środa, 9 grudnia 2015

Siostra z wyboru~Suho

Ja i Junmyeon znaliśmy się od zawsze. Przyjaciele od pieluchy. Nasze mamy znały się od podstawówki i oczywiste było to, że ich dzieci muszą być ze sobą blisko.
Spędzaliśmy ze sobą każdą możliwą chwilę. Byliśmy w tym samym przedszkolu, przez całą szkołę byliśmy w jednej klasie, wakacje też spędzaliśmy razem. Byliśmy nierozłączni.
Odkąd skończyłam czternaście lat zaczęłam się w nim podkochiwać. Był dla mnie wzorem idealnego chłopaka. Miły, opiekuńczy, zawszę uśmiechnięty i gotowy aby mi pomóc. Myliłam jego gesty z uczuciem. Ja zawsze byłam jego siostrzyczką z wyboru.
Przez uczucie, które cały czas mi towarzyszyło nigdy nie umówiłam się z żadnym chłopakiem. Nie narzekałam na brak zainteresowania moją osobą. Byłam można powiedzieć całkiem ładna. Zgrabna, długie, proste włosy, blada. Jednak każde zaproszenie na randkę, każde wyznanie uczuć ignorowałam. Bo osoba, która mi to mówiła nie była NIM. Próbowałam przestać czuć się tak jak się czułam, próbowałam go ignorować, ale nie potrafiłam. Był mi potrzebny tak jak oddychanie. Bez niego mogłoby mnie nie być na tym świecie.
Długo myślałam nad tym co mam zrobić. Wiedziałam, że jeśli wyznam mu swoje uczucia już nic nie będzie takie jak dawniej. Jednak zdecydowałam się to zrobić.
Może jakimś cudem on czuje to samo?
Drżącymi dłońmi chwyciłam telefon chcąc do niego zadzwonić. Przez piętnaście minut wgapiałam się w ekran telefonu nie mogąc się zebrać w sobie aby wdusić zieloną słuchawkę. To co miałam zamiar zrobić miało zmienić całe moje życie. Miało być przełomem w tej całej historii.
Niespodziewanie jednak mój telefon zadzwonił strasząc mnie przy tym niesamowicie.
„JunMyeon <3”
Od zawsze wiedziałam, że chłopak prawie czyta w moich myślach. Robiliśmy wszystko bez słów, bo po prostu ich nie potrzebowaliśmy.
- Halo?- mój głos mimo woli stał się radosny. Wystarczył jego głos aby wszystko co złe zniknęło z mojego życia.
- Cześć Haneul.- jego głos też był wesoły. Moje serce od razu przyspieszyło radośnie.- Jest coś bardzo ważnego co muszę ci powiedzieć. Moglibyśmy się spotkać?
- Oczywiście.
W tym momencie zdecydowałam, że na pewno powiem mu co czuje. To była ta chwila.
Umówiliśmy się w naszej ulubionej kawiarni. Była ona idealnie po środku między naszymi domami. Spędzaliśmy w niej tyle czasu, że swobodnie rozmawialiśmy już ze wszystkimi pracownikami, a nawet właścicielami kawiarni. Zawsze mówili, że jesteśmy nierozłączni i pewnie zawsze tak już będzie.
Ubrałam się w moją najładniejszą i najbardziej dziewczęcą sukienkę, buty na obcasie, a włosy rozpuściłam aby idealnie ułożyły się na moich ramionach i plecach.
Przez całą drogę uśmiech nie schodził z mojej twarzy. Drogę, którą zazwyczaj szłam w ponad dwadzieścia minut tym razem pokonałam w nieco ponad dziesięć. Byłam zbyt podekscytowana tym co zamierzałam zrobić i po prostu nie mogłam nad tym zapanować.
Przywitałam się radośnie z właścicielką kawiarni, która obsypała mnie komplementami po czym zajęłam jeden ze stolików na końcu Sali.
Nie mogłam zapanować nad radosnym, a jednocześnie nieco zdenerwowanym biciem serca. Starałam się równomiernie oddychać aby trochę się uspokoić jednak w ogóle to nie pomogło.
Spoglądałam na zegarek odliczając każdą minutę, a nawet sekundę. Chciałam go zobaczyć. Mimo tego iż widziałam go na zajęciach w piątek, a była dopiero niedziela ja i tak już tęskniłam.
Ale chyba na tym polega miłość prawda?
W końcu jednak się pojawił. Poczułam delikatne rozczarowanie gdyż nie był sam. Przez to nie mogłam powiedzieć mu tego co chciałam.
Podszedł do stolika z szerokim uśmiechem. Od razu podskoczyłam i mocno go przytuliłam. Pachniał cudownie, jak zwykle biło od niego ciepło.
Usiedliśmy przy stoliku cały czas się uśmiechając. Nie wiedziałam wtedy jeszcze, że nie powinnam być aż taka radosna.
- Haneul... jesteś moją najlepszą przyjaciółką, jesteś jak moja rodzina. Właśnie dlatego chciałem abyś dowiedziała się zanim dowie się ktokolwiek inny.
Spojrzałam na niego zaskoczona kompletnie nie wiedząc o co mu chodzi. Siedząca obok niego dziewczyna, której prawie nie zauważałam lekko się zaczerwieniła, ale i uśmiechnęła.
- Zakochałem się.- powiedział i objął ramieniem siedzącą obok dziewczynę.
I właśnie wtedy mój świat się zawalił.

Nigdy wcześniej nie czułam się aż tak źle. Bo jak inaczej mogłabym się czuć?
Mój świat runął.
Junmyeon i Hani poznali się kilka tygodni wcześniej. Kiedy o tym opowiadał moje serce rozpadało się na kawałki, bolało tak jakby ktoś bezdusznie kroił je nożem. Ale ja tylko się uśmiechałam. Nie mogłam pozwolić na to aby widział jak cierpię. Jego szczęście było dla mnie najważniejsze.
Byłam jego przyjaciółką i moim obowiązkiem było się cieszyć razem z nim. A chłopak był szczęśliwy. Widać było to w jego oczach, w każdym geście który wykonywał w stronę dziewczyny.
Bardzo cierpiałam. Byłam zazdrosna, chciałam być na miejscu Hani. Byłam na siebie wściekła za to, że tak długo czekałam z tym aby powiedzieć mu o tym co czuje, bo może jednak coś by to zmieniło. Jednak teraz było za późno.
Chciałam nienawidzić Hani, przeklinać ją za to co mi zrobiła. Chciałam ją obwiniać za moje cierpienie i nieszczęście. Jednak nie mogłam tego zrobić. Ona nie była niczemu winna, po protu się zakochała. A po za tym nie potrafiłam jej znienawidzić. Była zbyt dobrym człowiekiem. Szczera, radosna, piękna. Przypominała anioła. Jak mogłabym ją nienawidzić?
Najważniejsze było szczęście mojego przyjaciela.

Trzy lata później Junmyeon jej się oświadczył.
Moje uczucie nie zelżało, ciągle bolało tak samo. Ale nic nie mogłam zrobić. Oni byli szczęśliwi więc i ja starałam się cieszyć ich szczęściem.
W międzyczasie próbowałam ograniczyć nasz kontakt. Miałam nadzieje, że jeśli nie będę widywać przyjaciela to może coś się zmieni. Nie wytrzymywałam jednak w moim postanowieniu. Potrzebowałam go więc mimo wszelkich starań i tak ciągle do niego wracałam. Był moim szczęściem, moim powietrzem.
Jednak jeśli świat ma się walić to wali się w całości prawda?
Hani poprosiłą mnie abym została jej druhną.
Zgodziłam się, bo co innego mogłam zrobić?
Przypominało to trochę katowanie samej siebie. Ale byłam gotowa zrobić wszystko aby tylko zobaczyć uśmiech na twarzy przyjaciela.
Z uśmiechem wykonywałam wszystkie obowiązki druhny. Chodziłam z panną młodą aby pomóc jej w wyborze sukni ślubnej, pomagałam w wyborze ozdób do kościoła, bukietów kwiatów. Jednak po powrocie do domu siadałam i wypłakiwałam wszystkie smutki w poduszkę.
Wielokrotnie pytałam sama siebie czym zasłużyłam sobie na taki los. Jedyna osoba , na której aż tak bardzo mi zależało była przeznaczona komuś innemu, był szczęśliwy nie ze mną i mimo tego iż bardzo tego chciałam to nie mogłam z tym nic zrobić.
Dzień przed ich ślubem nie zmrużyłam oka. Niejednokrotnie wracała do mnie myśl, że nie powinnam iść na ten ślub. Powinnam uciec jak najdalej aby odciąć się od tego wszystkiego. Jednak jak zwykle szczęście chłopaka było ważniejsze.
Tak więc z uśmiechem pojawiłam się u Hani aby pomóc jej z sukienką. Z uśmiechem pojechałam z nią do kościoła i życzyłam wszystkiego co najlepsze. Przez cały czas byłam przy jej boku aby mogła w każdej chwili na mnie liczyć.
- Dziękuje Haneul.- powiedział Junmyeon i przytulił mnie mocno. Wyglądał cudownie w czarnym garniturze i białej koszuli. Jego krawat był w idealnie takim samym, zielonym kolorze jak buty Hani. Pasowali do siebie w każdym calu.
- Nie masz za co.- odpowiedziałam śmiejąc się jednocześnie poprawiając mu krawat.
- Mam. Dziękuje za to, że zawsze przy mnie byłaś.
- Na prawdę to nie jest coś za co musisz mi dziękować.- zapewniłam.- Teraz... zostawiam cię w dobrych rękach. Hani o ciebie zadba.
- Wiem.

Na weselu było mnóstwo gości. Wszyscy tańczyli, bawili się, cieszyli. Stałam z boku Sali i patrzyłam jak Junmyeon spogląda na swoja żonę w tańcu. Z czystą miłością i szczęściem.
To koniec Haneul.- pomyślałam.
Kilka razy naszła mnie myśl, że jest jeszcze szansa na to, że się rozstaną, ale to były złe myśli. Nie powinnam sobie tego robić, bo tylko cierpiałam.
Ale teraz to był koniec. Nie było już szansy, a mój przyjaciel był szczęśliwy a tylko na tym mi zależało. Powinnam się cieszyć. Więc się cieszyłam.
- To koniec.- szepnęłam do siebie.
- Pan młody czy panna młoda?
Podskoczyłam wystraszona słysząc, że ktoś coś do mnie mówi. Odwróciłam się, a przede mną pojawił się chłopak. Niewysoki, brązowowłosy. Jego twarz była przyjazna, na pewno można było zaliczyć go do jednego z najprzystojniejszych chłopaków jakich w życiu widziałam.
- Słucham?
- Spokrewniona z panem młodym czy z panną młodą?- zapytał uśmiechając się szerzej. Nie wiem dlaczego ja też się uśmiechnęłam.
- Siostra „z wyboru” pana młodego.- wytłumaczyłam.- A ty?
- Brat „z wyboru” panny młodej.- zaśmiał się i wyciągnął dłoń w moją stronę.- Nazywam się Kim Minseok.
- Park Haneul.
I zaczęliśmy ze sobą rozmawiać. Minseok sprawił, że na chwilę zapomniałam o tym gdzie jestem, o tym co dzieje się dookoła mnie. Zatańczyłam z nim kilka razy, a w między czasie wciąż rozmawialiśmy. Było miło, mieliśmy wspólne tematy.
- Co robisz w następną sobotę?- zapytał tak po prostu.
Spojrzałam na niego zaskoczona. Całe życie unikałam osób, które zadawały mi to pytanie. Mój świat kręcił się wokół mojej miłości do nieosiągalnego mężczyzny. Kątem oka spojrzałam na Junmyeon’a po czym ponownie odwróciłam wzrok do brązowowłosego.
To koniec.
- Chyba nic.
- Byłabyś zainteresowana kolacją w moim towarzystwie?
Chyba nadeszła chwila abym postarała się zawalczyć o moje szczęście. Może nie wszystko co miało mi się przydarzyć miało być złe?
Wciąż kochałam mojego przyjaciela. Wciąż bolało mnie to iż nigdy nie będzie mój, ale... Minseok wydawał się miłym chłopakiem.
Może powinnam spróbować?- przemknęło przez moją myśl.

- Bardzo chętnie. 



~Ohorat