czwartek, 16 lipca 2015

Pierwszy dzień szkoły~Baekhyun

Heloł wam wszystkim!!
Tak więc zanim zabierzecie się za czytanie tego One shota chciałam zapytać o pewną rzecz :D
Mianowicie napisałam ostatnio nowe opowiadanie i zastanawiam się czy mam je tutaj dodać, bo oczywiście zależy to od tego czy chcielibyście je czytać.
Chodzi o to, że opowiadanie jest zabójczo długie i nie wiem czy będziecie zainteresowani takim długim opo czy wolicie aby na blogu pojawiały się tylko one shoty.
Bardzo liczę na to, że wyrazicie swoje opinie w komentarzu pod tym opowiadaniem :)
Z góry dziękuje!! 
Buziaczki!!
Ohorat

***

Z szerokim uśmiechem mknęłam moim czarnym volkswagen’em przez ulice Seulu. Ten dzień był naprawdę dobry, miałam świetny humor. Nareszcie zostałam doceniona przez szefa i dostałam awans, podwyżkę, a co za tym idzie będę pracować w dużo lepszych godzinach. To było cudowne uczucie. Do tej pory pracowałam jako pomocnik grafika w jednej z największych firm graficznych w Seulu. Nareszcie jednak zostałam doceniona i wreszcie mogłam pracować tak jak zawsze marzyłam. W zasadzie to był cud, że w moim wieku udało mi się zająć takie stanowisko. 
Skręciłam na ostatnim skrzyżowaniu w prawo i stanęłam na parkingu między innymi samochodami. Wysiadłam z auta i ruszyłam w kierunku małego tłumu ludzi stojącego pod wejściem do budynku. Spojrzałam na zegarek, byłam idealnie na czas. Na mojej twarzy pojawił się jeszcze szerszy uśmiech niż miałam wcześniej. Zadzwonił głośny dzwonek, z budynku zaczęły wybiegać dzieciaki, rzucając się na szyje swoich rodziców. Prawie na samym końcu wyszła osoba, na którą czekałam ja. Miała na sobie śliczny mundurek składający się ze spódniczki w granatowo zieloną kratkę i białej koszuli z koronkowym kołnierzykiem.
- YoungJi!- krzyknęłam i radośnie pomachałam do dziewczynki. Podniosła głowę, spojrzała na mnie po czym z wielkim uśmiechem rzuciła się biegiem w moją stronę.
- Mama!- wykrzyknęła wpadając w moje otwarte ramiona, kiedy ukucnęłam.

Posadziłam dziewczynkę na tylnym siedzeniu na specjalnej dziecięcej podkładce, zapięłam ją pasem chcąc się upewnić, że na pewno będzie bezpieczna. Zajęłam miejsce kierowcy po czym ruszyłam zręcznie omijając krążących po parkingu przechodniów.
- I jak twój pierwszy dzień w szkole?- zapytałam ponownie się uśmiechając. Dziewczynka trochę posmutniała, ale po chwili znów się uśmiechnęła.
- Dobrze…- nie brzmiało to przekonująco.
- Coś się stało skarbie?
- Tam jest tak dużo nowych osób… Nikogo nie znam.- odpowiedziała. Świetnie ją rozumiałam. Ja sama nigdy nie lubiłam poznawać nowych osób, a pierwsza klasa to wielki stres dla nieśmiałego dziecka.
- Na pewno już nie długo z kimś się zaprzyjaźnisz.- powiedziałam pewnie.- Będziesz miała mnóstwo koleżanek.- podniosłam ja tym na duchu, bo uśmiechnęła się delikatnie i kiwnęła głową zgadzając się ze mną.- Może pojedziemy na lody aby uczcić twój pierwszy dzień?- zapytałam spoglądając na nią kiedy zatrzymałyśmy się na czerwonym świetle. Z wielkim entuzjazmem wykrzyknęła „tak”  sprawiając, że głośno się zaśmiałam.

Był to ważny dzień dla mojej córki więc postanowiłam, że świętować musimy w wielkim stylu. Zabrałam ją do jej ulubionej cukierni na olbrzymi puchar lodów owocowych. Mogłam być w tym momencie nieodpowiedzialną matką, bo zabrałam dziecko na lody przed obiadem, ale nie to teraz było ważne. Ważne było aby YoungJi od stresowała się po tak ciężkim dla niej dniu.
Kiedy patrzyłam na uśmiechniętą dziewczynkę, aż zaciskało mi się serce z radości. Jej długie włosy upięłam rano w kucyk na czubku jej głowy i ozdobiłam go granatową kokardką. Była tak strasznie podobna do swojego ojca, że aż czasami odczuwałam zazdrość. W końcu to ja ją urodziłam, a nie odziedziczyła po mnie nic. Inni twierdzili, że dziewczyna ma bardzo dużo po mnie, na przykład sposób mówienia, poruszania się czy śmiania. Ja jednak nie potrafiłam tego dostrzec.
- Jest coś co chciałabyś dzisiaj robić?- zapytałam po zjedzonym deserze. Tego dnia byłam w stanie zgodzić się na wszystko czego tylko zażyczy sobie moja mała księżniczka. Ona jednak pokręciła głową.
- Chce wrócić do domu. Mam dla tatusia prezent.- powiedziała.
- Naprawdę?- zaskoczyła mnie i zaciekawiła.- Co to takiego?
Odwróciła się w stronę swojego szkolnego plecaczka, zaglądnęła do środka i wygrzebała z niego jakąś kartkę.
- Ale to ma być niespodzianka!
- Dobrze.- zachichotałam.- Nic mu nie powiem.
Dziewczynka wręczyła mi kartkę, na którą spoglądnęłam z niemałą ciekawością. Na kartce był duży, dosyć koślawy napis „moja rodzina”. Rysunek przedstawiał małą YoungJi trzymającą za ręce dwie osoby.
- To ty.- pokazała narysowaną postać w długich brązowych włosach.- A to tata, a to ja.
Uśmiechnęłam się szeroko. Każdy kto obiektywnie spojrzałby na obrazek stwierdziłby, że nie jest on ładny, ale dla mnie to było największe arcydzieło na świecie.
W tym momencie podeszła do nas kelnerka chcąc zapytać czy podać nam coś jeszcze. Uśmiechnęła się do YoungJi wręczając jej dużego lizaka w kształcie zajączka. Dziewczynka grzecznie jej podziękowała i nieśmiało się uśmiechnęła.
- Twoja siostrzyczka ma talent.- powiedziała do mnie zerkając na obrazek.- Śliczny rysunek.
- Dziękuje.- zaśmiałam się delikatnie.- Ale to moja córka, nie młodsza siostra.
- Strasznie przepraszam! Pani… Pani jest taka młoda! Przepraszam.
To nie był pierwszy raz kiedy tak się do mnie zwrócono. Ale mieli rację. Byłam młoda, miałam tylko dwadzieścia dwa lata. Urodziłam YoungJi w wieku szesnastu lat i myślałam, że to koniec. Sama byłam jeszcze dzieckiem i nie mogłam mieć dziecka. Ale na szczęście moi rodzice bardzo mnie wspierali. Tak samo mój chłopak. Było ciężko, ale daliśmy sobie jakoś radę. Początkowo rodzice zaproponowali, że wychowają YoungJi jako swoją córkę, a ja będę dla niej siostrą. Początkowo uważałam to za dobry pomysł. Mogłabym skończyć szkołę bez większych przeszkód, iść na studia, przeżyć swoją młodość. Ale im bliżej było dnia porodu tym bardziej utwierdzałam się w fakcie iż nie chce oddawać małej. Gdybym to zrobiła popełniłabym największy błąd mojego życia.
Uwielbiałam małą, uwielbiałam być mamą i chyba jakoś dawałam sobie z tym radę.
- Mamo…- zaczęła dziewczynka kiedy weszłyśmy już do mieszkania.- Dlaczego ludzie zawszę pytają czy jesteś moją siostrą?- miała smutną minę.
- Skarbie…- zaczęłam nie bardzo wiedząc co powiedzieć. Chciałam jakoś rozładować napięcie i rozwiązać to z żartem.- Mamusia widocznie nie wygląda na taką starą i ludzie się mylą.- zaśmiałam się, a dziewczynka razem ze mną.
- Ale ja chce żebyś była moją mamą, a nie siostrą.- dodała z uśmiechem.
- Jestem i zawszę będę twoją mamą.- cmoknęłam ją w czoło i posłałam ciepły uśmiech.- Idź się pobawić, a mamusia uszykuje obiad.
Dziewczynka w podskokach znalazła się w salonie gdzie miałam na nią dobry widok z kuchni. Usiadła przy stoliku i po prostu zaczęła układać puzzle. Nigdy nie mieliśmy z nią problemów. Inni opowiadali, że dzieci potrafią w domu urządzić istny Armagedon, ale u nas nigdy nie było takiej sytuacji. Nie wiedziałam czym zasłużyłam sobie na takie cudowne dziecko jakim była YoungJi.
Przygotowałam na obiad ryż z warzywami, kim chi, kurczaka na ostro i kilka innych przysmaków. To był ważny dzień i trzeba było go świętować w każdy możliwy sposób.
- YoungJi umyj ręce!- krzyknęłam rozkładając na stole talerze. Dziewczynka w podskokach pobiegła do łazienki. Spojrzałam na zegarek zastanawiając się gdzie podziewa się mój chłopak. W tym momencie usłyszałam dźwięk klucza w zamku. Kilka chwil później w kuchni stał nie kto inny tylko mój Byun BaekHyun. Mój pierwszy i jedyny chłopak. Mimo tylu lat spędzonych razem nie chcieliśmy się pobrać, a dokładniej to ja nie chciałam. Nie uważałam tego za coś koniecznego abyśmy byli szczęśliwą rodziną.
- Dzień dobry.- powiedział i cmoknął mnie szybko w usta. YoungJi wróciła do kuchni ciesząc się na widok swojego ojca. Chłopak uśmiechnął się delikatnie i cmoknął dziewczynkę w głowę pomagając jej zająć miejsce przy stole.
Już na pierwszy rzut oka można było zauważyć, że BaekHyun jest nie w humorze. Nie odzywał się, to był pierwszy znak, a po drugie nie witał się z dziewczynką tak jak zwykle to robił. Normalnie brał ją na ręce, okręcał się dookoła mówiąc, że tęsknił za nami cały dzień, po czym zasypywał małą całusami w czoło i policzki. YoungJi była zdecydowanie córeczką tatusia.
- I jak ci minął dzień?- zapytałam podczas posiłku.
- Szkoda gadać.- westchnął.- Mamy urwanie głowy w pracy.
Pokiwałam głową ze zrozumieniem i trochę się zmartwiłam. Ten dzień miał wyglądać inaczej, ale jeśli BaekHyun ma zepsuty humor nic z tego nie będzie.
- A tobie jak minął?- zapytał nakładając sobie kolejny kawałek ostrego kurczaka.
- Dobrze… Dostałam awans.- powiedziałam jakby to było nic wielkiego.
- Naprawdę?- chłopak trochę się ożywił.- Gratuluje Jagiya! Wiedziałem, że ci się uda.
- Tato...- zaczęła YoungJi z uśmiechem wyciągając swój rysunek spod stołu. Musiała go położyć na krześle obok siebie.
- Nareszcie twój szef cie docenił. Wiedziałem, że w końcu przejrzy na oczy.- pokiwał głową będąc pewnym swoich słów. Nie zwrócił jednak kompletnej uwagi na dziewczynkę, która starała się zwrócić na siebie jego wzrok.
- Tato.- pociągnęła go za rękaw, ale w tym momencie zadzwonił jego telefon, który od razu odebrał.
- Tak Xiumin?- odłożył trzymane w ręce pałeczki do jedzenia i skupił się na rozmowie.- Tak zostawiłem papiery na twoim biurku. Koło teczki z projektem.
- Tato!- dziewczynka się zniecierpliwiła i trochę mocniej pociągnęła chłopaka za rękaw. Zignorował ja po raz kolejny. Powtórzyła to kilka razy czym chyba zdenerwowała chłopaka.
- YoungJi nie teraz!- powiedział poważnym głosem.- Jestem zajęty!
Zamarłam. BaekHyun nigdy wcześniej nie podniósł głosu na dziewczynkę, nigdy nie mówił do niej poważnym tonem. YoungJi wystraszyła się tego jak się do niej zwrócił więc od razu puściła jego rękaw, opuszczając głowę. Odłożyła rysunek obok i wróciła do jedzenia.
Zagotowało się we mnie. To był jej pierwszy dzień w szkole, takie ważne przeżycie, specjalnie dla niego narysowała ten rysunek, a on po prostu rozmawia sobie przez telefon o pracy nie zwracając na nią uwagi. Wkurzyłam się.
- Dziękuje.- powiedziała dziewczynka nie dokańczając swojego smażonego ryżu i kim chi.- Mogę iść się pobawić?- zapytała, a ja szybko przytaknęłam. Nie poszła jednak do salonu, gdzie zazwyczaj się bawiła kiedy wracał BaekHyun. Zawszę chciała być blisko niego kiedy wracał z pracy, aby spędzić z nim chociaż trochę czasu. Tym razem zniknęła za drzwiami swojego pokoju.
Zmarszczyłam brwi,  a moją twarz wykrzywił grymas złości.
- W poniedziałek skończę.- powiedział BaekHyun do telefonu i w końcu skończył rozmowę.- Na razie.
Wstałam szybko z krzesła co spowodowało jego głośne skrzypnięcie o panele podłogowe. Poszłam do pokoju córki chcąc zobaczyć czy wszystko w porządku.
Zapukałam cicho po czym weszłam do jej pokoju. Siedziała w kącie za łóżkiem, bawiąc się lalkami i pluszowymi misiami. Z pozoru wyglądało to normalnie, ale kiedy usłyszałam ciche pociągnięcie nosem serce mi prawie pękło. Dziewczynka płakała.
- YoungJi?- zaczęłam podchodząc bliżej dziewczynki. Szybko wytarła oczy i spojrzała w moją stronę. Jej ciemne, długie rzęsy zmoczone były łzami, a policzki delikatnie zaczerwienione od płaczu.- Skarbie dlaczego płaczesz?- podeszłam i ukucnęłam zaraz obok niej.
- Nie płaczę…- szybo zaprzeczyła lekko oburzona. Nigdy nie lubiła kiedy ktoś widział ją płaczącą i tą cechę też odziedziczyła po swoim ojcu.
- Więc dlaczego jest ci smutno?- zapytałam mimo iż znałam przyczynę.
- Rozzłościłam tatusia…- mruknęła, a w jej oczach znów zalśniły słone łzy.
- To nie prawda skarbie! To nie twoja wina.
- Tatuś się na mnie gniewa…



BaekHyun




Kiedy tylko skończyłem rozmowę z Xiumin’em, dokończyłem posiłek i czekałem, aż JinMin wróci z pokoju YoungJi. Chciałem jej jeszcze raz pogratulować awansu, bo szczerze uważałem że jej się należał. Była najlepszym grafikiem komputerowym na świecie i zasługiwała na to.
Mój humor poprawił się trochę po zjedzeniu obiadu. W pracy było urwanie głowy gdyż trzeba było skończyć jak najszybciej projekt dla bardzo ważnego klienta.
Dziewczyna wróciła z pokoju YoungJi i bez słowa zabrała się za mycie naczyń po obiedzie. Coś się stało, a ja nie wiedziałem za bardzo co.
- JinMin.- zacząłem podchodząc do niej od tyłu chcąc ją przytulić. Ona jednak odskoczyła ode mnie jak oparzona.
- Jak mogłeś!- warknęła. Widać było, że chciała krzyczeć, ale powstrzymywała się ze względu na dziewczynkę w pokoju obok.
- Ale… Co zrobiłem?
- Dlaczego podniosłeś głos na YoungJi?- zapytała wściekła.
- Nie podniosłem!- powiedziałem, ale dotarło do mnie, że faktycznie to zrobiłem.
- Podniosłeś! Jak mogłeś? A to był dla niej taki ważny dzień!- kiedy to powiedziała przypomniałem sobie, że dziś był jej pierwszy dzień w szkole. Poczułem się okropnie.- Rozumiem, że masz w pracy ciężko, ale dla swojej córki, w tak ważnym dniu mógłbyś zostawić problemy za drzwiami!
- Zapomniałem…- szepnąłem sam do siebie.- Zapomniałem o jej pierwszym dniu w szkole.
Poczułem się jak ostatni śmieć. Co ze mnie za ojciec skoro zapominam o takim ważnym dniu w życiu dziecka?
- Nie powinieneś ignorować jej przy stole. Ona chciała ci tylko dać prezent.- dziewczyna aż gotowała się ze złości. Miała rację. Powinienem był pamiętać, nie potrzebnie się uniosłem.
- Prezent?- zapytałem czując się przez to jeszcze gorzej. Podeszła do stołu chwytając leżącą na nim kartkę. Podała mi ją ciskając we mnie piorunami z oczu. Spojrzałem na to co na niej widniało i myślałem, że się przewrócę ze złości na samego siebie. Obrazek przedstawiał nas. Całą rodzinkę. Uśmiechniętą, szczęśliwą rodzinkę.- Jestem okropny… Okropny ze mnie ojciec…
- Nie prawda.- zaprzeczyła szybko dziewczyna.- Jesteś dobrym ojcem, ale ta sytuacja była całkowicie nie potrzebna. Jesteś cudownym ojcem i YoungJi bardzo cie kocha. Ale teraz się ogarnij…- na jej twarzy znów pojawił się grymas złości.- I idź z nią porozmawiaj, bo przez ciebie płacze w pokoju!
- Jak to płaczę?- poczułem jakbym oberwał kijem baseballowym w głowę.- Moja mała księżniczka…- jęknąłem i już byłem pod drzwiami jej pokoju. Zapukałem delikatnie po czym wszedłem do środka. Panował tam idealny porządek, nikt nigdy nie przypuszczałby, że mieszka tam sześcioletnia dziewczynka. Książki na regale idealnie poukładanie, zdjęcia na pomalowanej na zielono ścianie, łóżko pościelone.
- YoungJi…- zacząłem widząc ją w kącie pokoju za swoim łóżkiem. Bawiła się jakimiś lalkami. Usłyszałem wtedy jak cicho łka i po prostu pękło mi serce.
Doprowadziłem moje kochane maleństwo do płaczu…
- YoungJi…- zacząłem ponownie i usiadłem obok niej chcąc zwrócić na siebie jej uwagę.- Skarbie…
Jej twarz była czerwona, zalana łzami, cicho łkała chcąc złapać oddech.
- Przepraszam tatusiu…- zapłakała głośniej, wciskając się jak najbardziej w kąt pokoju. Moje serce posypało się w drobne kawałeczki kiedy ją taką widziałem.- Nie chciałam cie rozzłościć. Przepraszam.
Poczułem się jak ostatni cham, prostak, dupek i wszyscy inni najgorsi.
- Nie, YoungJi.- powiedziałem szybko przysuwając się do niej delikatnie.- To tatuś przeprasza. Nie powinienem był się na ciebie unosić. Przepraszam skarbie.
Dziewczynka popatrzyła na mnie chwile swoimi zapłakanymi oczkami po czym wstała i podeszła do mnie. Od razu posadziłem ją sobie na kolanach i mocno przytuliłem.
- Nie gniewasz się już na mnie?- zapytała.
- Nie skarbie. Ja nigdy się nie gniewam na ciebie. Przepraszam. Tatuś jest okropny bo zapomniał, że jego mała księżniczka była dzisiaj po raz pierwszy w szkole. Nie zapytałem jak ci się podobało.
Wzruszyła swoimi drobnymi ramionkami.
- Mamusia powiedziała, że nie długo będę miała nowe koleżanki.- wytarła oczka uspokajając się powoli. Wyciągnąłem rękę do szafki, na której stała paczka z chusteczkami. Wytarłem jej oczy i nos, cmokając delikatnie w czoło.
- Mamusia ma racje.- potwierdziłem.- Wybaczysz tatusiowi, że zapomniał o dzisiejszym dniu?
Energicznie pokiwała głową na tak zarzucając mi ręce na szyję.
- Mam dla ciebie prezent.- powiedziała podrywając głowę do góry.- Jest w kuchni.
Wstałem z nią na rękach, odczuwając to jak bardzo ostatnio urosła. Czasami nie docierało do mnie, że dziewczynka, która jakiś czas temu płakała w nocy kiedy zmoczyła pieluchę, chichotała i mówiła niezrozumiałe rzeczy pod nosem, pluła kiedy wyżynały jej się ząbki, teraz ma już sześć lat, zaczęła szkołę i jeszcze trochę, a zacznie umawiać się z chłopcami na randki…
Szybko odgoniłem od siebie myśl, że jakiś chłopak wejdzie z buciorami w życie mojej córki.
Weszliśmy do kuchni gdzie JinMin chyba odchodziła od zmysłów. Kiedy nas zobaczyła od razu uśmiechnęła się od ucha do ucha.
YoungJi zeskoczyła z moich rąk i podbiegła do stołu porywając z niego rysunek. Z wielkim uśmiechem wyciągnęła go w moją stronę.
- To dla mnie?- zapytałem.
- Tak.
- Dziękuje.- cmoknąłem ją czule w czoło.- Jest piękny. Powieszę go w sypialni, dobrze?



JinMin





Wyszłam z łazienki i wchodząc do sypialni od razu wpadłam na BaekHyun’a. Stał przed ścianą obok dużego lustra, gdzie powiesił obrazek małej YoungJi. Wpatrywał się w niego z dużym, czułym uśmiechem. Zachichotałam, podeszłam do niego i cmoknęłam go w policzek.
- Nasza córka ma talent.- powiedział całkiem poważnie.
- Masz rację.- podniosłam palec i wskazałam postać BaekHyun’a na obrazku.- Wyglądasz identycznie.

Położyliśmy się w łóżku, zgasiliśmy światło. To był prawie w całości dobry dzień.
- Jeszcze raz gratuluje ci awansu, Jagi.- powiedział i odwrócił się w moją stronę.- Należał ci się.
-Dziękuje.- cmoknęłam go szybko. Chłopakowi jednak to nie wystarczyło. Przysunął się do mnie, bardzo blisko, tak że mogłam poczuć jego skórę zaraz przy mojej. Przesunął dłonią pod koszulką mojej piżamy i delikatnie mnie pocałował.
- Przepraszam za to co się dzisiaj stało.- powiedział przerywając.- Naprawdę nie powinienem był na nią krzyczeć…
- Miałaś zły dzień. Rozumiem.- starałam się go uspokoić.- Ale postaraj się aby to się więcej nie powtórzyło.
Przytaknął natychmiast.
Nasze usta znów się złączyły. Tym razem bardziej chaotycznie, szybko. Z moich ust wydobyło się ciche jęknięcie zadowolenia, co tylko bardziej nakręciło chłopaka. Chciałam go poczuć blisko siebie, chciałam by nasze oddechy się zsynchronizowały. Jednak coś było nie tak.
- Baek…- oderwałam się od niego szybko i z lekkim przerażeniem. Nie wiedział o co mi chodzi dopóki nie usłyszał cichego tupotu stóp na korytarzu przed drzwiami. Odskoczyliśmy od siebie kiedy drzwi naszej sypialni delikatnie się otwarły.
- Mamo… Tato…- szepnęła cicho YoungJi stając przed naszym łóżkiem z pluszowym żółwiem w ręce. Nim zapaliłam światło zdążyłam poprawić potargane włosy i podciągniętą do góry koszulkę od piżamy aby nie daj boże nic spod niej nie wystawało.
- Co się stało księżniczko?- zapytał wystraszony BaekHyun.
- Ja…- opuściła głowę speszona.
- Miałaś zły sen?- BaekHyun uprzedził moje pytanie. Dziewczynka szybko przytaknęła.- Chcesz zostać dzisiaj z nami?
Zdziwiłam się. Myślałam, że chłopak zrobi wszystko aby dziewczynka poszła spać, a on mógł wrócić do tego co chwile wcześniej przerwaliśmy. On jednak wyszedł z łóżka, wziął na ręce dziewczynkę i położył ją na środku naszego łóżka, po czym zajął miejsce obok niej, szczelnie okrywając nas kołdrą. Cmoknął ją delikatnie w czoło i posłał jej czuły uśmiech.
- Teraz jesteś bezpieczna.- powiedział.- Tatuś poczeka aż zaśniesz więc się nie martw.- ponownie ją cmoknął. Moje serce zaciskało się z radości, aż miałam ochotę popłakać się ze wzruszenia.
- Dobranoc.- powiedział dziewczynka, cmoknęła mnie w policzek i wtulona w bok BaekHyun’a zamknęła oczy i już kilka minut później smacznie sobie spała. Chłopak delikatnie gładził jej głowę, a jego twarz rozświetlał czuły uśmiech.
- Jagi… Dziękuje.- powiedział patrząc na mnie wzrokiem przepełnionym miłością.
- Za co?- zaskoczył mnie.
- Dziękuje ci za YoungJi, za to że tutaj jesteś, za to że mnie kochasz… za wszystko. Dziękuje.- pochylił się i wpił się w moje usta delikatnie, nie chcąc obudzić leżącej pomiędzy nami dziewczynki.
- Kocham cię Baek.- powiedziałam zupełnie szczerze.
- Ja ciebie bardziej Jagi. 







~Ohorat

środa, 1 lipca 2015

Nietypowe - Sehun cz. 5


Ach nie będę ukrywać przed wami. Lepiej nie będzie... Takie te opowiadanie napisałam i niestety takie jest ono... Postaram się aby moje następne opwoaidania były dużo lepsze!
Saranghae!
I miłego czytania!



Siedziałem spokojnie przy biurku i starałem się uczyć. Moje myśli nieustannie krążyły dookoła SunYeon. Martwiłem się o nią, jak się czuje, czy na pewno jest dobrze, ale przede wszystkim czy się nie smuci… Od jakiegoś czasu nie mogłem przestać o niej myśleć, gdy była blisko czułem coś dziwnego w dole brzucha. Byłem czasem zazdrosny gdy śmiała się przy KyungSoo a ze mna tylko się kłóciła. Ale właśnie te kłótnie uwielbiałem. Ta jej złość, zawziętość… Piękna dziewczyna. „Chyba dawno nie byłem z dziewczyną” przeszło mi przez głowę.  Usłyszałem jak ktoś wchodzi do pokoju odwróciłem się i spojrzałem jak blondynka o średnim wzroście zamyka drzwi na klucz. Zrobiłem zaskoczona minę, a ona przegryzła delikatnie wargę zdenerwowana. Czekałem na jakieś wytłumaczenie, co tu robi, po co przyszła, czego chce. Jednak ona stała i patrzyła na mnie. Rozpoznałem w niej dziewczynę z imprezy KyungSoo. Tak, to z nią przespałem się kilka razy i myślała, że to już związek. Gdy zakończyłem znajomość chodziła za mną i wypisywała sms’y.
-Oppa… Chcę aby było jak kiedyś- powiedziała i podeszła bliżej mnie. Siedziałem spokojnie na krzesełku i zastanawiałem się co ta dziewczyna ma zamiar zrobić. – Zawiesiłam tą słynną białą sznurówkę, którą każdy chłopak zawiesza gdy ma dziewczynę w pokoju… Mamy dużo czasu dla siebie- uśmiechnęła się niewinnie. Usiadła mi na kolanach i zaczęła rozpinać guziki od mojej koszuli. Błądziła ręką w jedną i drugą, czasem zupełnie przypadkowo musnęła palcami moje krocze. Ku jej zdziwieniu nie odniosło to tego efektu jaki powinno.
- Zjeżdżaj, zaraz mój współlokator będzie – powiedziałem oschle i prawie zrzuciłem ja z moich kolan.
- Oppa… Ja tęsknie za tobą- powiedziała i ze łzami w oczach przytuliła się do mnie. Westchnąłem cicho i czekałem aż się uspokoi. Nienawidziłem kiedy tak się zachowywały. Robiły z siebie pośmiewisko w takich chwilach, traciły jakąkolwiek godność. Jednak nie chciałem całkowicie być podły i czekałem, aż się uspokoi. Jednak ona płakała i płakała. Zaczynało mnie to wkurzać coraz bardziej.
Wstałam bardzo wcześnie rano, dopiero zaczęło wschodzić słońce. Kai jeszcze smacznie spał. Napisałam mu na kartce wiadomość z podziękowaniami za pomoc. W nocy dużo rozmawialiśmy, opowiedziałam mu swoja historię, dlaczego udaje chłopaka w akademiku, a poza nim jestem normalną dziewczyną. Zdziwiło mnie, że słuchał uważnie. Przez całą noc nie próbował mnie poderwać, nie mówił dziwnych podtekstów. Zrozumiałam, że jest inny niż jeden z wielu playboyów, zepsutych do szpiku kości. Poczułam, że mogłabym się z nim zaprzyjaźnić. Siedzieliśmy do późna w nocy i rozmawialiśmy, opowiadał różne historie chłopaków ze swojej paczki.  Czułam się przy nim swobodnie jak przy KyungSoo. Rozśmieszył mnie tej nocy kilka razy i to aż do łez! Naprawdę miły gość.
Wyszłam z pokoju najciszej jak się dało, ku mojemu zaskoczeniu gdy dotarłam do pokoju białej sznurówki już nie było na klamce. Po cichu weszłam do pomieszczenia, wzięłam gorący prysznic i z nieznanych mi powodów zaczęłam płakać. Czułam się źle widząc SeHuna śpiącego spokojnie. Idąc do łazienki spojrzałam na niego, był półnagi, a na biurku leżała biała sznurówka. Najgorsze jednak było to, że na szyi chłopaka była niewielka malinka… Zabolało, cholernie. Już jakiś czas temu zrozumiałam, że coś czuję do blondyna. Spędzaliśmy dużo czasu razem, on  mimo tego jak mnie traktował czasami, to jednak miał coś w sobie co ciągło mnie do niego. Po odświeżającym prysznicu, umyłam ząbki, uczesałam włosy w misterny kok. W kącie położyłam perukę  i ciuchy męskie.  Dzisiaj nie miałam wykładów ani też nie musiałam iść do pracy. KyungSoo kazał mi odpocząć. Mimo, że już było ze mną dobrze chłopak pozwolił mi pracować co drugi dzień tylko.
Wychodząc z łazienki wzięłam dwa głębokie oddechy. Bałam się, że Sehun już nie śpi. Nie chciałam z nim rozmawiać, nie miałam na to ochoty. Jak mieć nieszczęście to mieć nieszczęście. Chłopak nie spał. Siedział na łóżku, w samych bokserkach, które i tak przysłaniał skrawek kołdry. Jedną ręką masował się po karku i ziewnął. Spojrzał na mnie i jego wyraz twarzy stał się poważny.
- Gdzie byłaś w nocy? Szukałem cie- powiedział zdenerwowany.
- Spałam u Kai’a- powiedziałam jak gdyby nigdy nic i zaczęłam szukać w szafce schowanego tam kartoniku z sokiem 100%.
- U Kai’a? Trzy godziny biegałem po mieście szukając cie. Dzwoniłem do KyungSoo, dzwoniłem do Ciebie!- wydarł się lekko. Szybko znalazłam telefon. Ach tak, wyłączony.
- Bateria mi się rozładowała. Po co to wszystko? Była biała sznurówka czyli miałam ci nie przeszkadzać. Zrobiłam to czego chcesz więc odczep się- wysyczałam. Byłam wściekła na niego. Robiłam to co chciał od kilku miesięcy a on mnie tak traktuje? O co on w ogóle się złości? „Bałwan” pomyślałam.
-Do cholery jasnej martwiłem się! A ta sznurówka zniknęła półgodziny później! I to nie ja ją wywiesiłem!- zdziwiło mnie to. Zaczął się tłumaczyć, mimo iż nie wymagałam tego od niego. Zaczął opowiadać o dziewczynie, która to wszystko uknuła. Że udając, że płacze przytulała go i wtedy zrobiła mu tą malinkę. Dosłownie cały ten incydent opowiedział. Stałam z szeroko otwartymi oczami i zastanawiałam się co mam teraz zrobić.
- Nie musisz mi tłumaczyć- wyszeptałam w końcu. Spojrzał na mnie zaskoczony. I zrobił coś czego się nie spodziewałam. Pocałował mnie. Tak po prostu, zachłannie, czule… Odepchnęłam go z całej siły i uderzyłam w twarz. – Nigdy więcej tego nie rób!
Przez kilka dni między mną a blondynem panowała okropna atmosfera. Wracał późno w nocy do pokoju, ja wychodziłam wcześnie rano. Na zajęciach było też kiepsko. Wykładowca jeden uwziął się  na mnie. Nie mogłam jako jedyna zaliczyć u niego nic. Mimo iż wypełniałam wszystko dobrze, to za głupi przecinek, którego w zdaniu nie użyłam już oblewałam.  Nic mi nie wychodziło, a do tego miałam problem z dogadaniem się z ludźmi z grupy. Czułam, że mnie nienawidzą z niewiadomych mi przyczyn. Często robili sobie głupie żarty takie jak wywieszenie na drzwiach głupiej karteczki, że mi wstęp wzbroniony do sali. Gdy była praca zespołowa jakaś zrzucali wszystko na mnie. Ostatnio nawet moje krzesełko wynieśli z klasy w której miałam mieć zajęcia, przez co wykładowca wywalił mnie z pomieszczenia i kazał nie pojawiać się przez tydzień na zajęciach.
- Chodź ze mną do kina- zaproponował KyungSoo pewnego dnia gdy mu się tak żaliłam.
- Że ja?- speszyłam się trochę.
- Tak, że ty. Mi kino pomaga się zrelaksować. No chodź! Mam bilety od wujka a z chłopakami nie ide bo oni nie potrafią się zachować- zaśmiał się. Przytaknęłam delikatnie skinieniem głowy. Kino to chyba dobry pomysł – pomyślałam po chwili.
Szłam ulicami miasta w czarnych botkach na koturnie.  Dziś szłam do kina z KyungSoo i chciałam wyglądać ładnie. Do tego miałam szarą rozkloszowaną spódnicę z grubego materiału, czarne rajstopy oraz koszulę jasnoniebieską. Płaszcz z cieplutkim kożuszkiem idealnie pasował i było też ciepło w nim. Włosy miałam spięte w misterny kok, który wyglądał jakby mi go fryzjerka robiła. A wszystko dzięki temu, że mam długie i dość grube włosy. Zawsze ubierałam się dla siebie, nie liczyło się to ilu chłopców się za mną obróci. Jadąc do wielkiego miasta wyciągnęłam z szafy same dziewczęce ubrania. W mojej wsi chodziłam jak chłopczyca, ale tutaj… Tutaj musiałam być dziewczyną.
 Dziś szczególnie chciałam wyglądać dobrze, miałam paskudny dzień. Pewna dziewczyna strasznie się mnie uczepiła bo jak twierdzi zabrałam jej „oppę”. SeHun powiedział jej, że jestem jego dziewczyną i nie będzie się z nią umawiać. Ta z zawiści dzisiaj na wykładach niby przypadkiem, ale dobrze wiem, że tak nie było oblała mnie kawą. Wszystko poleciało na dekolt a cienka koszula w kolorze ciemnego jeansu nie dała ochrony wielkiej. Przez co mam na piersiach jedną wielka czerwoną i piekącą plamę. Posmarowałam pewną maścią jaka dali mi w szpitalu do którego się udałam zaraz po zdarzeniu. Opatrzyłam też bandażem, aby ciuchy nie raniły mi skóry przez to.
 Czarnowłosy niczego nie był świadomy, SeHun też. Gdy wróciłam do akademika go nie było, a jak wychodziłam to dopiero przyszedł.   Powiedziałam mu na odchodnym, że wychodzę do kina i wrócę późno.  Nie wiem czy coś odpowiedział bo trzasnęłam drzwiami i wybiegłam szybko aby móc się przebrać restauracji obok w ciuchy dziewczęce. Przyzwyczaiłam się do takiego trybu, wychodzę z akademika  przebieram się, wchodzę do akademika przebieram się.     
- Ależ się wystroiłaś!- zaśmiał się czarnowłosy chłopak czekający na mnie pod kinem.
- Chciałam nie odstawać od ciebie! Ty zawsze wyglądasz tak, że dziewczyny w kawiarni ślinią się jak tylko kiwniesz palcem!- uśmiechnęłam się, ale prawdę powiedziawszy tak było.
Po skończonym filmie poszliśmy na mały spacer, zaczęliśmy rozmawiać i doszłam wtedy do wniosku, że muszę wynieść się z tego porąbanego akademika. Nie mogłam dłużej przebywać z blondynem. Po pierwsze jego wykorzystywanie mnie przekraczało moje możliwości. Miałam już dość udawania jego dziewczyn gdy tego chciał, a potem cierpieć tak jak dzisiaj bo jakaś wariatka wylała na mnie kawę. Do tego pozostawał jeszcze jeden problem… Zaczynałam się w nim zakochiwać… Zrozumiałam to wtedy, gdy została wywieszona sznurówka. Każde kolejne zadanie typu „udawaj moja dziewczynę” źle na mnie działało. Wkręcałam sobie, że naprawdę mogłabym z nim być. Ale jaki przystojniak chce kogoś tak przeciętnego jak ja?! Zresztą, nie mogłabym być z kimś kto co noc najlepiej spałby z inną. Pozostawał tylko jeden problem gdzie ja mam się udać? To było żenujące. Mimo zarabianych pieniędzy nie stać mnie na wynajęcie mieszkania. Za drogo, akademik był tani… A samotne wynajęcie mieszkania jest cholernie kosztowne. Jestem w „czarnej dupie” za przeproszeniem.
- Hym… Może to nie jest takie trudne do rozwiązania- powiedział D.O. Właśnie opowiedziałam mu o tym, że spełnianie jego usług już przekracza moją cierpliwość i zaczynam mieć poważne problemy. Nie powiedziałam o tym, iż się w nim zakochałam, albo o wypadku z zajęć. Jednak mówiłam, że źle na tym wychodzę udając jego dziewczynę na tych imprezach niektórych.
-Nie ma rozwiązania KyungSoo… Ale jeszcze trochę i wrócę do domu jak tak dalej pójdzie. Albo wyląduje w szpitalu- powiedziałam o tym szpitalu nieświadomie . Spojrzał na mnie zdziwiony, ale nic nie powiedział. Chyba domyślał się co miałam na myśli mówiąc „problemy”, ale grzecznie udawał że nic nie wie.

- Szczerze? Mam małe mieszkanie dwuosobowe, ale chciałbym odciążyć wujka. Połowę rachunków on płaci, nie bardzo mi to się podoba i szukam kogoś kto chciałby dzielić te mieszkanie ze mną!- zaśmiał się. Jak zwykle, cały Kyungsoo ratuje mnie z opresji.  Jego wujek zajmuje się nim odkąd chłopak skończył 12 lat, jego mama zmarła dawno temu, a ojciec się załamał i wyjechał za granicę. Mimo wszystko czarnowłosy nigdy nie znienawidził za to ojca, rozumiał go i od czasu do czasu dzwonił i dowiadywał się co u niego słychać. 
Krążyłem po pokoju w tą i w drugą. Martwiła mnie pewna kwestia. Czy to prawda co słyszałem na uczelni? Czy naprawdę jakaś idiotka wylała kawę na SunYeon? W dodatku ponoć była gorąca ta kawa. Pewnie ma oparzenie- pomyślałem i jak na zawołanie spojrzałem na łóżko dziewczyny. Coś przykuło moją uwagę, niewielkie zwinięte w pościeli. Biała tubka. Przyjrzałem się owemu przedmiotowi. „ Maść na oparzenia” po przeczytaniu tego zdania miałem zamiar ruszyć biegiem z akademika w poszukiwaniu dziewczyny. Nawet nie chwyciłem za klamkę a ktoś wszedł do środka. Niby z pozoru wyglądała jak chłopak, ale to nie był on, lecz ona. Ubrana w ciuchy lekko przyduże, jakąś śmieszną perukę, z plecakiem wypchanym ciuchami  dziewczęcymi na ramionach. Nie panując nad sobą popchnąłem ją na ścianę i szybko rozpiąłem guziki męskiej koszuli. Nie obeszło się bez krzyków i pisków. Jednak jestem facetem co daje mi od razu większą przewagę nad dziewczyną. Jestem silniejszy. Zesztywniałem widząc bandaż owinięty wokół jej piersi. Nawet nie miała stanika co sugerowało brak ramiączek. W chwili gdy byłem oszołomiony tym odkryciem dziewczyna uderzyła mnie z całej siły w policzek. Normalnie pewnie zwróciłbym na to uwagę, ale teraz liczyło się to, że ona została zraniona.
- Zdurniałeś do reszty! Powiedziałeś, że się na mnie nie rzucisz póki nie wyskoczę w samym ręczniku!- wydarła się. Zamknąłem drzwi na klucz aby czasem ktoś nie chciał wejść do środka i przeszkodzić w rozmowie. A porozmawiać musieliśmy.
- Która ci to zrobiła?- powiedziałem wściekły.
Nie zwracając na jego słowa zaczęłam pakować wszystkie swoje rzeczy. KyungSoo czekał na mnie w holu budynku. Postanowiłam, że zamieszkam z nim. Dopóki nie znajdzie się wolne miejsce w akademiku w pokojach dla dziewczyn. Chłopak był zaskoczony moim zachowaniem, z początku patrzył tylko na to co robię. Lecz potem zaczął coś wrzeszczeć, gdy dalej nie zwracałam na niego uwagi chłopak złapał mnie za nadgarstek i odwrócił w swoją stronę.
- Do cholery pytałem która to!- wydarł się.
- Odwal się, nie będę już ci służyła, nie będę też udawała twojej dziewczyny- wysyczałam. Miałam dość, nic nie szło tak jak powinno liczyłam, ze jeśli się wyprowadzę to problemy znikną. W tym momencie mój telefon zaczął wibrować w kieszeni, po chwili dało się słyszeć jedną z moich ulubionych piosenek zespołu Shinee – Lucifer. Wyciągnęłam go z kieszeni z zamiarem odebrania, ale uprzedził mnie Sehun.
-Hyung nie teraz, muszę z nią pogadać- powiedział zdenerwowany. Chwilę słuchał tego co mówił D.O. – Odwołane, nigdzie się nie wyprowadza. Wyjaśnię ci jutro, cześć- stałam i patrzyłam na niego z szeroko otwartymi oczami. Po moich policzkach spływały słone krople. Nie miałam zamiaru tu zostać, nie chciałam zostać, nie mogłam… Zaczęłam krzyczeć, płakać histerycznie. Moja psychika zawsze była słaba a ostatnio nic tylko mam problemy, głównie spowodowane przez blondyna.
- Ty pieprzony egoisto! Powiedziałam, że więcej nie będę ci służyć! Mam dość! To nie pierwszy raz kiedy oberwałam bo niby jesteśmy parą! A to wyrzucanie mojego krzesełka z klasy tak aby zezłościć wykładowcę, a to oblanie colą spodni, raz nawet do torby wlali mi jakiś sos do bułek! A teraz to! Już nie dam rady tak! – puścił mój nadgarstek a ja opadłam bezsilnie na podłogę, uderzając przy tym mocno kolanami.
 Płakałam chyba tak godzinę, aż w mojej głowie zaczęło wszystko wirować. Czułam jak maść przestaje działaś, ucisk bandaży sprawiał ogromny ból. Zapięłam koszulę i zaczęłam rozwiązywać bezmyślnie bandaż. Taka aby nic nie było widać, kręciłam rękoma pod koszulą w różne strony. Chłopak przyglądał mi się i nie wiedział co powiedzieć. Moje poparzenie nie było jakieś straszne jednak miałam kilka ranek, które zaczęły krwawić pod wpływem ocierania bandażu. Syczałam z bólu, ale gdy tylko bandaż znalazł się obok mnie poczułam delikatną ulgę.
- Przepraszam- usłyszałam co zdziwiło mnie trochę. Nie spojrzałam jednak na niego, za bardzo się bałam. Czułam lekką krępacje gdyż pod koszulą nie miałam stanika, nic…
 Wzięłam z łóżka maść i wyszłam do łazienki. Nie chciałam z nim rozmawiać. Obmyłam letnią wodą oparzone miejsce i posmarowałam maścią uprzednio wycierając jak najdelikatniej ręcznikiem.  Czułam, że jestem osłabiona. Lekarz powiedział, że to może się zdarzyć i może mi wzrosnąć temperatura. Ciężko mi się oddychało, świat wirował. Wiedziałam, że dziś już nie wyjdę z tego pokoju. Nie miałam na to sił. Chciałam wyjść z łazienki, ale dopiero dotarło do mnie, że nie mam nic na przebranie. Nie wzięłam piżamy, ani też nie było tu niczego prócz koszuli, którą tak właściwie namoczyłam bo była brudna od krwi.  Jak mogłam być tak głupia – pomyślałam. Nie wiedząc co robić zaczęłam kręcić się dookoła przeszukując tą niewielką łazienkę wzrokiem. Na szafeczce leżała złożona w kostkę koszulka chłopaka, czarna, wielka jak na mnie z napisem „Fuck All and Yehet”. Najprawdopodobniej to jego własny napis wymyślony, bo nigdy nie wiedziałam nikogo z takim napisem, zwłaszcza Yehet.  Nie wiedząc co robić założyłam ją na siebie. Wyszłam z łazienki ubrana zaledwie w tą koszulkę, która sięgała mi do połowy ud.  Niepewnie spojrzałam na chłopaka. Nie odezwał się nawet widząc mnie w swojej koszulce.
- Przepraszam… Nie wzięłam niczego wcześniej, zaraz się przebiorę i wypiorę ją ręcznie- powiedziałam i chciałam jak najszybciej zrobić to co powiedziałam. I w tym momencie  prawie, że runęłam na ziemię, jednak chłopak złapał mnie.
Zawroty się pogorszyły, do tego zaczęłam mieć dreszcze przez gorączkę. Wszystko toczyło się bardzo szybko, a ja ledwo kontaktowałam. Zaniósł mnie do łóżka, okrył szczelnie kołdrą, zniknął na jakiś czas z pokoju aby wrócić z czymś gorącym do picia. Postawił to na stoliku nocnym obok mojego posłania. Przyniósł też wodę z zimna woda i dwoma ściereczkami. Robił mi te okłady i co chwila dawał pić gorący napój. Wyglądał na przerażonego, albo mi się zdawało. Zasnęłam… 




~Yehet