sobota, 18 października 2014

Walcz o swoje życie! - Tao.


Przepraszam Kochani za tak długą nieobecność. Ale miałam okropny brak weny.;c Tak bardzo tego nie lubię... Poza tym mnóstwo szkolnych obowiązków i innych takich. Masakra. Trzecia liceum nie jest fajna. Uwierzcie! Ale powróciłam mam nadzieję, że nie aż tak w złym stylu. Bardzo długo myślałam nad tym opowiadaniem i bałam się go napisać, ale kiedyś musiałam no nie? Za wszelkie błędy przepraszam!!!!
Dedykuję je mojej kochanej @mykoreandreaam z twittera! Kochana to podziękowanie za twoją cudowną kartkę, którą dostałam na osiemnastkę. Jesteś cudowna myszko!
 Nie przedłużam dłużej. 
Zapraszam do czytania i komentowania!
Wasza okropna Yehet. 



Opowiem Ci o pewnym dniu, gdzie moje całe życie właśnie wtedy obróciło się o 180`. Wtedy zobaczyłam jaki jest świat, jak bardzo ludzie potrzebują mnie. Jak bardzo myliłam się co do tego jak jest. Wiele zrozumiałam właśnie wtedy. Jeśli jesteś ciekaw, a mam nadzieję, że tak to proszę czytaj dalej.
Szłam korytarzem szkoły, która była  moim marzeniem. Dostanie się do niej było czymś najwspanialszym co mnie spotkało. Wszystko szło tak jak powinno. Był to już trzeci miesiąc mojej nauki w tym liceum a ja czułam jakbym była stworzona do tej szkoły. Nauczyciele mnie uwielbiali, uczniowie mili, nikt nikogo nie obrażał ani nie dokuczali sobie nawzajem. Cudownie czyż nie? Aż prawie nie możliwe. Nie byłam nigdy brzydka, więc łatwo nawiązywałam dobry kontakt z ludźmi. Moi rodzice nie byli biedni, ale bogaci też nie. Mimo to udało mi się za ich pieniądze i moje stypendium dostać do tej szkoły bez trudu.
Słoneczny dzień, rozpoczynał cudowny weekend. Niby jesień, ale było dość ciepło. Powolnym krokiem zmierzałam ku drzwi wejściowym. Nagle usłyszałam dochodzące z za rogu dziwne odgłosy. Coś podkusiło mnie aby dowiedzieć się o co chodzi. Lekko wychyliłam się i zobaczyłam coś co mnie przeraziło. Chłopak z trzeciej klasy, najprzystojniejszy w szkole trzymał za koszulę jednego z mojej klasy. ZiTao cichy, spokojny, syn woźnej. Nigdy nie rozumiałam tego spokoju dookoła tego chłopaka…
- Co paskudo? Chcesz jeszcze raz biegać z mopem? Wejdź mi jeszcze raz w drogę a uwierz dorwę cię i będziesz językiem zlizywał ten brud z podłogi!- wykrzyczał starszy. Nie wytrzymałam po prostu musiałam się wtrącić.
- Co robisz nadęty dupku? Chcesz zaraz ty będziesz czyścił kible swoim jęzorem!- powiedziałam zdenerwowana. Zszokowany chłopak nie wiedząc z początku co się dzieje puścił Tao i spojrzał na mnie. Kiwnęłam na lekko wystraszonego chłopaka, nakazując aby podszedł do mnie.
- Nie wtrącaj się mała- warknął tamten.
- Przestań być nadęty i się uśmiechnij- zdziwiło to go jeszcze bardziej. Parsknęłam śmiechem i pociągnęłam kolegę z klasy za rękę. Pobiegliśmy szybko ku drzwiom wyjściowym szkoły. Śmiałam się jak opętana.
Gdy wyszliśmy ze szkoły, szliśmy w milczeniu w kierunku parku. Sama nie wiem czemu. To było przeciwnie od kierunku do mojego domu. Usiedliśmy na jednej z ławek i oboje wpatrywaliśmy się w swoje buty. Delikatne promienie słoneczne ogrzewały nas, wiatru prawie w ogóle nie było. Kilka liści spadło właśnie z drzewa, by zaraz wmieszać się z resztą leżących na trawie od jakiegoś czasu. Jesień… Kocham ten czas kiedy wszystko jest w tych barwach : żółty, brązowy, czerwony, gdzieniegdzie zielony. Cudowny widok.
- Komawo…- wyszeptał prawie. Przyjrzałam mu się dokładnie. „Całkiem przystojny” pomyślałam.
- Wyglądasz jak panda- zachichotałam delikatnie.

Pamiętasz to prawda? To właśnie od tamtego dnia zaczęliśmy się przyjaźnić. To był cudowny dzień. Cieszę się, że wtedy szłam tamtym korytarzem. Cieszę się, że niezdarnie wpadłeś wtedy na tamtego kolesia. To odmieniło moje życie. Twoje też? Wtedy zrozumiałam, że nic nie jest kolorowe do końca. Ale zawsze można wybrnąć z sytuacji, tak jak my to zrobiliśmy.

- Tao to się musi skończyć! Oni nie mogą tobą tak pomiatać! Pokaż im, że nie dasz się tak traktować! – wydarłam się po raz kolejny tego dnia na Ciebie. Nie mogłam patrzeć jak robisz wszystko za tych niewdzięcznych ludzi. Nabrudzili, ty sprzątałeś. Oni coś zepsuli, a ty brałeś winę na siebie. Robiłeś wszystko by nie wyzywali cię, ani nie bili. Abym ja nie obrywała więcej… Od tamtego dnia gdy ci pomogłam stałam się pośmiewiskiem szkoły. Dziewczyny wyrzucały moje książki po różnych śmietnikach szkoły, na wychowaniu fizycznym obrywałam często piłką, wyzywali i dogryzali mi. Ale miałam to gdzieś i chciałam abyś też miał. Wierzyłam, że jeśli nie będę zwracała na to uwagi oni przestaną. Ty byłeś inny. Tańczyłeś tak jak ci zagrali.
- Przynajmniej nie masz ran na ciele po treningach!- wydarł się. Jak co wieczór spacerowaliśmy nad rzeką. Widok był cudowny, pogoda była cudowna, ale nasze humory nie były takie.
- Pando jesteś zdolny idź i pokaż na co cię stać! – kolejne namawianie ciebie na szkolny konkurs talentów.
- Nie- kolejna odmowa. Westchnęłam delikatnie i przytuliłam się do Ciebie. Taka drobna ja przy tobie byłam krasnoludkiem. Ale uwielbiałam wtulać się w twoje ciało. Twoja opiekuńcza natura poprzez takie przytulenie dawała mi bezpieczeństwo. Nagle poczułam jak coś wpada na moje nogi. Spojrzałam na dół i zobaczyłam ulotkę. Dość potargana, ale z datą teraźniejszą. „ 13.03.2014r. pierwsze spotkanie”. Ulotka dotyczyła treningów sztuk walki. W mojej głowie zrodził się dziwny plan, ale wiedziałam że to będzie skuteczne.
- Chce tam iść! Chodźmy razem!- wykrzyczałam radośnie i już zmierzałam ciągnąc cię za rękę we wskazany adres. Nie sprzeciwiałeś się mi, więc zaciągnięcie cię tam było łatwizną.
Spodobało ci się, ja odpuściłam po dwóch treningach. Te dwa ćwiczyłam tylko ze względu na ciebie. Resztę chodziłam aby patrzeć jak ty robisz ogromne postępy. Wszystko szło tak jak miało. Wiedziałam, że gdy tylko zrobisz w tym duże postępy twoja odwaga w siebie przyjdzie.

Pamiętam dokładnie ile serca wkładałeś w każdy trening. Pamiętam też jak raz pokazałeś co  potrafisz na środku Sali gimnastycznej chcąc mnie bronić, bo znowu oberwałam piłką od jednej z dziewczyn. Wystarczyło kilka ruchów aby całą grupka ludzi wybiegła ze strachem w oczach z Sali. Byłam taka dumna z ciebie wtedy. Od tamtej pory nasze życie było coraz lepsze.
Każdy kolejny dzień sprawiał, że kochałam cię bardziej. Miłość  której tak pragnęłam… Ona mnie spotkała. I kto by pomyślał, że mój panda stanie się męski? Gdybyś wiedział jak bardzo pragnęłam być z tobą już zawsze. Przeszedłeś samego siebie szykując romantyczną kolację na plaży… Wspaniałe chwile…

Dzień naszej rocznicy. Dokładnie rok minął odkąd zaczęliśmy ze sobą chodzić. Ustaliliśmy zgodnie, że to powinien być dzień kiedy cię uratowałam. Cały dzień unikałeś mnie, nie odbierałeś telefonu, nie chciałeś nawet wyjść gdy przyszłam do ciebie do domu. Twoja mama zrobiła mi herbatę, wypiłam ją razem  z nią i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym. Ty natomiast nie wyszedłeś ze swojego pokoju dalej. Wkurzyłam się i ze łzami w oczach wyszłam z twojego domu. Schowałam się u siebie, leżałam na łóżku trzymając w dłoni nasze zdjęcie i płakałam. Obiecywałeś mi, że od rana będziemy najpierw spacerować, potem wycieczka rowerowa i inne takie przyziemne spędzanie razem czasu.
Dobiła godzina 18:00. Napisałeś mi sms’a żebym ubrała się ciepło i wyszła z domu. Zrobiłam to co chciałeś mimo iż byłam zła i zapłakana. Stałeś oparty o swój samochód i uśmiechałeś się szeroko. Widząc moją lekko zaczerwienioną buzię od płaczu uśmiechnąłeś się delikatnie i przyciągnąłeś mnie do siebie. Wyszeptałeś na ucho „ kilka łez uczyniło, że ten wieczór będzie magiczny”. Nie wiedząc o co chodzi posłusznie wsiadłam do auta, gdy otworzyłeś mi drzwi. Jechaliśmy jakiś dłuższy czas, wyjechaliśmy za miasto. W pewnym momencie kazałeś mi zamknąć oczy i nie otwierać aż nie pozwolisz. Zrobiłam to. Nigdy prawie nie sprzeciwiałam się tobie. Nie chciałam tego. Zawsze ufałam Ci i nie mogłam nie robić tego o co prosisz. Zatrzymałeś samochód, wysiadłeś, pomogłeś wysiąść mi dalej nie pozwalając otworzyć oczu. Czułam ekscytację i lekki niepokój. Wziąłeś coś z bagażnika i powoli ze względu na to iż miałam zamknięte oczy szliśmy w nieznanym mi kierunku.  Po pewnym czasie stanęliśmy, puściłeś moją ręką. Stałam tak nie wiedząc co się dzieje jakąś chwilę. Poczułam jak okrywasz moje usta swoimi, potem wyszeptałeś „ otwórz oczy”. To był cudowny widok…
Byliśmy na plaży, postanowiłeś zrobić romantyczną kolację właśnie na plaży. Wiele razy opowiadałeś mi jak cudowny jest widok gdy spacerujesz samotnie tutaj, ale nigdy mnie nie przyprowadziłeś. Na kocyku w czerwono białą kratkę ustawione były plastikowe kieliszki do wina ale zamiast trunku wlałeś do niego mój ulubiony sok pomarańczowy. Sam też nie mogłeś pić więc sobie również nalałeś soku. Obok tego były talerzyki i sztućce. Na środku było przygotowane jedzenie. Sałatka owocowa, ryż z warzywami, różne przekąski. Niedaleko tego stał koszyk i jeszcze jeden kocyk tym razem cały zielony. Dookoła wszystkiego małe lampy. Cudowny widok. Przytuliłeś mnie od tyłu a ja nie byłam w stanie wypowiedzieć ani jednego słowa.
- Zadowolona?- zaśmiał się cicho widząc moją reakcję.
- Saranghae Oppa!

Dokładnie pamiętam każdą chwilę z tobą. Mam nadzieję, że ty zapamiętasz  również to wszystko. Niech to co było zostanie przy tobie. Niech nigdy cię nie opuszcza. Wtedy będę zawsze przy tobie.

Dziękuję ci, że nadałeś sens memu życiu. Przyszłam na świat, by przeżyć to, co przeżyłam; spróbować popełnić samobójstwo, uszkodzić sobie serce, spotkać się z tobą, wspiąć się na ten zamek, i po to, byś wyrył w swej duszy moją twarz. To jedyny powód, dla którego przyszłam na świat - aby pozwolić ci znaleźć drogę, z której zboczyłeś. Nie pozwól, by moje życie stało się niepotrzebne.
~Paulo Coelho (z książki Weronika postanawia umrzeć)

Czas się pożegnać Pando. Wszystkie bajki kiedyś się kończą, szkoda tylko, że nasz musiała skończyć się tak szybko. Czytasz to więc zapewne mnie już nie ma. Kazałam mamie wysłać ten list zaraz po mojej śmierci. Wybacz kochanie… wybacz, że tak mało czasu było dane nam spędzić razem. Przepraszam, że nie powiedziałam Ci o mojej chorobie. Nie chciałam abyś traktował mnie inaczej tylko dlatego, że mam nowotwór. Dowiedziałam się jeszcze przed przyjściem do liceum, że mam 70% szans, że u mnie rozwiną się komórki rakotwórcze. Zachorowałam miesiąc przed naszą rocznicą. Lekarz ocenił czas postępowania choroby. Pewnie myślisz, że nie walczyłam. Walczyłam. Ale jedyne co mogłam to wydłużyć czas bycia z tobą. Gdy wykryto, że zachorowałam… Było już za późno na operację. Zbyt wiele przerzutów.  Ale lekarz pomógł mi wydłużyć czas bycia z tobą. Gdy trafiłam do szpitala, moja mama powiedziała ci, że wyjechałam pomóc chorej ciotce… Tak bardzo przepraszam Cię za to kłamstwo. Tak bardzo mi przykro… Mam nadzieję, że kiedyś mi wybaczysz.
Pamiętaj, że Cię kocham. Na zawsze w mym sercu. Zawsze w twym sercu.
Jeszcze raz przepraszam Pando, że nie mogłam być lepsza.
Obiecaj, że nie będziesz płakał.
Obiecaj, że będziesz walczył.
Kocham Cię.
Żegnaj kochana Pando.
PS. Zrób coś ze swoim życiem, idź do przodu! Pokaż światu jaki cudowny jesteś! Spraw, że pokocha cię świat, tak jak pokochałam Cię ja.

 Tao

- Minął dokładnie rok od twojej śmierci skarbie… Tak bardzo Ci dziękuję, że  byłaś. Tak bardzo mi przykro, że nie było mnie przy tobie, gdy gasłaś… Tęsknię za tobą. Tęsknie i to cholernie. Ale zamierzam walczyć dla ciebie. Zamierzam właśnie dziś spełnić twoją prośbę. Dziś jest dzień kiedy pokażę innym , że potrafię coś w życiu więcej. To mój pierwszy występ jako członek EXO. Dziś odmieni się wszystko. Szkoda, że tego nie możesz zobaczyć. A może jednak? Przecież zawsze w mym sercu. – poczułem coś na ramieniu. Spojrzałem, ale nikogo nie ma… - To ty kochanie prawda? Wiedziałem, że jesteś przy mnie zawsze. – powiedziawszy to położyłem bukiet na nagrobku.
 Pomodliłem się i wstałem z ławeczki. Jeszcze raz spojrzałem na twoje zdjęcie i napis na grobie „ Chwile ulotne jak wiatr, łapmy je niczym motyle. Kochajmy ~ MinYu” to napis w twoim pokoju. Twój własny cytat, twoje życiowe motto. Bądź szczęśliwa gdziekolwiek jesteś Jagi.
Wierzyłaś zawsze we mnie, chciałaś bym pokazał swój rap światu. Dziś miało to się stać. Zaraz po twojej śmierci poszedłem na przesłuchanie to wytwórni. I przyjęli mnie. Wieczorem pierwszy występ. Gdybyś była powiedziałabyś „ a nie mówiłam”.
Spełniam twoje życzenie Jagi. Spełniam nasze marzenie.

Saranghae gdziekolwiek jesteś. 

~Yehet.

2 komentarze:

  1. ikhafilchasdkljg kdjgldfskj no i po co pisałaś, ze wychodzi beznadziejne jak jest ekstra?!
    Naprawdę świetny pomysł!!!!!!
    A motywy z chorobą i itp. należą do moich ulubionych.. :D
    więc jak dla mnie to opowiadanie to cud, miód ,3
    Pozdrowionka Anakin ~~^^

    OdpowiedzUsuń
  2. Eh dlaczego gdy pisze jakiś komentarz moja klawiatura tak mnie nie lubi , że popelnię jakiś błąd? ;;
    Wracając
    Piękne opowiadanie, po prostu brak mi słów.
    Uwielbiam wasz blog i waszą twórczość.
    Wenny życzę (wiem jak potrafi być wredna;;) HWAITING!

    OdpowiedzUsuń