Przed chwilą je skończyłam więc je oddaję jak najszybciej.
Jest to pełne spokoju i słodkości opowiadanie. Cóż odciągnęło mnie od tych, które są w trakcie tworzenia. Oba mają w sobie wiele zagmatwanych spraw oraz nie wszystko jest kolorowe w nich. To miało być odskocznią. Poza tym gdy je zaczęłam pisać wyszło zdjęcie YiFan'a ze swoją filmową córką!
Miłęge czytania !
Siedziałam na tapczanie wśród
kilkunastu kartek zapisanych małym druczkiem. Zakuwałam do egzaminów i miałam
wrażenie, że zaraz usnę. Była godzina pierwsza w nocy, a ja zakuwałam. Zaczęłam
studiować na nowo. Trzy lata temu będąc na pierwszym roku musiałam przerwać
naukę. Zaszłam w ciążę, ojciec dziecka nie uciekł od odpowiedzialności i zajął
się mną i naszą córką. Oboje darzyliśmy siebie zawsze dużym uczuciem. Poznałam
go w liceum, starszy ode mnie o trzy lata, jednak doskonale się dogadywaliśmy.
Ciąża nie była planowana jednak nigdy nikt nie mógł powiedzieć, że nasza mała
ślicznotka nie jest kochana.
Wu Yifan, oświadczył mi się zaraz
po tym jak dowiedział się o ciąży. Odmówiłam mu za pierwszym razem, gdyż miałam
wrażenie, że nie robi tego dlatego iż tak bardzo mnie kocha. Zresztą nigdy nie
byłam dziewczyną pragnącą wyjść za mąż i mieć gromadkę dzieci. Pokochałam
Yifana i to on sprawił, że moje nastawienie się zmieniło. Długo musiał mnie
przekonywać, że jego intencje nie są kierowane poczuciem obowiązku. I tak się
stało, że rok temu w trzecie urodziny naszej córki, które oczywiście zostały
zorganizowane z „pompą” oświadczył mi się ponownie i zgodziłam się. Ciężko było
o małą imprezę skoro nasza mała miała aż 11-stu wujków!
YiFan jest członkiem grupy
przyjaciół, z której zrodził się pomysł na wspólne trenowanie tańca, śpiewu i
rapu. We wszystkich kategoriach mój narzeczony był świetny. Cóż spotykali się
we własnym zakresie, od początku do końca to ich pomysł na spędzanie razem
czasu. Jednak każdy jakoś z tego czerpie inne zyski niż dobra zabawa. Dzięki
temu każdemu z nich łatwiej jest w swoich pracach. Mój narzeczony zarabia
wystarczająco aby utrzymać naszą małą rodzinkę. Nigdy niczego nam nie zabrakło.
Zarabia jako model, photomodel, czasami nagrywa piosenki do filmów i sam pisze
teksty do nich. Wszechstronnie uzdolniony, jednak czasem czuje, że gdyby nie ja
i nasza SoHee mógłby osiągnąć coś więcej. Chłopak ciągle mnie zapewnia, że nie
zamieniłby nas na żadną karierę świata. Ale on naprawdę ma wielki talent! Często
czułam się źle z tym, że nie mogłam pomóc chłopakowi w utrzymywaniu nas.
Faktycznie dorabiałam w kawiarence niedaleko nas ale to tylko weekendami mogłam
tam pracować. Tylko wtedy Kris był w domu i mógł popilnować małej. Ale szybko
kazał mi zrezygnować z tej pracy gdyż praktycznie się nie widywaliśmy. A drugim
powodem rezygnacji z zarabiania była właśnie SoHee. Nasza córka do trzech lat
była chorowitym dzieckiem, miała słabą odporność i szybko łapała choroby.
Wszystko dlatego, że urodziła się miesiąc za wcześnie. Jednak od roku jest już
wszystko dobrze.
Mam 22 lata, czteroletnią córkę i
narzeczonego o 3 lata starszego. Zaczynam studiować od początku. Jak to
możliwe, że cztery lata temu byłam już na pierwszym roku studiów? W wieku
trzech lat mi rodzice wyjechali do Kanady, tam właśnie poznałam Krisa. On
przeprowadził się tam na krótszy okres czasu i dużo później niż ja. Jednak
oboje załapaliśmy szybko kontakt ze sobą. Niestety wyjechał gdy skończył
szkołę, ja zrobiłam to samo kilka lat później. Dy znowu się spotkaliśmy
zaczęliśmy chodzić ze sobą od nowa. Rodzice i moi jak i jego wiedzieli, że
wrócimy do siebie. Przez cały czas rozłąki każdego dnia rozmawialiśmy kilka
godzin przez kamerkę internetową, odwiedzaliśmy siebie nawzajem. Związek na odległość ciężka sprawa, ale my ja
przezwyciężyliśmy. Znałam język ojczysty gdyż mój ojciec uważał, że to byłoby
niewybaczalne gdybym się go nie nauczyła perfekcyjnie. Sama też chciałam go
dobrze znać, czułam wewnętrzną potrzebę poznania kultury rodzinnej i innych takich.
Kilka miesięcy później zaszłam w ciążę.
Tak naprawdę nasza córka miała trzy lata jednak w Korei ludzie liczą
pierwszy rok już w brzuchu matki.
Do moich uszu doszedł dźwięk
otwieranych drzwi. Oznaczało to, że Kris wrócił do domu. Szybko wyskoczyłam z łóżka
i pobiegłam odgrzać mu posiłek. Chłopak zawsze wracał tak późno w piątki.
Właśnie w piątkowe wieczory wraz z chłopakami ćwiczyli przez kilka godzin.
Przywitał się ze mną całując w czoło i ruszył do łazienki wziąć prysznic. W tym
czasie zaparzyłam mu herbatę i odgrzałam ryż z warzywami i kawałkami smażonej
wołowiny. Gdy wyszedł z łazienki posiłek czekał już na stole a ja zamierzałam
wyjść z kuchni aby iść posprzątać w pokoju, gdzie walało się pełno notatek.
- Nienawidzę gdy nie mogę zjeść z
tobą i SoHee posiłku- powiedział naglę a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
Nigdy nie mówił o swoich uczuciach tak wprost. Cóż okazywał je jednak nie za
często można usłyszeć z jego ust coś takiego.
- Jedliśmy przedwczoraj razem –
uśmiechnęłam się pocieszająco. Zawsze uważał, że rodzina powinna jeść razem,
tak był wychowany. Jednak obowiązki go przytłaczały tak, ze nie mógł zjawiać
się na obiad i wracał nawet po kolacji. Nie przeszkadzało mi to, jemu też
zazwyczaj nie. Przyzwyczailiśmy się do tego. Pomyślałam, że coś musiało się
stać, że tak nagle zaczął o tym mówić. Usiadł na krześle i pociągnął mnie za
rękę sadzając sobie na kolanach. – Coś się stało?- spojrzałam na niego. Nie
potrafiłam odczytać z jego twarzy nic konkretnego, widziałam tylko
przygnębienie lekkie. Nie odpowiedział tylko przytulił się do mnie kładąc głowę
na mojej klatce piersiowej. Wsłuchiwał się przez dłuższy czas w rytm bicia
mojego serca a potem pocałował mnie delikatnie w usta i pokiwał głową na „nie”.
…
- YiFan… Musimy porozmawiać-
powiedziałam siadając w salonie. Chłopak właśnie bawił się z naszą córką w
budowanie zamku z drewnianych klocków. Był niedzielny wieczór, a ja musiałam z
nim poważnie porozmawiać.
- SoHee idź pomaluj u siebie w
pokoju dobrze?- powiedział i uśmiechnął się do dziewczynki. Ta skinęła głową i
pobiegła. Zawsze mieli dobry kontakt ze sobą, chłopak zazwyczaj rozpieszczał ją
jak tylko się dało, a ja potem miałam problemy , gdy mała narozrabiała. Nie
psociła na szczęście aż tak często. – Co się stało?- spojrzał w moją stronę
zdziwiony.
- Bo wiesz pamiętasz te egzaminy
co zdawałam aby móc zacząć studiować?- spytałam chłopaka a on skinął głową i
patrzył na mnie wyczekująco.- Zdałam je- uśmiechnęłam się delikatnie. Powinnam
skakać do góry i piszczeć z radości jednak pewien problem mi to uniemożliwił.
- No to gratulację! Czemu się nie
cieszysz?- spytał i przytulił mnie do siebie.
- Bo widzisz… Chcę puścić SoHee
do przedszkola- powiedziałam i wstrzymałam oddech. Rozmawialiśmy o tym, ale
miałam brać studia zaocznie, jednak nie ma możliwości takich teraz. Dopiero za
rok, a ja nie chciałam czekać dłużej. Chciałam już studiować, a na dziennych
było miejsce.
- Ale dlaczego? Przecież w
weekendy jestem w domu zazwyczaj albo moja mama mogłaby pomóc też- powiedział
zdziwiony.
- Tylko na zaocznych nie ma
miejsca… I muszę na dzienne. YiFan ja naprawdę nie chcę dłużej zwlekać z
zaczęciem studiowania- powiedziałam i wtuliłam się w niego nie chcą widzieć
jego wyrazu twarzy. Chwilę tak siedzieliśmy, aż chłopak westchnął w końcu.
Nigdy nie chciał oddać małej pod opiekę obcych. Nie ufał im. A tak naprawdę bał
się o swoją małą księżniczkę.
- Jeśli tego naprawdę chcesz… Ale
jeśli SoHee nie będzie umiała zaadaptować się w przedszkolu? Albo
przedszkolanka jej będzie wiedźmą?!- powiedział przerażony.
- Damy ją do przedszkola pod
opiekę mamy MinAh- uśmiechnęłam się delikatnie. MinAh to moja przyjaciółka,
…
Biegałam po kuchni szykując
niesamowite babeczki babci. Czemu taka nazwa? Bo uwielbiałam je, a przepis
pochodził właśnie od mojej babci. Sama go stworzyła i dała mi abym również i ja
mogła dzielić się ze swoją córką nimi. Zazwyczaj właśnie robiłam te babeczki
wraz SoHee, mimo tego, że jest jeszcze
mała to zawsze bierze czynny udział w robieniu tych pyszności. Taki sam z niej
łakomczuch jak z YiFan’a. Dziś specjalnie robie je w czasie drzemki
dziewczynki, jak wstanie jedziemy wszyscy do rodziców chłopaka. Cóż trzeba im
powiedzieć co decydujemy ze sprawą moich studiów. Moi rodzice wiedzieli już
wszystko dzięki temu, że wczoraj przyszli wieczorem na s odwiedzić. Zaproponowali,
że pomogą w każdy możliwy sposób i jak zwykle mimo iż YiFan stanowczo odmówił
pomocy pieniężnej bo stać nas na wszystko i tak, to moi rodzice powiedzieli, że
zapłacą za przedszkole. Nasza SoHee jest ich oczkiem w głowie i rozpieszczają
ją tak jak ojciec dziewczynki. Po tym wszystkim godzinę musiałam uspokajać
chłopaka, który był bardzo obudzony tym, iż chcą nam pomagać pieniężnie.
Cóż nasze dochody pochodzą nie
tylko z jego pracy jako modela i kompozytora. Chłopak ma 30% udziałów w rodzinnej
firmie, którą zarządza jego ojciec. Dostał je w dniu wkroczenia w dorosłe
życie. Jego matka posiada również 30% resztę posiada Pan Wu. YiFan nie musi
zjawiać się w firmie każdego dnia, wystarczy, że wie co się w niej dzieje i
zjawi się na co miesięcznych obradach. Mimo wszystko pomaga ojcu bardzo często,
doradza mu a także spotyka się z różnymi biznesmenami. Tak czy siak wychodzi na
to, że na brak pieniędzy nie cierpimy.
Właśnie miałam wyciągnąć ostatnią
partię babeczek, gdy ktoś podszedł i złapał mnie w pasie tuląc do siebie. Tym
ktosiem okazał się mój narzeczony. Zaśmiał się cicho widząc moje zaskoczenie.
- Nie mam ochoty jechać dzisiaj
do rodziców- powiedział. Zdziwiło mnie to, bo był bardzo związany z nimi i gdy
tylko mogliśmy odwiedzaliśmy ich.
- A co to się stało?- spytałam
śmiejąc się.
- Po prostu jest dzisiaj tak
pięknie, idźmy razem na spacer jak mała wstanie- pocałował mnie w szyję
delikatnie a ja skinęłam głową. Wyraźnie czułam, że go coś męczyło, ale on nie
lubił zwierzać mi się ze swoich problemów. On nikomu się nie zwierzał z problemów.
Chyba, że był To ChanYeol i wtedy tylko jak wypili już trochę.
- Zróbmy tak pójdziemy na pieszo
do twoich rodziców co ty na to? Musimy się z nimi spotkać, mała dawno ich nie
widziała a poza tym ja zrobiłam babeczki- uśmiechnęłam się ciepło do niego.
Skinął głową i poszedł do pokoiku małej, gdyż właśnie zaczęła go wołać
oznajmiając tym, że wstała.
…
Piliśmy herbatę w domu państwa
Wu, nigdy nie czułam się przy nich źle. Lubili mnie a ja ich, zawsze nas
wspierali i pomagali jak tylko mogli. YiFan strasznie kochał swoich rodziców i
źle się czuł jeśli chociaż jednego dnia z nie rozmawiał z nimi. Z matką
dogadywał się zawsze, od małego stała po jego stronie i rozpieszczała go. Synuś
mamusi jakby nie patrzeć.
Zaczęłam się denerwować jak
zaczęliśmy rozmawiać na temat moich studiów, cieszyli się, że nie chce
zakończyć nauki, że jestem ambitna. Jednak wiedziałam, że nie popierają
oddawania dziecka opiekunce czy też do przedszkola. W sumie to Pani Wu nie
mogła znieść takiej myśli. Dla mojego „teścia” liczyło się to, że mogę się
rozwijać. Czułam, że nie mogę dłużej przeciągać tej kwesti, musiałam powiedzieć
co zamierzam.
- Dostałam się, ale na studia
dzienne. Uważamy z YiFan’em, że damy sobie radę- uśmiechnęłam się blado. Pan Wu
przytaknął, jednak mina matki chłopaka wyrażała zdenerwowanie.
- A co z małą? Przecież ja nie
mam jak się nią zająć, YiFan też z tego co mi się wydaje twoja mama też pracuje
w dzień- powiedziała z dziwną miną. Spojrzałam na chłopaka siedzącego z boku
błagalnym wzrokiem.
- SoHee pójdzie do przedszkola,
gdzie pracuję mama naszej znajomej- powiedział spokojnie.
- No wy chyba sobie żartujecie?!-
podniosła głos kobieta, a ja patrzyłam na nią lekko wystraszona. Spodziewałam się takiej reakcji, jednak po
chwili poczułam złość. Wiem co robić z własnym dzieckiem. Nie jestem głupia
przecieć.
- Nie mamo, SoHee pójdzie do
przedszkola. Ma odpowiedni wiek, przyda jej się kontakt z dziećmi. Będzie pod
opieką znajomej więc co może się stać? – nie potrafiłam nic powiedzieć, więc
chłopak mówił za mnie.
- Jeśli poślecie ją do
przedszkola może wiele złego ją tam spotkać. Nie zawsze będzie pod opieką tej
znajomej kobiety, inne dzieci mogą ją bić. SoHee może się bać!- mówiła z
przejęciem.
- Doskonale wiemy co robimy.
Jeśli SoHee będzie się źle czuła zabierzemy ją z tego przedszkola, a wtedy ja
porzucę naukę na kolejny rok- powiedziałam z lekką złością i wstałam. Pożegnałam
się z rodzicami mojego narzeczonego i poszłam zawołać córeczkę, która oglądała
kreskówki. Po chwili dołączył do mnie YiFan i razem wróciliśmy do domu.
…
Wyszłam z pokoju dziecięcego
ostrożnie zamykając drzwi, aby nie obudzić małej. YiFan brał prysznic, a ja
zajęłam się przygotowaniem herbaty dla nas. Nadal byłam zła, nie potrafiłam
zrozumieć oskarżeń pani Wu. Nie byłam złą matką, chciałam po prostu studiować.
Do rozpoczęcia roku akademickiego miałam jeszcze dwa tygodnie. Przez ten czas
miałam chodzić z SoHee do przedszkola na dni adaptacyjne, sprawdzić jak będzie
się czuła i czy będzie jej się podobało. YiFan żałował, że nie może iść z nami.
Sam chciał sprawdzić czy to odpowiednie warunki dla jego księżniczki. I kto by pomyślał, że ten chłopak tak
zadufany czasem w sobie zmienił się i całkowicie oddaje siebie córce ? Zawsze
był rodzinny, jednak nigdy nie przypuszczałam, że stanie się takim kochającym
ojcem jakim jest. Stworzenie z nim rodziny było najlepszą wpadką jaką
zaliczyłam. Nasza córka była „wpadką” jednak kochaną od początku do końca.
Usłyszałam jak trzaskają drzwi od
łazienki, nalałam wody do kubków i zaniosłam do salonu. Siedział tam, w samych
spodniach od piżamy. Wpatrywał się z niechęcią na ekran telewizora, skakał po
kanałach nie szukając niczego konkretnego. Podałam mu jeden z kubków, upił łyk
i odłożył na stolik. Poczekał, aż również odłożę herbatę i pociągnął mnie do
siebie. Przytulił czule do swojej klatki piersiowej. Nigdy nie byliśmy rozmowną
parą, wystarczyło nam nasze towarzystwo. Chłopak owszem dużo mówił w
towarzystwie, jednak wieczory właśnie tak spędzaliśmy. Cicho oglądaliśmy byle
jakie programy telewizyjne wtuleni w siebie. Kris to mężczyzna pod każdym
względem, w jego ramionach nie było mowy aby nie czuć bezpieczeństwa. Zapewniał
te bezpieczeństwo i ze strony duchowej i materialnej. Zachowywał się czasem jak
dziecko, jednak był dorosłym facetem gdy trzeba. Czuły dla mnie i dla naszego
dziecka. Zawsze o nas dbał, gdy SoHee była chora przeleżał koło niej nie śpiąc
kilka nocy. Mierzył temperaturę, dawał lekarstwa. Gdy byłam w ciąży obnosił się
ze mną jak z jajkiem. Taki właśnie jest Kris.
Po wypiciu herbaty poszłam się umyć,
gorąca kąpiel idealnie koiła moje myśli. Chciałam się zrelaksować. Tak, chwile
kąpieli zawsze były „magiczne”. Wtedy zamykałam się w swoim świecie, to były
chwile tylko dla mnie. YiFan nigdy nie był zły o to, że tak długo spędzam czasu
w łazience. Zawsze powtarzał, że powinnam jak najwięcej się relaksować aby mieć
siłę do zajmowania się naszym dzieckiem. Naprawdę nie mogłam trafić na lepszego
faceta. Cóż nie było zawsze też kolorowo, kłóciliśmy się i to dość często. Ach
a za czasów ciąży jakie kłótnie były! Moje hormony buzowały, on nie mógł czasem
znieść tych moich humorków. Jednak zawsze się godziliśmy i to było
najważniejsze.
Usłyszałam płacz dziecka
dochodzący z małego pokoiku. Nie musiałam szybko wychodzić z wanny i owinięta
zaledwie szlafrokiem jeszcze mokra biec do małej. Nawet gdy płakała podczas gdy
spaliśmy to chłopak zawsze chodził do niej. Uwielbiał ja usypiać jednak często
nie mógł tego robić z powodu pracy. Dlatego też gdy budziła się w nocy nie
pozwalał mi do niej iść. Chciał w ten sposób pokazać, że jest jej ochroniarzem,
jej obrońcą przed złem czyhającym w koszmarach nocnych. Czuł się dumny gdy
dziewczynka zasypiała zaraz gdy tylko się pojawił przy niej i utulił. Często
bywało tak, że zasypiał razem z nią. Pomieszczenie go w tak niewielkim łóżku
dziecka graniczyło z cudem. On przy wzroście 186 cm na takim posłaniu po prostu
się nie mieścił. Przybierał zabawne pozycję próbując pomieścić siebie i małą
obok na nim. Ale ona była szczęśliwa otulona jego ramionami. Wyglądali wtedy
tak słodko.
Wyszłam z łazienki pół godziny
później. Okryta w delikatny szlafrok w kolorze czarnym, pod spodem miałam
seksowną ale delikatną koszulę nocną do połowy ud, również w kolorze czarnym.
To był prezent od Kris’a na walentynki. Zaszłam do pokoju dziecięcego, spojrzeć
ostatni raz na moją córkę. Chłopak właśnie całował ją w czołu i okrywał
szczelnie kołderką w Hallo Kitty. Spojrzał na mnie i uśmiechnął się delikatnie.
Jeszcze chwilę razem patrzeliśmy na nasz skarb. Pociągnęłam go za rękę do
sypialni. Teraz ja chciałam być utulona do snu, czuć jego ciepło i miłość.
Chciałam znaleźć się w bezpiecznym uścisku i zasnąć. Gdy położyliśmy się, on
okrył nas i przyciągnął moje plecy do swojej klatki piersiowej. Leżeliśmy tak chyba z godzinę, ja zaczęłam
przysypiać gdy on odsunął się ode mnie i położył na plecy. Wiedziałam co to
oznacza. Rozmyślał nad czymś, nie potrafiliśmy inaczej zasnąć niż na boku,
gdzie on przytulał mnie od tyłu. Odwróciłam się w jego stronę i wsparłam na
łokciu.
- Co cię martwi? – spytałam po
chwili. Spojrzał na mnie, całkowicie pogrążył się w swoich rozmyśleniach i
wyglądał teraz na zdezorientowanego.
- Czy jestem dobrym ojcem?-
zdziwiło mnie to pytanie. Bo wiele razy słyszał od ludzi, że jest idealny w tej
roli. Radził sobie znakomicie.
- Jesteś wspaniały w roli ojca-
uśmiechnęłam się czule do niego. Znowu się zamyślił i wyglądał jakby coś mu nie
pasowało.- YiFan co cię męczy?
- Chciałbym więcej czasu móc
poświęcić SoHee i tobie. Czuję, że coś mi umyka. Nawet nie byłem przy tym gdy
zrobiła pierwsze kroki- powiedział. Zdziwił mnie jeszcze bardziej. Nigdy o tym
nie rozmawialiśmy, on po prostu pracował. To zrozumiałe, że część ominęła go z
jej życia, ale też nie zawsze ja byłam wtedy gdy coś się działo. – Zawsze
mówiłem sobie, że nie będę nadopiekuńczy dla swojego dziecka. Wierzyłem, że
dziecko musi samo się sparzyć aby coś zrozumieć. Teraz jednak się boję. Wiesz
ile w przedszkolu czeka na nią nieznanych rzeczy? Może zrobić sobie krzywdę
przypadkiem stając na zabawce. Wyobrażasz sobie jak będzie płakała za nami? Co
jeśli ona nie będzie mogła zaaklimatyzować się tam. Nie wiem czy będę mógł
pozwolić jej chodzić do przedszkola gdy będzie mówiła „nie chcę”. Sam wiem, że
nie potrafię jej odmówić- mówił coraz z większym zapałem. A ja patrzyłam na
niego niedowierzając. Zaśmiałam się jednak po chwili co wywołało u niego grymas
niezadowolenia.
- Wszyscy wiedzą, że SoHee jest
twoją „księżniczką”. Ale jak sam zauważyłeś ona musi poznać świat. Musi się
sparzyć. Nasza córka nie należy do osób, które płaczą gdy im coś nie pasuje.
Jest ciekawa świata, pragnie spędzać czas z innymi dziećmi. Doskonale to widać
gdy biega za dzieciakami nawet starszymi od siebie na placu zabaw. Nie możemy
jej tego zabronić. Jednak gdy będzie się bała przedszkola ja zrezygnuję ze
studiów…- powiedziałam ostatnie zdanie lekko smutna. Bo tak naprawdę nie chciałam być matką bez
większego wykształcenia, chciałam aby kiedyś była dumna z takiej matki. A nie
wstydziła się, że nie studiowałam. Zresztą studia były moim marzeniem od
dziecka.
- Nie pozwolę abyś zrezygnowała z
uczenia się. Nie mogę pozwolić byś dłużej czekała. Niepotrzebnie zacząłem
temat. Mała na pewno się zaaklimatyzuję – powiedział poważnie patrząc mi w
oczy. Ucałował mnie w czoło i mocno
przytulił do siebie.
- Dziękuję… Dziękuję, że mam
ciebie YiFan- powiedziawszy to pocałowałam go namiętnie w usta. Jego dłonie od
razu powędrowały do mojej tali, chwilę później gładziły moje ciało pod koszulką
nocną jaką miałam na sobie. Ja natomiast napawałam się jego idealnie
umięśnionym brzuchem.
…
Biegałam po całym mieszkaniu i
szukałam najpotrzebniejszych rzeczy. SoHee wcinała kanapki, które dla niej
przygotowałam. Dziś był jej pierwszy dzień w przedszkolu beze mnie. Dni
adaptacyjne przeszły prawidłowo, nie bała się a wręcz przeciwnie była wesoła i ciągle
pytała kiedy będzie mogła już znowu bawić się z dziećmi. Cieszyło mnie to,
YiFan podchodził do tego z mniejszą radością jednak nie mógł nic zrobić. Jego
córka stawała się coraz większa i coraz bardziej samodzielna. I to chyba to go
bolało najbardziej.
Dziś też miałam mieć zajęcia na
uczelni, strasznie się przejmowałam wszystkim. Musiałam jeszcze uszykować
siebie, ubrać małą w ciuchy naszykowane specjalnie na ten dzień. Do tego
chciałam zrobić śniadanie Yifan’owi do pracy. Gdy biegłam z moja niebieską koszulą
do łazienki chłopak złapał mnie za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- YiFan nie mam czasu- jęknęłam.
- Uspokój się, ja ubiorę małą a
ty spokojnie się szykuj. Nie rób mi dziś śniadania nie mam rano nic do roboty
więc zjem w domu. A SoHee zaprowadzimy razem do przedszkola- powiedział i
ucałował mnie w czoło. Spojrzałam na niego podejrzliwie ale się nie odezwałam.
Wiedziałam, że specjalnie zrobił wszystko aby dziś rano nie mieć nic do roboty.
Doskonale znałam go i wiedziałam jak bardzo boi się tego dnia. Pierwszy dzień
bez rodziców dla małej powinien być straszny, jednak to on się stresował
bardziej niż dziewczynka. Udawał opanowanego tylko po to aby mnie uspokoić
jednak to jak drżały mu ręce idealnie świadczyło o tym, że się stresuję!
…
Szłam w kierunku przedszkola, w
którym dzisiaj moja mała córeczka została pierwszy raz sama. W dni adaptacyjne
byłam przy niej chociaż nie musiałam, ale bałam się zostawiać ją samą. Tak
naprawdę ja również byłam trochę nadopiekuńcza w stosunku do niej. Jednak jak
mogłam nie bać się o mój najcenniejszy skarb? Ku mojemu zdziwieniu gdy
zbliżałam się do bram budynku zobaczyłam idącego szybko YiFan’a. Stanęliśmy
naprzeciw siebie, widziałam przerażenie w jego oczach. Tak bardzo martwił się o
swoją księżniczkę.
- Czy ty nie powinieneś być w
pracy?- uśmiechnęłam się do niego odgarniając mu kosmyk włosów, który właśnie
niweczył jego idealną fryzurę. Pewnie idąc tutaj prawie, że biegł wiec nic
dziwnego iż tak wyglądał.
- Nie mogłem wytrzymać w pracy i
wziąłem wolne. Muszę ją jak najszybciej zobaczyć i spytać czy jest dobrze-
powiedział poważnie. Był wystraszony, ale ja w sercu czułam dokładnie to samo.
Wplótł swoje palce w moje i pociągnął w kierunku wejścia do budynku. Zaśmiałam
się cicho, ale posłusznie szłam tak szybko jak mi nakazywał.
Przed wejściem do Sali zawahał
się jednak, nie wiem co spowodowało, że się zatrzymał i nie otworzył drzwi.
Jednak po kilku głębszych wdechach zrobił to. Poprosiliśmy nauczycielkę naszej
córki, aby ją zawołała. Bawiła się wśród dwóch innych dziewczynek, a obok niej
jeszcze siedział niższy od niej chłopczyk. Widząc to YiFan zrobił jakiś dziwny
grymas na twarzy. Jakby był zazdrosny. To było takie urocze i zabawne
jednocześnie! Mała widząc nas pożegnała się ze swoimi nowopoznanymi znajomymi i
pobiegła do nas prędko. Kris ukucnął i złapał małą w ramiona mocno ściskając.
Upewnił się, że nic jej nie jest i wstał z kolan. Wtedy mała wychyliła się i
przytuliła do mnie. Ucałowałam ją w policzek a ona zachichotała dźwięcznie.
- Jak się bawiłaś?- zapytałam gdy
zmieniała swoje kapciuszki na buciki.
- Nikt ci nie dokuczał? Co to był
za chłopiec? Mam nadzieję, że nie był niegrzeczny dla ciebie- zaczął szybko
ojciec małej nie dając jej nic powiedzieć. Znowu zachichotała widząc jak bardzo
jej tatuś jest przejęty tą sytuacją.
- Wszyscy są bardzo mili tatusiu!
Jutro jeśli będzie ładnie pani powiedziała, że wyjdziemy na dwór i będziemy
szukać kwiatków do bukietu klasowego!- powiedziała rozweselona. Kamień z serca
spadł mi i chłopakowi jednak on dalej miał ten dziwny grymas na twarzy.
- Tylko nie baw się za dużo z
chłopcami już dobrze?- powiedział a ja klepnęłam go w ramię.
- YiFan! To dzieci! On nie
zabierze ci córki przecież!- zaśmiałam się a chłopak jęknął na słowo
„zabierze”. Jednak po chwili również się zaśmiał.
Gdy wyszliśmy z budynku, chłopak
postanowił zabrać nas na lody. Jak to powiedział „ moja księżniczka zasługuje
na coś dobrego, bo była bardzo dzielna!”. I tak było praktycznie każdego dnia.
Chłopak zrywał się na godzinę z pracy aby móc odebrać małą razem ze mną z
przedszkola. Przez cały miesiąc upominał ją, ze ma nie bawić się nadmiernie z
chłopcami, oraz każdego dnia dokładnie przepytywał ja czy aby na pewno czuje
się tam dobrze. SoHee była jednak przeszczęśliwa mogąc bawić się i uczyć z
innymi dzieciakami. Była kontaktowym dzieckiem i uwielbiała towarzystwo. Matk
chłopaka również przekonała się do tego, że podjęliśmy dobrą decyzję. Widząc
jak wnuczka jest szczęśliwa i coraz więcej się uczy nie mogła mieć innych
wniosków.
I tak żyliśmy długo i jakże
szczęśliwie.
Wiele jeszcze nas spotkało, a
YiFan wiele włosów stracił zamartwiając się o swoją „małą galaxy princess”.
Mam nadzieję, że się podoba taki obraz Krisa jako ojca! Bo mnie osobiście tak ! Właśnie tak sobie go wyobrażam wiedząc jaki ma charakter. :) A wy?Macie to samo zdanie?
Kochajmy!
~Yehet
Jaaaa to było takie urocze! Yifan jako tatuś!!!!!!!!!!!! :3
OdpowiedzUsuńChciałabym takiego ojca dla mojego dziecka xD
Ujęłaś w tym opowiadaniu takie ciepło zwyczajnej, kochającej się rodzinki.
Gratuluję bo mało osób piszących ff podejmuje się takiego tematu ;p