piątek, 23 stycznia 2015

My Galaxy Pincess ~YiFan

Wiem, wiem. YiFa pojawia sie tutaj chyba już czwarty raz. Ale cóż jestem dumna z tego opowiadania tak bardzo, że muszę się nim podzielić już!
Przed chwilą je skończyłam więc je oddaję jak najszybciej.
Jest to pełne spokoju i słodkości opowiadanie. Cóż odciągnęło mnie od tych, które są w trakcie tworzenia. Oba mają w sobie wiele zagmatwanych spraw oraz nie wszystko jest kolorowe w nich. To miało być odskocznią. Poza tym gdy je zaczęłam pisać wyszło zdjęcie YiFan'a ze swoją filmową córką!
Miłęge czytania !


Siedziałam na tapczanie wśród kilkunastu kartek zapisanych małym druczkiem. Zakuwałam do egzaminów i miałam wrażenie, że zaraz usnę. Była godzina pierwsza w nocy, a ja zakuwałam. Zaczęłam studiować na nowo. Trzy lata temu będąc na pierwszym roku musiałam przerwać naukę. Zaszłam w ciążę, ojciec dziecka nie uciekł od odpowiedzialności i zajął się mną i naszą córką. Oboje darzyliśmy siebie zawsze dużym uczuciem. Poznałam go w liceum, starszy ode mnie o trzy lata, jednak doskonale się dogadywaliśmy. Ciąża nie była planowana jednak nigdy nikt nie mógł powiedzieć, że nasza mała ślicznotka nie jest kochana.
Wu Yifan, oświadczył mi się zaraz po tym jak dowiedział się o ciąży. Odmówiłam mu za pierwszym razem, gdyż miałam wrażenie, że nie robi tego dlatego iż tak bardzo mnie kocha. Zresztą nigdy nie byłam dziewczyną pragnącą wyjść za mąż i mieć gromadkę dzieci. Pokochałam Yifana i to on sprawił, że moje nastawienie się zmieniło. Długo musiał mnie przekonywać, że jego intencje nie są kierowane poczuciem obowiązku. I tak się stało, że rok temu w trzecie urodziny naszej córki, które oczywiście zostały zorganizowane z „pompą” oświadczył mi się ponownie i zgodziłam się. Ciężko było o małą imprezę skoro nasza mała miała aż 11-stu wujków!
YiFan jest członkiem grupy przyjaciół, z której zrodził się pomysł na wspólne trenowanie tańca, śpiewu i rapu. We wszystkich kategoriach mój narzeczony był świetny. Cóż spotykali się we własnym zakresie, od początku do końca to ich pomysł na spędzanie razem czasu. Jednak każdy jakoś z tego czerpie inne zyski niż dobra zabawa. Dzięki temu każdemu z nich łatwiej jest w swoich pracach. Mój narzeczony zarabia wystarczająco aby utrzymać naszą małą rodzinkę. Nigdy niczego nam nie zabrakło. Zarabia jako model, photomodel, czasami nagrywa piosenki do filmów i sam pisze teksty do nich. Wszechstronnie uzdolniony, jednak czasem czuje, że gdyby nie ja i nasza SoHee mógłby osiągnąć coś więcej. Chłopak ciągle mnie zapewnia, że nie zamieniłby nas na żadną karierę świata. Ale on naprawdę ma wielki talent! Często czułam się źle z tym, że nie mogłam pomóc chłopakowi w utrzymywaniu nas. Faktycznie dorabiałam w kawiarence niedaleko nas ale to tylko weekendami mogłam tam pracować. Tylko wtedy Kris był w domu i mógł popilnować małej. Ale szybko kazał mi zrezygnować z tej pracy gdyż praktycznie się nie widywaliśmy. A drugim powodem rezygnacji z zarabiania była właśnie SoHee. Nasza córka do trzech lat była chorowitym dzieckiem, miała słabą odporność i szybko łapała choroby. Wszystko dlatego, że urodziła się miesiąc za wcześnie. Jednak od roku jest już wszystko dobrze.
Mam 22 lata, czteroletnią córkę i narzeczonego o 3 lata starszego. Zaczynam studiować od początku. Jak to możliwe, że cztery lata temu byłam już na pierwszym roku studiów? W wieku trzech lat mi rodzice wyjechali do Kanady, tam właśnie poznałam Krisa. On przeprowadził się tam na krótszy okres czasu i dużo później niż ja. Jednak oboje załapaliśmy szybko kontakt ze sobą. Niestety wyjechał gdy skończył szkołę, ja zrobiłam to samo kilka lat później. Dy znowu się spotkaliśmy zaczęliśmy chodzić ze sobą od nowa. Rodzice i moi jak i jego wiedzieli, że wrócimy do siebie. Przez cały czas rozłąki każdego dnia rozmawialiśmy kilka godzin przez kamerkę internetową, odwiedzaliśmy siebie nawzajem.  Związek na odległość ciężka sprawa, ale my ja przezwyciężyliśmy. Znałam język ojczysty gdyż mój ojciec uważał, że to byłoby niewybaczalne gdybym się go nie nauczyła perfekcyjnie. Sama też chciałam go dobrze znać, czułam wewnętrzną potrzebę poznania kultury rodzinnej i innych takich. Kilka miesięcy później zaszłam w ciążę.  Tak naprawdę nasza córka miała trzy lata jednak w Korei ludzie liczą pierwszy rok już w brzuchu matki.
Do moich uszu doszedł dźwięk otwieranych drzwi. Oznaczało to, że Kris wrócił do domu. Szybko wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam odgrzać mu posiłek. Chłopak zawsze wracał tak późno w piątki. Właśnie w piątkowe wieczory wraz z chłopakami ćwiczyli przez kilka godzin. Przywitał się ze mną całując w czoło i ruszył do łazienki wziąć prysznic. W tym czasie zaparzyłam mu herbatę i odgrzałam ryż z warzywami i kawałkami smażonej wołowiny. Gdy wyszedł z łazienki posiłek czekał już na stole a ja zamierzałam wyjść z kuchni aby iść posprzątać w pokoju, gdzie walało się pełno notatek.
- Nienawidzę gdy nie mogę zjeść z tobą i SoHee posiłku- powiedział naglę a ja spojrzałam na niego zdziwiona. Nigdy nie mówił o swoich uczuciach tak wprost. Cóż okazywał je jednak nie za często można usłyszeć z jego ust coś takiego.
- Jedliśmy przedwczoraj razem – uśmiechnęłam się pocieszająco. Zawsze uważał, że rodzina powinna jeść razem, tak był wychowany. Jednak obowiązki go przytłaczały tak, ze nie mógł zjawiać się na obiad i wracał nawet po kolacji. Nie przeszkadzało mi to, jemu też zazwyczaj nie. Przyzwyczailiśmy się do tego. Pomyślałam, że coś musiało się stać, że tak nagle zaczął o tym mówić. Usiadł na krześle i pociągnął mnie za rękę sadzając sobie na kolanach. – Coś się stało?- spojrzałam na niego. Nie potrafiłam odczytać z jego twarzy nic konkretnego, widziałam tylko przygnębienie lekkie. Nie odpowiedział tylko przytulił się do mnie kładąc głowę na mojej klatce piersiowej. Wsłuchiwał się przez dłuższy czas w rytm bicia mojego serca a potem pocałował mnie delikatnie w usta i pokiwał głową na „nie”.
- YiFan… Musimy porozmawiać- powiedziałam siadając w salonie. Chłopak właśnie bawił się z naszą córką w budowanie zamku z drewnianych klocków. Był niedzielny wieczór, a ja musiałam z nim poważnie porozmawiać.
- SoHee idź pomaluj u siebie w pokoju dobrze?- powiedział i uśmiechnął się do dziewczynki. Ta skinęła głową i pobiegła. Zawsze mieli dobry kontakt ze sobą, chłopak zazwyczaj rozpieszczał ją jak tylko się dało, a ja potem miałam problemy , gdy mała narozrabiała. Nie psociła na szczęście aż tak często. – Co się stało?- spojrzał w moją stronę zdziwiony.
- Bo wiesz pamiętasz te egzaminy co zdawałam aby móc zacząć studiować?- spytałam chłopaka a on skinął głową i patrzył na mnie wyczekująco.- Zdałam je- uśmiechnęłam się delikatnie. Powinnam skakać do góry i piszczeć z radości jednak pewien problem mi to uniemożliwił.
- No to gratulację! Czemu się nie cieszysz?- spytał i przytulił mnie do siebie.
- Bo widzisz… Chcę puścić SoHee do przedszkola- powiedziałam i wstrzymałam oddech. Rozmawialiśmy o tym, ale miałam brać studia zaocznie, jednak nie ma możliwości takich teraz. Dopiero za rok, a ja nie chciałam czekać dłużej. Chciałam już studiować, a na dziennych było miejsce.
- Ale dlaczego? Przecież w weekendy jestem w domu zazwyczaj albo moja mama mogłaby pomóc też- powiedział zdziwiony.
- Tylko na zaocznych nie ma miejsca… I muszę na dzienne. YiFan ja naprawdę nie chcę dłużej zwlekać z zaczęciem studiowania- powiedziałam i wtuliłam się w niego nie chcą widzieć jego wyrazu twarzy. Chwilę tak siedzieliśmy, aż chłopak westchnął w końcu. Nigdy nie chciał oddać małej pod opiekę obcych. Nie ufał im. A tak naprawdę bał się o swoją małą księżniczkę.
- Jeśli tego naprawdę chcesz… Ale jeśli SoHee nie będzie umiała zaadaptować się w przedszkolu? Albo przedszkolanka jej będzie wiedźmą?!- powiedział przerażony.
- Damy ją do przedszkola pod opiekę mamy MinAh- uśmiechnęłam się delikatnie. MinAh to moja przyjaciółka,

Biegałam po kuchni szykując niesamowite babeczki babci. Czemu taka nazwa? Bo uwielbiałam je, a przepis pochodził właśnie od mojej babci. Sama go stworzyła i dała mi abym również i ja mogła dzielić się ze swoją córką nimi.  Zazwyczaj właśnie robiłam te babeczki wraz  SoHee, mimo tego, że jest jeszcze mała to zawsze bierze czynny udział w robieniu tych pyszności. Taki sam z niej łakomczuch jak z YiFan’a. Dziś specjalnie robie je w czasie drzemki dziewczynki, jak wstanie jedziemy wszyscy do rodziców chłopaka. Cóż trzeba im powiedzieć co decydujemy ze sprawą moich studiów. Moi rodzice wiedzieli już wszystko dzięki temu, że wczoraj przyszli wieczorem na s odwiedzić. Zaproponowali, że pomogą w każdy możliwy sposób i jak zwykle mimo iż YiFan stanowczo odmówił pomocy pieniężnej bo stać nas na wszystko i tak, to moi rodzice powiedzieli, że zapłacą za przedszkole. Nasza SoHee jest ich oczkiem w głowie i rozpieszczają ją tak jak ojciec dziewczynki. Po tym wszystkim godzinę musiałam uspokajać chłopaka, który był bardzo obudzony tym, iż chcą nam pomagać pieniężnie.
Cóż nasze dochody pochodzą nie tylko z jego pracy jako modela i kompozytora. Chłopak ma 30% udziałów w rodzinnej firmie, którą zarządza jego ojciec. Dostał je w dniu wkroczenia w dorosłe życie. Jego matka posiada również 30% resztę posiada Pan Wu. YiFan nie musi zjawiać się w firmie każdego dnia, wystarczy, że wie co się w niej dzieje i zjawi się na co miesięcznych obradach. Mimo wszystko pomaga ojcu bardzo często, doradza mu a także spotyka się z różnymi biznesmenami. Tak czy siak wychodzi na to, że na brak pieniędzy nie cierpimy. 
Właśnie miałam wyciągnąć ostatnią partię babeczek, gdy ktoś podszedł i złapał mnie w pasie tuląc do siebie. Tym ktosiem okazał się mój narzeczony. Zaśmiał się cicho widząc moje zaskoczenie.
- Nie mam ochoty jechać dzisiaj do rodziców- powiedział. Zdziwiło mnie to, bo był bardzo związany z nimi i gdy tylko mogliśmy odwiedzaliśmy ich.
- A co to się stało?- spytałam śmiejąc się.
- Po prostu jest dzisiaj tak pięknie, idźmy razem na spacer jak mała wstanie- pocałował mnie w szyję delikatnie a ja skinęłam głową. Wyraźnie czułam, że go coś męczyło, ale on nie lubił zwierzać mi się ze swoich problemów. On nikomu się nie zwierzał z problemów. Chyba, że był To ChanYeol i wtedy tylko jak wypili już trochę.
- Zróbmy tak pójdziemy na pieszo do twoich rodziców co ty na to? Musimy się z nimi spotkać, mała dawno ich nie widziała a poza tym ja zrobiłam babeczki- uśmiechnęłam się ciepło do niego. Skinął głową i poszedł do pokoiku małej, gdyż właśnie zaczęła go wołać oznajmiając tym, że wstała.
Piliśmy herbatę w domu państwa Wu, nigdy nie czułam się przy nich źle. Lubili mnie a ja ich, zawsze nas wspierali i pomagali jak tylko mogli. YiFan strasznie kochał swoich rodziców i źle się czuł jeśli chociaż jednego dnia z nie rozmawiał z nimi. Z matką dogadywał się zawsze, od małego stała po jego stronie i rozpieszczała go. Synuś mamusi jakby nie patrzeć.
Zaczęłam się denerwować jak zaczęliśmy rozmawiać na temat moich studiów, cieszyli się, że nie chce zakończyć nauki, że jestem ambitna. Jednak wiedziałam, że nie popierają oddawania dziecka opiekunce czy też do przedszkola. W sumie to Pani Wu nie mogła znieść takiej myśli. Dla mojego „teścia” liczyło się to, że mogę się rozwijać. Czułam, że nie mogę dłużej przeciągać tej kwesti, musiałam powiedzieć co zamierzam.
- Dostałam się, ale na studia dzienne. Uważamy z YiFan’em, że damy sobie radę- uśmiechnęłam się blado. Pan Wu przytaknął, jednak mina matki chłopaka wyrażała zdenerwowanie.
- A co z małą? Przecież ja nie mam jak się nią zająć, YiFan też z tego co mi się wydaje twoja mama też pracuje w dzień- powiedziała z dziwną miną. Spojrzałam na chłopaka siedzącego z boku błagalnym wzrokiem.
- SoHee pójdzie do przedszkola, gdzie pracuję mama naszej znajomej- powiedział spokojnie.
- No wy chyba sobie żartujecie?!- podniosła głos kobieta, a ja patrzyłam na nią lekko wystraszona.  Spodziewałam się takiej reakcji, jednak po chwili poczułam złość. Wiem co robić z własnym dzieckiem. Nie jestem głupia przecieć.
- Nie mamo, SoHee pójdzie do przedszkola. Ma odpowiedni wiek, przyda jej się kontakt z dziećmi. Będzie pod opieką znajomej więc co może się stać? – nie potrafiłam nic powiedzieć, więc chłopak mówił za mnie.
- Jeśli poślecie ją do przedszkola może wiele złego ją tam spotkać. Nie zawsze będzie pod opieką tej znajomej kobiety, inne dzieci mogą ją bić. SoHee może się bać!- mówiła z przejęciem.
- Doskonale wiemy co robimy. Jeśli SoHee będzie się źle czuła zabierzemy ją z tego przedszkola, a wtedy ja porzucę naukę na kolejny rok- powiedziałam z lekką złością i wstałam. Pożegnałam się z rodzicami mojego narzeczonego i poszłam zawołać córeczkę, która oglądała kreskówki. Po chwili dołączył do mnie YiFan i razem wróciliśmy do domu.
Wyszłam z pokoju dziecięcego ostrożnie zamykając drzwi, aby nie obudzić małej. YiFan brał prysznic, a ja zajęłam się przygotowaniem herbaty dla nas. Nadal byłam zła, nie potrafiłam zrozumieć oskarżeń pani Wu. Nie byłam złą matką, chciałam po prostu studiować. Do rozpoczęcia roku akademickiego miałam jeszcze dwa tygodnie. Przez ten czas miałam chodzić z SoHee do przedszkola na dni adaptacyjne, sprawdzić jak będzie się czuła i czy będzie jej się podobało. YiFan żałował, że nie może iść z nami. Sam chciał sprawdzić czy to odpowiednie warunki dla jego księżniczki.  I kto by pomyślał, że ten chłopak tak zadufany czasem w sobie zmienił się i całkowicie oddaje siebie córce ? Zawsze był rodzinny, jednak nigdy nie przypuszczałam, że stanie się takim kochającym ojcem jakim jest. Stworzenie z nim rodziny było najlepszą wpadką jaką zaliczyłam. Nasza córka była „wpadką” jednak kochaną od początku do końca.
Usłyszałam jak trzaskają drzwi od łazienki, nalałam wody do kubków i zaniosłam do salonu. Siedział tam, w samych spodniach od piżamy. Wpatrywał się z niechęcią na ekran telewizora, skakał po kanałach nie szukając niczego konkretnego. Podałam mu jeden z kubków, upił łyk i odłożył na stolik. Poczekał, aż również odłożę herbatę i pociągnął mnie do siebie. Przytulił czule do swojej klatki piersiowej. Nigdy nie byliśmy rozmowną parą, wystarczyło nam nasze towarzystwo. Chłopak owszem dużo mówił w towarzystwie, jednak wieczory właśnie tak spędzaliśmy. Cicho oglądaliśmy byle jakie programy telewizyjne wtuleni w siebie. Kris to mężczyzna pod każdym względem, w jego ramionach nie było mowy aby nie czuć bezpieczeństwa. Zapewniał te bezpieczeństwo i ze strony duchowej i materialnej. Zachowywał się czasem jak dziecko, jednak był dorosłym facetem gdy trzeba. Czuły dla mnie i dla naszego dziecka. Zawsze o nas dbał, gdy SoHee była chora przeleżał koło niej nie śpiąc kilka nocy. Mierzył temperaturę, dawał lekarstwa. Gdy byłam w ciąży obnosił się ze mną jak z jajkiem. Taki właśnie jest Kris.
Po wypiciu herbaty poszłam się umyć, gorąca kąpiel idealnie koiła moje myśli. Chciałam się zrelaksować. Tak, chwile kąpieli zawsze były „magiczne”. Wtedy zamykałam się w swoim świecie, to były chwile tylko dla mnie. YiFan nigdy nie był zły o to, że tak długo spędzam czasu w łazience. Zawsze powtarzał, że powinnam jak najwięcej się relaksować aby mieć siłę do zajmowania się naszym dzieckiem. Naprawdę nie mogłam trafić na lepszego faceta. Cóż nie było zawsze też kolorowo, kłóciliśmy się i to dość często. Ach a za czasów ciąży jakie kłótnie były! Moje hormony buzowały, on nie mógł czasem znieść tych moich humorków. Jednak zawsze się godziliśmy i to było najważniejsze.
Usłyszałam płacz dziecka dochodzący z małego pokoiku. Nie musiałam szybko wychodzić z wanny i owinięta zaledwie szlafrokiem jeszcze mokra biec do małej. Nawet gdy płakała podczas gdy spaliśmy to chłopak zawsze chodził do niej. Uwielbiał ja usypiać jednak często nie mógł tego robić z powodu pracy. Dlatego też gdy budziła się w nocy nie pozwalał mi do niej iść. Chciał w ten sposób pokazać, że jest jej ochroniarzem, jej obrońcą przed złem czyhającym w koszmarach nocnych. Czuł się dumny gdy dziewczynka zasypiała zaraz gdy tylko się pojawił przy niej i utulił. Często bywało tak, że zasypiał razem z nią. Pomieszczenie go w tak niewielkim łóżku dziecka graniczyło z cudem. On przy wzroście 186 cm na takim posłaniu po prostu się nie mieścił. Przybierał zabawne pozycję próbując pomieścić siebie i małą obok na nim. Ale ona była szczęśliwa otulona jego ramionami. Wyglądali wtedy tak słodko.
Wyszłam z łazienki pół godziny później. Okryta w delikatny szlafrok w kolorze czarnym, pod spodem miałam seksowną ale delikatną koszulę nocną do połowy ud, również w kolorze czarnym. To był prezent od Kris’a na walentynki. Zaszłam do pokoju dziecięcego, spojrzeć ostatni raz na moją córkę. Chłopak właśnie całował ją w czołu i okrywał szczelnie kołderką w Hallo Kitty. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie. Jeszcze chwilę razem patrzeliśmy na nasz skarb. Pociągnęłam go za rękę do sypialni. Teraz ja chciałam być utulona do snu, czuć jego ciepło i miłość. Chciałam znaleźć się w bezpiecznym uścisku i zasnąć. Gdy położyliśmy się, on okrył nas i przyciągnął moje plecy do swojej klatki piersiowej.  Leżeliśmy tak chyba z godzinę, ja zaczęłam przysypiać gdy on odsunął się ode mnie i położył na plecy. Wiedziałam co to oznacza. Rozmyślał nad czymś, nie potrafiliśmy inaczej zasnąć niż na boku, gdzie on przytulał mnie od tyłu. Odwróciłam się w jego stronę i wsparłam na łokciu.
- Co cię martwi? – spytałam po chwili. Spojrzał na mnie, całkowicie pogrążył się w swoich rozmyśleniach i wyglądał teraz na zdezorientowanego.
- Czy jestem dobrym ojcem?- zdziwiło mnie to pytanie. Bo wiele razy słyszał od ludzi, że jest idealny w tej roli. Radził sobie znakomicie.
- Jesteś wspaniały w roli ojca- uśmiechnęłam się czule do niego. Znowu się zamyślił i wyglądał jakby coś mu nie pasowało.- YiFan co cię męczy?
- Chciałbym więcej czasu móc poświęcić SoHee i tobie. Czuję, że coś mi umyka. Nawet nie byłem przy tym gdy zrobiła pierwsze kroki- powiedział. Zdziwił mnie jeszcze bardziej. Nigdy o tym nie rozmawialiśmy, on po prostu pracował. To zrozumiałe, że część ominęła go z jej życia, ale też nie zawsze ja byłam wtedy gdy coś się działo. – Zawsze mówiłem sobie, że nie będę nadopiekuńczy dla swojego dziecka. Wierzyłem, że dziecko musi samo się sparzyć aby coś zrozumieć. Teraz jednak się boję. Wiesz ile w przedszkolu czeka na nią nieznanych rzeczy? Może zrobić sobie krzywdę przypadkiem stając na zabawce. Wyobrażasz sobie jak będzie płakała za nami? Co jeśli ona nie będzie mogła zaaklimatyzować się tam. Nie wiem czy będę mógł pozwolić jej chodzić do przedszkola gdy będzie mówiła „nie chcę”. Sam wiem, że nie potrafię jej odmówić- mówił coraz z większym zapałem. A ja patrzyłam na niego niedowierzając. Zaśmiałam się jednak po chwili co wywołało u niego grymas niezadowolenia.
- Wszyscy wiedzą, że SoHee jest twoją „księżniczką”. Ale jak sam zauważyłeś ona musi poznać świat. Musi się sparzyć. Nasza córka nie należy do osób, które płaczą gdy im coś nie pasuje. Jest ciekawa świata, pragnie spędzać czas z innymi dziećmi. Doskonale to widać gdy biega za dzieciakami nawet starszymi od siebie na placu zabaw. Nie możemy jej tego zabronić. Jednak gdy będzie się bała przedszkola ja zrezygnuję ze studiów…- powiedziałam ostatnie zdanie lekko smutna.  Bo tak naprawdę nie chciałam być matką bez większego wykształcenia, chciałam aby kiedyś była dumna z takiej matki. A nie wstydziła się, że nie studiowałam. Zresztą studia były moim marzeniem od dziecka.
- Nie pozwolę abyś zrezygnowała z uczenia się. Nie mogę pozwolić byś dłużej czekała. Niepotrzebnie zacząłem temat. Mała na pewno się zaaklimatyzuję – powiedział poważnie patrząc mi w oczy. Ucałował mnie  w czoło i mocno przytulił do siebie.
- Dziękuję… Dziękuję, że mam ciebie YiFan- powiedziawszy to pocałowałam go namiętnie w usta. Jego dłonie od razu powędrowały do mojej tali, chwilę później gładziły moje ciało pod koszulką nocną jaką miałam na sobie. Ja natomiast napawałam się jego idealnie umięśnionym brzuchem.
Biegałam po całym mieszkaniu i szukałam najpotrzebniejszych rzeczy. SoHee wcinała kanapki, które dla niej przygotowałam. Dziś był jej pierwszy dzień w przedszkolu beze mnie. Dni adaptacyjne przeszły prawidłowo, nie bała się a wręcz przeciwnie była wesoła i ciągle pytała kiedy będzie mogła już znowu bawić się z dziećmi. Cieszyło mnie to, YiFan podchodził do tego z mniejszą radością jednak nie mógł nic zrobić. Jego córka stawała się coraz większa i coraz bardziej samodzielna. I to chyba to go bolało najbardziej.
Dziś też miałam mieć zajęcia na uczelni, strasznie się przejmowałam wszystkim. Musiałam jeszcze uszykować siebie, ubrać małą w ciuchy naszykowane specjalnie na ten dzień. Do tego chciałam zrobić śniadanie Yifan’owi do pracy. Gdy biegłam z moja niebieską koszulą do łazienki chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- YiFan nie mam czasu- jęknęłam.
- Uspokój się, ja ubiorę małą a ty spokojnie się szykuj. Nie rób mi dziś śniadania nie mam rano nic do roboty więc zjem w domu. A SoHee zaprowadzimy razem do przedszkola- powiedział i ucałował mnie w czoło. Spojrzałam na niego podejrzliwie ale się nie odezwałam. Wiedziałam, że specjalnie zrobił wszystko aby dziś rano nie mieć nic do roboty. Doskonale znałam go i wiedziałam jak bardzo boi się tego dnia. Pierwszy dzień bez rodziców dla małej powinien być straszny, jednak to on się stresował bardziej niż dziewczynka. Udawał opanowanego tylko po to aby mnie uspokoić jednak to jak drżały mu ręce idealnie świadczyło o tym, że się stresuję!
Szłam w kierunku przedszkola, w którym dzisiaj moja mała córeczka została pierwszy raz sama. W dni adaptacyjne byłam przy niej chociaż nie musiałam, ale bałam się zostawiać ją samą. Tak naprawdę ja również byłam trochę nadopiekuńcza w stosunku do niej. Jednak jak mogłam nie bać się o mój najcenniejszy skarb? Ku mojemu zdziwieniu gdy zbliżałam się do bram budynku zobaczyłam idącego szybko YiFan’a. Stanęliśmy naprzeciw siebie, widziałam przerażenie w jego oczach. Tak bardzo martwił się o swoją księżniczkę.
- Czy ty nie powinieneś być w pracy?- uśmiechnęłam się do niego odgarniając mu kosmyk włosów, który właśnie niweczył jego idealną fryzurę. Pewnie idąc tutaj prawie, że biegł wiec nic dziwnego iż tak wyglądał.
- Nie mogłem wytrzymać w pracy i wziąłem wolne. Muszę ją jak najszybciej zobaczyć i spytać czy jest dobrze- powiedział poważnie. Był wystraszony, ale ja w sercu czułam dokładnie to samo. Wplótł swoje palce w moje i pociągnął w kierunku wejścia do budynku. Zaśmiałam się cicho, ale posłusznie szłam tak szybko jak mi nakazywał.
Przed wejściem do Sali zawahał się jednak, nie wiem co spowodowało, że się zatrzymał i nie otworzył drzwi. Jednak po kilku głębszych wdechach zrobił to. Poprosiliśmy nauczycielkę naszej córki, aby ją zawołała. Bawiła się wśród dwóch innych dziewczynek, a obok niej jeszcze siedział niższy od niej chłopczyk. Widząc to YiFan zrobił jakiś dziwny grymas na twarzy. Jakby był zazdrosny. To było takie urocze i zabawne jednocześnie! Mała widząc nas pożegnała się ze swoimi nowopoznanymi znajomymi i pobiegła do nas prędko. Kris ukucnął i złapał małą w ramiona mocno ściskając. Upewnił się, że nic jej nie jest i wstał z kolan. Wtedy mała wychyliła się i przytuliła do mnie. Ucałowałam ją w policzek a ona zachichotała dźwięcznie.
- Jak się bawiłaś?- zapytałam gdy zmieniała swoje kapciuszki na buciki.
- Nikt ci nie dokuczał? Co to był za chłopiec? Mam nadzieję, że nie był niegrzeczny dla ciebie- zaczął szybko ojciec małej nie dając jej nic powiedzieć. Znowu zachichotała widząc jak bardzo jej tatuś jest przejęty tą sytuacją.
- Wszyscy są bardzo mili tatusiu! Jutro jeśli będzie ładnie pani powiedziała, że wyjdziemy na dwór i będziemy szukać kwiatków do bukietu klasowego!- powiedziała rozweselona. Kamień z serca spadł mi i chłopakowi jednak on dalej miał ten dziwny grymas na twarzy.
- Tylko nie baw się za dużo z chłopcami już dobrze?- powiedział a ja klepnęłam go w ramię.
- YiFan! To dzieci! On nie zabierze ci córki przecież!- zaśmiałam się a chłopak jęknął na słowo „zabierze”. Jednak po chwili również się zaśmiał.
Gdy wyszliśmy z budynku, chłopak postanowił zabrać nas na lody. Jak to powiedział „ moja księżniczka zasługuje na coś dobrego, bo była bardzo dzielna!”. I tak było praktycznie każdego dnia. Chłopak zrywał się na godzinę z pracy aby móc odebrać małą razem ze mną z przedszkola. Przez cały miesiąc upominał ją, ze ma nie bawić się nadmiernie z chłopcami, oraz każdego dnia dokładnie przepytywał ja czy aby na pewno czuje się tam dobrze. SoHee była jednak przeszczęśliwa mogąc bawić się i uczyć z innymi dzieciakami. Była kontaktowym dzieckiem i uwielbiała towarzystwo. Matk chłopaka również przekonała się do tego, że podjęliśmy dobrą decyzję. Widząc jak wnuczka jest szczęśliwa i coraz więcej się uczy nie mogła mieć innych wniosków.
I tak żyliśmy długo i jakże szczęśliwie.

Wiele jeszcze nas spotkało, a YiFan wiele włosów stracił zamartwiając się o swoją „małą galaxy princess”.






Mam nadzieję, że się podoba taki obraz Krisa jako ojca! Bo mnie osobiście tak ! Właśnie tak sobie go wyobrażam wiedząc jaki ma charakter. :) A wy?Macie to samo zdanie? 


Kochajmy!
~Yehet

1 komentarz:

  1. Jaaaa to było takie urocze! Yifan jako tatuś!!!!!!!!!!!! :3
    Chciałabym takiego ojca dla mojego dziecka xD
    Ujęłaś w tym opowiadaniu takie ciepło zwyczajnej, kochającej się rodzinki.
    Gratuluję bo mało osób piszących ff podejmuje się takiego tematu ;p

    OdpowiedzUsuń