To bardzo trudne opowiadanie, ciężko jest je pisać mimo iż może nie wygląda na takie. To trudny temat bawić się emocjami, opizywać je. Opisywać rozdwojona rzeczywistość, tą w snach i tą prawdziwą. Takie pisanie to trudna sztuka. To moje wyzwanie i Ohorat. Jednak staramy się pisać to i pracujemy ciagle nad sobą. Pisałam juz kilka opowiadań majacych na celu coś więcej niżzwykły ff. Jednak to... To jest cholernie trudne bo wymagam od siebie wiecej niż zwykle pisząc je. Robimy to dla jednej osoby głównie, ale jest to też przeznaczone do wszystkich tych zagubionych, szukajacych czegoś innego... Ona ma wam pomóc na walkę z czymś wielkim. Walkę z własnymi lękami, własnymi przemyśleniami. Ma wam dać do myślenia jak i nam. Ma sprawić cośczego zwykłe słowa nie sprawia. Niechto opowiadanie będzie czymś więcej. Dla mnie jest to podwyższenie swoich umiejętności o które się obawiam. Mam wrażenie, że poziom nie wzrasta lecz spada... Jednak nie tylko to daje mi pisanie tego. Dzięki temu sama dogaduję się z własną wewnętrzną stroną lepiej. Nie wiem czywy tak czujecie czytając to, ale ja pisząc tak...
Wasza Yehet!
Szłam po lesie nie rozglądając się dookoła. Znaczenie otaczającej mnie
przestrzeni było niewielkie, równie dobrze mogłabym iść po plaży o zachodzie
słońca. Przymknęłam na dosłownie chwilę powieki, wzięłam głęboki wdech.
Otworzyłam je i moim oczom ukazał się zachód słońca. Nie zastanawiało mnie jak
to się stało, że tak szybko znalazłam się w tym miejscu. Mijali mnie ludzie z
zamazanymi twarzami, albo po prostu nie chciałam widzieć ich twarzy. Wszystko
było jakby za mgłą. Usłyszałam z dala dobiegające krzyki ludzi, nie potrafiłam
określić czy są one radosne czy też może paniczne.
- Czym się różni radość od strachu?- zapytałam sama siebie.
- Czym się różni mężczyzna od kobiety?- zapytał męski głos. Spojrzałam
za siebie, stał tam wysoki chłopak. Brązowe włosy, czekoladowe oczy, odstające
uszy. Na jego twarzy widoczny był szeroki wyszczerz buzi ukazujący całe
uzębienie.
- Naucz mnie tego- powiedziałam nie zważając na jego pytanie. Bo było
kompletnie niedorzeczne. Każdy wie, że kobieta jest inna niż mężczyzna. Ale
właściwie czemu? Nie miało to znaczenia.
- Zamknij oczy- posłusznie zrobiłam to o co prosił. Poczułam jak
przybliża się do mnie, nachyla nade mną. Czułam jego usta tuż obok mojego
prawego ucha. – Wyobraź sobie łąkę, piękne motyle, cudowny zapach kwiatów. Ty i
ja. Razem. Wyobraź sobie, że czujesz przyjemne ciepło w środku. Tam gdzie bije
twoje serce, powoli rozchodzi się po całym ciele, coraz dalej i dalej. Aż po
koniuszki palców u stóp. Widzisz to?- spytał, delikatnie pokiwałam głową.
- Nie wiem czym jest piękno, nie potrafię określić jaki jest cudowny
zapach kwiatów. Jednak myśl o tobie działa na mnie uspokajająco, powiedz mi
czemu? – zapytałam. Zanim usłyszałam odpowiedź, kąciki moich ust na
wypowiedziane przeze mnie zdanie uniosły się. Dość wysoko.
…
Obudziłam się w środku nocy,
zalana potem, przed oczami stanęły mi obrazy z moich koszmarów. Rozwalone auto,
drzewa, krew, potłuczone szkło, do tego czyjś męski głos chodził ciągle po
mojej głowie. To wszystko nie dawało mi spokoju od kilku dni. Słone krople
poleciały z moich oczu, znałam te uczucie, które właśnie mnie ogarnęło.
Ból.
Przeogromny ból.
Smutek.
Tęsknota za rodzicami, wprawiała
mnie w przygnębienie.
Każdej nocy było dosłownie tak
samo, wstawałam z płaczem, krzyczałam i rzucałam się na łóżku. Przybiegała
jakaś pielęgniarka i wstrzykiwała mi środek uspokajający, zasypiałam. Dokładnie
od tygodnia wszystko było takie samo. Mój każdy dzień od czasu przebudzenia się
ze śpiączki był coraz gorszy. Coraz więcej sobie przypominałam, coraz więcej
cierpienia doznawałam.
…
Kilka dni później zaczęła się
terapia z psychologiem. Każdego ranka i wieczora przychodziła do mnie kobieta w
średnim wieku. Wypytywała o wszystko i o nic. Próbowała nawiązać ze mną jakiś
kontakt. Nie chciałam z nią rozmawiać, nie miałam o czym. Jednak kilka sesji z
tą kobietą, a ja zaczęłam się odzywać. Pytałam ją o wszystkie szczegóły. Często
odpowiadała, że sama muszę sobie przypomnieć wiele. Potwierdziła moją teorię
wypadku, ale na pytanie jakim cudem ja przeżyłam nie odpowiadała. Z niewiadomych
mi przyczyn mówiła, że nie może mi tego powiedzieć. Ciągle tłumaczyła, że
wszystko co się stało podczas wypadku i jak to się stało muszę sam sobie
przypomnieć. Ona opowiadała co mi jest, ile będę w szpitalu i starała się
pozbierać myśli.
Pewnego ranka zaczęłam opowiadać
jej o chłopaku, który miał brązowe włosy, odstające uszy i do tego szeroki
uśmiech. Sama nie wiedziałam skąd znam
tego gościa, na początku myślałam, że mój umysł wyobraził sobie kogoś, potem,
że tak wyobrażam sobie doktora tylko młodszą wersję. Wszystko było nie tak jak trzeba. Jednak
kilku pytań nie zadałam kobiecie nigdy. Mimo iż pewnie wytłumaczyłaby mi to
jednak nie pomogłaby się ich nauczyć. Byłam
ciekawa co sprawia radość innym, jakie to uczucie, jakim uczuciem jest miłość.
Poznałam same najgorsze z odczuć po przebudzeniu. Nadal szarpana między kilkoma
negatywnymi emocjami nie byłam zdolna do zrozumienia tych dobrych. Błądziłam
między smutkiem, żalem, złością, nienawiścią i przeogromnym bólem. Tęsknota za
rodzicami sprawiała, że zaczynałam zagłębiać się w sobie i nie pozwalałam sobie
na otwarcie. Nie rozmawiałam z nikim prócz panią psycholog. Mimo iż niewiele bo
zazwyczaj zadawałam krótkie pytania, albo oddawałam krótkie odpowiedzi. Sama w
swojej głowie szukałam odpowiedzi na kilkaset nierozwiązanych zagadek jakie
były wokół mnie.
...
Chłodny wiatr rozwiewał moje włosy, czułam jak wszystko wiruje. Stałam
ubrana zaledwie w białą koszulę nocną na ramiączkach, dość krótka w dodatku.
Lodowate płytki w wielkim holu jakiegoś dziwnego miejsca sprawiały, że czułam
jakby moje stopy stąpały po rozsypanych szpilkach. Było ciemno, z okna pod
wpływem wiatru trzaskały co chwila. Poczułam strach. Zimno opatulało mnie całą.
Co chwila przez moje ciało przechodziły nieprzyjemne dreszcze. Poczułam czyjeś
dłonie na swoich ramionach. Wrzasnęłam tak głośno jak się dało jednak nic nie
wydobyło się z mojego gardła, żaden dźwięk, żaden pomruk, nic. Odwróciłam się w
stronę przybysza. Patrzył na mnie dużymi, czekoladowymi tęczówkami, delikatnie
uśmiechał się, brązowe włosy zmierzwione od wiatru, odstające uszy. Całkowicie
odruchowo schowałam się w jego ramionach przyciskając swoje ucho do jego klatki
piersiowej. Jego bicie serca było czymś wyjątkowym, stało się to melodią, którą
chcę słyszeć. Tylko to się liczyło, on i
jego melodia serca.
To jest genialne! to słownictwo! Te opisy! Radzicie sobie genialnie i wiedźcie, że dobrze zrobiłyście stawiając sobie tak wysokie wymagania, bo wychodzi Wam cudo!
OdpowiedzUsuńYEHET! OHORAT! Jesteście genialne!
FIGHTING!
I wesołych świąt ^^ :3
Wow zabrakło mi języka w gębie.
OdpowiedzUsuńTe opowiadanie jest po prostu genialne ^^
Dobrze radzicie sobie z wyzwaniem, które przed sobą postawiłyście,
Hwaiting! Wenny ^^
Oraz wesołych świąt i szczęśliwego nowego roku ♥
(Oh i piękny wygląd bloga ^^~~)