należało mu się.
- To za wszystkie dnie, które
przecierpiałam z tęsknoty za tobą! Jesteś największym kretynem świata Kevin.
Tęskniłam każdego dnia coraz bardziej, a ty jakby w ogóle naszej przyjaźni nie
było- powiedziałam gniewnie.- Wyjdź stąd do cholery, bo przysięgam jeszcze dziś
spakuje się i wrócę do Kanady a tam zrobię to co ostatnio mi nie wyszło.
- Przestań…- powiedział, a do
jego oczu naszły łzy. – Jesteś egoistką, jak możesz krzywdzić siebie. To najbardziej
egoistyczna postawa jaką człowiek może przyjąć. Robisz to bo tak chcesz, nie
myśląc o tym co czują twoi rodzice, co czuję ja…- wyszeptał ostatnie trzy
słowa.
- Ty postąpiłeś egoistycznie nie
kontaktując się praktycznie ze mną! Nic dla ciebie nie znaczyła nasza przyjaźń!
A tak naprawdę przetrwałabym te docinki ludzi bez cięcia się gdybyś do cholery
jasnej chociaż się odzywał! To tęsknota za tobą
przygnębiła mnie najbardziej do cholery! Jesteś dupkiem YiFan! Wyjdź-
zaczęłam jeszcze bardziej płakać. Coraz głośniej szlochałam, byłam gotowa
uderzyć go jeszcze raz jeśli powie jeszcze cokolwiek. Miałam dość słuchania
jego nędznych wymówek, pouczeń i kazań.
- Jeśli myślisz, że nie tęskniłem
za tobą to się mylisz… Żałuję, że nie mogłem poświęcać więcej czasu na rozmowy
z tobą. Czułem, że coś jest nie tak, że coś cie męczy. Czułem to mimo, iż nic
nie wiedziałem. Co jakiś czas dzwoniłem do twojej mamy, ale ona nigdy nic nie
mówiła. Wiedziałem, że ty mi prawdy byś nie powiedziała, więc nie było sensu
pytać. Ale martwiłem się. Nie pozwolę wrócić ci do Kanady, bo gdy będziesz
tutaj będę mógł częściej się z tobą kontaktować. Egoistyczne wiem. Ale inaczej
być nie może. Nie pozwolę też abyś więcej cierpiała – patrzyłam na niego z
szeroko otartymi oczami. Nie wiedziałam co powiedzieć, nagle moja złość zaczęła
odchodzić. Na jej miejsce wstępowało pożądanie i miłość…
- YiFan…- chciałam coś powiedzieć,
ale nie potrafiłam zebrać słów.
- Kocham Cię- powiedział najczulej
jak potrafił. Nie byłam pewna czy to czasem nie jest sen. Ale gdy przyciągnął mnie
do siebie i pocałował rozumiałam, że nawet jeśli to nie chcę się z niego
budzić. – Najbardziej na świecie…- wyszeptał mi do ucha.
- Ja zrozumiałam, że cię kocham
jak tylko wyjechałeś…- powiedziałam przez łzy.
- Ja dużo wcześniej- uśmiechnął
się i ponownie złączył nasze usta w pocałunku. Tak czułym i delikatnym, jakby
bał się, że zaraz mnie straci. Tak krucha i cudowna miłość kryła się w nas od
tylu lat… Ta chwila była najważniejsza w naszym życiu, była przełomem. Bo oto z
przyjaźni przeszliśmy w miłość. Delikatna, krucha i wrażliwa. Namiętna i czuła.
Jak wiatr, którego nie widać ale czuć. Jak ogień świecy, o który trzeba dbać.
Nasza miłość, wyjątkowa miłość.
Wasza Yehet~
;-; Doprowadziłaś mnie do łez wiesz? Każde słowo czytałam to z co raz szybszym biciem serca i na sam koniec nie mogłam się uspokoić. Tak cholernie dobrze opisałaś wszystko, że aż zapiera dech, naprawdę.
OdpowiedzUsuńDziękuje za dedykację kochana :*
Nie wiem co mam jeszcze napisać, bo zwyczajnie nie umiem opisać tego co czuje i pod jak wielkim wrażeniem jestem~ Coś mi się wydaje, że będę mieć do tego shota bardzo duży sentyment i jeszcze wiele razy do niego wrócę :3
Weny kochana ♥
To było piękne ;;
OdpowiedzUsuń*nie wie co napsiać, nigdy nie była dobra w pisaniu kom*
Weny życzę ♥
Dziekuję za dedykacje!
OdpowiedzUsuńPrzepraszam, że tak późno komentuję, ale wcześniej nie byłam w stanie >.<
TAK KOCHAM KRISA! I TAK TAK TAK TAK TAK TAK KOCHAM TO OPOWIADANIE!
Widzę, że włożyłaś w nie duuuuużo serca <3
Jeszcze raz dzięki dzięki dzięki!
Uwielbiam Cię!
~Anakin ^^