Mam dla was pierwszy rozdział tego nowego opowiadania. Zgadniecie szybko kto jest tym wspaniałym wybrankiem naszego opowiadania! :)
Mam też nadzieję, że nie poległam na tym opowiadaniu. Jest ono naprawde wielkim wyzawniem dla mnie i dla Ohorat a ten rozdział pisałam ja sama... I boję się, że coś spieprzyłam. Serio.
Idąc przez biały korytarz, którego
jasność wręcz oślepia moje oczy, nie myślę gdzie jestem, po co i dlaczego.
Zastanawia mnie tylko co mnie tu czeka. Nic prócz oślepiającego białego nie
widać. Wszystko jest takie nieskazitelne, piękne, niewinne. Stanęłam na środku
wielkiego korytarza. Rozejrzałam się dookoła. Pustka.
Co się ze mną dzieje?
Dlaczego tu jest tak przyjemnie?
Kim jestem?
Po
mojej głowie krążyło wiele pytań, na które nie chcę nawet znać odpowiedzi. Nie
potrzebuje tego. Wszystko i nic. Nie ma znaczenia to co tu robię, jak długo tu
jestem i wszystko inne.
Jestem szczęśliwa?
Ale co to jest szczęście?
Skąd znam te słowo?
Wzięłam dwa głębsze oddechy
i ruszyłam dalej. Tak po prostu szłam w kierunku czego?
***
-
Doktorze to już kolejny miesiąc kiedy ona się nie budzi- powiedziała pulchna
pielęgniarka.
-
Wiem… - wyszeptał młody lekarz w okularach.
-Musicie
jej pomóc- odezwał się wysoki chłopak o ciemno brązowych oczach. Wszedł właśnie
do pomieszczenia szpitalnego, w którym się znajdowałaś.
-
Robimy co tylko się da - odpowiedział doktor ze smutną miną.
-
Uratuj ją – poważny ton chłopaka zdziwił personel szpitalny. Zawzięty i wrogi.
Jak nie on.
-
Ty już ja uratowałeś braciszku- lekarz postarał wymusić na sobie delikatny
chociaż uśmiech.
***
Usiadłam na niewielkiej
ławeczce w parku. Wszystko wyglądało tak znajomo a zarazem tak obco. Ludzie
przechodzili obok mnie, ale tak szybko, że nie byłam w stanie nawet rozpoznać
ich twarzy. Wszystko działo się jakby w zdwojonym tempie a ja przyglądałam się
temu bez większego zaciekawienia. Po prostu przyglądałam. Wszystko takie
zamazane, nijakie barwy, takie… bez wyrazu. Nieświadomie przyłożyłam rękę do
klatki piersiowej. Sama nie wiem czego tam szukałam.
Czy tu nie powinno coś bić?
Bije…
ale zbyt delikatnie.
Kolejne
spojrzenie na zabieganych ludzi. Nic się nie zgadzało, a może to moje
wyobrażenie? Wszystko nikło w mych oczach. Stawało się coraz bledsze i bledsze.
Oślepiająca biel ogarnęła przestrzeń.
Dziwne pomieszczenie. Wszędzie biało. Rozejrzałam się, ale nic nie zobaczyłam.
Siedziałam na białej ławeczce zrobionej z jakiegoś metalu.
- Pewnie się zastanawiasz
co tu robisz- to było bardziej stwierdzenie niż pytanie. Spojrzałam się na boki
i po prawej stronie, gdzie przedtem nikogo nie było teraz siedział chłopak.
Nie zdziwiło mnie to, ale
czy ja wiem co to jest zdziwienie?
- Nie, nie zastanawiam się-
odpowiedziałam uczciwie.
- Kompletna niewiedza cię
nie złości?- zapytał nie patrząc nawet na mnie. Wysoki, szczupły, ciemno
brązowe włosy, duże piękne oczy i odstające uszy.
- Nie, ale jeśli masz
ochotę opowiedz mi o tym – poczułam jak moje usta wyginają się w dziwny grymas.
„Uśmiech” przeszło mi przez myśl.
- Jesteś na krawędzi życia-
zaśmiał się.
- Czego?- przekrzywiłam
głowę i poczułam chęć dowiedzenia się czegoś więcej. Tak. Poczułam jak
ciekawość powoli pojawia się w mojej głowie.
- Życia. Cóż to coś w
rodzaju drogi, kroczysz po niej napotykając różne przeciwności, różne osoby i
inne takie. Nie zawsze jest to wszystko przyjemne. Czasem jest okrutnie boleśnie,
ale wszystko da się przezwyciężyć. Człowiek dąży w kierunku szczęścia, czuje
strach, czasem ból, tęskni za kimś lub za czymś. To wszystko pojawia się na tej
drodze usłanej nie tylko płatkami róż- uśmiechał się przez cały czas, ale mimo
to miał poważny ton głosu.
- Czym jest szczęście? Czym
jest strach? Co to tęsknota? Co to jest ból? – zadawałam mnóstwo pytań. On
tylko się zaśmiał.
- Odpowiedzi na te pytania
poznasz już niedługo – zaśmiał się.
***
Czułam
jak coś przeszywa moją głowię. Słyszałam szepty, ciche pikanie, szum wiatru.
Ciemność ogarnęła mnie całkowicie. Całe moje ciało było zdrętwiałe i obolałe.
Było mi zimno. Starałam się skupić wszystkie swoje mięśnie, już myślałam że
otworzę oczy ale gdy tylko delikatnie je uchyliłam zamknęły się na nowo. W
głowie mi huczało, a okropny ból całego ciała coraz bardziej mi doskwierał.
„Spróbuję jeszcze raz” pomyślałam. Kolejny raz skupiłam się mocno. Kolejne
otwarcie powiek, tym razem szerzej, aczkolwiek dalej niewystarczająco. „Jeszcze
raz” usłyszałam głos w mojej głowię. Tak. Musze spróbować jeszcze raz.
Ponownie skupiłam się na tej jednej czynności,
kilka nieznacznych mrugnięć.
Jeszcze
większe skupienie. Kolejne mrugnięcie tym razem dłużej wytrzymałam mając
otwarte oczy.
Z
całych sił zmusiłam się do większego skupienia. Otworzyłam je. Jasność
pomieszczenia oślepiła mnie na moment. Zaczęłam gwałtownie i szybko mrugać
chcąc przyzwyczaić wzrok do światła.
Gdy
mój wzrok przyzwyczaił się do jasności w pomieszczeniu, dokładnie się
rozejrzałam. Na ścianach były kafelki
biało zielone. Praktycznie żadnych mebli, zaledwie jedno łóżko na którym
leżałam, obok niewielka szafka, na której był wazon z bukietem żółto-czerwonych
tulipanów. Z drugiej strony łóżka było jakieś urządzenie, do którego byłam
podłączona. To ono tak pikało. Nagle poczułam okropny ból głowy, przed oczyma
widziałam :
potłuczone
szkło,
krew,
oraz
inne niespójne ze sobą obrazy.
Drzewa
ustawione pod dziwnym kątem.
Jeszcze
więcej szkła.
Jeszcze
więcej krwi.
Zaczęłam
szamotać się na łóżku nie wiedząc co się dzieje. Poczułam jak z oczu spływają
mi niewielkie słone krople. Nieświadoma tego co się dzieję usłyszałam krzyk. To
był mój krzyk. Serce biło coraz mocniej i mocniej. Dłonie miałam całe spocone. Dokładniej
się sobie przyjrzałam byłam cała podłączona do tego dziwnego urządzenia.
Wszystko było takie… przerażające? Moje myśli były przerażające. Szybko
pociągnęłam z całej siły za kabelki podłączone do mojej klatki piersiowej.
Ogromny ból, który czułam w każdym mięśniu zwiększył się. Spojrzałam
nadgarstek, do którego również było cos podłączone. Wyrwałam to, a z tego
miejsca zaczęła sączyć się rew. Kolejne krzyki wydobyły się z mojego gardła.
Jakaś pulchna kobieta ubrana na biało szybko chwyciła mnie za ramiona i zaczęła uspokajać. Dalej
płakałam i wydzierałam się. Gdy mnie tak trzymała z całych sił moje serce
podeszło mi do gardła. Strach narastał. Po chwili przybiegł mężczyzna w
niebieskiej koszuli a na to miał biały fartuch narzucony. Wstrzyknął mi coś.
Ciemność.
W orginale jest podane imię owego chłopca, ale usunęłam specjalnie abyście miały trochę tajemniczości tutaj.;) Jak oceniacie? Poległam aż tak bardzo?!;c
~Yehet.
W ogóle nie poległaś!!!!!
OdpowiedzUsuńTo jest, to jest, to jest MEGA!!!!!! *.*
Taki tajemniczy nastrój wgl lsjf;lajf;ajfe ;awef a;jf
Eh.. jak czytam blogi innych coraz bardziej załamuję się nad swoim pisanie.. xD
Czekam na ciągdalszy!
Pozdrowionka Anakin ~~^^
Poleglaś? Oczywiscie że nie ;3
OdpowiedzUsuńKocham tajemniczość w opowiadaniach, świetnie napisany rozdział, czyta się bardzo przyjemnie :3
No i mega wciąga ^^
Z niecierpliwoscią wyczekuję dalszego ciągu :)
HWAITING! ;3