poniedziałek, 19 października 2015

Zły facet ~Kai.

Hym... Miałam już nic nie dodawać. Ale Ohorat tak na mnie krzyczała i groziła mi, że musiałam.
Ostatnio nie mam wiele czasu, praca, studium do tego obowiązki domowe. To opiwadanie jest stare, bardzo stare... Pisałam je na początku kiedy dopiero zaczynałam zabawę w kpopie. Miało być długie jednak nigdy go nie skończyłabym ani nie pisała dalej. Po porstu nie nadaje sie chyba do tego to opowiadanie. Więc Ohorat wymyśliła, że całkiem fajny z tego One Shot.
I tak to wyszło, że zostaje to jako krótkie opowiedanie +18.
Może w nim byc masa błędów, możecie mówić, iz jest bezanadziejne. Cóż tai miałąm zarys na to i takie ma być to opwiadanie. Tak chciałam i tak ma być.


                - Na pewno chcesz to zrobić? – zapytała po raz kolejny moja przyjaciółka.
                - Tak… To jedyne co mogę zrobić teraz- powiedziałam poważnie. Starałam się nie płakać, ale łzy cholernie ciążyły moim powiekom. Usłyszałam, że mój pociąg odjedzie za kilka chwil. Musiałam się spieszyć jeśli chciałam zniknąć.  Wracałam do swojej małej wioski, przyjazd do Seulu był jedną z lepszych decyzji mojego życia jednak sprawy potoczyły się nie tak jak powinny. Uścisnęłam moją przyjaciółkę o dwa lata młodszą co prawda jednak była dla mnie jak siostra bliźniaczka. Dogadywałyśmy się bez słów. – Żegnaj YooMi – ucałowałam jej policzek i pognałam z wielką walizką w kierunku pociągu. Trzask drzwi, głośny gwizd, gwałtowny ruch… I ruszył. „Czas zapomnieć” pomyślałam.
                Uciekałam z wielkiego miasta, które tak kochałam. Nie mogłam tam zostać, nie po tym co się wydarzyło. Tydzień temu wylądowałam w łóżku z jednym ze znajomych… Był dla mnie kimś więcej. Czułam cos więcej niż przyjaźń. Wypiliśmy o wiele za dużo na jednej imprezie, pamięta dokładnie wszystko co się wtedy wydarzyło…

                Szliśmy po ulicach Seulu śmiejąc się. Chwiejnym krokiem a jednak,  dumnie kroczyłam obok najprzystojniejszego chłopaka na świecie. Tak się składa, że ten chłopak to mój przyjaciel. Byliśmy pod wpływem ogromnej ilości alkoholu, a wszystko przez to, iż impreza na której byliśmy była najnudniejsza na świecie. Chłopak został zaproszony przez swoją kuzynkę na spotkanie towarzyskie, zmusili go by przyprowadził dziewczynę z większym poziomem inteligencji niż robactwo. Przyjaźniliśmy się, więc czemu nie pomóc przyjacielowi? Poprosił mnie bym udawała jego dziewczynę i tak też się stało. Wcześniej jego przyprowadzane koleżanki były przysłowiowymi blondynkami. Niestety, siedzenie i degustowanie wina nie jest jednak czymś czego chcieliśmy. Dlatego wylądowaliśmy w barze. Postawił mi drinka na podziękowanie, za to wszystko. Z jednego drinka przeszło na kolejnego i tak dalej… Teraz szliśmy trzymając się za ręce sama nie wiem dlaczego. Chłopak po prostu gdy wyszliśmy za baru usłyszał jak jeden napalony facet mówi jakąś uwagę na mój temat złapał mnie za nią i tak trzyma dalej. Staliśmy pod blokiem, w którym mieszkałam. Nastała krępująca cisza. Nagle przestaliśmy się śmiać, nie było temat do rozmowy, ani też żadne nie wiedziało jak się pożegnać.
-Do zobaczenia JongIn- zaśmiałam się w końcu i już chciałam odejść gdy chwycił mnie za nadgarstek. Odwróciłam się w jego stronę ze zdziwieniem.
- Nie zaprosisz mnie do siebie? Na kawę?- zapytał i uśmiechnął się łobuzersko. Wzruszyłam ramionami i pociągnęłam go za rękę. Weszliśmy do mojego mieszkania, zdjęłam kurtkę i powiesiłam ją na wieszaku, chłopak zrobił to samo.
Chciałam ruszyć do kuchni nastawić wodę na kawę, lecz chłopak jednym sprawnym ruchem odwrócił mnie w swoim kierunku. Otworzyłam szeroko oczy i usta ze zdziwienia. Wykorzystał tą sytuację i wpił się w moje usta namiętnie całując. Przycisnął mnie do ściany swoim ciałem. Z początku nie wiedziałam co mam robić, lecz po chwili oddałam pocałunek. JongIn zaczął wodzić dłońmi po moim ciele. Miałam na sobie czarną obcisłą sukienkę z niewielkim dekoltem. On ubrany w czerwono-granatową koszulę, pod spodem miał czarną podkoszulkę na ramiączkach. Czarne jeansy idealnie pasowały do całej reszty. Odepchnęłam go delikatnie czując, że trzeba to przerwać. W jego oczach widać było zdziwienie, żal, pożądanie. Nie mogłam się powstrzymać. Tym razem to ja pocałowałam go. Czułam jak uśmiecha się delikatnie. Wczepił swoje palce w moje misterne loki, a ja swoimi dłońmi wodziłam po jego karku. Zaczęliśmy iść w kierunku mojej sypialni, nie bałam się tego co miało nastąpić. Chciałam tego. Obijaliśmy się o wszystkie możliwe ściany, uderzyłam się w ten sposób o stolik do kawy. Syknęłam z bólu, a chłopak podniósł mnie na ręce. Mimo swojej nietrzeźwości szedł wyprostowany i nawet się nie zachwiał podnosząc mnie. Położył idealnie na środku łóżka, gdy znalazł się nade mną i spojrzał przenikliwie. Po chwili zaśmiał się i wpił w moje usta. Jego tak idealne do całowanie, pełne, miękkie i cudownie soczyste. Gładził mnie po udzie, a ja zajęłam się jego idealnie wyrzeźbioną klatą. Przeszkadzał mi jego podkoszulek, zdjęłam z niego górną część ubrania. Koszula powędrowała na fotel stojący w kącie pokoju, czarna bokserka na podłogę… Delikatnie przegryzłam jego dolną wargę, potem namiętnie się wpiłam w te cudne usta. Dłonie chłopaka powędrowały w kierunku zamka sukienki, dość szybko się z nim uporał i tak oto byłam w samej bieliźnie. Jego usta zaczęły schodzić niżej. Całował mnie po szyi, obojczykach… Przeniósł swoje wargi w kierunku ramiączka od stanika. Zdjął je swoimi zębami, potem zrobił to samo z drugim. Całował mnie po dekolcie, delikatnie muskając piersi. Poczułam jego ręce z tyłu pleców, nie wyczuwając zapięcia z tyłu, przeniósł je na przód. Widać było gołym okiem, że w tych sprawach ma doświadczenie ogromne. Uporał się z zapięciem stanika, a jego ręce zaczęły delikatnie ugniatać moje piersi. Jego usta na nowo zajęły się moimi. Czułam narastające podniecenie, do tego alkohol nie pozwalał mi na całkowicie racjonalne myślenie. Liczyło się, że go chcę i tyle.  Bałam się tylko, że nie dam rady. Nie był moim pierwszym, ale za dobra nie byłam w to. Pierwszy raz miałam za sobą, ale one są najgorsze… To był drugi… Kiedy obcowałam tak z facetem.
- JongIn… Ja…- starałam się mu powiedzieć, aby nie oczekiwał zbyt wiele. Nie pozwalał mi na wypowiedzenie niczego więcej. Szepnął mi do ucha, że na pewno będzie wspaniale i zajął się mną ponownie. Uspokoiły mnie jego słowa, coraz bardziej chciałam aby stało się to. Kręciło mi się w głowie od alkoholu. Naprawdę wypiliśmy o wiele za dużo. Delikatnie zsunął ze mnie moje koronkowe figi w kolorze czarnym. Całował namiętnie w usta. Dłonią wodził a to po zewnętrznej stronie ud, a to po wewnętrznej. Niby przypadkiem przejechał palcem po mojej kobiecości. Każdy jego ruch sprawiał, że robiło się coraz cieplej i cieplej. Powietrze stało się uciążliwe, jakby jedyny dostęp tlenu właśnie uciekał. Składał delikatne pocałunki na moim ciele, schodził coraz niżej i niżej. Ucałował moje kości miednicy, zjechał jeszcze niżej. Po wewnętrznych stronach ud zostawił niewielkie ślady mokrej ścieżki. Ucałował moją kobiecość tak delikatnie. W międzyczasie gdy jeszcze zajmował się moją górą zdążyłam zdjąć z niego spodnie i bokserki. Nadzy całowaliśmy się na łóżku. Gorąco uderzało z każdej strony. Spojrzał na mnie, widziałam jak siłuje się sam ze sobą. Przybliżył swoja twarz do mojej i patrzył głęboko w oczy.
- SungBi jesteś pewna? Ja naprawdę nie chcę cię skrzywdzić…- wręcz wyszeptał ostatnie słowo. Kiwnęłam głową na znak pewności, sama nie wiem dlaczego. A raczej wiem… Silne pragnienie go i alkohol zrobiły swoje.

Weszłam do niewielkiego domu i poczułam przyjemny zapach dochodzący z kuchni. Weszłam po cichu zostawiając w korytarzu walizkę. Niewysoka kobieta o idealnej figurze krzątała się obok kuchenki. Na kuchence były dwa garnki, z których unosił się cudowny zapach. Co jakiś czas kobieta mieszała a to w jednym a to w drugim garnku. Doprawiała i sprawdzała czy dobre. Przyglądałam się jej z zachwytem. Tak moja mama uwielbia gotować, a ja zawsze ją podziwiałam. Nic nie mówiłam, czekałam aż sama zorientuje się, że ktoś jej się przygląda. Gdy gotowała znikała tak naprawdę, skupiała się na tym tak bardzo, że nie była w stanie zorientować się co się dzieje dookoła. Tylko jak byłam mała to jej podzielność uwagi była większa, ale to normalne. Małego dziecka trzeba pilnować.  Zachwycał mnie widok mojej matki gotującej, podziwiałam ją. Nie miałam takiego talentu do gotowania co ona, otruć nikogo bym nie otruła, ale to nie to… Moja matka po prostu gotowała z pasją. Kobieta odwróciła się w moja stronę, a na jej ustach zagościło zdziwienie. Po chwili jednak uśmiechnęła się szeroko.
-Kochanie!- wykrzyczała i szybkim krokiem znalazła się przy mnie by mnie mocno wyściskać.

Leżałem na łóżku przekręcając się z boku na bok. Leżąca obok dziewczyna nie wzbudzała we mnie najmniejszego pożądania nawet. Nie… To nie jej pragnąłem. Od tygodnia sypiam każdej nocy z inną, szukam czegoś… Wiem, że żadna nie da mi tego czego pragnę, ale nie mogę pozwolić uczuciom wziąć nade mną górę. Nie. Skrzywdziłbym tylko tą najważniejszą… W myślach ciągle widziałem twarz tej jednej dziewczyny, mojej przyjaciółki… „Jaki ze mnie idiota!” zrugałem siebie w myślach. Tak, to był błąd. Nie chciałem jej skrzywdzić. Dokładnie tydzień temu wylądowałem w łóżku z moją przyjaciółką, osobą do której czułem coś więcej niż przyjaźń. Nie mogłem jej tego powiedzieć, nie… Jestem pewien, że skrzywdziłbym ją. Zmieniam dziewczyny jak rękawiczki, nie chciałbym aby ona płakała kiedykolwiek przeze mnie. To co się stało nie powinno mieć miejsca. Owszem marzyłem o tej chwili, chwili sam na sam. Nie myślałem racjonalnie, alkohol odebrał mi całkowite myślenie.
Dochodziła godzina trzecia w nocy, byłem w mieszkaniu dziewczyny poznanej na imprezie. Czułem się potwornie sypiając z innymi, ale próbowałem zapomnieć. Zapomnieć o niej… Jedyna, która wzbudziła we mnie jakieś uczucia. Wzbudziła je jeszcze za nim wylądowaliśmy w łóżku. O tak… Doskonale pamiętam ten dzień kiedy zrozumiałem, że ona to ta jedyna….

- Kai!!!!!!!!!!!- usłyszałem gdzieś w oddali. Rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem dwie osoby obok jednej ławki w parku. Wracałem właśnie do domu z treningu tanecznego. Rozpoznałem jedną osobę. Drobna dziewczyna, delikatnie kręcone włosy o ciemno brązowej barwie. Było ciemno, ale wiedziałem wszystko o niej. Nic dziwnego, prawie każdego dnia widywałem się z nią. Moja przyjaciółka, SungBi. Drugą osobą był jakiś facet, dość wysoki, ale jego postura nie różniła się od mojej zbytnio. Z daleka było widać, ze całkowicie pijany. Gdy ujrzałem jak jego ręce ściskają nieprzyjemnie dziewczynę, szybkim krokiem ruszyłem w ich stronę. Nie panowałem nad sobą.
- Zostaw ją – powiedziałem szorstko. Facet zaśmiał się. Był może starszy o dwa trzy lata ode mnie.
- Spieprzaj stąd, mam ochotę się zabawić- zaśmiał się. Zbliżyłem się do niego, a on delikatnie poluźnił uścisk, dzięki czemu dziewczyna mogła swobodnie się wydostać. Gdy tylko odeszła kilka kroków dalej zaczęła się bójka. Jeśli można to tak nazwać. Nie powiem, żebym się zbytnio wysilił przy tym. Ale on był kompletnie pijany i jego siłą, którą rzeczywiście miał na nic się nie zdała. Odepchnąłem go delikatnie, a on uderzył mnie pięścią w twarz. Zabolało, jednak oddałem cios. Tylko ja uderzyłem go prosto w sam środek twarzy. Coś chrupnęło, zapewne złamałem mu nos, ale nie miało to znaczenie. Opadł na ziemię i złapał się ręką w obolałe miejsce. Coś jeszcze mówił, ale ja tylko potarłem policzek delikatnie i ruszyłem do stojącej obok przyjaciółki. Była cała zapłakana, drżała ze strachu. Gdy się odwróciłem w jej stronę rzuciła mi się w ramiona. Wtedy przysięgłem sobie, że nie pozwolę by jej cudna twarz jeszcze raz wyrażała taki smutek, ból i strach. Trzymając jej drobne ciało w ramionach poczułem ukłucie w brzuchu. Przyjemne….
- Dziękuję JongIn…- wyszeptała i wtuliła się we mnie. Ruszyliśmy powolnym krokiem w kierunku wyjścia z parku. Ucałowała mój policzek na podziękowanie, a po moim ciele rozeszło się ciepło.

Nie mogłem dłużej wytrzymać, wstałem z łóżka, ubrałem się i zostawiłem śpiącą dziewczynę kompletnie nieświadomą niczego. Wyszedłem z jej mieszkania, nawet nie zostawiając liściku żadnego. Szedłem sam nie wiedząc gdzie. Ciągle myślałem o drobnej dziewczynie, o idealnych rysach twarzy, wspaniałych oczach i cudnych ustach. Nieświadomie powędrowałem w kierunku jej zamieszkania. „ Raz się żyję” powiedziałem w myślach stojąc przed drzwiami jej mieszkania. Zapukałem ale nikt nie otworzył, dzwoniłem ale nikt nie otwierał dalej. Nie raz przychodziłem o tak późnej porze do niej, szukając porady, albo po porostu aby spać u niej. Wracając z dyskotek zawsze tu zachodziłem… Było bliżej niż do mojego domu, a pod wpływem alkoholu byłem strasznie leniwy. Zawsze przygarniała mnie z wielkim uśmiechem na twarzy, a na drugi dzień śmiała się, że znowu zabalowałem i zgubiłem drogę do domu. Odruchowo wyciągnąłem  telefon z kieszeni i zadzwoniłem do niej. Zaczynało mnie to martwić… Nigdy nie miała mocnego snu. Zdenerwowany ruszyłem na piętro wyżej. Mieszkała tam jej przyjaciółka z moim przyjacielem. Byli parą od dwóch lat, w ten sposób poznałem SungBi. Od razu zaprzyjaźniłem się z nią… Otworzyła mi YooMi. Na twarzy miała wielki grymas złości, czyli wiedziała.  Nic nie mówiąc uderzyła mnie w twarz. Po chwili za jej plecami pojawił się mój przyjaciel. KyungSoo, spokojniejszy ode mnie. Niższy lecz nie dużo. Zawsze mnie wspierał, pomagał… Wiedział o moich uczuciach do dziewczyny, wiedział tez co zaszło tydzień temu.
- Należało mi się faktycznie… Ale powiedz mi co się stało do cholery z nią?- powiedziałem poważnie. Nie miałem czasu na kazania, a to było i tak nieuniknione. Wpuścił mnie do środka mój przyjaciel a jego dziewczyna ruszyła do ich salonu wściekła. Oboje ruszyliśmy za nią. Podeszła do komody i odwróciła się w moja stronę. Była naprawdę zła… Chociaż zła to mało powiedziane. Nigdy nie wiedziałem YooMi tak wkurzonej… a raczej wkurwionej. Zawsze była delikatna, przyjmowała zło bez słowa, idealna wprost dla mojego przyjaciela.
- Jesteś dupkiem Kai wiesz? Jak mogłeś ją tak skrzywdzić?! – wydzierała się na cały głos. Rzucała obelgami na prawo i lewo. Nie byliśmy w złych stosunkach, nigdy.  Ale skrzywdziłem jej przyjaciółkę, a tego mi wybaczyć nie mogła.- Jeszcze masz czelność tu przychodzić?! Dobrze, że wyjechała- mówiąc ostatnie zdanie spojrzała przerażona na swojego chłopaka. Powiedziała coś czego miała nie mówić widać to było po niej.
- Proszę cię powiedz gdzie wyjechała! Muszę ją znaleźć… Chcę to naprawić…- wyszeptałem załamany. Nie mogłem uwierzyć, że istnieje możliwość iż jej nigdy więcej nie zobaczę.
- Nie powiem ci nic więcej. Wynoś się stąd!- wydarła się. Chciała wyjść z salonu ale jej chłopak nie pozwolił na to. Złapał ją za nadgarstek i przyciągnął do siebie.
- Jagi… On ją kocha- powiedział poważnie. Nie byłem na niego zły, długo ukrywał to przed swoja ukochaną. Spojrzała na mnie przenikliwie i tak wpatrywała się dłuższą chwilę. Westchnęła po pewnym czasie zrezygnowana.
- Jeśli tego nie naprawisz to urwę ci jaja- powiedziała groźnie a ja i KyungSoo przełknęliśmy głośno ślinę. Jej wzrok był okropny. Widać było wrogość, coś nowego… Bo ona na nikogo nie potrafiła patrzeć tak… - Jest u swoich rodziców…- wyszeptała. Nie siląc się nawet na pożegnanie wybiegłem z ich mieszkania. Wiedziałem co mam robić.


Stałam na środku niewielkiej sali, jedna ściana była obłożona lustrami. Przy drugiej były powieszone drabinki. Rozglądałam się po pomieszczeniu chcąc przypomnieć sobie każdy szczegół tego pomieszczenia. Znałam je bardzo dobre, to tu spędziłam większość czasu mojego dzieciństwa. Ubrana w beżowe legginsy, zwiewną tiulową spódniczkę, bluzeczkę w białym kolorze na ramiączkach i baletki. „Jak dawno nie miałam tego stroju na sobie” pomyślałam.  Minęły dwa lata odkąd ostatni raz byłam ubrana w trykot. Chciałam wymazać tamten dzień z pamięci kiedy przyrzekłam, że nigdy więcej nie zatańczę. Jedno przedstawienie zmieniło całe moje życie. Kiedyś wiązałam przyszłość z baletem… Doskonale jednak pamiętam ten występ, mój ostatni występ… Dwa lata temu na zakończenie liceum poproszono mnie abym zatańczyła coś. Wszystko było doskonale przygotowana, choreografia, strój, wystrój sceny… Wszystko. Jednak pewna osoba, a dokładniej jedna z dziewczyn z klasy postanowiła zniszczyć wszystko co osiągnęłam. Przed występem na moich oczach całowała mojego chłopaka. Widząc to załamałam się, występ poszedł tragicznie. Tak w skrócie. Obiecałam sobie, że nigdy więcej nie stanę na scenie. Rzuciłam balet, szukając lepszego jutra.
Dziś natomiast, gdy wszystko się we mnie rozsypuje wracam po kilkunastu miesiącach do sali, w której ćwiczyła kiedyś każdego dnia. Włączyłam pilotem muzykę, odłożyłam na stolik stojący w rogu. Z głośników rozbrzmiały pierwsze dźwięki mojej ulubionej melodii, Yiruma – Kiss The Rain. Zaczęłam się rozciągać, potem gdy czułam, że jestem gotowa zaczęłam próbować tańczyć podstawowe figury baletowe.  Uspokoiło to moje mocno nadszarpnięte emocje.
Siedziałam sama w salonie oglądając jakiś durny film. Rodzice pojechali gdzieś na jakiś bankiet czy coś takiego. Mieli wrócić dopiero rano. Myślami ciągle wracałam do chłopaka o czarnych włosach, ciemnobrązowych tęczówkach i idealnych ustach. Minęły trzy dni od mojego powrotu do domu, tęskniłam cholernie za przyjaciółmi, tamtym życiem, wielkim miastem. Czułam, że tam był mój dom, jednak nie mogłam tam zostać. Wystarczająco się upokorzyłam idąc do łóżka z chłopakiem. Westchnęłam delikatnie, a do moich uszu doszedł dźwięk dzwonka do drzwi. Dziwne, bo rodzice nikogo się nie spodziewali skoro wyszli, a ja też gości nie miałam mieć. Wstałam z kanapy i ruszyłam aby sprawdzić kto to. Niczego nieświadoma otworzyłam drzwi i zamurowało mnie. Stał niczym bóg grecki oparty o wejście jedną ręką, tak abym nie mogła zamknąć mu drzwi przed nosem.  Czarne włosy jak noc, ciemne oczy jak dwa węgle skrzyły się, usta stworzone do składania pocałunków na kobiecym ciele. Ubrany w ciemne jeansy, czarną bokserkę i koszulę w niebiesko-czarną kratkę. Patrzyłam na niego nie wiedząc co powiedzieć. W sumie to nie ja powinnam mówić, on powinien zacząć. Lecz nic nie mówił, stał i wpatrywał się we mnie przenikliwym spojrzeniem.
- Czego chcesz?- spytałam oschle. Mimo, iż darzyłam go wielkim uczuciem nie potrafiłam mu powiedzieć nic miłego.
- Chcę pogadać- powiedział spokojnie, a ja nawet na niego nie patrzyłam. Próbował złapać ze mną kontakt wzrokowy, ale ja rozglądałam się za nim. Jakby trawnik i drzewa były o wiele ciekawsze niż jego anielska twarz. – Spójrz na mnie do cholery!
- Nie tym tonem- wysyczałam zła. Spojrzałam jednak na niego. Ale obdarowałam go spojrzeniem, którego nie chciał widzieć.
- Posłuchaj mnie. Postąpiłem jak dupek, pieprzony dupek. Nienawidzę się za to. Nie, nie za to, że się z tobą przespałem. Bo tamta noc była najlepszą w moim życiu. Nadal gdy myślę o twoim ciele wtulonym we mnie mam ciarki na plecach. Nienawidzę się za to, że tak postąpiłem później. Zamiast wyznać ci miłość, która czułem już dużo wcześniej tak po prostu jak najgorszy idiota udawałem, że nic się nie stało. – wyrzucał z siebie wszystko, ale ja zostałam myślami przy jednym zdaniu „zamiast wyznać ci miłość, którą czułem już dużo wcześniej”. Patrzył na mnie z wyczekiwaniem aż powiem mu coś, ale ja nie miałam pojęcia co mówić. Nie byłam pewna czy się przesłyszałam, czy powiedział tak przez przypadek, czy może aby mnie udobruchać.
- Powtórz- wyszeptałam ledwo słyszalnie. Chłopak jednak podłapał co mam na myśli.
- Kocham Cię SangBi. Od dłuższego czasu, od momentu gdy uratowałem cię w tedy w parku. Kocham cię jak wa…- nie zdążył dokończyć bo rzuciłam mu się w ramiona przyciskając swoje usta do jego.
Otoczył mnie swoimi ciepłymi ramionami, zatrzymał dłonie na pośladkach. Idealnie całuje, ale co się dziwić z takimi wargami? Wczepiłam palce w jego włosy, po chwili robiąc z nich niemały nieład. Weszliśmy do środka nie przestając się całować. Zamknął drzwi jednym kopnięciem. Nie znał domu, ale prowadzony przeze mnie idealnie trafiliśmy na górę do mojego pokoju. Wchodząc po schodach obijaliśmy się o barierkę i ścianę na zmianę. W czasie tej drogi pozbyłam się jego koszuli, koszulki, oraz paska od spodni. Moja gurna garderoba składająca się z zapinanego szarego sweterka i pomarańczowego topu. Otworzyłam drzwi od mojego pokoju na omacku, bo byłam tyłem do drzwi. Było ciemno, rolety zasłonięte z powodu słońca, które w dzień strasznie drażniło mnie. Chłopak pozbył się butów i ułożył mnie na łóżku. Wszystko robiliśmy całując się cały czas. Pochylał się nade mną i składał czułe pocałunki na moich ustach, potem zjechał niżej po szyi, dekolcie. Złożył dwa niewinne całusy na obojczykach. Zgrabnie rozpięłam jego spodnie, a on ściągnął ze mnie moje czarne legginsy. Abym nie musiała się siłować, sam ściągnął swoje spodnie. Uśmiechnęłam się  z wdzięcznością do niego.
- Masz przepiękny uśmiech- wyszeptał mi do ucha a potem przykrył swoimi usta moje na nowo. Nieprzerwalnie całowaliśmy się i pieściliśmy swoje ciała. Czułam jego dłonie wodzące po moim ciele.  Pod jego dotykiem moje blade ciało rozpływało się. W porównaniu do jego karnacji każdy był blady. Ja natomiast miałam wyjątkowo jasną cerę.
Przejechał językiem pomiędzy moimi piersiami, zahaczając zębami o czarny koronkowy stanik. Delikatnie wsunął jeden palec pod moje czarne, koronkowe figi z boku. Zaczął je powoli zsuwać ze mnie. Jego druga ręka męczyła się z zapięciem od stanika. Jednak męczyła się to dość duża przesada. Odpiął go z łatwością. Naprawdę musiał mieć wiele przede mną skoro z taką łatwością poradził sobie jednocześnie  z fikuśnymi figami i stanikiem. Nie przeszkadzało mi to. Wiedziałam, że nie byłam jedyną, ale miałam małą nadzieję, że chociaż będę ostatnią. Zesztywniałam na moment myśląc o tym. Chłopak od razu wyczuł, że coś mnie gryzie bo odsunął się ode mnie i spojrzał mi głęboko w oczy. Przyglądał mi się tak, jakby czekał aż to ja powiem coś pierwsza. Dalej pochylał się nade mną.
- Nie chce być jedną z wielu- wyszeptałam a w oczach pojawiły się łzy.
- Nie będziesz jedną z wielu.- wyszeptał mi do ucha.- Uznajmy, że tamte były niczym. Błądziłem wśród kobiet, szukając tej najważniejszej. I znalazłem. Będziesz ostatnia, którą dotykam. Będziesz już na zawsze- dalej szeptał mi do ucha. Słysząc to uspokoiłam się trochę. Chłopak jednak nic nie robił, czekał aż ja zacznę znowu tą grę. Spojrzałam mu w oczy i widziałam szczerość. Miłość wręcz płynęła z niego. Przyciągnęłam jego twarz do mojej chcąc złączyć nasze usta w pocałunku. Z początku chłopak całował delikatnie, jakby chciał udowodnić mi jak bardzo ważna jestem.
Delikatnie pieścił moje ciało przejeżdżając raz w górę raz w dół. Czułam przyjemne mrowienie rozchodzące się po moim ciele z każdym ruchem jego ręki. Ustami zjeżdżał niżej, a to całował po szyi a to po obojczykach. Moje piersi również zostały ucałowane. Delikatnie aczkolwiek perfekcyjnie zaczął bawić się nimi. Robił wszystko bardzo delikatnie, jakby bał się, że mnie skrzywdzi. Ja nie pozostawałam mu dłużna, wodziłam rękoma a to po jego plecach, a to po jego cudownie umięśnionym brzuchu. Co jakiś czas zjeżdżałam niżej dotykając niby przypadkiem jego członka. Wtedy z gardła chłopaka można było usłyszeć ciche pomrukiwanie. Nasze oddechy robiły się coraz cięższe. Z każdym jego ruchem nie mogłam powstrzymać w sobie jęku zadowolenia. Ale już więcej nie mogłam czekać. Na znak, że więcej nie mogę zdjęłam z niego bokserki i przycisnęłam jego wargi do moich. Zaśmiał się mimowolnie i powoli, delikatnie i czule wszedł we mnie.  Tym razem nie poczułam żadnego bólu. Cicho jęknęłam z zadowolenia co uradowało chłopaka. Ciągle szeptał mi do ucha jak bardzo mnie kocha, że więcej nie powtórzy swojego błędu. W pewnym momencie podniósł mnie, przewrócił się na plecy i jednym sprawnym ruchem posadził na sobie. Nie wiedziałam co mam robić chłopak jednak idealnie mną konstruował. Usiadł, ale tak aby nie rozdzielać naszych ciał. Pochylił się nade mną i poczułam jego spocony policzek na swoim. „ Rób tak aby było ci najlepiej, nie patrz na mnie” wyszeptał mi do ucha chcąc zachęcić do działania. Delikatnie przytaknęłam głową. Lecz po pewnym czasie siłowania się z samą sobą kiwnęłam głową, że nie dam rady. Chłopak ucałował czubek mojej głowy. Znowu to on był na górze. Delikatnie poruszał się we mnie pytając co chwilę czy na pewno nie boli mnie. Niby to nie był pierwszy raz, ale boleć może zawsze jeśli coś zrobi nie tak. Jego dłonie ciągle wodziły po moim spoconym ciele, ja coraz bardziej zaciskałam palce na jego plecach czując narastającą rozkosz. Chciałam ten moment przeżyć z nim, moment kulminacyjny. Starałam się z całych sił nie pozwolić na to by całkowita rozkosz wtargnęła i opętała moje ciało. Moje jęki jednak coraz bardziej stawały się głośniejsze. On natomiast oddychał jeszcze szybciej. Widząc to jak zaciskam dłonie na pościeli pochylił się jeszcze bardziej nade mną. „ Nie powstrzymuj tego do cholery, bo ja już nie wytrzymuje” powiedział półszeptem. Sapnął ze zmęczenia, a ja się rozluźniłam. Pozwoliłam aby opętała mną rozkosz. On jednak nie pozwolił na to, powoli wyszedł ze mnie i położył się obok. Spytał gdzie łazienka, wskazałam drzwi naprzeciwko i tam też powędrował. Nie byłam pewna co jest grane, bałam się, że tym razem spieprzyłam sprawę. Wrócił po chwili całkowicie rozluźniony. Uśmiechał się od ucha do ucha. Starałam się skupić wzrok na jego twarz, ale moje oczy samoistnie kierowały wzrok niżej do jego nagiego ciała. Położył się obok mnie i szczelnie otulił kołdrą. W głowie ciągle dręczyła mnie myśl, że nie dałam rady.
- Dlaczego?- wyszeptałam. Samo wyszło z moich ust, nie chciałam nic mówić…
- Co?- spytał zaskoczony.
- Dlaczego poszedłeś do toalety? Aż tak beznadziejna jestem…- to drugie zdanie miało być pytaniem jednak przez łzy zabrzmiało jako twierdzące. Złapał mój podbródek w dwa palce i uniósł tak aby mógł spojrzeć mi prosto w oczy.
- Byłaś wspaniała Jagi- wyszeptał i ucałował czubek mojego nosa. Wtuliłam się w niego.
- Więc czemu poszedłeś?- spytałam.
- Nie mogłem zrobić tego w środku, nawet gumki nie miałem…- wyszeptał chociaż wcale nie był zażenowany.
- Biorę pigułki- zapewniłam go. Rozluźnił nieco mięśnie, przedtem był trochę spięty. Ja też, gdy usłyszałam co właściwie się stało, ale pigułki dawały zbyt dużą pewność abym się tym martwiła.
- Następnym razem zapamiętam to- zaśmiał się. Leżeliśmy tak chwilę. Ja wtulona w niego. On otaczał mnie swoimi ramionami. Całował czubek głowy. Powtarzał, że nie pozwoli mi już więcej zniknąć z jego życia. Czułam się cudownie leżąc tak obok niego. Nasze ciepłe i nadal spocone ciała idealnie wpasowały się w siebie. Zaczęłam przysypiać. – Gdzie twoi rodzice?- to pytanie otrząsnęło mnie. I w tym momencie drzwi trzasnęły.

- Kochanie wróciliśmy!





~Yehet

1 komentarz:

  1. Nie będę komentowała stylistyki bo jak sama pisałas to stare opowiadanie, a co do fabuły to jest dość banalne (ale to nic złego) i fajnie się czyta ^^
    Rzecz, której nigdy nie zrozumiem to czemu bohaterki zawsze biorą tabletki.. takie jakby 'biorę tabletkę codziennie, jakbym wieczorem zdarzyło się, że będę się seksić' xD
    Czekam na następne ff ;3

    http://cnbluestory.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń