Tak więc oto drugi rozdział. Tym razem był on pisany przeze mnie (Ohorat) i mam nadzieje, że będzie się wam podobał tak jak poprzedni. To opowiadanie jest dla nas bardzo ważne, ale jest też naszym wyzwaniem. Realizujemy je dzięki pewnej osobie. Tym opowiadaniem sprawia, że wraz z Yehet możemy bardzo się rozwijać jeśli idzie o pisanie :) No dobra już nie przedłużając... Zapraszam do czytania i komentowania. <3
***
Siedziałam na brązowej, drewnianej ławce. Rozglądając się dookoła nie zauważyłam nic znajomego. Silny wiatr targał moje rozpuszczone włosy, które zaczęły wpadać mi do oczu. Poprawiłam je i rozglądnęłam się dookoła.
Gdzie ja jestem?- pomyślałam. Dookoła mnie znajdował się tylko i wyłącznie las. Ogromny zielony las, który przyciągał wzrok jak magnes. Przesunęłam wzrokiem po drzewach znajdujących się dookoła. Wielkie konary pokryte drobnymi zielonymi liśćmi były bardziej przerażające niż mogłoby się wydawać. Pod wpływem silnego wiatru uginały się prawie do samej ziemi.
Dlaczego tu jestem?
Kolejne
moje pytanie bez odpowiedzi. Nic już nie miało dla mnie sensu.
Gdzie jestem?
Dlaczego tu jestem?
Gdzie jestem?
Dlaczego tu jestem?
Jednak
najbardziej zastanawiałam się nad inną rzeczą. Czymś co było ponad wszystkimi
tymi pytaniami i odpowiedziami.
Kim ja jestem?
Niestety na ławce byłam tylko ja. Nikt nie mógł odpowiedzieć na moje pytania.
Kim ja jestem?
Niestety na ławce byłam tylko ja. Nikt nie mógł odpowiedzieć na moje pytania.
Zdawało
mi się, że siedziałam tam przez wieczność. Mijały sekundy, minuty, a może nawet
i godziny. Nie potrafiłam tego określić.
Czułam strach, choć nie wiedziałam co to za uczucie. Paraliżowało mnie to i nie podobał mi się ten stan. W pewnej chwili naprzeciwko mnie, gdzieś w lesie pojawił się cień. Zaczął się do mnie powoli zbliżać. Chciałam uciekać, jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Coś podpowiadało mi, że powinnam zostać tam gdzie jestem.
Z lasu wyszedł… młody chłopak. Miał brązowe włosy, ale twarzy nie byłam w stanie dostrzec mimo iż stanął dokładnie metr przede mną.
Wiedziałam, że posłał mi słaby uśmiech. Wiedziałam, że nie muszę się bać.
- Kim jesteś?- zapytałam.
Czułam strach, choć nie wiedziałam co to za uczucie. Paraliżowało mnie to i nie podobał mi się ten stan. W pewnej chwili naprzeciwko mnie, gdzieś w lesie pojawił się cień. Zaczął się do mnie powoli zbliżać. Chciałam uciekać, jednak nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Coś podpowiadało mi, że powinnam zostać tam gdzie jestem.
Z lasu wyszedł… młody chłopak. Miał brązowe włosy, ale twarzy nie byłam w stanie dostrzec mimo iż stanął dokładnie metr przede mną.
Wiedziałam, że posłał mi słaby uśmiech. Wiedziałam, że nie muszę się bać.
- Kim jesteś?- zapytałam.
Chłopak
milczał. Stał i nie ruszył się ani o minimetr przez kilkanaście minut. Stał i
patrzył na mnie z uśmiechem.
- Kim ja jestem?- wypowiedziałam to bardzo cicho nie sądząc, że to usłyszy. Po prostu musiałam wypowiedzieć to pytanie na głos, bo nie dawało mi to spokoju.
Zaskoczyło mnie to, że się odezwał.
- A kim chciałabyś być?
***
- Kim ja jestem?- wypowiedziałam to bardzo cicho nie sądząc, że to usłyszy. Po prostu musiałam wypowiedzieć to pytanie na głos, bo nie dawało mi to spokoju.
Zaskoczyło mnie to, że się odezwał.
- A kim chciałabyś być?
***
W
dużym pokoju znajdującym się na samym końcu szpitalnego korytarza tym razem nie
było jednego mężczyzny tak jak zwykle. Było dwóch. Siedzieli naprzeciwko
siebie, a dzieliło ich tylko olbrzymie drewniane biurko zawalone mnóstwo
różnych papierów, zdjęć rentgenowskich i innych wyników badań.
Atmosfera w pokoju była dość napięta. Mężczyźni łudząco do siebie podobni prowadzili poważną rozmowę, a wręcz się kłócili. Starszy z nich wstał i wyszedł z gabinetu kierując się do najbliższego z pokoi. Leżała w nim dziewczyna, o którą się kłócili.
- Dlaczego ona wciąż śpi?- zapytał młodszy z nich. Chłopak o przydługich brązowych włosach i uroczo odstających uszach.
- Nie wiem, ChanYeol. Nie wiem!- powiedział lekarz głośno wzdychając i zatrzymując się gwałtownie. Był wściekły sam na siebie, że nie potrafi pomóc tej dziewczynie.
- Jesteś lekarzem do cholery!
- Nie wiem co jej jest! Może to wewnętrzny stres, może podczas wypadku uszkodziła coś o czym nie wiemy, a może ona po prostu nie chce się obudzić. Nie masz pojęcia co ludzie czują kiedy wybudzą się z takiego stanu.- warknął zdenerwowany.
Atmosfera w pokoju była dość napięta. Mężczyźni łudząco do siebie podobni prowadzili poważną rozmowę, a wręcz się kłócili. Starszy z nich wstał i wyszedł z gabinetu kierując się do najbliższego z pokoi. Leżała w nim dziewczyna, o którą się kłócili.
- Dlaczego ona wciąż śpi?- zapytał młodszy z nich. Chłopak o przydługich brązowych włosach i uroczo odstających uszach.
- Nie wiem, ChanYeol. Nie wiem!- powiedział lekarz głośno wzdychając i zatrzymując się gwałtownie. Był wściekły sam na siebie, że nie potrafi pomóc tej dziewczynie.
- Jesteś lekarzem do cholery!
- Nie wiem co jej jest! Może to wewnętrzny stres, może podczas wypadku uszkodziła coś o czym nie wiemy, a może ona po prostu nie chce się obudzić. Nie masz pojęcia co ludzie czują kiedy wybudzą się z takiego stanu.- warknął zdenerwowany.
***
- I jak się dzisiaj czujemy?-
zapytała pulchna kobieta wchodząca do pomieszczenia, w którym się znajdowałam.
Postawiła przede mną tackę z trzema kanapkami kawałkiem masła do smarowania i
jakąś wędliną.
- Nie wiem- odpowiedziałam sarkastycznie. Byłam opryskliwa
każdego ranka po przebudzeniu. Czułam ogromny ból mimo leków
przeciwbólowych. Jakby tysiąc małych
igieł przeszywało moje ciało.
Od kilku dni budziłam się rano, zasypiałam w południe,
potem znowu budziłam się w nocy i o kilku godzinach zasypiałam. W czasie gdy
nie spałam wozili mnie na różne badania. Pamięć wracała, powoli. Pamiętałam
jaką szkołę skończyłam, przypomniałam sobie o naukach tańca. Pamiętałam
miejsca, ale nie pamiętałam ludzi. Według lekarza to częściowy zanik pamięci.
Nie pamiętałam wydarzenia, przez które się tu znalazłam. Lekarze nic mi nie
powiedzieli, prócz tego, że miałam wypadek.
Niechętnie zjadłam jedną kromkę chleba z samym masłem. Ta wędlina nie
wyglądała za dobrze jak dla mnie. Ale pewnie szpital nie ma pieniędzy na to.
Oni mają leczyć nie dokarmiać.
- Witam moją uroczą pacjentkę!- wykrzyknął radośnie
mężczyzna w białym kitlu. Spod niego widać było granatową koszulę, która tak
cudnie pasowała do jego ciemnobrązowych włosów i ciemnych oczu.
- Doktorze czy ja mam rodziców? Czemu nikt mnie nie
odwiedza? Przecież każdy chory w tym szpitalu z tego co zdążyłam zauważyć jadąc
na badania każdego dnia ma kogoś przy łóżku. Ja budzę się sama w pustej, białej
sali. Powinnam mieć rodzinę prawda? Chyba każdy ją ma. A może ja jej nie mam?-
jak każdego dnia pytałam o wszystko doktora. Doktor Park BaekSoo.
- Czyli jak każdego dnia- zaśmiał się słysząc moje pytania.
– Powiedz mi jak się czujesz, a może uda mi się odpowiedzieć na twoje pytania.
- Czuję się świetnie, tylko całe ciało przeszywa milion
szpilek- odpowiedziałam zgodnie z prawdą. Tak było. Wcześniej miałam okropne
bóle głowy, dziś obyło się bez nich.
- Jak już mówiłem ci niedawno miałaś wypadek…- zaczął
nieśmiało – samochodowy. – Dodał po chwili.
Głowa zaczęła pulsować. Robiło mi się coraz cieplej, dziwne
obrazy przewijały się po moim umyśle.
Samochód. Ja na tylnim siedzeniu uśmiechnięta szeroko, z
przodu dwoje dorosłych. Kobieta i mężczyzna. Moi rodzice…
Mama się śmiała, tata również. Po chwili pisk opon, głośny krzyk mamy, ostre uderzenie. Potworny ból przeszywający całe moje ciało.
Łzy z moich oczu poleciały natychmiastowo.
Mama się śmiała, tata również. Po chwili pisk opon, głośny krzyk mamy, ostre uderzenie. Potworny ból przeszywający całe moje ciało.
Łzy z moich oczu poleciały natychmiastowo.
Przypomniałam
sobie całe zdarzenie. Jak tata stracił panowanie nad autem, jak wjechaliśmy w
drzewo.
Nie żyją…
Nie panując nad sobą zaczęłam krzyczeć i piszczeć. Lekarz widząc mój atak paniki, złości i strachu od razu zareagował. Krzyknął coś po czym do pokoju wbiegła pielęgniarka ze strzykawką. Nie wiem kiedy wbił mi igłę, ale kiedy poczułam jak dziwny płyn rozchodzi się po moich żyłach od razu poczułam błogi spokój i senność.
Moje oczy zamknęły się mimo woli. I wtedy była już tylko ciemność.
Nie żyją…
Nie panując nad sobą zaczęłam krzyczeć i piszczeć. Lekarz widząc mój atak paniki, złości i strachu od razu zareagował. Krzyknął coś po czym do pokoju wbiegła pielęgniarka ze strzykawką. Nie wiem kiedy wbił mi igłę, ale kiedy poczułam jak dziwny płyn rozchodzi się po moich żyłach od razu poczułam błogi spokój i senność.
Moje oczy zamknęły się mimo woli. I wtedy była już tylko ciemność.
***
Szłam uliczkami
jakiegoś miasta, wszystko było takie zamazane. Nic, kompletnie nic nie było dla
mnie rozpoznawalne. Moje myśli wędrowały w nieznanym mi kierunku, nagle
zaczęłam myśleć o ciemnobrązowym chłopaku. Całkowicie mi nieznanym. Zaśmiałam
się na myśl o odstających uszach. Chyba uroczy widok. I nagle jakby spod ziemi wyrósł on. Wysoki,
włosy ciemno brązowe, szeroki uśmiech. Szliśmy w milczeniu jeszcze jakiś
czas.
- Jak to się stało,
że się pojawiłeś zaraz gdy tylko pomyślałam o tobie?- nie wiedząc kiedy słowa
same popłynęły z mych ust.
- Jak to się stało,
że nie widzisz tego co nas otacza?- spytał nie patrząc na mnie.
- Sama nie wiem… Kim
ty właściwie jesteś?- zapytałam.
- A kto to wie?-
uśmiechnął się delikatnie.
-Nie wiem co czuję…
Nic nie wiem… I to mnie przeraża- powiedziałam lekko drżącym głosem.
- Boisz się, wiesz co
to strach. Czyli jednak niezupełnie nie wiesz nic- odpowiedział i zniknął. Tak
po prostu. A ja poczułam jeszcze większą pustkę w sobie. Zapragnęłam znaleźć
go. Zaczęłam biec przed siebie w poszukiwaniu chłopaka, który nie tak dawno
stał obok mnie.
A może to tylko moja
wyobraźnia.
Czas się otrząsnąć.
Czas się obudzić.
Czas go znaleźć
naprawdę.
„Dlaczego ludzie
nie rozumieją, że smutek, tęsknota, cierpienie a zwłaszcza
miłość przywierają czasem do kości, obłapiają serce ramionami
i nie przychodzą tylko na parę godzin, na kilka łez
i nie odchodzą, jakby nigdy ich nie było? Dlatego
za każdym razem pytają, co się stało, skoro nie wiedzą przecież,
że te małe, abstrakcyjne istotki żerują po całej duszy, czasem
nawet i ciele, wysysają wszystko, czego nie lubisz,
a co robić i znosić musisz i zamieniają
to na rzeczy, dzięki którym musisz stawać przed trudnym wyborem.”
***
Obudziłam się po nie wiem jakim czasie. To mógł być dzień, może dwa. Przez ten czas nie śniło mi się kompletnie nic. Wcześniej widziałam brązowowłosego, widziałam miejsca, a teraz była kompletna ciemność.
Po otworzeniu oczu pierwsze co zobaczyłam to bukiet fioletowych tulipanów. Nie zastanawiałam się skąd się wzięły. Jedyne co miałam teraz w głowie to to, że zostałam kompletnie sama.
Leżałam w kompletnym otępieniu. Podejrzewam, że cały czas faszerowali mnie lekami na uspokojenie. Ale w sumie nie przeszkadzało mi to. W tym stanie mogłam myśleć o wszystkim co się stało i nie dostawałam histerii.
Tego dnia, kiedy się obudziłam przyszła po mnie pielęgniarka z wózkiem. Zabrali mnie na kolejne długie, bezsensowne badania. Przez cały ten czas zastanawiałam się dlaczego to ja przeżyłam. Dlaczego nie mama albo tata… Dlaczego musiałam przechodzić przez to wszystko.
Dlaczego zostałam sama…
Siedziałam na wózku pchanym przez pulchną pielęgniarkę w białym kostiumie. Mówiła do mnie coś chcąc poprawić mi jakoś humor. Niestety nie miałam ochoty jej słuchać więc tego nie robiłam. Wypchnęła mnie z windy na piętrze gdzie znajdował się mój pokój.
Coś kazało mi podnieś wzrok z moich stóp do góry. Podążyłam za tym przeczuciem. Moim oczom ukazał się tył jakiegoś chłopaka, wysoki, brązowowłosy, łudząco podobny to tego z moich snów. Te same odstające uszy. Całe zdarzenie trwało tylko kilka sekund i kiedy chłopak zniknął za rogiem wmówiłam sobie, że tylko mi się wydawało.
Wjechałam do Sali w kompletnym szoku. Pielęgniarka pomogła mi przesiąść się z wózka na łóżko po czym powiedziała pod nosem coś co do mnie w ogóle nie dotarło po czym wyszła. Dopiero wtedy zobaczyłam, że na półce obok łóżka, tuż obok wazony z fioletowymi tulipanami stoi nowy bukiet.
Piętnaście różnokolorowych goździków przewiązanych błękitną wstążką.
~Ohorat
Wow! *o*
OdpowiedzUsuńjak na razie wychodzi Wam to niesamowicie!
Oby tak dalej! :D
FIGHTIG!
Omo *0*
OdpowiedzUsuńPodziwiam wasz styl pisania ;3
Rozdział bardzo ciekawy ^^
Wenny^^
HWAITING!♥
Kocham takie klimaty w ff, a co to waszego pisania to nie mam się do czego przyczepić. Boli mnie to, że jest tak mało komentarzy ( przepraszam że wcześniej nie komentowałam ale nie potrafię xd więc małą strata ) Mam nadzieję, że się nie poddacie i będziecie dalej pisać opowiadania. Liczę, że z czasem przybędzie wam komentujących.Więc nie pozostaje mi nic innego jak polecanie tego bloga innym ^.^ no i oczywiście, życzę wam dużo weny ;3
OdpowiedzUsuń