Trochę mam doła chyba...
Nieważne.
~Yehet.
Ps. Opowiadanie jest długie prawie 25 stron więc podzielę je na części. Chyba to nie kłopot?
- Czy panienka nie rozumie, że w
tym akademiku nie ma już miejsca? Mogła panienka łaskawie zjawić się rano na
zameldowaniu się, a nie mi przychodzić pod wieczór!- wykrzyczała stara,
zrzędliwa, wredna do tego strasznie pomarszczona baba od której śmierdziało fajkami na kilometr.
- A czy pani nie rozumie, że nie
mam gdzie spać?!- również podniosłam głos. Bo cholera jasna jak to możliwe, że
wszystkie pokoje dla dziewczyn są już oddane?!
Wyprowadziłam się z małej wsi, wręcz uciekłam
stamtąd. Moi rodzice nigdy mnie nie zmuszali do niczego, zawsze byłam ich
oczkiem w głowie ale na wieść, ze chce wynieść się kilkaset kilometrów od nich wpadli w szał. Chciałam zaznać lepszego
życia, chciałam Zoś zobaczyć a jedyne co to mam pocałować klamkę ?? Nie mogłam
na to pozwolić, zwłaszcza, że pokłóciłam się z rodzicami aby tutaj trafić. Załamana
wyszłam z budynku i usiadłam bez sił na
kamiennych schodkach. Obok mnie przechodził wysoki blondyn z włosami
postawionymi do góry, skurzana kurtka, okulary przeciwsłoneczne, idealnie
dobrane ciuchy. Wyglądał jak model, a nie jak student.
- Do cholery jasnej Kai jak
możesz przyjechać dopiero w przyszłym tygodniu?! Jak mi przez ciebie kogoś do
pokoju wcisną to cię uduszę!- powiedział oburzony do telefonu i się rozłączył.
Szybko odwróciłam wzrok od niego aby czasem nie przyczepił się, że mu się
przyglądam.
Godzinę spędziłam na siedzeniu przed budynkiem
zastanawiając się co mam robić, do głowy nic nie przychodziło mi. Nikogo tu nie
znałam, nie miałam pojęcia gdzie mogę przenocować, a co najważniejsze nie
miałam przy sobie praktycznie pieniędzy. Starczyłoby zaledwie na kawę i jakąś
drożdżówkę. Zrezygnowana ruszyłam w kierunku mi nieznanym. Do oczu naszły mi
łzy ale nie chciałam pozwolić im skapnąć. Nie mogłam na to pozwolić.
Przechodząc obok jakiejś restauracji zobaczyłam jak pewna grupka młodzieży
ogląda w niej pewną dramę. Doskonale znałam ją. Opowiadała o dziewczynie, która
przebrała się za chłopaka aby jej brat nie został wywalony z zespołu. To
właśnie wtedy zrodził się mój jakże chory plan na zdobycie zakwaterowania.
…
- Dobry wieczór pani, czy jest
może wolne miejsce?- zapytałam tej samej kobiety, która wygoniła mnie stąd
jakiś czas temu. Tym razem miałam większe szanse, pokoje dla chłopców były
jeszcze wolne niektóre. Modliłam się w duchu aby mnie nie rozpoznała. Założyłam
moje luźne dresy, które kiedyś zabrałam bratu przed jego wyjazdem za granicę. W
jakimś głupim sklepie całodobowym dorwałam dość dobrej jakości perukę, w
publicznej toalecie lustra ni były czyste, ale raczej nie mogłam się tak bardzo
pomylić co do ocenienia mojego wyglądu. Przypominałam chłopaka przynajmniej w
połowie!
- Ach dobry wieczór młodzieńcze!
Oczywiście, że jest wolne miejsce!- zaskakująca zmiana, wystarczyło zmienić się
w chłopaka i już kobieta była milsza.
Szybko podała mi klucz od jednego
z pokoi, kazała podpisać różne deklaracje i tutaj się wystraszyłam. Bo jak ja
mam się podpisać?! Użyłam imienia mojego brata, który był starszy zaledwie o
rok i tak właściwie to on powinien studiować na pierwszym roku, a nie ja.
Poszłam do szkoły o rok wcześniej i takim sposobem studiuję wcześniej. Mój brat
wyjechał za granicę mając nadzieję na poznanie swojej miłości. Miał dziwne
pomysły i wylot do Europy był jednym z nich, ale ku mojemu zdziwieniu powodzi
mu się tam! Postarałam się możliwie jak najszybciej zniknąć z oczu starej baby.
Nie długo zajęło mi szukanie
odpowiedniego pokoju, lecz gdy weszłam napotkała mnie nie miła niespodzianka.
Moim współlokatorem okazał się ten naburmuszony model, którego spotkałam przed
budynkiem. W pokoju było duszno, czułam
zapach papierosów, muzyka głośno grała, do tego na jednym z łóżek leżał półnagi
blondas z jakąś długonogą brunetką, która siedziała na nim i molestowała
językiem klatkę piersiową. Nie będę ukrywać, że miał bardzo ładnie ja
wyposażoną, ale bez przesady do cholery jasnej! Oboje nawet na mnie nie
spojrzeli zajęci obmacywaniem swoich ciał. Rzuciłam wściekła torbą na biurko
stojące tuż przy drzwiach. Dopiero wtedy się odwrócili.
- Coś ci się pomyliło koleś, ten
pokój jest mój- powiedział chłopak w taki sposób jakby chciał mnie zrównać z
poziomem podłogi.
- Coś mi się zdaje, że nie tylko
twój. Niech ta mała się stąd wynosi jak najszybciej, albo zrobię tu taką aferę,
że każdy tu się zleci- wysyczałam możliwie jak najmniej kobiecym głosem.
Dziewczyna speszona wybiegła zabierając swoją torebkę, leżącą na podłodze.
Chłopak usiadł na łóżku i patrzył wrogo na mnie.
Rozejrzałam się spokojnie po
pomieszczeniu, podeszłam do jednego z łóżek, które było pod oknem i usiadłam na
nim. Chłopak zajmował łóżko naprzeciwko mojego, pomiędzy nami było kolejne
biurko, które jak się zorientowałam on zajął. Tuż obok wejścia znajdowały się
drzwi do łazienki. Wstałam aby zacząć się rozpakowywać, gdy poczułam jak
blondyn chwyta mnie za ramię i popycha na ścianę. Nasze twarze były stanowczo
za blisko siebie. Zaczęłam się denerwować, że zaraz wyda się iż jestem
dziewczyną, a nie chłopakiem.
- Koleś jeszcze raz w taki sposób
zniszczysz mi zabawę, a uwierz zrobię ci piekło- powiedział poważnie, a ja
nawet nie odpowiedziałam. Utrzymywałam tylko kontakt wzrokowy starając się nie
dać po sobie niczego poznać. – Tak właściwie czy my się nie znamy?- zapytał
przekrzywiając głowę na bok. Wystraszyłam się jeszcze bardziej. Już chciał coś
powiedzieć, ale w jego kieszeni od spodni zawibrował telefon. Wyjął go szybko i
odebrał.- Kai zamorduję cię! Przydzielili mi jakiegoś niedorajdę!- wykrzyczał
wściekły, a ja gdy to usłyszałam nie mogłam się powstrzymać i nadepnęłam z
całej siły go na stopę. Korzystając z okazji wbiegłam do toalety zamykając się
w niej na zamek.
Siedziałam w toalecie jakąś
godzinę, przez ten czas chłopak nie przestawał się wydzierać, że już po mnie.
Dopiero gdy zamilkł odważyłam się wyjść. Blondyn odpuścił sobie zemstę, leżał
na łóżku i bawił się swoim telefonem. Poczułam, że robię się głodna więc
wyciągnęłam z torby to co dała mi moja mama na zgodę przed wyjazdem. Czyli jej
specjalność, spakowała mi w pojemnik ryż z warzywami i kurczakiem. Nawet na
zimno smakuje przepysznie. Miałam tego dość sporo wygrzebałam z torby dwa
talerze i nałożyłam na oba. Chciałam się
pogodzić z chłopakiem jakoś, w końcu mamy mieszkać ze sobą… Postawiłam na jego
biurku porcję dla niego. Nawet nie spojrzał na to. Odchrząknęłam aby zwrócić
tym na siebie uwagę, ale on dalej nic.
-Przepraszam, za nasze
niefortunne poznanie się…- wybełkotałam wreszcie. – Może zaczniemy od początku?
Nazywam się SungHyun.
- Nie pieprz bzdur, oboje wiemy,
że nie nazywasz się SungHyun. Jak dziewczyna może mieć męskie imię?- zaskoczyło
mnie to. Myślałam, ze się przesłyszałam. Ale on spojrzał na mnie poważnie. –
Nie interesuje mnie dlaczego udajesz faceta ale masz się stąd wynieść-
powiedział chłodno.
- O czym ty mówisz?- powiedziałam
ledwo słyszalnie.
- Nie udawaj, nie jestem
głupi. To ty siedziałaś na schodkach
przed budynkiem- poczułam jak ręce zaczynają mi się pocić.
- Proszę cię wysłuchaj mnie…-
urwałam. Bo niby co miałam powiedzieć. Sam oznajmił, że go to nie obchodzi.
- Jutro masz znaleźć sobie
zakwaterowanie gdzie indziej.
- Ale…- nawet nie dał mi nic
powiedzieć, założył słuchawki na uszy i zamknął oczy.
…
Całą noc zastanawiałam się co
zrobić. Jak przekonać chłopaka, aby mnie nie wyrzucał. Nic mi nie przychodziło
do głowy. Ledwo słońce wyszło ja poszłam wziąć prysznic, owinięta już w ręcznik
przeglądałam się w lusterku zastanawiając się co robić… Spostrzegłam, że nie
wzięłam żadnych ciuchów na przebranie do łazienki, mając nadzieję, że chłopak
śpi wyszłam z pomieszczenia. Na mój pech
chłopak nie spał i właśnie zamierzał wyjść z pokoju. Szybko znalazłam się przed
drzwiami. Zdesperowana zasłoniłam je swoim ciałem. Chłopak dziwnie patrzył na
mnie, dopiero wtedy zrozumiałam, że jestem prawie naga. To jednak mnie nie
powstrzymało, twardo podniosłam głowę i spojrzałam mu prosto w oczy. Miałam łzy
w nich, ale wiedziałam, że to ostatnia
moja szansa na to aby go przekonać jak wyjdzie z pokoju już nigdy mi się nie
uda.
- Znikaj stąd zanim zleci ci
ręcznik – powiedział śmiejąc się bezczelnie.
- Zrobie co tylko chcesz, ale
pozwól mi tu zostać- mój desperacki ton głosu był strasznie płaczliwy. Chłopak
dziwnie się uśmiechnął.
- Wszystko?- spytał i zbliżył
swoją twarz do mojej, poczułam jego oddech na swoim policzku. Głośno
przełknęłam ślinę. Kiwnęłam delikatnie głową. – Nawet jeśli to będzie coś
okropnego, złego i nie do zrobienia?- również przytaknęłam. – A jeśli którejś nocy będę chciał na
przykład abyś właśnie w takim ręczniku mi usługiwała? Albo co gorsza będę się
do ciebie dobierał? Nie boisz się?- spytał i oblizał znacząco dolną wargę.
- Spróbuj tylko a urwę ci te
klejnoty!- powiedziałam hardo. A on zaśmiał się.
- Zastanowię się- powiedział i
pchnął mnie na ścianę a sam wyszedł z pokoju.
…
Na uczelnię poszłam dwie godziny
wcześniej niż powinnam i dobrze, że to zrobiłam! W tym wielkim mieście nie
mogłam się odnaleźć, mimo nawigacji, która wczoraj mnie nie zawiodła w poszukiwaniu
akademika tak w poszukiwaniu uczelni myślałam, że umrę! Tym bardziej, że
targałam ze sobą wielką torebkę wypchaną ubraniem na przebranie aby wejść do
akademika. Cieszyłam się, że posiadam wiele uniwersalnych ciuchów. Nigdy nie
ubierałam się typowo kobieco, zawsze wybierałam coś co pasowało i do faceta i
dziewczyny. Cóż jestem ze wsi, tam nikt nie przywiązywał uwagi do tego jak się
ubieram zwłaszcza, że nie było żadnej dziewczyny w moim wieku. Przyjaźniłam się
z samymi chłopakami od małego.
Wchodząc do wielkiego budynku
poczułam stres. Dzisiaj miał być tylko apel z okazji rozpoczęcia dla pierwszego
roku. Ubrałam specjalnie z tej okazji czarną spódniczkę rozkloszowaną, koszulę
w biało-niebieską kratkę oraz czarne sandałki na koturnie. O dziwo bez trudu
odnalazłam aulę, w której miał się odbyć apel. Porozstawiane były krzesełka,
które w większości były pozajmowane. Zdziwiłam się ile pierwszoroczniaków jest
na tym uniwersytecie. Usiadłam spokojnie na jednym z krzesełek, rozglądnęłam
się dookoła. Wszyscy patrzyli na mnie jakoś dziwnie. Każdy był w jakiejś grupce
tylko ja siedziałam samotnie. Nie długo, bo zaraz ktoś koło mnie usiadł. Zanim
spojrzałam kto to poczułam przyjemny zapach męskich perfum. Ktoś ma bardzo
dobry gust – pomyślałam i odwróciłam się aby spojrzeć na osobnika. Omal nie
zleciałam z krzesła gdy zobaczyłam wysokiego blondyna, w niebieskiej koszuli,
czarnych spodniach i ciemnych okularach na nosie. Nie kto inny jak mój
współlokator.
- Nie wyglądasz źle, ale w
ręczniku jest ci lepiej- zachichotał bezczelnie, na co zaczerwieniłam się
potwornie.
Przez cały apel nie mogłam się
skupić nie pozwalał mi na to chłopak siedzący obok. Ten blondyn działał na mnie
dość dziwnie. Denerwował mnie a jednocześnie ciekawił. Po tym całym rozpoczęciu
szybko zniknęłam z uniwerka, chciałam iść do wielu miejsc, w których rzekomo
były wolne etaty. Potrzebowałam pracy, nie miałam z czego się utrzymywać.
Rodzice obiecali przelać tylko w tym miesiącu kasę, a już w przyszłym miałam
radzić sobie sama. Odwiedziłam kilkanaście kawiarni, kilka bibliotek, a nawet
kwiaciarnię! Wszędzie już kogoś mieli. Zrezygnowana , wiedziona zaledwie przez
moją nawigację w telefonie ruszyłam w kierunku akademika. Po drodze rozglądałam
się dookoła, abym mogła zapamiętać drogę, tak aby więcej nie korzystać z
nawigacji. Zatrzymałam się obok bankomatu, aby wypłacić pieniądze, które już
powinnam mieć na koncie. Były na moje szczęście. „ Chociaż tyle dobrego”-
przeszło mi przez głowę. Weszłam do kawiarenki znajdującej się niedaleko
akademika, mając nadzieję na dobrą kawę. Za ladą stał niewysoki ciemnowłosy
chłopak, miał duże oczy, które w połączeniu z jego ustami w kształcie serduszka
były przeurocze. Stał za ladą i szykował jakieś zamówienie. Usiadłam na jednym
z krzesełek tuż przy barze opierając głowę na dłoniach.
- Ciężki dzień?- usłyszałam .
Spojrzałam na ciemnowłosego i uśmiechnęłam się delikatnie.
- Można tak powiedzieć… Powiedz
mi jak to możliwe, że w tak wielkim mieście nie ma pracy dla biednej
pierwszorocznej studentki?- powiedziałam zrezygnowana. Chłopak zaśmiał się, ale
wcale mnie to nie uraziło. Jego głos był bardzo przyjemny dla ucha.
- A jakiej pracy szukasz?-
zapytał podając mi karmelowe latte. – Na koszt firmy- uśmiechnął się.
- Dziękuję- odpowiedziałam
grzecznie i spojrzałam na kilka propozycji ciastek w menu. Miałam ochotę na cos
bardzo, ale to bardzo słodkiego!- Każda praca by mnie interesowała, ale w sumie
zawsze chciałam pracować w takiej branży jak ty. Kawa to coś cudownego, a
kawiarnie zawsze są miłe i przytulne- takie miałam wyobrażenia. Cóż u mnie na
wsi nie ma takich miejsc, jest tylko sklepik spożywczy. Ale wiele się
naoglądałam dram i z nich zaczerpnęłam pomysł o kawiarni. Jak byłam młodsza
mówiłam, że sama taką otworzę kawiarenkę.
- Poczekaj chwilkę- powiedział
chłopak i zniknął gdzieś na zapleczu. Wrócił po chwili z wielkim bananem na
buzi, te jego usteczka jeszcze lepiej wyglądały. Naprawdę jak Boga kocham, jak
serduszko! Uroczy. – Od kiedy możesz zacząć pracować?- zapytał, co mnie zbiło z
tropu.
- Nawet od dzisiaj- zaśmiałam
się. – A co może mi powiesz, że to twoja kawiarnia i mnie zatrudniasz bo ci
mnie cholernie szkoda?
- Nie i nie. To kawiarnia mojego
wuja, szukaliśmy kogoś do pomocy. W sumie większość robię, ale potrzeba kogoś
kto by umył stoliki, podawałby do stolików gdy ja jestem zajęty i takie różne.
Jeśli nie chcesz no to nie- powiedział i odwrócił się jakby znowu chciał
zniknąć za drzwiami zaplecza.
- Poczekaj! – powiedziałam
pewnie. – Z nieba mi spadłeś z tą pracą! Mogę już zabrać się do pracy!-
wyszczerzyłam ząbki w uśmiechu.
- Zaczniesz od jutra- zaśmiał
się.
Oto w ten sposób zostałam
pracownicą kawiarenki „ Good Coffee”. Zapoznałam się z chłopakiem, który jak
się okazało ma na imie KyungSoo. Powiedział mi, że szef bywa tylko z rana kiedy
on sam jest na zajęciach. Cóż chłopak studiował na drugim roku i co najlepsze
na tym samym uniwersytecie co ja! Posiedziałam tam jeszcze jakąś godzinę i
wyszłam bardzo uradowana. Cieszyłam się, że będę miała pracę. Na jutro miały
być dokumenty do podpisania, miałam mieć godziny dopasowane do grafiku zajęć co
było jeszcze lepszą informacją. Chłopak bardzo się cieszył, że będę tam
pracować. Mówił, że już trochę był zmęczony pracą za dwóch. Wzięłam na wynos
dwie kawy i do tego dwie porcje ciastka „bomba czekoladowa”. Pomyślałam, że
dobrze będzie jeśli będę miła dla mojego współlokatora. W jednej z restauracji
tuż przy akademiku w łazience przebrałam się
w ciuchy i perukę. Wchodząc do budynku nawet nie spojrzałam na siedzącą
w portierni starszą kobietę, która była taka nie miła dla mnie poprzedniego
wieczora.
Weszłam po cichu do pokoju, jakby
z obawy, że mogę zostać wyrzucona w każdej chwili i za wszystko co zrobię źle.
Nikogo nie było w pomieszczeniu, z łazienki również nie dochodziły żadne
dźwięki. Otworzyłam okno aby się odświeżyło i poszłam wziąć szybki prysznic.
Rozebrałam się rzucając ciuchy na podłogę. Perukę rzuciłam gdzieś w kąt. Ciepły
strumień wody oblewał moje ciało, tak przyjemnie. Tęskniłam za domową łazienką,
dużą wanną, w której mogłam się położyć. Ale musiałam przyzwyczaić się, do
dużych zmian w moim życiu. Usłyszałam
jakieś odgłosy dochodzące z pokoju, ledwie zdążyłam się zawinąć w ręcznik a już
ktoś wszedł do łazienki. Tym kimś okazał się nie kto inny jak wysoki blondyn.
-Wyjdź!- wypiszczałam, starając
się jak najmocniej trzymać ręcznik.
- Jak ładnie poprosisz- zaśmiał
się chamsko.
- Błagam cie wyjdź stąd!-
wykrzyczałam zażenowana. Czułam na sobie jego spojrzenie, takie dziwne… Jego
mina była dla mnie dość niezrozumiała. Coś w środku mówiło mi, że to wzrok pożądania.
Delikatnie przegryzł dolną wargę i wyszedł z łazienki. Ubrałam się tak szybko
jak to możliwe i wyszłam z niej nie patrząc na chłopaka. Wybełkotałam tylko, że
kupiłam mu kawę i ciastko i rzuciłam się na łóżko przykrywając szczelnie
kołdrą.
-Jeśli chcesz tu zostać musimy
ustalić jakieś zasady- powiedział spokojnie. Spojrzałam na niego zdziwiona.
Ustaliliśmy, że dwa razy mam
sprawdzać czy zamknęłam drzwi do łazienki. Nie paraduję w żadnych krótkich
spodenkach czy tak jak rano w ręczniku. Jak to powiedział „ chyba, że chcesz
wylądować ze mną w łóżku”. Zachowuję się cicho i kiedy on zawiesza białą
sznurówkę na klamce od drzwi do pokoju nie wchodzę. To miało być znakiem, że
jest u niego jakaś dziewczyna i nie potrzebuje żadnych świadków. Mam też robić
wszystko czego on zapragnie, za to on nie będzie mnie napastował w żaden sposób
i utrzyma mój sekret w tajemnicy.
- Wypadałoby abyś wiedział jak
się nazywam… Mam na imię Choi SunYeon- wymruczałam cicho.
- Mhm…- jedyne co usłyszałam w
odpowiedzi. Założył słuchawki zamykając się w swoim świecie. Nawet nie
powiedział jak sam się nazywa! Za grosz kultury ten człowiek nie ma.
Na tym kończy się pierwsza część.
Jesteś ? Daj znać.
~Yehet